No, i co to teraz będzie? Bać się czy nie bać, wynosić się czy nie wynosić się? Nawet Ż. się zatrwożył, kiedy nie mogł połączyć się z naszym bankiem wczoraj wieczorem i dzisiaj rano. No dobra, nie zatrwożył się, to ja się z niego nabijam :-) . Co nie zmienia jednak tego, że pytania: co teraz będzie? i co robić? pozostają. Zwłaszcza, że trudno gdziekolwiek znaleźć na nie sensowną odpowiedź.
Dzień: 29 września 2008
Dawno nie było o szczepionkach
Dobrze i mądrze mówi pan doktor, warto przeczytać. Mógłby jeszcze dodać, że rodzice, którzy nie szczepią swojego dziecka, bo węszą spisek firm farmaceutycznych, niecnie chcących się bogacić kosztem nieszczęsnej dzieciny, widać chcą jednocześnie być sponsorami wytwórców czegoś zgoła innego – niewielkich sosnowych skrzynek. Takich dopasowanych do dziecięcego wzrostu. Ale zeby tak powiedzieć, trzeba być dr. Housem :-) . Ciekawa jestem też, skąd doktor Grzesiowski ma dane, że na Zachodzie nie ma szczepień obowiązkowych, bo: […]Countries where the society sees vaccination as a duty to the community: in these countries, certain vaccinations at birth are obligatory by law, and failing to adhere to this policy can result in legal action being taken against the child’s parents. This group include Spain, Greece and Italy, (jeszcze chyba Francję można tu zaliczyć) as well as most of the former communist countries in Eastern Europe, where recent dramatic upheavals have often left the state inadequately equipped to enforce vaccination laws.[…], chociaż […]Countries where national recommendations have corresponded to a universal acceptance of the vaccination, yet with no formal legal act to enforce it. Included in this group are all Anglo-Saxon countries and most Western European countries, most of which have also implemented a sort of mass screening, making vaccination certificates mandatory for enrollment in school.[…], a w ogóle ten artykuł jest dość stary, więc może już się coś zdążyło zmienić.
Nie to jest jednak najważniejsze. Najgorsze jest to, że ludzie nie chcą się szczepić i nie chcą chronić swoich najbliższych i nie tylko najbliższych. To rzeczywiście zaczyna odbijać się na społeczeństwach w Europie Zachodniej i w USA, i obawiam się, że w Polsce też będzie niedługo widać skutki takich praktyk.
A kiedy czytam ten fragment, to już w ogóle nie mam słów, a raczej mam, tyle że same bardzo niecenzuralne: […]Te szczepienia (przeciw HPV) były uwzględnione w projekcie kalendarza na 2007 rok, który wisiał na stronach internetowych Ministerstwa Zdrowia. Jednak na dwa dni przed oficjalnym ogłoszeniem znikły. Nieoficjalnie mówi się, że z powodu nacisków polityków, którzy uważają tę szczepionkę za dzieło szatana, zachętę do wcześniejszej inicjacji seksualnej. W myśl tej pokręconej teorii zaszczepione dziewczynki byłyby zachęcone do uprawiania seksu, bo nie bałyby się ryzyka złapania groźnego wirusa.[…] Miło widzieć, jak bardzo państwo polskie troszczy sie o swoje obywatelki, które lepiej żeby pozdychały na raka, niż miałyby ewentualnie zacząć uprawiać seks wcześniej, niż ktoś to sobie wyobraża w swoich zboczonych fantazjach. Pominąwszy oczywiście absurdalność tej całej pokręconej teorii.
A ręce to mi troszkę opadły (co było reakcją znacznie mniej emocjonalną, i w ogóle weselszą, niż ta po przeczytaniu o szatańskiej szczepionce przeciw HPV), jak zobaczyłam jakie ładne są Szczepionki przeciw ospie zgromadzone w firmie Avensis Pasteur. Taki podpis widnieje pod fotografią, którą opatrzony jest wywiad (może tylko online). Po raz kolejny wołam, ale jest to absolutnie głos wołajacej na puszczy: czy nikt nie sprawdza takich rzeczy? Nie ma nikogo w redakcji, kto, jeśli nikt już zupełnie nic nie kuma z tej całej mikrobiologii, mógłby zadzwonić do jakiegoś mikrobiologa i dowiedzieć się, że szalki Petriego z posiewami bakteryjnymi to naprawdę nie są szczepionki przeciw ospie? Czy to jest niechlujstwo czy bezmyślność? Czy może po prostu świadome podejście, że ciemny lud to kupi? A pan redaktor Zagórski dostał niedawno jakąś nagrodę za popularyzowanie nauki. Dobra robota, panie redaktorze, oby tak dalej ;-) .