Jakiś czas temu, niektórzy poczuli się zaniepokojeni informacjami o nowej świętej Kościoła katolickiego, znanej szerzej z innych powodów, niż bycie „świętą tanecznicą„.
[…]”Atrakcyjna, lubiła dobrze się ubierać, katalogi mody zamawiała w Paryżu. Nie stroniła od gustownego makijażu, malowała paznokcie. Miała karnet do La Scali, odwiedzała teatry i kina, chętnie bywała na przyjęciach i sama je organizowała, kochała taniec. – powyższy urywek jest cytatem z artykułu opublikowanego w jednym z kościelnych pism, a poświęconego św. Joannie Berettcie Molli.”[…]
Skąd to zaniepokojenie?
[…]Tańcząca Joanna Molla, jakby nie patrzeć musi w świetle tradycyjnie antytanecznej postawy Kościoła św. budzić pewne pytania i kontrowersje. Po bliższym przyjrzeniu się miłości, jaką do tańca, miała pałać ta Święta, dostrzegamy jednak, iż sprawa ta nie jest tak prosta, jak chcieliby ją widzieć współcześni obrońcy damsko-męskich pląsów.[…]
Czyli nie taki ten taniec bezgrzeszny, jakby się wydawał – zwłaszcza w opozycji do szatańskiego metalu ;-) .
[…]Podsumowując więc, tradycyjna teologia moralna, poczynając już od samych początków chrześcijaństwa, aż do poł. 20 wieku względem tańców towarzyskich zajmowała postawę oscylującą pomiędzy absolutnym potępieniem, a bardzo niechętną tolerancją.[…]
… a niektórzy chcieliby się tradycyjnej teologii trzymać. No i fajnie. Tylko dlaczego trzeba od razu twierdzić, że święta świętą, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie?
[…]Również w czasach św. Joanny Molli nie wszyscy księża mieli na tyle hartu ducha (albo na tyle znajomości katolickiej doktryny moralnej) by odkrywać przed swymi owieczkami niebezpieczeństwo tańców towarzyskich. Św. Joanna Beretta nie była ani księdzem, ani nawet zakonnicą. Ona była zwykłą, świecką katoliczką, która w sposób naturalny ufała księżom, którzy ją prowadzili. Jeśli trafiła w swym życiu na księży, którzy nie przedstawili jej tradycyjnej nauki katolickiej w omawianym tu temacie, to trudno się dziwić, iż ona sama mogła nie widzieć niebezpieczeństwa w tańcach towarzyskich.[…]
[…]Ta nieznajomość byłaby tu potęgowana jeszcze tym, iż św. Joanna była kobietą. Popęd seksualny niewiasty różni się zaś w pewnym stopniu od męskiego pociągu płciowego. Niewiasta często może np. nie widzieć niebezpieczeństwa w tym jak się ubiera, albowiem kobiety w znacznie mniejszym stopniu niż mężczyźni zwracają uwagę na cielesne walory przedstawiciela płci przeciwnej. Analogicznie sprawa może wyglądać z tańcem.[…]
Bo przecież to mężczyźni zwracają uwagę na ubiór. I doradzają swoim żonom, czy cyklamen pasuje do łososiowego, a najnowsza torebka do butów na koturnach. Poza tym, zawsze zastanawia mnie, skąd to przekonanie u pewnej grupy mężczyzn zwłaszcza, że kobiety nie zwracają uwagi na „walory cielesne mężczyzn”? Czują się bezpiecznie z takim przekonaniem, czy jak? I wygodnie w dodatku, bo zawsze można na te baby zrzucić winę, że to one prowokują. Zwłaszcza kiedy same nie wiedzą, w co się ubierają.
