okołoreligijnie, wkurza mnie

„During confession” i „under the altar”

Znowu niedobrze się robi, kiedy czyta się takie doniesienia o wesołym życiu  funkcjonariuszy Kościoła Katolickiego. Gazeta pisze o skandalu, ale jaki to skandal? Skandal to byłby, gdyby dwu księży pobiło się w kościele o datki z kolędy. A to, że dręczyli i wykorzystywali dzieci, chore w dodatku, i to takie, że mogli liczyć na to, że nikomu o niczym nie opowiedzą, to jest zwykłe skurwysyństwo. Oraz poważne przestępstwo. I obrzydliwe jest, że tak to sobie wszystko dobrze zorganizowali, w taki niemal przemysłowy sposób. Swoją drogą aż dziwne, że nie molestowali nie tylko głuchoniemych, ale i niewidomych dzieci. Takie dzieci nie mogłyby ich rozpoznać i wtedy – hulaj dusza. Widać księżulkowie byli zbyt zadufani w sobie i pewni, że sprawa nigdy nie wyjdzie na jaw. Albo, co gorsza, przekonani, że nie robią nic specjalnie złego. Cóż, tradycyjne i niemoralne wieloletnie podejście Kościoła, czyli zamiatamy wszystko pod dywan, na pewno utrzymywało ich w tym przekonaniu: […] Przełożony księży przekonuje dziennikarzy, że nie orientuje się w zarzutach. Także miejscowy biskup Giuseppe Zenti, do którego pierwszy list ze skargą na dawnych wychowawców dotarł w listopadzie 2008 r., uchyla się od odpowiedzialności. […]

[…] – Jeśli te fakty znajdą potwierdzenie, to byłaby to rozdzierająca rana dla naszej wspólnoty – powiedział przed kilkoma dniami dziennikarzom „L’Espresso”.[…] No jasne – rana dla wspólnoty. A może by tak włączyć empatię chociaż na poziomie pantofelka i zastanowić się nad ranami tych, którzy naprawdę zostali skrzywdzeni? I przynajmniej teraz profilaktycznie zabronić potencjalnym przestępcom jakichkolwiek kontaktów z młodzieżą: […] Z ośrodkiem nadal jest związanych mniej więcej dziesięciu księży oskarżanych o molestowanie […].

Wszystko jest więc po staremu, przynajmniej w Europie: […] – Zachęcił nas Benedykt XVI, który w Nowym Jorku i Sydney spotkał się z ofiarami księży pedofilów. I obiecał, że Kościół zrobi wszystko, by nikt już nie został skrzywdzony – tłumaczą dziennikarzom włoskiego tygodnika „L’Espresso”. […] […] Kiedy jednak wbrew ich nadziejom i deklaracjom Watykanu nie nastąpiły żadne działania, postanowili zwrócić się do prasy.[…] […] Po głośnych skandalach pedofilskich w amerykańskim Kościele Watykan wydał zalecenia, aby w przypadku podobnych oskarżeń – przy zachowaniu domniemania niewinności – odsuwać księży od pracy z dziećmi już w czasie śledztwa kościelnego. Zarzuty wychowanków ośrodka w Weronie mogą świadczyć o tym, że lokalny Kościół zlekceważył te wskazówki.[…]

Oj, przydałoby się przetrzepać kieszenie Kościoła, tak jak zrobiono to w Stanach. Może gdyby ktoś zbankrutował, parę kościołów trzeba było sprzedać, wówczas odpowiedzialni funkcjonariusze reagowali by nieco szybciej i parę osób udało by się uchronić. Bo na ruszenie niektórych sumień chyba nie ma co liczyć.

(Artykuł z L’espresso jest tutaj. Tłumaczenie na angielski tu, ale uprzedzam: szczegóły są drastyczne i naprawdę rzygać (i płakać jednocześnie) się chce podczas czytania.)