Jak pisałam w poprzedniej notce, sama przejazdżka w niedzielę była bardzo przyjemna. Celem naszym nie było tylko i wyłącznie podziwianie jesiennych krajobrazów Virginii, chcieliśmy też obejrzeć Monticello – posiadłość Thomasa Jeffersona, trzeciego prezydenta Stanów Zjednoczonych, głównego autora Deklaracji Niepodległości, a także wiceprezydenta za czasów Johna Adamsa, gubernatora stanu Virginia oraz ambasadora Stanów Zjednoczonych we Francji (nie wszystko jednocześnie :-) ). Właśnie w trakcie pobytu w Paryżu Jefferson zachwycił się francuską sztuką, również użytkową, oraz architekturą i oparte na nich pomysły powcielał w życie w Monticello. Dlatego zapewne posiadłość ta sprawia znacznie lepsze wrażenie, niż Mount Vernon. Jest ciekawsza, widać, że właściciel interesował się różnymi gałęziami nauki, archeologią (świadczą o tym porozrzucane tu i ówdzie szczęki mastodontów), sztuką Indian. Wprowadził także do użytku swoje wynalazki, na przykład kilkoro kolejnych drzwi otwieranych jednocześnie, system wywietrzników do toalet, wysunięte w stronę pokoju kominki (dzięki czemu znacznie mniej ciepła ucieka przez komin) albo specjalna winda, przywożąca wino z piwnicy do pokoju. Pomysłowa jest sypialnia Jeffersona, gdzie łóżko znajduje się właściwie pomiędzy dwoma pokojami: typową sypialnią oraz pracownią. W dowolnej chwili więc można, wstając prawą bądź lewą nogą, znaleźć się albo w pokoju służącym odpoczynkowi albo w pokoju do pracy. Dziwne tylko wydało nam się samo łóżko, było bardzo małe, a raczej krótkie. Zwykle w takich historycznych (mniej lub bardziej) miejscach łóżka są niewielkie, wydawałoby się, że dlatego, że ludzie dawniej byli średnio niższego wzrostu, niż obecnie. Ale Jefferson był wysoki, miał ponad 186 cm wzrostu, dlaczego więc nie zbudował sobie dłuższego łóżka, jest oczywiście jedną z fascynujących zagadek w historii Stanów Zjednoczonych ;-) . Wracając do Monticello – sam budynek jest też ładniejszy niż Mount Vernon i bardziej malowniczo położony na wzgórzu, a wspaniałe są szczególnie bardzo duże okna, rzecz zupełnie niespotykana w tamtych czasach.
Jefferson ma u mnie oczywiście dużą krechę za Sally Hemings, niewolnicę, którą wykorzystywał seksualnie i z którą, jak dowiodły niedawno przeprowadzone badania, miał przynajmniej jednego syna. Plusa ma natomiast za to, że własnoręcznie zaszczepił przeciwko ospie wszystkich swoich „domowników”, czyli około dwustu osób.
We wnętrzach posiadłości nie wolno robić zdjęć, ale wszystko można obejrzeć na tej stronie, szczególnie niezła zabawa jest z Monticello Explorerem. A zewnętrza wyglądają tak:
Główne wejście i kłębiąca się wycieczka
Widok z boku
Spacer po posiadłości
Widok na Blue Ridge Mountains
Ogród warzywny
American Beautyberry (Callicarpa americana)
Alejka prowadząca do cmentarza,
na którym znajduje się grób Jeffersona.