Dawno nie było w Gazecie artykułu zaganiającego baby do garów, trzeba więc nadrobić zaległości.
Pierwszą rzucającą się w oczy głupotą takich artykułów, jest zapominanie, że w drodze ewolucji (to też biologia, panie eee… profesorze) wykształciło się u człowieka coś takiego jak mózg, który myśli. Nie tylko służy do kontroli podstawowych procesów fizjologicznych, wspólnych dla człowieka i różnych innych zwierząt, ale też do tego, żeby dla dobra właściciela i dobra ogólnoludzkiego (że tak mi się napisze patetycznie) tworzyć jakąś tam kulturę. Biologia jest ważna, super, jest podstawą wszystkiego – też w porządku, ale człowiek to nie tylko taka biologia, nie taka, jak rozumie ją Pawłowski i jemu podobni. Człowiek (mam tu na myśli również człowieka płci żeńskiej, co dla niektórych, jak sądzę, jest zaskoczeniem) ma prawo robić wszystko, na co tylko mu przyjdzie ochota, jeśli tylko nie krzywdzi tym innych. Chce babka być kierowniczką czegoś tam i nie chce mieć dzieci – jej prawo. Oboje z mężem chcą się dzielić po równo obowiązkami w domu – ich prawo. To, że […]to moja żona przekonała jej męża, że jest ofiarą w swoim związku[…], świadczy wyłącznie o tym, że może decyzja nie była tak do końca wspólna. Nie mówiąc już o tym, że niektórzy to chyba mają jakąś chorobliwą skłonność do wtrącania się w cudze życie, nawet jeśli nie dzieje się tam nic złego.
No i te żałosne obawy, przepełnione oczywiście obłudną troską o kobiety, że tracą na równouprawnieniu, bo te najzdolniejsze nie przekazują dalej swoich genów. Jakimż trzeba być zadufanym w sobie hucpiarzem, żeby wmawiac komuś, kto jest wolny, ma prawo podejmować suwerenne decyzje, że to jest dla niego złe? I co reprezentuje sobą człowiek, który z protekcjonalną pogardą traktuje ludzi odmiennej płci jak gówniary, które same nie wiedzą, czego chcą i nie są zdolne ocenić, co jest dla nich dobre? Ja też mogłabym sobie uważać, że pan eee… profesor nadaje się wyłacznie do tego, żeby siedzieć w kapciach przed telewizorem i ewentualnie czytać wnukom proste książeczki (nie za trudne, bo mógłby się sforsować), ale mu tego nie powiem przecież, bo szanuję to, że jest wolnym człowiekiem i mógł ze swoim życiem zrobić wszystko, co chciał. Szkoda tylko, że gada takie głupoty. Ale cóż, wolność słowa… Może tylko nie powinien przekazywać dalej swoich genów…? No i oczywiście, jajakomężczyzna wiem doskonale, co siedzi w głowach kobiet: […]Co więcej, myślę, że również dla zasadniczej większości kobiet posiadanie dziecka staje się prędzej czy później (czasami za późno) gorącym pragnieniem.[…] A ja myślę, że […]całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji[…].*1
Niechże pan profesor przyjmie do wiadomości: są ludzie, którzy nie chcą mieć dzieci. I przy tym nawet zdają sobie sprawę z tego, że geny, ple, ple ple… Mogą nawet myśleć tak: […]Chcę dać ojczyźnie płody mojego mózgu. Płodami ciała każdy pies może zapełnić ziemię.[…].*2 Nawet, o zgrozo, kobiety mogą tak myśleć. A nawet jeśli tak nie myślą, to co z tego. Może po prostu chcą przeżyć życie po swojemu i tyle. A troskę o przyszły świat zostawić pokoleniom, które będą w nim żyły.
Najsmutniejsze z tego wszystkiego jest […]Za kilkaset lat nas już nie będzie, a mieszkający tu przedstawiciele innych współczesnych społeczeństw czy kultur (np. niektórych azjatyckich czy afrykańskich) będą wspominać: „A tak, byli tu kiedyś tacy Europejczycy, których kobiety zapragnęły zachowywać się jak mężczyźni, a mając bardzo skuteczną antykoncepcję, wiele z nich ze względów ambicji zawodowych lub też nadmiernych oczekiwań względem potencjalnego partnera rezygnowało z posiadania dzieci. Już dawno wymarli”.[…] To strach. Strach właściwy prymitywnym mężczyznom, którzy zachowuja się nie jak ludzie, ale jak bezmyślne zwierzęta. Nie mając kontroli nad swoimi genami, chcą mieć kontrolę nad swoimi kobietami, które te geny podają dalej. Bo inaczej będzie katastrofa. Bo przyjdą inni, co gorsza, o matko, jakieś brudasy, znaczy przedstawiciele innych kultur, i obejmą we władanie naszą ziemię. A ja tak skromnie zapytam: i co z tego? To tez jest ewolucja, panie eee… profesorze. Społeczeństw. I być może nie da się tego zatrzymać, stety czy niestety. A już na pewno nie barbarzyńskimi metodami, utrzymującymi w stanie ubezwłasnowolnienia połowę ludzkości. (Tak naprawdę, to trochę się tego obawiam. Że przyjdą jakieś oszołomy i zaprowadzą porządki jak z Opowieści podręcznej M. Atwood. Oby nie. Nie daj Boże. Ale człowiek płci żeńskiej boi się…)
Poza tym, panie eee… profesorze, nie wiem czy się pan orientuje, do mania dzieci trzeba dwojga. Może więc, tak jak to zrobiono w wielu cywilizowanych krajach europejskich o wyższym niż Polska przyroście naturalnym, próbować podejść do problemu od drugiej strony. Dowartościować mądre, inteligentne i wykształcone kobiety i umożliwić im jednocześnie rozwój zawodowy oraz macierzyństwo. Zachęcić je (ale taktownie i sensownie) do jednego i drugiego. Połączenie jednego i drugiego jest zapewne trudne, ale te babki są inteligentne, na pewno sobie poradzą. I to powinno wyjść na dobre im, mężczyznom i społeczeństwu. To się da zrobić, trzeba tylko nie patrzeć na czubek swojego męsko-szowinistycznego, ksenofobicznego i rasistowskiego nosa.
*1 A. Sapkowski. Narrenturm. superNOWA, Warszawa, 2003.
*2 P.S. Buck. Spowiedź Chinki. Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa, 1990.