Dzisiaj spotkało mnie coś bardzo, bardzo przyjemnego :-) , nie będe się więc niczego czepiać, za to pokażę kolejny ładny fragment Ameryki.
Wyspa Teodora Roosevelta znajduje się na Potomaku, całkiem niedaleko centrum Waszyngtonu. Zimą, kiedy na drzewach nie ma liści, słychać jeszcze przejeżdżające niedaleko samochody, widać też stojące na brzegu rzeki biurowce.
Latem natomiast ma się uczucie niemal zupełnego odcięcia od miasta, jakby człowiek znajdował się gdzieś daleko w lesie, kilometry od cywilizacji. Jest bardzo cicho i spokojnie, słychać tylko ptaki. Sama wyspa jest malutka (nieco mniej niż 0.4 kilometra kwadratowego) i utrzymywana w stanie „naturalnym”. Są więc na niej głównie drzewa, a sporą część pokrywa bagno. Dla spacerujących oraz uprawiających jogging wytyczone są bezpieczne ścieżki. Centrum (raczej nie geograficzne) stanowi plac z potwornej wielkości pomnikiem prezydenta Teodora Roosevelta (tego samego, od którego imienia pochodzi imię popularnych zabawek – misiów Teddy. Poza tym T. Roosevelt był wielbicielem przyrody, jak na tamte czasy, oczywiście, i orędownikiem zakładania parków narodowych chroniących tę przyrodę). Wyspa jest świetnym miejscem na spacer i w ogóle na odpoczynek na łonie natury w samym prawie centrum wielkiego miasta.