Nie oglądam Olimpiady w Pekinie*. Dla zasady, w ramach protestu przeciw temu, co dzieje się w Chinach. Ten protest oczywiście niczego nie zmienia, pewnie jedynym jego skutkiem jest moje lepsze samopoczucie. Poza tym, ogólnie rzecz biorąc, nie uważam oglądania Igrzysk za coś złego. Ludzie kibicują sportowcom, którzy pracują strasznie ciężko przed takimi zawodami. Rozumiem, że dla tych drugich występ jest ukoronowaniem wieloletnich nieraz przygotowań. A ci pierwsi – zapewne szukają wzruszeń i emocji. Bardzo jednak podobała mi się ogolona głowa Szymona Kołeckiego. Natomiast zaskoczyła mnie reakcja koleżanki z pracy, oglądającej Igrzyska, która absolutnie nie miała pojęcia, że w ogóle coś niedobrego dzieje się w Chinach, że są jakieś protesty, że nie wszystko jest takie piękne, jak to, co widać w telewizji. Koleżanka nie jest Amerykanką, tak na marginesie.
Nie podobały mi się natomiast i nadal nie podobają zachwyty ogólnie pojętych środków masowego przekazu nad tą Olimpiadą (chcąc nie chcąc człowiek i tak wie, co tam się dzieje, z grubsza chociaż, wystarczy włączyć komputer czy telewizor, choć dla telewizji amerykańskiej Olimpiada to głównie Phelps :-) ). Może gdyby doniesienia z otwarcia byłyby trochę mniej entuzjastyczne, może wtedy mniej ludzi by je oglądało i coś może dotarłoby do chińskich władz… eee, na pewno nie dotarłoby. Ale i tak mi się to nie podoba, że tak pokazywano te przygotowania do Olimpiady, mówiono, że Pekin tak pięknieje, że Chińczycy z takim entuzjazmem na to patrzą. Kto ich tam wie, może i patrzyli. A może udawali, bo tak są wytresowani. Znam ośmioro Chińczyków (bardzo mała próbka, wiem) i żadne z nich nie padało na kolana przed tym wszystkim. Ale oni są zamerykanizowani, niektórzy dość mocno.
Mam w ogóle wrażenie, że to, co było przed Igrzyskami – Pekin jako wielkie, brudne, ponure, zasnute smogiem miasto – to cały czas tam jest, przypudrowane tylko trochę i upchane po kątach. Przeczytałam gdzieś, że w Chinach to zawsze tak było, że władze wysiedlały ludzi, jak była potrzeba, itd., więc biały człowiek nie powinien ich tak strasznie nawracać na swoją kulturę, tylko uszanować ich. Zasadniczo, w ogóle nie zgadzam się z takim poglądem, a i w tym wypadku zakłada on (między innymi), że wszyscy Chińczycy myślą to samo. A tak nie jest i założę się, że niektórzy byli nieszczęśliwi, że muszą się skądśtam wynosić, bo tu będzie piękny stadion.
Ech, jakieś to wszystko niesmaczne, te przygotowania, ktoś tam sparaliżowany po ceremonii otwarcia, a potem jakieś oszustwa ze śpiewającymi dziewczynkami, jakieś komputerowo dodane efekty, jakieś występy sportowców młodszych, niż naprawdę byli, nie wspominając już o zakazie protestów. To jakoś nie tak powinno być. Zupełnie nie tak.
*Zrobiłam raz wyjątek, bo pstrykając pilotem zobaczyłam, że leci retransmisja siatkówki kobiet (Polska -USA). Obejrzałam więc sobie kawałek, szkoda, że Polki grały gorzej niż Amerykanki.
I jeszcze parę fotek, tak wyglądał Pekin, jeszcze nie do końca przypudrowany i wypiękniony, jakieś dziewięć miesięcy przed Igrzyskami Olimpijskimi. Smog pokazywałam wcześniej.
Hutongi:
Może nie centrum, ale również nie takie znowu małe ulice gdzieś na peryferiach:
Spodziewałam się więcej ludzi w maskach, ale, jak widać, mieszkańcy Pekinu przyzwyczajeni są do powietrza, którym oddychają. Niesamowite natomiast było to, jak oni manewrują na tych rowerach, jeżdżąc jakieś pięć centymerów od autobusów i samochodów i wyglądając, jakby zupełnie na nie nie zwracali uwagi.
Czytałam gdzieś, że takich naprawiaczy rowerów już na ulicach Pekinu nie ma, zostali przepędzeni.