okołoreligijnie, śmieszne

Machać mieczem dla swej pani, czyli mężczyźni w Kościele

Mężczyźni w Kościele. Po wielu, wielu latach dominacji Kościoła przez kobiety, mężczyźni zaczynają odnajdywać swoje w nim miejsce. W końcu oni też mają prawo do sobie tylko właściwego przeżywania religii i wiary. Rządy kobiet skończyły się, po wiekach szokującej niesprawiedliwości. Owszem, Benedykta Szesnasta, czy nawet umiłowana nasza Janeczka Paulina Druga wspominają i wspominały coś o godności kobiety, ale prawdą jest, że to o mężczyzn trzeba się zatroszczyć. To oni masowo odchodzą od Kościoła, zniechęceni dyskryminacją. To oni czują się osaczeni. Cudownie więc, że powstała (nie dzisiaj przecież) sieć mężczyzn, czyli Mężczyźni św. Józefa, którzy pragną w swoim życiu duchowym czegoś więcej.

[…] Mężczyźni odbierają to jako coś, co można określić hasłem „trzy razy »s«”: stój, śpiewaj, słuchaj. A tego właśnie nie lubią. Może dlatego wielu z nich lepiej czuje się na stadionie piłkarskim, na polowaniu czy w ogrodzie na grillu.[…]

I tego trzeba się domagać w Kościele. Atmosfera stadionu czy emocje przy mordowaniu zwierząt zapewniają więcej, zgodnie z życzeniem, przeżyć duchowych mężczyznom. Wstyd, Kościele drogi, że ty tego nie zapewniasz. Nie wszystko jednak stracone. Trzeba tylko odwrócić trzy „s” na trzy „p”, czyli „połóż się, pomilcz, pokrzycz sobie” (a co myśleliście?), a uda się momentalnie odróżnić mężczyznę od kobiety na oko. Bo…

[…] David Murrow w książce „Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła” mówi, że termostat w naszych kościołach jest nastawiony raczej na kobiety. To jest temat do dyskusji, ale chyba lepiej w kościele czuje się płeć piękna.[…]

Tak niestety został nastawiony tenże termostat (termostat??). Cóż, wola papieżyc, kardynałek i biskupek była zbyt silna, i one to chętnie nastawiały ów termostat tak, aby ich płci było w Kościele przyjemniej. Szczęśliwie jednak czasy szowinizmu płciowego w Kościele kończą się wreszcie. I nie ma tu o czym dyskutować, trzeba przyjąć jakieś aksjomaty, a takim jest przecież fakt, że kobiety czują się lepiej w Kościele. Gdyż…

[…] Kobieta w kościele zwróci uwagę na ułożone przy ołtarzu kwiaty, na innych ludzi, na to, jak są ubrani, sama doświadczy zadowolenia, że jest elegancka, jak przystało na dzień świąteczny, zachwyci się ckliwą pieśnią o miłości, bliskości.[…]

Nic dziwnego, że czują się lepiej, skoro przychodzą po to, aby pooglądać kwiatki i skupić się na sukience sąsiada. Nie mówiąc o doświadczaniu, ekhm, zadowolenia. Dlatego też w wielu religiach istnieje zwyczaj, że mężczyźni i kobiety modlą się osobno, po to, żeby mężczyźni nie rozpraszali kobiet i nie prowokowali ich nieczystych myśli swoim wyglądem. Kościół również powinien pomyśleć o takim rozwiązaniu. Bo tylko wówczas kobiety będą mogły zachwycać się gorzkimi żalami, czy innymi ckliwymi pieśniami o miłości i bliskości.

[…] To jest religia siły, mocy, pewności siebie, wielkości, a tego w ofercie Kościoła nie dostrzegają. Nawet chyba boją się, że chrześcijaństwo każe im być cichymi i pokornymi. Mężczyzna natomiast tęskni za wielkością i panowaniem. I wbrew pozorom, nie jest to złe.[…]

Oj tam. Te wszystkie wezwania do bycia cichym, pokornym, miłosiernym – tak naprawdę skierowane były do kobiet. Tylko, nie wiedzieć czemu, święta Hieronima oraz Jakuba Wujka fatalnie te słowa przetłumaczyły. Zapewne po to, aby dodatkowo pognębić płeć męską. Która, co doskonale zrozumiałe, tęskni za wielkością – rozmiar jest bardzo ważny – a i można całkiem nieźle, ekhm, panować przy jego pomocy. Nad różnymi rzeczami.

