Na froncie walki z HIV i AIDS pojawiła się ostatnio dobra wiadomość. Otóż stwierdzono, że żel dopochwowy o mało chwytliwej nazwie PRO-2000 chroni kobiety, może nie super skutecznie, ale jakoś tam, przed zakażeniem wirusem HIV. Informację o ukończeniu badań, prowadzonych w Afryce i USA, podano na konferencji w Montrealu, która odbywała się na początku tego miesiąca. Żel jest podobno bezpieczny, w miarę skuteczny (hamuje wnikanie wirusa do komórek), dodatkowo podano także informacje o innym preparacie (BufferGel), który zwiększa kwasowy odczyn pochwy przy kontakcie ze spermą, co dodatkowo sprzyjać ma unieszkodliwianiu HIV i innych patogenów. Badacze zwrócili uwagę na znaczenie tych odkryć zwłaszcza w subsaharyjskiej Afryce, gdzie kobiety stanowią prawie 60% dorosłych zakażonych HIV, a są i takie kraje na południu kontynentu, gdzie młode kobiety są trzykrotnie częściej nosicielkami wirusa, niż młodzi mężczyźni. W większości wypadków kobiety ulegają zakażeniu w trakcie stosunku seksualnego z zakażonym partnerem – mężczyzną. Uważa się więc, że żele dopochwowe mogą być szczególnie dobrym rozwiązaniem dla kobiet, ponieważ aplikować je sobie mogą one same i stosować nawet w takich sytuacjach, gdy partner odmawia założenia prezerwatywy.
Wszystko to wygląda pięknie i obiecująco. Problem w tym, że o rozpoczęciu badań nad PRO-2000 i BufferGelem pisano też na początku lutego, tyle że 2005 roku. Pisano z grubsza to samo, że kobiety zakażają się w trakcie stosunków heteroseksualnych, że dobrze bedzie znaleźć coś, co je ochroni, jeśli partnerowi się nie chce myśleć o bezpiecznym seksie. Pisano nawet o prawdopodobnym mechanizmie działania tych dwu preparatów – okazało sie w sumie, że oba działają tak, jak przypuszczano. Badania miały trwać około 30 miesięcy. Jak łatwo obliczyć, wyszło tych miesięcy jakieś czterdzieści osiem.
Ha, mówi się trudno. Nie będziemy się spieszyć. W końcu to nie Viagra, tu tylko umierają ludzie.
przemysl farmaceutyczny spieszy sie tylko wtedy kiedy ma na widoku mamone. Tutaj raczej jej nie ma, bo zarazeni sa biedni ludzie, ktorych na learstwa i tak nie bedzie stac… ktos im musi sfinansowac, a w dobie obecnego kryzysu wszelkie fundusze zagraniczne napewno ulegna zmniejszeniu.
No to po co maja sie starac…