I jeszcze parę pocztówkowych widoczków, głównie z Wailua River State Park:
To małe coś poniżej, siedzące na granicy trawy i odkrytej ziemi, to…
…kogut. Zażywający relaksu. Dzikich kur jest na Kauaʻi mnóstwo. Zostały przywiezione na wyspę i hodowane przez osadników, ale potem zasiedliły cały teren, nie mając specjalnie dużo naturalnych wrogów. Obecnie łażą wszędzie luzem, a koguty pieją o najdziwniejszych porach :-)
Święta rzeka Wailua, niemal u ujścia do oceanu
oraz brodzące (bo słowo „pasące się” jest stanowczo nieadekwatne) w trawie krowy – widok z góry na dolinę Wailua River:
Poli’ahu Heiau – jedno ze świętych miejsc na Hawajach. Niezbyt dużo zostało z tej heiau (świątyni) – kiedy ją zbudowano (legendy mówią, że budowali ją menehune – ludzie-skrzaty, zamieszkujący kiedyś Kauaʻi), ściany z luźno ułożonych kamieni miały niemal dwa metry wysokości. W świątyni tej składano zazwyczaj ofiary z pokarmów, ale i te z ludzi też się zdarzały, zwłaszcza podczas przygotowań do wojny:
Menehune (Alekoko) Fishpond, zbudowany podobno także przez menehune:
Niezle z tymi kogutami. Czlowiek by sie predzej rajskich ptakow spodziewal, a nie zwyklych kur.
Nie bede pisac, jak bardzo Wam zazdroszcze, bo to calkiem oczywiste. Mam nadzieje, ze dalo sie poplywac? Jak sie plywalo, jesli sie dalo? (Plywanie w takiej pocztowkowej wodzie to jedno z moich marzen.) I gdzie inni turysci? Pusto, bo za wczesnie jeszcze?
Kury super. Nigdy w zyciu nie bylam w miejscu, gdzie dominujaca fauna bylyby akurat kury…
Też nas te kury zaskoczyły. A były wszędzie, właziły nam do pokoju (tylko kurczaczki się troszkę bały) i słabo dawały się odpędzać :-) . Trzeba było też uważać na drogach, żeby ich nie porozjeżdżać.
Kakofonia – pływać się spokojnie da, choć ja akurat nie jestem tu najlepszym przykładem :-) . A pustawo było chyba rzeczywiście dlatego, że przed sezonem.