[…] A jeśli każe mu się stać godzinę w kościele ze złożonymi rękami i śpiewać wzruszające niekiedy pieśni, to nie realizuje tego pragnienia swego serca.[…]

Zaiste, dyskryminacja w Kościele przybiera wstrząsające formy. Ma stać? Całą godzinę? (To tak długo się da?) Ze złożonymi w dodatku? I śpiewać wzruszające? Mam jednakowoż nadzieję, że to tylko w niektórych kościołach panuje taki rygor. Rzeczywiście, trudno w takiej sytuacji panować nad wielkością.

[…] Tu widać sporą dysproporcję, bo celebrans – mężczyzna jest aktywny przez całą liturgię: przewodniczy, naucza, jest wyeksponowany. I czuje się jak ryba w wodzie. Ale to jedyny taki pan w całym zgromadzeniu.[…]

Tylko jeden pan czuje się jak ryba z rowerem w kościele. Kolejna niesprawiedliwość. Czy tłumaczy ona chęć zostania księdzem?

 […] Chłopiec, by mógł dojrzeć, potrzebuje mistrza, nauczyciela, którym być musi oczywiście także mężczyzna. Według zamysłu Bożego, kimś takim powinien być przede wszystkim ojciec.[…] […] Dziś, kiedy ojcowie wracają późno wieczorem z pracy do domu, mają dla synów często jeden komunikat: „Tatuś jest zmęczony, chce poleżeć i pooglądać telewizję”. Od wieków, a nawet tysiącleci różne społeczeństwa czy plemiona wiedziały, że muszą wychowywać mężczyzn, wojowników, żeby przetrwać. Natomiast my w Europie przestaliśmy wychowywać duchowych wojowników i społeczeństwo chyba mocno zniewieściało.[…]

To wszystko wina kobiet. Najpierw generałki i pułkowniczki rozpętują wojny. Takie wcale nie duchowe. Wysyłają na nie żołnierki. Cóż mają wówczas zrobić mężowie-ojcowie-gospodarze domowi obarczeni licznymi drobnymi dziatkami? Idą do pracy. Tak to wyglądało w przeszłości, i zostało do dzisiaj. Mężczyźni w pracy spędzają miło czas, malując paznokcie, zarabiając na waciki oraz plotkując z koleżaneczkami ciężko pracują, nie mają więc czasu wychowywać dzieci, w związku z tym cała cywilizacja niewieścieje. Ergo, niewiasty odpowiedzialne są za zniewieścienie. CBDO.

[…] Jest jakiś obłęd w kreowaniu poglądu, że mężczyzna i kobieta mają robić to samo. „Ja gotuję w dni parzyste, a ty w nieparzyste”, stewardesa z pilotem powinni się zamieniać rolami w połowie drogi… […]

Stewardesa zamienia się z pilotem, kierownica z kierowcą, słuchawka ze słuchaczem, sekretarka z sekretarzykiem, a kominiarka z berecikiem. Obłęd.

[…] Mam dziwne uczucia, gdy widzę panie ze Straży Miejskiej na Starym Mieście. Ładnie uczesane, zgrabne sylwetki, a przy pasku pałki i kajdanki. […]

Jak sobie wyobrazić te sylwetki plus pałki i kajdanki w połączeniu na przykład z lateksem i pejczem, to… Hmmm, ja też zaczynam mieć dziwne uczucia… Apage, apage, satanas. I’ll animal to you, że w kraju zboczonej-politycznej-poprawności-zapijającej-pornograficzną-coca-colę, takie widoki jak zgrabne sylwetki policjantek (z pałami), strażaczek (z wężami) czy żołnierek (z lufami) widuje się w biały dzień! Przy dzieciach! I przy świętej niedzieli także! Zaiste, upada zachodnia cywilizacja, kiedy upadek następuje w jej wiodącym mocarstwie. Ale cóż się dziwić, skoro mocarstwo to ma prezydenta, który nie umie się domyć.

