okołonaukowo

Niezdrowe rodziny – część druga, i nie tylko

O niezdrowych rodzinach pisałam już, w kontekście chorób serca u kobiet żyjących i mieszkających w wielopokoleniowych układach rodzinnych. Ostatnio, zresztą w tym samym numerze Pediatrics, co poprzednio opisywana przeze mnie praca o ślubach czystości, znalazłam ciekawy artykuł o wpływie odrzucenia przez rodzinę na zdrowie osób o orientacji homoseksualnej. Takie dorosłe osoby, niezależnie od płci, niechętnie traktowane przez rodziców i opiekunów w wielu nastoletnim, ponad osiem razy częściej podejmowały próby samobójcze, prawie sześć razy cześciej miały skłonność do ciężkiej depresji i ponad cztery razy częściej zażywały narkotyki i podejmowały ryzykowne kontakty seksualne, w porównaniu do podobnej grupy osób, tyle że nie traktowanych źle przez członków rodziny. Ech, jak widać, nie ma to jak te kochające rodzinki, z którymi wychodzi się dobrze wyłącznie na zdjęciach.

Praca ta zresztą potwierdza w jakimś stopniu wyniki innych badań, opublikowanych wcześniej w Journal of Homosexuality. Autorzy piszą w niej, że nabyte, negatywne podejście do własnej homoseksualnej orientacji skutkuje, ogólnie rzecz biorąc, gorszym stanem zdrowia, w tym depresjami, nadużywaniem narkotyków, a nawet zwiększoną liczbą zakażeń HIV, którą notuje się wśród gejów. A skąd się bierze takie podejście? Cóż, pewnie czasem wystarczy poczytać niektóre gazety, posłuchać niektórych polityków, duchownych czy członków własnej rodziny. To pogorszenie stanu zdrowia nie jest, co podkreślają autorzy pracy, związane z homoseksualizmem jako takim. Jest to natomiast reakcja na odbiór tej orientacji, występujący w społeczeństwie (czyli także w rodzinie, jak sądzę, oraz w różnych związkach wyznaniowych). Zastanawiam sie tylko, jak gdzieniegdzie może zostać odebrane zdanie autorów, że […] positive attitudes towards homosexuality are associated with better mental and sexual health.[…] ? I że cały ten program, z którego sfinansowana została powyższa praca, może przynieść korzyści w postaci zmniejszenia liczby osób podejmujących ryzykowne kontakty seksualne? Obawiam się, że niektórym wcale nie zależałoby, żeby osoby homoseksualne czuły się dobrze z ich orientacją, czy żeby były zdrowe, a wprost przeciwnie, najlepiej żeby zniknęły z powierzchni ziemi. Jak mówi senator Briggs w filmie „Milk„: It’s time to root them out. To wprawdzie było parę lat temu, ale w niektórych miejscach nic się nie zmieniło. Chyba że na gorsze.

Jeszcze jedno skojarzyło mi się z tym wszystkim. Prawie dwa lata temu opublikowano w International Journal of Eating Disorders pracę pokazującą, że zaburzenia łaknienia znacząco częściej występują u gejów i biseksualistów, niż u mężczyzn heteroseksualnych. Pierwszą myślą było, że no jasne, geje lubią spędzać czas w fitness-clubach, są więc tak samo próżni, jak te wiecznie odchudzające się anorektyczki, i dlatego właśnie chorują. Na pracę tę zwróciłam uwagę, bo zawsze szokuje mnie jakoś tak lekko funkcjonujące przekonanie, że ta cała anoreksja i bulimia to takie fanaberie tych głupich, zapatrzonych we własny wygląd dziewczyn (czy chłopców). I że w sumie jedna z drugą robią to sobie na własne życzenie, trudno je więc poważnie traktować. Tymczasem anoreksja i bulimia są bardzo ciężkimi chorobami psychicznymi, u podłoża których leżą głównie, choć nie tylko i pewnie nie we wszystkich przypadkach, i w dodatku bardzo upraszczając, nieprawidłowe stosunki w rodzinie. Autorzy pracy, o której mowa, ucieszyli mnie, bo nie poprzestali na twierdzeniu, że zaburzenia łaknienia to choroby ludzi dbających o wygląd i sprawdzili, czy z tą samą częstością chorują geje uczęszczający do fitness-clubów oraz ci, którzy tego nie robią. Okazało się, niespodzianka, że nie nie było między nimi różnic. Może więc wyniki tej pracy można w pewnym stopniu wytłumaczyć dzięki artykułowi z J Homosex? Że jest to kolejny objaw chorobowy występujący na skutek wmuszanego przez społeczeństwo negatywnego, z powodu orientacji, podejścia do samego siebie?