Nie chce mi się komentować całego wywiadu z Szymonem Hołownią. Zauważyłam oczywiście komentarze na forum, że katolik, a jaki normalny. Tyle, że facet nie mówi tak naprawdę o poważnych sprawach, tylko raczej o Kościele katolickim w czasach popkultury. No, ale takie dostał pytania i taki był zapewne cel wywiadu. Nie umiem jednak nie zauważyć skrywanej, ale obecnej (cholera, człowiek jest stanowczo za bardzo wyczulony) pogardy dla kobiet. Może nawet nieświadomej (dodam sprawiedliwie), kto wie? […] Gdy na mszy odwracam się, by przekazać znak pokoju, nigdy nie wiem, na kogo trafię – na Jana Pospieszalskiego, panią z Radia Maryja, byłego sekretarza partii, który ma dziś interes bławatny, czy panią, która nie prowadzi się najlepiej. Kościół nie jest dla tych, którzy nie upadają, tylko dla tych, którzy się chcą z tego syfu podnieść.[…] Mężczyźni z tego przykładu to osoby, które w życiu czegoś dokonały (niezależnie, jak ocenia się np. programy Pospieszalskiego), nawet jak popełniały błędy (ten sekretarz), to teraz są z grubsza szanowanymi członkami społeczeństwa. A kobiety to albo panie od Rydzyka albo dziwki. Te dziwki to pewnie wszystkie młodsze? Jak trzeba mieć skrzywione spojrzenie, żeby tak widzieć kobiety? Czy takie myślenie to wpływ patriarchalnej kultury z jej pogardą dla kobiet, czy, czego się obawiam, także wpływ wychowania pod wpływem pism i słów przedstawicieli duchowieństwa Kościoła? […] Albowiem oko niewiasty porusza i niepokoi naszą duszę, i to nie tylko oko niewiasty rozpustnej, lecz także obyczajnej […]. Gdy kobiety grzeszą, to grzeszą nieobyczajnością czy też nieczystością, to są główne grzechy rodzaju kobiecego, ale nawet jeśli nie grzeszą – to i tak jest w nich coś podejrzanego, co kusi do złego. Czy tego typu nauki są nadal pobierane przez kleryków w seminariach? Może tam Hołownia się na nie załapał? Tyle, że nie chce nie mieć z kobietami nic wspólnego […] Postępujemy z Bożą pomocą tak: z dziewicami nie mieszkamy i nie mamy z nimi nic wspólnego […], […] z kobietami trzeba ostrożnie […], bo to nie byłoby cool, woli je tylko troszkę podeprecjonować. Poza tym, jak w ogóle można tak podchodzić do ludzi, którym przekazuje się znak pokoju? Naprawdę ten facet o czymś takim myśli w takiej chwili? A jeśli tak, to przykłady, które podaje, mówią same za siebie. Mnie nie przyszłoby do głowy, żeby pomyśleć i powiedzieć: o, podczas przekazywania znaku pokoju trafiam na panią dyrektorkę szkoły albo pana, notorycznego gwałciciela własnych dzieci. Ładna mi dostępność Boga w tym Kościele, kiedy syf (albo to, co uznaje się za syf) widzi się tylko w przedstawicielkach płci odmiennej.
Na koniec Hołownia protekcjonalnie mówi do dziennikarek przeprowadzajacych wywiad: […] Drogie panie, spędzimy ze sobą całą wieczność, więc wolę, żebyście się przygotowały.[…] Złośliwie zapytałabym na ich miejscu, drogi panie, czy to jakaś męska logika, bo skoro i tak spędzimy, to po co się specjalnie przygotowywać. A potem odpowiedziałabym, tak jak mówiła jedna moja nauczycielka w liceum: ostatni będą pierwszymi, nie pękaj.
[Cytaty z różnych duchownych Kościoła katolickiego podawane za Utą Ranke-Heinemann „Eunuchy do raju”]