[…] Mężczyzna i kobieta mają różną konstrukcję ciała, różną psychikę. To mężczyzna jest powołany, aby być ochroniarzem kobiety. Każda kobieta marzy chyba o ochroniarzu, który by oddał za nią życie. Kobieta jest fizycznie, ale i duchowo subtelna, delikatna, i facet ma ochraniać tę delikatną strukturę. […]

„Chyba”? Po cóż ta skromność? Z racji płci przecież, oraz zawodu czy też powołania, ksiądz doskonale wie, o czym marzą wszystkie kobiety.

[…] Feministki to kobiety, które przestały wierzyć w swoje piękno i siłę jego oddziaływania. […] […] Wiele kobiet poranionych w dzieciństwie jest dzisiaj w głębi serca przekonanych o braku swego piękna. Nie wierzą, że facet się ich kobiecością zachwyci i dlatego na wszelki wypadek chcą go kontrolować i nim sterować. Błędne koło się zamyka. […]

Nowatorska definicja oraz geneza feminizmu… Zapamiętam, zapamiętam, człowiek się czegoś w końcu nauczy.

[…] Pan Bóg tak to wymyślił, że kiedy kobieta zachwyca mężczyznę swoim pięknem, nie tylko fizycznym oczywiście, on się wtedy uaktywnia i działa na rzecz swojej pani. […]

Nie nazwałabym tego „uaktywnianiem”. Chociaż, jak się zastanowić, to coś w tym jest… I jeśli dodać do tego porządne argumenty w postaci na przykład szpicruty… Och, uaktywnienie mężczyzny plus działanie na rzecz jego pani – och, och, zaiste.

[…] Bo faceci mają włączony program: „jak najmniej wysiłku, by osiągnąć jak najlepszy skutek”. Kiedy widzą, że kobieta chce rządzić w domu i decydować o wszystkim, to wielu z nich nawet godzi się na to, bo to jest dla nich wygodne. I nie rozwijają się duchowo. Leżą z pilotami od telewizorów w ręku, popijają piwo, które ich sztucznie ożywia i uczestniczą wirtualnie w meczach piłkarskich czy politycznych sporach.[…]

Aż zatrzęsłam się z oburzenia. Co też ksiądz opowiada?! Podobnie niesłuszny fragment jest tutaj:

[…] Zdrowy duchowo mężczyzna lubi dominować, panować nad światem, a szczególnie w obecności kobiety. Mężczyzna czuje się świetnie, kiedy wyjaśnia kobiecie świat, wprowadza ją w swoją rzeczywistość. Natomiast religia stała się domeną kobiet, to często kobieta jest tu ekspertem i wszystkim dyryguje. Zabiera męża na pielgrzymkę, mówi mu: „tu jest droga krzyżowa”, „tu idź do spowiedzi”, „tu będziemy się modlić”, „to jest wspaniały ksiądz” itd. Mężczyzna jest wtedy grzecznym chłopcem, a kobieta prowadzi go przez świat religii jak za rączkę. Mężczyźni tego nie lubią. Wolą takie przestrzenie, gdzie oni pokazują swoją wiedzę, są przewodnikami, mistrzami dla swoich kobiet, od których pragną podziwu. I dlatego czasami z tego powodu manifestują swoją niechęć do spraw wiary.[…]

Jak to można tak podle mówić o mężczyznach? Że są słabi? Grzeczni chłopcy? Dają się prowadzić za rączkę? Bo im tak wygodnie? Że kobiety nimi rządzą? Te subtelne duchowo, delikatne struktury? Niemożliwe. Przecież mężczyźni dążą do wielkości i panowania nad światem. Chcą dominować, tłumaczyć i dyrygować. Być mistrzami i przewodnikami, zwłaszcza ci zdrowi duchowo. Oj, coś mi się wydaje, że ksiądz tu przesiąkł jakimiś manipulacjami podstępnych i perfidnych jezuitek, które dążą do władzy nad światem. Na jezuicką bowiem logikę zakrawają mi te wszystkie pozornie sprzeczne ze sobą kwestie. Bo nie na męską przecież.

