moja Ameryka

Zima nie zaskoczyła drogowców

Przynajmniej nie tutaj. Jeździło się dzisiaj zaskakująco dobrze, na autostradzie nawet szybko. Głównie dlatego, że, zwłaszcza rano, mało kto pojechał do pracy i drogi były niezatłoczone (ale także starannie posypane jakimiś solami). Ludzie bali się wystawić nos z domu, do czego niewątpliwie przyczynili się meteorolodzy, strasząc burzami, zawiejami i zamieciami śnieżnymi i zachęcając do pozostania w domach w miarę możliwości. Straszyli zresztą niebezpodstawnie, nigdy przedtem nie wiedziałam aż tyle śniegu tutaj, a oni pewnie też dość dawno. Widać też było, na przykład przy oglądaniu Weather Channel, że to właśnie meteorologom wczorajszo-dzisiejszy winter storm sprawił najwiecej radości – przynajmniej mieli do pokazania coś porządnego, mieli też powód do nawijania o tym w kółko. Poza tym – zamknięte (częściowo lub całkowicie) szkoły, uczelnie, urzędy i sądy, zerwane linie elektryczne (w okolicach Waszyngtonu podobno ponad 23 tysiące domów i biur nie miało prądu), odwołane loty samolotów, ludzie wykupujący ze sklepów papier toaletowy i jedzenie w puszkach – czyli klasyka amerykańska związana z zimą. Jutro wszystko ma wrócić do normy, choć śnieg poleżeć może ze dwa dni dłużej, ku radości dzieci lepiących bałwany, bo zapowiadają się dość niskie temperatury.

A tak świat za naszym oknem wyglądał w nocy:

dscf8137