Ręce opadają i biust, i w ogóle wszystko opada, kiedy czyta się takie głupoty, jakie wygaduje ta baba. Nie sądzę jednak, że to tylko homofobia. To czysta nienawiść do odrobinę innego. I pogarda. To jak powrót do czasów, o których myślało się, że odeszły na zawsze, kiedy postulowano, żeby białym nie przetaczać krwi od czarnych i odwrotnie. To pokazywanie winnego, takie uproszczone, bo nie trzeba wtedy używać mózgu, wystarczą stereotypy. Oraz przekonanie, że wie się lepiej, jak bliźni powinni urządzać sobie życie. I nawet, gdyby ta kobieta przeczytała ze zrozumieniem dane UNAIDS i WHO (o których się wypowiada), gdyby do niej dotarło (a powinno, skoro jest/była pielęgniarką), że osoby homoseksualne nie są grupą podwyższonego ryzyka. Że ryzykowne są określone zachowania. Że ryzyko stanowi seks bez zabezpieczenia. Że owszem, w wielu miejscach na świecie, mężczyźni mający stosunki seksualne z mężczyznami zarażają się HIV bardzo często, ale dzieje się tak dlatego, że na ogół w tych rejonach mężczyźni w ogóle starają się nie zabezpieczać. Stąd i rośnie też liczba kobiet, zakażanych przez ukochanych mężów wracających z burdeli. Podobnie zresztą jest z tą niechęcią panów hetero do bezpiecznego seksu i w Europie i w Stanach. Tu geje akurat, myślę, wiedzą trochę lepiej, jak się zabezpieczać. Do nich to już dawno dotarło, po latach osiemdziesiątych.
Ale dla takich osób, jak powyżej cytowana, to wszystko jest i tak nieważne. Ona wie lepiej. Ważne jest to, że geje pieprzą się na prawo i lewo i roznoszą AIDS oraz w ogóle wszelką zarazę.
A tak na marginesie, nie czepiając się już personalnie Szczypińskiej, powinno lepiej się tych lekarzy i w ogóle służbę zdrowia, uczyć mikrobiologii. Oj, powinno się. Zwłaszcza epidemiologii. Może w co dziesiątej głowie jakieś 10% tej wiedzy by się ostało:
[…]Narodowe Centrum Krwi domaga się wprowadzenia zakazu, bo według jego urzędników zminimalizuje to ryzyko zakażenia podczas transfuzji groźnymi chorobami, jak HIV, żółtaczka czy kiła.[…] Co to znaczy: żółtaczka? Jaka? Która? Nawet, jeśli chodzi o wzw (bo żółtaczka to objaw, a nie jednostka chorobowa), to nie wszystkie przenoszą się przez krew. […]Zdaniem lekarzy, homoseksualiści mnożąc kolejne żądania, zapominają o bezpieczeństwie chorych, którym krew może być przetoczona.[…] Żądania? Raczej chyba należałoby im podziekować za tak cenny dar, jakim jest krew. Zwłaszcza, że jej w polskich szpitalach zwyczajnie brakuje. […]Zwolennicy zakazu tłumaczą, że nie chodzi o żadne uprzedzenia. „Bezpośrednio po zakażeniu wirus może nie zostać wykryty, w przypadku HIV może to trwać nawet pół roku. W tym czasie zakażona krew może być przetoczona pacjentowi” – tłumaczy DZIENNIKOWI dr Joanna Wojewoda ze stołecznej stacji krwiodawstwa.[…] Ojejej! Nawet pól roku, no, no. A o jakichś testach, które wykrywają wcześniej, to już się pani doktor nie douczyła. No i myślałam, że krew to w ogóle się bada. Na różne rzeczy, niezależnie od tego, co dawca o sobie powie (tak na marginesie, wcale nie na tak dużo. Może i coś zmieniło się od czasu, kiedy krew od dawców badano w Polsce pod kątem HIV, HBV, HCV i kiły, ale pewnie niewiele. Więc i tak można się czymś zarazić. Jednakowoż, nie orientacja seksualna dawcy ma na to wpływ.)
I ostatnia uwaga: w takich sytuacjach, jak opisywana i cytowana powyżej, określenia osoby homoseksualne używa się jako synonimu gejów. A co z lesbijkami? A, to przecież baby, kto by się tam nimi na poważnie przejmował. Dobre są tylko do tego, żeby sobie pofantazjować na temat tego, co robią razem w łóżku.