[…] Pierwszym pytaniem, jakie należałoby tu postawić jest to, jakiemu rodzajowi tańca oddawała się ta Święta? Czy był to taniec towarzyski, czy też może ta bogobojna niewiasta lubiła potańczyć, ale sama, bez udziału przedstawicieli płci przeciwnej? Gdyby jednak okazało się, iż św. Joanna Molla istotnie oddawała się tańcom towarzyskim trzeba się jeszcze zapytać: z kim tańczyła i w jakim okresie swego życia to czyniła? Czy tańczyła jeszcze jako panna z innymi kawalerami, czy też dopiero po ślubie i tylko z własnym mężem? Próbowałem szukać więcej informacji na temat domniemanej miłości św. Joanny Molla do tańca. Niestety w setkach doniesień o „tańczącej świętej” niezwykle trudno jest dotrzeć do informacji, które pozwoliły by mi odpowiedzieć na postawione wyżej pytania. Tym nie mniej udało mi się dotrzeć do wieści z których wynika, iż św. Joanna Molla istotnie uczęszczała na bale, ale jedynie z własnym mężem. Nie udało mi się dotrzeć do jakichkolwiek informacji z których wynikałoby, iż miłość do tańca skłaniałaby tę że Świętą do oddawania się pląsom z kimkolwiek innym niż ze swym prawowitym małżonkiem. Takie postawienie sprawy budzi na pewno znacznie mniej kontrowersji, niż gdyby miało okazać się, iż św. Joanna tańczyła jeszcze jako panna. Jeżeli bowiem małżonkowie mają prawo odbywać ze sobą stosunki płciowe, to trudno kwestionować ich prawo do tańczenia ze sobą. Jasnym jest, iż w wypadku prawowitego małżeństwa taniec nie może być uważany za bliską okazję do grzechu, albowiem osoby pozostające w takim związku mogą wzbudzać względem siebie zainteresowanie seksualne. Jedyną kwestią dyskusyjną, która wiąże się z omawianym tu wypadkiem, jest to czy dozwolone jest małżonkom tańczyć ze sobą w obecności innych osób? Ze względu na brak miejsca i czasu, nie podejmę się jednak teraz próby odpowiedzi na to konkretne pytanie.[…]
No tak, tu już analogia – taniec a seks – bije po oczach. A niektórzy to mają chyba obsesję na punkcie „bezwstydnego stroju niewiast” i „sugestywnych ruchów tancerek„. Za to pocieszające jest, jak widać, że babka tańczyła tylko z „prawowitym małżonkiem”. Ojejku jej. Skoro jednak taniec to tak samo jak seks, to co z tym tańczeniem w obecności innych? Autor sprytnie nie odpowiada na to pytanie. Za to w końcu przyznaje, że ewentualnie można łaskawie usprawiedliwić świętą, która lubiła takie niepobożne rozrywki. Bo chodziła w workowatych sukienkach. No ideał kobiety po prostu.
[…] Analogicznie rzecz biorąc dzisiejsze kobiety uważające za rzecz normalną odsłanianie kolan, ramion, pleców, brzuchów i części klatki piersiowej mogą zapomnieć o przyjęciu za swą patronkę św. Joanny Molli. To, że św. Joanna zamawiała katalogi mody z samego Paryża, nie znaczy wcale, iż bezkrytycznie podążała za wszystkimi ówczesnymi kierunkami mody (duża część z nich już wtedy ubliżała tradycyjnie chrześcijańskim kanonom skromności i wstydliwości). Dane mi było widzieć fotografie św. Joanny Molli i najbardziej „krótkim” strojem, w który była ona odziana była długa, workowata suknia sięgająca dużo poniżej kolan, oraz bluzka w rękawem sięgającym połowy ramienia. Ta fotografia została zresztą najprawdopodobniej uczyniona w ścisłym gronie rodzinnym. Wskazuje na to jej kontekst. Na wszystkich innych zdjęciach jej strój był jeszcze skromniejszy: długa, workowata (to znaczy o kroju absolutnie nie podkreślającym linii ciała) suknia sięgająca połowy łydki (a nie uda!), bluzy zakrywające łokcie, etc.[…]
Obsesji ciąg dalszy, łącznie z kazirodztwem, przy okazji programu „Taniec z gwiazdami”:
[…] telewizyjnego widowiska, w którym lwia część prezentowanych tańców ma charakter skrajnie wyuzdany, obsceniczny i przypominający seksualną kopulację. […] Jak bowiem nazwać: ocieranie się, przytulanie, ściskanie, dotykanie w takich miejscach jak klatka piersiowa, uda, brzuch, a nawet łono czy pośladki, które są przecież codziennymi gestami zdecydowanej większości tańców prezentowanych w tym programie? Jakim mianem można określić sugestywne ruchy tancerek wykonywane takimi częściami ciała jak biodra, piersi czy brzuch?[…]
