coś dobrego, przyjemności

„Harry Potter i Książę Półkrwi”

Nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze. To znaczy, owszem, miałam nadzieję, że nie będzie źle, ale wiadomo, jak to jest, kiedy filmują coś, czego jest się dozgonnym fanem. Ja też, jak pisał recenzent Washington Post, chciałabym, żeby ekranizacje Harry’ego były przynajmniej 30-godzinnym serialem, z dosłownie przedstawionymi wszystkimi scenami. Tak dobrze jednak nie ma, niestety ;-) . I oczywiście nie będzie, trzeba się więc z tym pogodzić i cieszyć tym, co jest.

S p o j l e r y  będą.

A cieszyć jest się naprawdę z czego, bo film jest  r e w e l a c y j n y. Ma usterki, to prawda, ale w sumie znikają one przy znakomitych scenach, świetnym aktorstwie i zapierającym nieraz dech rozmachu całości. Myślę, że naprawdę jest to najlepsza część z serii, choć trudno ją porównywać z chociażby częścią pierwszą, czy nawet drugą, które były raczej dla dzieci. Harry Potter i Książę Półkrwi dla dzieci nie jest, choć na pewno nie jest też tylko dla dorosłych widzów. Zgodzę się tutaj nawet z recenzentem gazety watykańskiej, że położenie dużego nacisku nie na sprawy magii, a raczej dorastania i hormonów młodych bohaterów dodało filmowi nieco lekkości, no i stał się on bardzo dostępny dla widowni nastoletniej. Miałam przyjemność oglądać go w niezbyt zatłoczonym kinie – precyzyjnie wybrana pora seansu – ale w towarzystwie licznej grupy milutkich, rozszczebiotanych, nastoletnich dziewcząt :-) . Były zachwycone każdą romansową sceną. Chichotały na widok zakochanego Rona, zaśmiewały się na dźwięk każdego słowa o jakimkolwiek podtekście miłosnym czy zakochaniowym. Rozumiem więc, że twórcy filmu bardzo precyzyjnie trafili w target.

Dla mnie jednak, przyznam, liczne sceny wybuchów nastoletnich uczuć podkreślają tylko inne sceny – pełne złej magii, rozpaczy i nieszczęścia. Dotyczy to zwłaszcza scen z Draco Malfoyem, który, ku mojej wielkiej radości, jest wreszcie pełnokrwistym bohaterem filmu. I odbiera Potterowi pałeczkę prowadzenia w dziedzinie „najbardziej samotny bohater powieści”. Zawsze ogromnie wzruszał mnie Harry i zawsze bardzo mi go było żal, że jest taki okropnie, rozdzierająco samotny. Sieroctwo oczywiście, ale w sumie też samotny był w Hogwarcie, mimo otaczających go dobrych przyjaciół. W Księciu Półkrwi Harry nareszcie nie jest sam, bo ma z jednej strony Dumbledore’a, a z drugiej te same problemy, co jego dojrzewający rówieśnicy. Za to ogromnie samotny, zrozpaczony i nieszczęśliwy jest Draco, przerażony zadaniem, które nałożył na niego Voldemort, przerażony tym, co stanie się, kiedy je wykona, i tym, co stanie się, kiedy go nie wykona. Tom Felton, który w międzyczasie bardzo wyładniał, gra wspaniale dumnego i przerażonego jednocześnie chłopca, któremu ktoś dorosły kazał zrobić coś potwornego. Nie mogę tylko wybaczyć twórcom filmu, że zrobili z niego tchórza myślącego tylko o sobie, tylko o tym, co  j e m u  zrobi Czarny Pan, kiedy dowie się o niewykonaniu zadania. A przecież motywy Draco były bardziej złożone, i martwił się nie tylko o siebie. Jest to drobiazg jednak, który zauważyłam, bo Draco Malfoy to moja ukochana postać cyklu (obok Snape’a rzecz jasna).

Brakowało mi w filmie chyba tak naprawdę jednej rzeczy – dokładniejszego pokazania, dlaczego Voldemort stał się tym, kim się stał. Nieobecna jest historia jego matki, pierścień Marvolo Gaunta jest wspomniany tylko mimochodem. I owszem, zgodzę się znowu z recenzentem Washington Post, którego już cytowałam, że troszkę słabo wierzy się w rodzące się uczucie między Harrym a Ginny. To, co w książce jest znakomicie opisane, te wszystkie nastoletnie rozterki, euforie i smutki zniknęło gdzieś w filmie. Ale mówi się trudno, wszystkiego w nim nie może być. Mnie na przykład okropnie brakuje meczu quidditcha, który komentuje Luna, bo jest to moim zdaniem najbardziej komiczna scena całego cyklu. I tak pewnie można bez końca.

Nieważne więc, czego nie uwzględniono. Dziwi mnie jednak także to, co dodano. Nie bardzo rozumiem, dlaczego i po co twórcy filmu zdecydowali się na scenę ataku na Norę. W dodatku irytujące jest to, co zrobiono w niej z Ginny. Ginny chowająca się za Harry’ego? A wcześniej Ginny zawiązująca mu sznurowadło? To jest ta sama Ginny, która rzuca upiorogacki? Która nigdy nie płacze, zahartowana dzieciństwem spędzonym z braćmi? Która nie płacze nawet wtedy, kiedy Harry decyduje się ją zostawić? Która  z m u s z a  innych uczniów, żeby przestali przezywać Lunę? Moja feministyczna dusza zbuntowała się na ten widok.

