Znowu będzie o szczepieniach przeciw HPV. Oraz przy okazji o innych kwestiach okołoszczepionkowych.
Dzisiejsza Wyborcza publikuje odpowiedź redaktora Zagórskiego na kolejny kuriozalny artykuł Pospieszalskiego w Rzepie. Smutne jest, że w sumie opiniotwórcza (chyba ciągle?) gazeta, Rzeczpospolita, drukuje takie bzdury na temat szczepień – szczepień, które ratują zdrowie i życie; i zniechęca do nich. To jest coś mocno nie w porządku.
Riposta Zagórskiego jest bardzo dobra, piszę to z pełnym przekonaniem, zwłaszcza, że nieraz czepiam się Gazety o różne naukowe niedokładności. Tym razem nie czepiam się zupełnie, troszkę tylko sobie pouzupełniam.
Pospieszalski z ironią pisze o „tym strasznym wirusie” i w cudzysłowie o różnych rodzajach chorób, jakby to było coś nieważnego i pomijalnego. Nie nabijałby się tak strasznie (chyba?), gdyby wiedział, że zakażenie HPV jest czynnikiem etiologicznym około pół miliona przypadków nowotworu szyjki macicy na świecie notowanych rocznie. Że spośród nowotworów, rak wywoływany przez HPV jest główną przyczyną śmierci kobiet w krajach rozwijających się. Że globalnie rzecz biorąc umiera na niego ponad ćwierć miliona kobiet co roku. Że typy onkogenne HPV wykrywa się w 99% materiałów pobranych od pacjentek z rakiem szyjki. Że HPV-16 odpowiedzialny jest za ponad 50% przypadków tego raka, a HPV-18 – za blisko 20% (a przed nimi chronią obie dostępne szczepionki przeciw HPV). Że ludzkie papillomawirusy, zwłaszcza typ 16 i 18, powodują także nowotwory pochwy, sromu, penisa, odbytu, jamy ustnej i jamy nosowo-gardłowej, a występowanie tych nowotworów wiąże się niestety z dużą śmiertelnością na całym świecie.
O „innych pieszczotach”, które należy odróżnić od stosunku, redaktor Zagórski napisał. Warto jednak pamiętać, że papillomawirusy w ogóle mogą przenosić się nie tylko przez kontakt seksualny. Znajdowano je na palcach i paznokciach, a także włosach okolicy genitalnej i analnej ludzi zakażonych. Możliwe jest zakażenie przez uścisk dłoni takiej osoby. Możliwe jest, że zakażona matka zakazi swoje dziecko podczas normalnej opieki nad nim. Jeden z niezbyt mądrych seriali pokazał sytuację, gdzie chłopak, z obniżoną już wcześniej odpornością po przebyciu jakiegoś nowotworu, zakaził się od swojej dziewczyny podczas pieszczot oralnych. Ona była zakażona w okolicy genitalnej, a on nabawił się raka w okolicy jamy ustnej. Skomplikowane, ale możliwe.
Cytologia stanowi rzeczywiście bardzo dobrą profilaktykę. Badanie to jest niesłychanie ważne. I naprawdę, nawet prościutkie reklamy w amerykańskiej telewizji, reklamy szczepionki przeciw HPV, mówią dobitnie – cytologii absolutnie nie wolno zaniedbywać. Tylko, że rację ma Zagórski twierdząc, że czasem trudno cytologicznie zidentyfikować zmiany przedrakowe. Dodam więcej – każdy, kto chociaż raz próbował przyglądać sie koilocytom, i odróżniać je od prekoilocytów, pseudokoilocytów oraz innych zmian morfologicznych komórki, w tym różnych pięknych wakuoli, wie, że to jest szalenie subiektywne i wymaga dużej wprawy. Publikacje biorące na warsztat skuteczność pracy nawet doświadczonych cytologów wykazały to dokładnie. Nie szkodzi jednak – dlatego właśnie cytologię w wielu krajach łączy się z bardziej czułymi i specyficznymi metodami.
Chciałabym jednak zatrzymać się nad tym problemem. W sumie – po co w ogóle szczepimy? Przeciwko czemukolwiek? Przecież właśnie po to, aby nie doszło do choroby. Dla mnie, jako potencjalnej pacjentki ważne jest, że dzięki szczepieniu ja nie zachoruję (z dużym prawdopodobieństwem). Owszem, w razie czego podczas cytologii wykryją mi zmiany przedrakowe. I potem mnie wyleczą. I będzie super. Ale to jednak wiązać się będzie z: nerwami, że coś wykryto, strachem, koniecznością pójścia do szpitala, zabiegiem, rekonwalescencją, braniem urlopu, a może coś zostanie uszkodzone podczas zabiegu, albo nawet na skutek samego nowotworu, może nie będę mogła mieć dzieci, może nie będę mogła mieć satysfakcjonującego życia seksualnego, wreszcie – może przedtem zarażę moich potencjalnych partnerów seksualnych. Chyba lepiej jednak, jeśli już medycyna daje nam takie możliwości, zapobiec temu wszystkiemu. I tak na marginesie – po co inne szczepionki? Zwłaszcza przeciwbakteryjne? Przecież są antybiotyki, antytoksyny? Tylko po to, żeby koncerny farmaceutyczne zarabiały brudne oczywiście pieniądze, a naukowcy-szaleńcy zyskiwali władzę nad światem z ich pomocą? Nie – po to, by bronić się przeciw czemuś zanim to nadejdzie, a nie tylko leczyć, jak nadejdzie. Jakby nie patrzeć: lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Piszę to już nie pierwszy raz – szczepionki są wspaniałym wynalazkiem. Chronią osobę zainteresowaną i chronią innych ludzi z jej otoczenia.