[…] Chłopcom nierzadko od dzieciństwa wmawia się, że są gorsi. Często odnosi się to do sfery erotyki. A to nie ich wina, że często przeżywają hormonalny huragan.[…]

Tak, niestety w dzisiejszych społeczeństwach obserwowany jest taki trend. Zbysiu, siedź spokojnie, nie łaź po drzewach jak to rozwydrzone dziewczynisko, twoja siostra. Krzysiu, rączki w ciup i buzia w małdrzyk. Michasiu, nie siedź nad matematyką, i tak się tego nie nauczysz. Andrzejku, opanuj te swoje hormony i przestań się puszczać, bo cię nikt za męża nie zechce. Tomku, po co ci liceum, idź do zawodówki, tam cię nauczą gotować. Pawełku, po cholerę ci studia, masz dwadzieścia lat, trzeba pomyśleć o dzieciach. Adasiu, idziesz na Politechnikę, żeby żonę złapać? Wojtku, nie zbliżaj się do ołtarza, mężczyźni mają milczeć w kościele. Jasiu, nie, nie zostaniesz naukowcem, masz za wysoki poziom testosteronu i ten hormonalny huragan nie pozwoli ci myśleć ani współpracować z innymi. Zresztą Kopernik była kobietą, nie wspominając o Marii Skłodowskiej-Curie. Zenku, politykiem? Polityka jest brudna, a poza tym jak to? Masz tylko nieliczne przykłady mężczyzn – znanych polityków. Jak Margaret Thatcher (ale on jest podobno chory) albo Hillary „zgubił swoje okulary” Clinton. Z kogo będziesz brał przykład? I tak dalej, i tak dalej. Chłopcom wmawia się, że są gorsi, ale i dorośli mężczyźni nie mają lepiej.

[…] Sami byliśmy zaskoczeni, że kiedy odmówiliśmy nieszpory, to w sercach coś nam się poruszyło. Pamiętam ten dreszcz, kiedy wieczorem w seminarium śpiewaliśmy „Bogurodzicę”. Odruchowo sprawdzałem, czy nie mam miecza u pasa (śmiech). Gdyby dzisiaj nauczyć mężczyzn śpiewać „Bogurodzicę”, to oni też mieliby łzy w oczach.[…]

Myślę, że faktycznie mieliby łzy w oczach. Przecież mężczyźni nie lubią śpiewać w kościele. Za to sprawdzać ten miecz…

[…] Tak, Murrow pisze, że zapraszając mężczyzn do Kościoła, powinniśmy zadawać im pytanie: „czy ty się nadajesz, żeby być chrześcijaninem?”. A nie tylko: „przyjdź, zapraszamy, czekamy”.[…] […] Chrześcijaństwo jest wyzwaniem, walką. Trzeba pokazywać Chrystusa jako mocnego mężczyznę, także inne postacie biblijne, jak prorocy czy król Dawid. Chrześcijaństwo jest bitwą. Nie na pięści, lecz duchową walką z siłami ciemności. Jeśli tak zaczynamy mówić, to wielu panów nagle odkrywa wiarę z zupełnie innej strony.[…]

Przyznam, że ja miałam pewne przedkopernikowskie złudzenia i myślałam, że chrześcijaństwo to jest raczej religia miłości, dobroci i przebaczenia. A tu się okazuje, że to bitwa. W dodatku taka, do udziału w której trzeba się nadawać. I wzorem postępowania ma być król Dawid? Słusznie. Szczególnie to, jak postępował z Uriaszem i Batszebą. Mocny mężczyzna. A dodatkowym wzorem uczyńmy starca z Gibea, który bardzo gościnnie potraktował lewitę i jego drugorzędną żonę (Sdz 19, 11).

Ech… Se pogadali jeden ksiądz z drugim księdzem, mądrze, nieprawda.