Jednak poza tym wszystkim, reszta jest naprawdę zachwycająca. Wspaniałe aktorstwo. Nawet Daniel Radcliffe gra całkiem nieźle, co prawda głównie wtedy, kiedy jest pod wpływem eliksiru szczęścia ;-) . Znakomici są: Alan Rickman (jakżeby inaczej), Jim Broadbent, Helena Bonham Carter, o Tomie Feltonie już wspominałam. Mistrzostwem jest rola Ruperta Grinta – Ron nie jest moim ulubionym bohaterem („On bywa czasem nieprzyjemny„, jak w książce mówi o nim Luna), ale Grint jest Ronem idealnym. Emma Watson wyładniała (ostatnio podobała mi się w Więźniu Azkabanu) i przeuroczo przewraca oczami oraz jest zazdrosna o Rona. Prześmieszna jest Jessie Cave w roli zadurzonej w Ronie Lavender. Maggie Smith to klasa sama w sobie, choć wygląda smutno i niedobrze – czytałam, że podczas kręcenia filmu aktorka poddawała się terapii raka piersi. Dobrze dobrani są przyszli Lordowie Voldemortowie – obaj bardzo mroczni, a Frank Dillane dodatkowo niezwykle ładny i uwodzicielski. Właściwie nie podobała mi się tylko Narcyza Malfoy – Helen McCrory jest po prostu nieładna, znacznie lepsza byłaby Naomi Watts, jak to podobno początkowo planowano.

Znakomitych jest wiele scen w filmie. Nastoletnie miłości ukazane są przezabawnie, a genialny Ron pod wpływem eliksiru miłości przebija wszystko. Sekwencje quidditcha, bardzo dynamiczne, znowu z niezłym aktorstwem Grinta. Harry wyciagający tajemnicę ze Slughorna oraz pijani Slughorn i Hagrid. Smutna, płacząca Hermiona i Harry-pocieszyciel. No i świetne ostatnie fragmenty filmu. Poruszająca scena w jaskini, ze wzruszającym świadectwem miłości Dumbledore’a do Harry’ego – gdy osłabiony wypitym eliksirem Dumbledore ratuje tonącego Harry’ego wyczarowując morze płomieni i niszcząc inferiusy, choć wyczerpuje w ten sposób swoje już i tak nadwątlone siły. Oraz dramatyczna scena między Draco a Dumbledorem na wieży, kiedy to Draco mimo przeżywanej rozpaczy nie staje się mordercą, a rozumiejący Dumbledore proponuje mu ratunek. A to, co dzieje się między Severusem a Dumbledorem, zwłaszcza na samym końcu, to aż trudno opisać. Trzeba to samej/samemu zobaczyć.

Film jest przepięknie kręcony. Hogwart jest zachwycająco posępny, jak nigdy. Zima jest prześlicznie-śnieżna i bardzo zimowa. Przerażająca, ponura, ale i dziwnie wspaniała jest jaskinia, gdzie Voldemort trzymał medalion. Miłe są również drobiazgi – urocza sukienka Luny, założona na spotkanie w Klubie Ślimaka, oraz jej widmokulary; wesoły, kolorowy i gwarny sklep Freda i George’a; ładne włosy zakochanej Tonks; podekscytowanie Ginny, Rona i Hermiony w Norze na wieść, że Harry ma się pojawić; smakowicie wyglądające ciasteczka, którymi Ron częstuje Ginny i Harry’ego, upiornie im obojgu oczywiście przeszkadzając, a także mina pana Weasleya, wychodzącego z pokoju moment przed tą chwilą. 

A w ogóle, to chyba zaraz znowu wybiorę się do kina – jeszcze raz na to samo :-)

6 myśli w temacie “„Harry Potter i Książę Półkrwi””

  1. Nie czytam postu, bo choc ksiazke znam, to filmu nie widzialam, wiec nastawiam sie na niespodzianki. Z ostatniego zdania wnioskuje, ze „szostka” sie udala.

  2. Urocza recenzja. Wybieram się w weekend z moją dziewczyną i jej mamą (trzeba przyscore’ować punkty u potencjalnej przyszłej teściowej) i trochę się bałem, że zepsują. Skoro nie zepsuli, to idę tym bardziej.

  3. No wlasnie – co z tym sznurowadlem? Wyrwalo mi sie glosne „What the hell?” w kinie, gdy to zobaczylam.
    Brak scen z zycia Toma Riddle rzeczywiscie rzuca sie w oczy, ale jednoczesnie nie mysle, zeby film na tym tracil.

  4. Ania – ja też ogólnie sądzę, że film jest bardzo w porządku. Te sceny z Tomem mogłyby być, ale trudno, nie można mieć wszystkiego. A scena ze sznurowadłem – no właśnie!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s