czepiam się, okołofeminizmowo, okołoreligijnie, wkurza mnie

Grzech dwunastolatek – nie zaszły w ciążę i żyją wbrew naturze

Chciałam się uczciwie poczepiać, ale dech mi zaparło z wrażenia, a szczęka stuknęła o podłogę.

Doszłam jednak do pocieszającego mnie wniosku (choć z drugiej strony – co to za pocieszenie), że głupoty, niezręczności oraz brak empatii w kwestiach kobiecych czy kobiet, wygłaszane nieraz przez hierarchów Kościoła Katolickiego to jest naprawdę nic, w porównaniu z wykładnią prawosławia na temat, że tak elegancko powiem, miesięcznej nieczystości kobiecej. Wykładnią oficjalną? Nie wiem dokładnie, może często jest wyłącznie zdanie niektórych księży (ksiądz Andrzej rządzi!)? Tak to trochę wynika z poniżej cytowanych fragmentów i stron. Tak czy inaczej, mocno to wszystko mętne jest. A już na pewno obrzydliwe.

Dziewczyna pyta ogólnie: […] Czy kobiety w czasie miesiączki mogą chodzić do cerkwi i przystępować do Komunii Świętej? […] i próbuje dyskutować: […] Jako argument zostaje przywoływana znów historia, która dla mnie zawiera zupełnie inny sens, o krwawiącej kobiecie, jakoby, ponieważ nie śmiała dotknąć Chrystusa, a tylko Jego szat, to i nie powinna kobieta w dni okresu przystępować do Komunii Świętej. Ale mowa tu przecież właśnie o tym, że Chrystus nie odrzucił tej kobiety. On ją przyjął, a nawet uzdrowił. Jaką więc wtedy księża mają podstawę, aby odłączać kobietę od pełni życia cerkiewnego w czasie, gdy jest jej i tak wystarczająco ciężko? […] […] Spotykałam opinie zarówno takie, że w ogóle nie wolno chodzić do cerkwi (i jest to opinia wielu ludzi), jak i opinie następujące: nie wolno przystępować do Komunii, nie wolno całować ikon i zapalać świec. […] Spotkałam również opinię prawosławnego duchownego mówiącą, że można przestawiać ikonę, brać do ręki świecę, ale nie można ikony całować i zapalać świecy. To już czysty nonsens. […] Inne kobiety też pytają: […] Dlaczego podczas dni krytycznych nie można przystępować do spowiedzi? […] […] Dlaczego dziewczęta nie mogą wchodzić do cerkwi w czasie dni krytycznych? […] Dni krytyczne, ładne określenie …

Odpowiedzi księży są przecudowne: […] Do świątyni chodzić można, wolno stawiać świece, całować ikony, nie wolno tylko uczestniczyć w sakramentach: przystępować do spowiedzi, Komunii Świętej, nie wolno całować Ewangelii i Krzyża. Objaśnić to możemy w taki sposób. Weźmy dla przykładu chłopców i dziewczynki w wieku 8 lat – jednakowe łobuziaki. Wyobraźmy sobie, że kobiety byłyby takie same jak mężczyźni, wtedy nasze życie byłoby nieznośne. Bóg kobiecie ofiarował dar pokory i w tym zawiera się głęboka różnica z mężczyzną. Właśnie dla wzmocnienia pokory istnieje w cerkwi takie postanowienie. […] Różnica tak głęboka, że dna nie widać. I zapiera dech.

[…] Przecież jasnym jest, zarówno dla nas z Panią, jak i dla przodków Mojżesza, że krwawienia miesiączkowe są skutkiem nie zaistniałej ciąży. Kobieta, która nie poczęła, chcąc nie chcąc niesie przed Bogiem odpowiedzialność. Wszystko w jej ciele ukierunkowuje się na zapłodnienie, lecz ono nie następuje. Oznacza to, że życie kobiety w zasadniczy sposób nie odpowiada jej naturze, co też kończy się śmiercią „komórki życia” (komórki jajowej), a wraz z nią śmiercią całej warstwy nowego życia w macicy. Jeśli tak, to wyciekanie wraz z krwią całej tej warstwy z macicy jest oczyszczeniem od tkanki martwej, nie mogącej żyć bez zarodka. Jak powiadają lekarze, zapłodniona komórka jajowa nie może wyżyć dłużej niż dobę, więc miesiączka jest oczyszczeniem macicy od obumarłej tkanki, oczyszczeniem macicy dla nowej warstwy oczekiwania, nadzieją na nowe życie, na poczęcie. Wszelkie przelanie krwi jest znakiem śmierci, gdyż we krwi jest życie (w ST nawet więcej: „dusza człowieka w jego krwi”), ale krew menstruacyjna jest śmiercią podwójną, gdyż jest nie tylko krwią, lecz i martwymi tkankami macicy. Kobieta uwalniając się od nich dostępuje oczyszczenia. Takie jest moje rozumienie pochodzenia pojęcia nieczystości kobiecych menstruacji. Rzecz jasna, nie jest to osobisty grzech kobiet, lecz grzech leżący na całej ludzkości. […] Czyli że grzech jednak jest? I to taki, że dotyczy całej ludzkości, ale ukarzemy za niego tylko kobiety? Sprytne, nie powiem, a jakie sprawiedliwe.

