coś dobrego

Może i za późno, ale lepiej późno niż wcale

[…] Turing was a quite brilliant mathematician, most famous for his work on breaking the German Enigma codes. It is no exaggeration to say that, without his outstanding contribution, the history of World War Two could well have been very different. He truly was one of those individuals we can point to whose unique contribution helped to turn the tide of war. The debt of gratitude he is owed makes it all the more horrifying, therefore, that he was treated so inhumanely. In 1952, he was convicted of ‘gross indecency’ – in effect, tried for being gay. His sentence – and he was faced with the miserable choice of this or prison – was chemical castration by a series of injections of female hormones. He took his own life just two years later.

Thousands of people have come together to demand justice for Alan Turing and recognition of the appalling way he was treated. While Turing was dealt with under the law of the time and we can’t put the clock back, his treatment was of course utterly unfair and I am pleased to have the chance to say how deeply sorry I and we all are for what happened to him. Alan and the many thousands of other gay men who were convicted as he was convicted under homophobic laws were treated terribly. Over the years millions more lived in fear of conviction.[…]

[…] But even more than that, Alan deserves recognition for his contribution to humankind. For those of us born after 1945, into a Europe which is united, democratic and at peace, it is hard to imagine that our continent was once the theatre of mankind’s darkest hour. It is difficult to believe that in living memory, people could become so consumed by hate – by anti-Semitism, by homophobia, by xenophobia and other murderous prejudices – that the gas chambers and crematoria became a piece of the European landscape as surely as the galleries and universities and concert halls which had marked out the European civilisation for hundreds of years. It is thanks to men and women who were totally committed to fighting fascism, people like Alan Turing, that the horrors of the Holocaust and of total war are part of Europe’s history and not Europe’s present.

So on behalf of the British government, and all those who live freely thanks to Alan’s work I am very proud to say: we’re sorry, you deserved so much better.

Gordon Brown […]

czytanki, okołoreligijnie, śmieszne

A taniec to jeszcze gorsze ZUO

Jakiś czas temu, niektórzy poczuli się zaniepokojeni informacjami o nowej świętej Kościoła katolickiego, znanej szerzej z innych powodów, niż bycie „świętą tanecznicą„.

[…]”Atrakcyjna, lubiła dobrze się ubierać, katalogi mody zamawiała w Paryżu. Nie stroniła od gustownego makijażu, malowała paznokcie. Miała karnet do La Scali, odwiedzała teatry i kina, chętnie bywała na przyjęciach i sama je organizowała, kochała taniec. – powyższy urywek jest cytatem z artykułu opublikowanego w jednym z kościelnych pism, a poświęconego św. Joannie Berettcie Molli.”[…]

Skąd to zaniepokojenie?

[…]Tańcząca Joanna Molla, jakby nie patrzeć musi w świetle tradycyjnie antytanecznej postawy Kościoła św. budzić pewne pytania i kontrowersje. Po bliższym przyjrzeniu się miłości, jaką do tańca, miała pałać ta Święta, dostrzegamy jednak, iż sprawa ta nie jest tak prosta, jak chcieliby ją widzieć współcześni obrońcy damsko-męskich pląsów.[…]

Czyli nie taki ten taniec bezgrzeszny, jakby się wydawał – zwłaszcza w opozycji do szatańskiego metalu ;-) .

[…]Podsumowując więc, tradycyjna teologia moralna, poczynając już od samych początków chrześcijaństwa, aż do poł. 20 wieku względem tańców towarzyskich zajmowała postawę oscylującą pomiędzy absolutnym potępieniem, a bardzo niechętną tolerancją.[…]

… a niektórzy chcieliby się tradycyjnej teologii trzymać. No i fajnie. Tylko dlaczego trzeba od razu twierdzić, że święta świętą, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie?

