Pardon my French, ale, do kurwy nędzy, to jest jakaś nowość, że tak wygląda wojna?! Że niby wygląda to tak, że bohaterscy i estetyczni wojacy zabijają się wyłącznie nawzajem, z uwzględnieniem wszystkich możliwych konwencji, traktatów i układów? Obawiam sie raczej, że bandyci w mundurach wolą raczej przepierdolić parę wiosek, niż strzelać do tak samo uzbrojonych bandytów po drugiej stronie. Ach, jakże czujemy się męscy, przypinając sobie debilne symbole do munduru i waląc z moździerzy do kobiet i dzieci. A niektórym z nas pewnie staje, kiedy patrzymy na te laski z podwiniętymi powyżej kolan sukienkami (szkoda, że niektóre są takie stare, następnym razem postaramy się lepiej) i strumyczkami krwi spływającymi po nogach (jak to sugestywnie opisywał Sapkowski) oraz po innych częściach ciała.
Moim zdaniem więc odzew na: żadna praca nie hańbi, oprócz jednej, powinien brzmieć: oprócz dwu: polityka i żołnierza. Na szczęście nie zawsze. Przepraszam w tym miejscu wszystkich przyzwoitych polityków i żołnierzy. Są i tacy.
War
What is it good for
Absolutely nothing…
War is something that I despise
For it means destruction of innocent lives…
War has shattered many young men’s dreams
Made them disabled bitter and mean
Life is too precious to be fighting wars each day
War can’t give life it can only take it away…
War
What is it good for
Absolutely nothing
(„War”, Whitfield, Strong, wersja B. Springsteena)