Co do kontrowersji na temat szczepień, skutków ubocznych, itd. – Zagórski rozprawił się tu z Pospieszalskim znakomicie. Naprawdę czasem warto zajrzeć do czasopism bardziej naukowych, niż Daily Mail i The Wall Street Journal. Mnóstwo danych jest dostępnych wszędzie – szczepionki przeciw HPV (obie) są dobre, skuteczne i bezpieczne. I naprawdę stosuje się je w bardzo wielu krajach na świecie. A w tajemnicy :-) mogę powiedzieć, że cały czas prowadzi się nawet badania nad nowymi, jeszcze lepszymi preparatami. Terapeutyczno-profilaktycznymi, bo te obecnie stosowane są tylko profilaktyczne.
Ale i tak warto stosować te obecnie istniejące. Zwłaszcza Gardasil®, chroniący przed czterema typami papillomawirusów: 6, 11, 16 i 18. Ponadto uważa się, że ta szczepionka może chronić krzyżowo także przed typami 31 i 45, czyli w sumie zapobiegałaby powstawaniu 80% nowotworów szyjki. A przeciwciała ochronne powstają u niemal 100% osób zaszczepionych.
No i mój konik, czyli szczepienie chłopców. Niektórzy zalecają je, choć istnieją wciąż kontrowersje. Warto pamiętać jednak, że niektóre związane z typami onkogennymi HPV nowotwory częściej występują u płci męskiej, niż żeńskiej: są to nowotwory okolicy analnej i okołoanalnej oraz część nowotworów jamy nosowo-gardłowej. Ponadto, brodawki płciowe występują z równą częstością u obu płci. I przynajmniej jedna ze stosowanych obecnie szczepionek chroni przed około 90% powyższych schorzeń. Nie warto więc jednak rozważyć szczepienie chłopców? A jest jeszcze podobno coś takiego, jak solidarność płci (jak podkreśla zur Hausen, a on w końcu chyba wie, co mówi), ale jakoś obawiam się, że byłoby zbytnią naiwnością liczyć na nią. Szczególnie w przypadku Pospieszalskiego.
Tym smętnym akcentem zakończę. Nie będę się wdawać w rozważania na temat polskich realiów stosowania szczepień przeciw HPV, bo red. Zagórski ma na pewno więcej informacji na ten temat, niż ja.
A oba omawiane artykuły są tutaj: Wyborcza i Rzeczpospolita.
„Pospieszalski z ironią pisze o “tym strasznym wirusie” i w cudzysłowie o różnych rodzajach chorób, jakby to było coś nieważnego i pomijalnego. Nie nabijałby się tak strasznie (chyba?), gdyby wiedział, że zakażenie HPV jest czynnikiem etiologicznym około pół miliona przypadków nowotworu szyjki macicy na świecie notowanych rocznie.”
Bardzo naiwna jesteś, niestety :( Ja kiedyś myślałem, że jak opiszę niejakiemu Galbie swoje przejścia okołodepresyjne, to on przestanie pisać potworne homofobiczne brednie. Też naiwny byłem.
Wiesz, ja to jakoś mam nadzieję, że to z niewiedzy, a nie ze złej woli. Jest takie jedno milutkie forum i tam czytałam ostatnio dyskusję po pierwszym tekście Pospieszalskiego. Ludzie strasznie lekceważąco wypowiadali się o szczepionkach, mówiąc na przykład, że „co tam szczepienia przeciw odrze, to taka zwykła choroba, nie demonizujmy odry”. Tymczasem odra może miec bardzo groźne i nieprzyjemne następstwa. No i ma znacznie cięższy przebieg w innym klimacie, niż nasz. I myślałam sobie, że ci ludzie się naśmiewają, bo o tym po prostu nie wiedzą, bo albo brakuje im wiedzy albo nie chciało im się spojrzeć dalej, niż czubek własnego nosa. I że jakby się dowiedzieli… Ale pewnie masz rację – jestem naiwna :-(
Bardzo się cieszę, że poruszyłaś sprawę szczepienia chłopaków. Od samego początku byłem zdziwiony jak można pominąć tak duży czynnik rozprzestrzeniania się HPV (chyba większość społeczeństwa jest heteroseksualna) i pomijając już sam fakt, że faceci też mogą cierpieć z powodów nowotworów wywoływanych przez wirusa, to oni głównie go rozpowszechniają.
Ja wypowiadam się tylko z mojej własnej, samolubnej strony – wolał bym być zabezpieczony nawet jeśli ryzyko, że zachoruję jest nikłe.
Ogi, ja też bym wolała w analogicznej sytuacji. Poza tym zależałoby mi na zdrowiu moich partnerek/partnerów seksualnych. Nieprzyjemnie zdziwiona pisałam już o tym: https://sporothrix.wordpress.com/2008/10/09/rozne-takie-rozwazania-na-temat-hpv-i-szczepien/