[…]Również w czasach św. Joanny Molli nie wszyscy księża mieli na tyle hartu ducha (albo na tyle znajomości katolickiej doktryny moralnej) by odkrywać przed swymi owieczkami niebezpieczeństwo tańców towarzyskich. Św. Joanna Beretta nie była ani księdzem, ani nawet zakonnicą. Ona była zwykłą, świecką katoliczką, która w sposób naturalny ufała księżom, którzy ją prowadzili. Jeśli trafiła w swym życiu na księży, którzy nie przedstawili jej tradycyjnej nauki katolickiej w omawianym tu temacie, to trudno się dziwić, iż ona sama mogła nie widzieć niebezpieczeństwa w tańcach towarzyskich.[…]

[…]Ta nieznajomość byłaby tu potęgowana jeszcze tym, iż św. Joanna była kobietą. Popęd seksualny niewiasty różni się zaś w pewnym stopniu od męskiego pociągu płciowego. Niewiasta często może np. nie widzieć niebezpieczeństwa w tym jak się ubiera, albowiem kobiety w znacznie mniejszym stopniu niż mężczyźni zwracają uwagę na cielesne walory przedstawiciela płci przeciwnej. Analogicznie sprawa może wyglądać z tańcem.[…]

Bo przecież to mężczyźni zwracają uwagę na ubiór. I doradzają swoim żonom, czy cyklamen pasuje do łososiowego, a najnowsza torebka do butów na koturnach. Poza tym, zawsze zastanawia mnie, skąd to przekonanie u pewnej grupy mężczyzn zwłaszcza, że kobiety nie zwracają uwagi na „walory cielesne mężczyzn”? Czują się bezpiecznie z takim przekonaniem, czy jak? I wygodnie w dodatku, bo zawsze można na te baby zrzucić winę, że to one prowokują. Zwłaszcza kiedy same nie wiedzą, w co się ubierają.

[…] Pierwszym pytaniem, jakie należałoby tu postawić jest to, jakiemu rodzajowi tańca oddawała się ta Święta? Czy był to taniec towarzyski, czy też może ta bogobojna niewiasta lubiła potańczyć, ale sama, bez udziału przedstawicieli płci przeciwnej? Gdyby jednak okazało się, iż św. Joanna Molla istotnie oddawała się tańcom towarzyskim trzeba się jeszcze zapytać: z kim tańczyła i w jakim okresie swego życia to czyniła? Czy tańczyła jeszcze jako panna z innymi kawalerami, czy też dopiero po ślubie i tylko z własnym mężem? Próbowałem szukać więcej informacji na temat domniemanej miłości św. Joanny Molla do tańca. Niestety w setkach doniesień o „tańczącej świętej” niezwykle trudno jest dotrzeć do informacji, które pozwoliły by mi odpowiedzieć na postawione wyżej pytania. Tym nie mniej udało mi się dotrzeć do wieści z których wynika, iż św. Joanna Molla istotnie uczęszczała na bale, ale jedynie z własnym mężem. Nie udało mi się dotrzeć do jakichkolwiek informacji z których wynikałoby, iż miłość do tańca skłaniałaby tę że Świętą do oddawania się pląsom z kimkolwiek innym niż ze swym prawowitym małżonkiem. Takie postawienie sprawy budzi na pewno znacznie mniej kontrowersji, niż gdyby miało okazać się, iż św. Joanna tańczyła jeszcze jako panna. Jeżeli bowiem małżonkowie mają prawo odbywać ze sobą stosunki płciowe, to trudno kwestionować ich prawo do tańczenia ze sobą. Jasnym jest, iż w wypadku prawowitego małżeństwa taniec nie może być uważany za bliską okazję do grzechu, albowiem osoby pozostające w takim związku mogą wzbudzać względem siebie zainteresowanie seksualne. Jedyną kwestią dyskusyjną, która wiąże się z omawianym tu wypadkiem, jest to czy dozwolone jest małżonkom tańczyć ze sobą w obecności innych osób? Ze względu na brak miejsca i czasu, nie podejmę się jednak teraz próby odpowiedzi na to konkretne pytanie.[…]

No tak, tu już analogia – taniec a seks – bije po oczach. A niektórzy to mają chyba obsesję na punkcie „bezwstydnego stroju niewiast” i „sugestywnych ruchów tancerek„. Za to pocieszające jest, jak widać, że babka tańczyła tylko z „prawowitym małżonkiem”. Ojejku jej. Skoro jednak taniec to tak samo jak seks, to co z tym tańczeniem w obecności innych? Autor sprytnie nie odpowiada na to pytanie. Za to w końcu przyznaje, że ewentualnie można łaskawie usprawiedliwić świętą, która lubiła takie niepobożne rozrywki. Bo chodziła w workowatych sukienkach. No ideał kobiety po prostu.