Kolejna kuriozalna odpowiedź duchownego: […] Nie mam żadnego szczególnego doświadczenia w rozwiązywaniu „tego” problemu. Właściwie problemu tu nawet nie widzę. Są przepisy Kościoła, które i beze mnie kobiety starają się wypełnić. Nie mam żadnych szczególnych wymogów – wymogi stawia Kościół. To, co wczoraj Pani napisałem (czyli to, co powyżej – dopisek mój), jest próbą zrozumienia tych kościelnych wymagań, ale wydaje mi się, że nie do końca mnie Pani zrozumiała. […] Chodzi o skażoną naturę. Każdej kobiecie przypada taka skażona natura, jak zresztą i mężczyźnie. To skutek upadku człowieka. Ale każdy niesie na sobie krzyż tego zepsucia subiektywnie. Tak się złożyło, że choć kobieta osobiście nie jest winna śmierci setek swoich komórek jajowych, tak samo, jak mężczyzna setek tysięcy swoich (swoich czego??), ale śmierć mistycznie i duchowo ją obciąża. Bóg, stwarzając człowieka, nie stworzył w taki sposób mechanizmu poczęcia, takim on się stał w czasie ludzkiej historii (eee? zachwycające uznanie ewolucjonizmu?). Istota kościelnych wymogów jest prosta: w ciągu miesiączki (5 plus minus 2 dni) prawosławnej kobiecie nie wolno wchodzić do cerkwi (to podobno tylko […] duży rygoryzm o. Andrzeja, nawet w porównaniu z przyjętą praktyką parafialną […]), brać udziału w Sakramentach, dotykać świętości (ikon, relikwii, krzyży). Jeśli grozi jej śmierć, można udzielić jej Komunii Świętej, soborować itd. […] Ale przecież Boża opatrzność nie zawiera tradycji naszych kultur, moralności i itp., które czasem są przeszkodą ku małżeństwu, tak więc niezamężność wielu kobiet stanowi raczej ich grzech osobisty (znowu podobno […] rygorystyczna perełka ks. Andrzeja […]), a nie pierworodny. […] Prawo Mojżeszowe chroniło nie od chorób, ale od śmierci duchowej, to samo dotyczy i męskiej nieczystości, i męskiego obrzezania. Nie chodzi o to, że chorób jest mniej – choć to również jest ważne – ale o to, że ten narząd jest najważniejszy w przekazie potomstwa narodu wybranego. […] 

Ten narząd – w sumie można było się domyślić, że chodzi o ten narząd… Cóż, nie sposób tego nie skomentować inaczej jak – zaprawdę niektórzy są zdrowo pojebani na punkcie: płeć i seks a religia. A ja się nabijałam z o. Knotza…

Jeszcze uwaga, tym razem od mężczyzny: […] Problem kobiecej nieczystości jest to temat dość wstydliwy dla mężczyzn – księży, tym bardziej dla mnichów. Jeśli niesprawiedliwość, zupełnie oczywista dla kobiet, staje się taką również dla mężczyzn – księży, wątpię, aby ochoczo sie z tym zgodzili i próbowali zmienić sytuację. […] Jako dopełnienie do powyższych słów chciałbym zwrócić uwagę na „pobłażliwy” stosunek księży – mężczyzn do kobiet jako do „historycznie – fizjologicznych grzesznic”. Cała historia prawosławnej rodziny – patriarchalna. Kobieta zajmowała w niej miejsce zależne, drugorzędne i co, bądźmy szczerzy, nam, mężczyznom, zawsze było na rękę. Możliwe, że chęć podporządkowania się może i tkwi w kobiecej naturze, lecz chęć podporządkowania i to podporządkowania przestarzałym prawom powinna być obca prawosławnemu mężczyźnie”. […]

Odpowiedź – kolejna perełka ks. Andrzeja: […] Nie występuję przeciwko Pańskiemu kierunkowi krytyki, tylko proszę zwrócić uwagę na następującą rzecz: 1. zdrowy rozsądek często przeczy wierze, 2. współczesnemu człowiekowi wierzącemu uda się bez sprzeczności połączyć kamieni węgielnych swej wiary i zdrowego rozsądku (te dwa punkty  razem bardzo mi się podobają) 3. udzielić na wszystko logicznej odpowiedzi nie można – niestety (oj, nie, a niektórzy mają z tym szczególne kłopoty), 4. ma Pan rację – wykorzystywać pozycję kobiety, która z natury jest podporządkowana mężczyźnie, to nie po chrześcijańsku! […]

To ja, ta z natury podporządkowana mężczyźnie, dziękuję teraz i nawet nie postoję, bo wszystko mi opadło.

Całość tutaj i jeszcze dodatkowo tutaj.

3 myśli w temacie “Grzech dwunastolatek – nie zaszły w ciążę i żyją wbrew naturze”

  1. Doprawdy trudno to jakkolwiek komentować człowiekowi choć odrobinę posługującemu się logiką. Ja powiem tak… teoria teorią, a spodnie w domu noszę ja ;) i tak. Nie wiem, czy pisałam już o tym tutaj… ale sądzę, że takie pierdelebele jak powyżej powstają w niektórych głowach z genetycznego wręcz strachu. Macham

  2. Nie masz lepszej przystani dla ograniczonego mizogina niż wszelkie formy zinstytucjonalizowanej religii :-(

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s