[…] Analogicznie rzecz biorąc dzisiejsze kobiety uważające za rzecz normalną odsłanianie kolan, ramion, pleców, brzuchów i części klatki piersiowej mogą zapomnieć o przyjęciu za swą patronkę św. Joanny Molli. To, że św. Joanna zamawiała katalogi mody z samego Paryża, nie znaczy wcale, iż bezkrytycznie podążała za wszystkimi ówczesnymi kierunkami mody (duża część z nich już wtedy ubliżała tradycyjnie chrześcijańskim kanonom skromności i wstydliwości). Dane mi było widzieć fotografie św. Joanny Molli i najbardziej „krótkim” strojem, w który była ona odziana była długa, workowata suknia sięgająca dużo poniżej kolan, oraz bluzka w rękawem sięgającym połowy ramienia. Ta fotografia została zresztą najprawdopodobniej uczyniona w ścisłym gronie rodzinnym. Wskazuje na to jej kontekst. Na wszystkich innych zdjęciach jej strój był jeszcze skromniejszy: długa, workowata (to znaczy o kroju absolutnie nie podkreślającym linii ciała) suknia sięgająca połowy łydki (a nie uda!), bluzy zakrywające łokcie, etc.[…]

Obsesji ciąg dalszy, łącznie z kazirodztwem, przy okazji programu „Taniec z gwiazdami”:

[…] telewizyjnego widowiska, w którym lwia część prezentowanych tańców ma charakter skrajnie wyuzdany, obsceniczny i przypominający seksualną kopulację. […]  Jak bowiem nazwać: ocieranie się, przytulanie, ściskanie, dotykanie w takich miejscach jak klatka piersiowa, uda, brzuch, a nawet łono czy pośladki, które są przecież codziennymi gestami zdecydowanej większości tańców prezentowanych w tym programie? Jakim mianem można określić sugestywne ruchy tancerek wykonywane takimi częściami ciała jak biodra, piersi czy brzuch?[…]

[…] Proszę jednak zastanowić się nad tym dlaczego nie zamierza Pan przenieść naturalnego szacunku dla własnej siostry na relację względem niewiasty, która będzie Pana partnerką taneczną? Dlaczego, zgodnie z jasnym nakazem Pisma św., nie potraktuje Pan tejże niewiasty niczym własnej siostry, ale będzie Pan się zachowywał względem niej, w sposób, w który, gdyby miał miejsce pomiędzy rodzeństwem, zostałby niechybnie uznany za przejaw kazirodztwa?[…]

[…] Ogromna większość z prezentowanych w tym show tańców jest bowiem skrajnie nieskromna i nieprzyzwoita ze swej natury. Kroki, ruchy, gesty, będące ich kanonem po prostu są ewidentnie niemoralne, albowiem w wyraźny i bezpośredni sposób imitują uwodzenie i czynności natury seksualnej. Tańce, które będzie Pan wykonywał nie są już nawet, czymś, co tradycyjna teologia moralna, nazywa „bliską okazją do grzechu”, one są grzechem ze swej natury. Ruchy, jakie wykonywane są w tych tańcach przystoją jedynie intymności świętego łoża małżeńskiego i z całą pewnością nie mogą być wystawiane na publiczny pokaz. Dodam jeszcze tylko, iż większość z tych tańców została oficjalnie potępiona i zakazana rzymskim katolikom przez władze kościelne.[…]

[…] Czy wie Pan zresztą, iż zawodowe tancerki i takowi tancerze mają opinię jednej z najbardziej rozpasanych seksualnie grup społecznych? Tłumaczy się to tym, iż owe osoby przyzwyczajone są do intensywnego dotyku ze strony płci przeciwnej, co sprawia, że nie mają one większych problemów z nawiązywaniem przygodnych znajomości seksualnych. […]