[…] Proszę jednak zastanowić się nad tym dlaczego nie zamierza Pan przenieść naturalnego szacunku dla własnej siostry na relację względem niewiasty, która będzie Pana partnerką taneczną? Dlaczego, zgodnie z jasnym nakazem Pisma św., nie potraktuje Pan tejże niewiasty niczym własnej siostry, ale będzie Pan się zachowywał względem niej, w sposób, w który, gdyby miał miejsce pomiędzy rodzeństwem, zostałby niechybnie uznany za przejaw kazirodztwa?[…]
[…] Ogromna większość z prezentowanych w tym show tańców jest bowiem skrajnie nieskromna i nieprzyzwoita ze swej natury. Kroki, ruchy, gesty, będące ich kanonem po prostu są ewidentnie niemoralne, albowiem w wyraźny i bezpośredni sposób imitują uwodzenie i czynności natury seksualnej. Tańce, które będzie Pan wykonywał nie są już nawet, czymś, co tradycyjna teologia moralna, nazywa „bliską okazją do grzechu”, one są grzechem ze swej natury. Ruchy, jakie wykonywane są w tych tańcach przystoją jedynie intymności świętego łoża małżeńskiego i z całą pewnością nie mogą być wystawiane na publiczny pokaz. Dodam jeszcze tylko, iż większość z tych tańców została oficjalnie potępiona i zakazana rzymskim katolikom przez władze kościelne.[…]
[…] Czy wie Pan zresztą, iż zawodowe tancerki i takowi tancerze mają opinię jednej z najbardziej rozpasanych seksualnie grup społecznych? Tłumaczy się to tym, iż owe osoby przyzwyczajone są do intensywnego dotyku ze strony płci przeciwnej, co sprawia, że nie mają one większych problemów z nawiązywaniem przygodnych znajomości seksualnych. […]
Nienawidzę słowa „niewiasta”. Ten ksiądz występujący na naszym świecie w roli posiadacza potężnej obsesji ewidentnie ogląda „Taniec z gwiazdami”, bo zdaje się być znakomitym znawcą tego, co się tam wyrabia i na dodatek go reklamuje samym swoim durnym listem. Znam paru takich, którzy na pewno z przyjemnością oglądają, ale jako faryzeusze naszych czasów muszą spluwać na takie obrzydliwości i szeroko komentować, jakie to grzeszne. Czepianie się kobiety z powodu zwykłego tańca i zachwalanie workowatych (nie wierzyłam, że gość użył tego słowa, póki nie zobaczyłam Oo) sukni jest żałosne i smutne.
A przepraszam, to nie ksiądz. Z przyzwyczajenia.
O, mnie też okropnie drażni słowo „niewiasta”. A że to nie ksiądz tym razem, to chyba jeszcze gorzej…
Och rety. Cudne, przecudne.
Właśnie o to mi chodziło. Mniam i dziękuję.
„Ruchy, jakie wykonywane są w tych tańcach przystoją jedynie intymności świętego łoża małżeńskiego i z całą pewnością nie mogą być wystawiane na publiczny pokaz.”
Czytam to z zachwytem, jako osoba uprawiająca taniec towarzyski i jako siostra osoby wyczynowo trenującej taniec towarzyski od dzieciństwa. My jawnogrzesznice, my.
„Jakim mianem można określić sugestywne ruchy tancerek wykonywane takimi częściami ciała jak biodra, piersi czy brzuch?[…]”
Noooo, jeśli chodzi o fachowe miana do określania, to w sambie okrężny niecnotliwy ruch miednicy i tułowia się nazywa „akcja bounce”, zaś w jive’ie jest to jeszcze nieprzyzwoiciej, bo „pumping action”.
Zaś to, co się robi biustem i brzuchem to po prostu prawidłowa postawa taneczna, nic nadto. Dzieło szatana, ot co.
Co do poszczególnych figur, to musiałabym zobaczyć, o które bezeceństwo w którym konkretnie tańcu chodzi (a imię ich legion), ale wszystkie mają nazwy sprośne i tajemnicze jak pozycje w Kamasutrze: „close hip twist”, „open hip twist”, „sliding doors”, „Turkish towel” oraz sugestywna „cucharacha”.
:-) Miałam nadzieję, że Ci się spodoba.
Natomiast te wszystkie nazwy figur i ruchów – no po prostu zgroza, szatanizm i wszystkie bezeceństwa razem wzięte. Horror! :-)
W sumie jak się popatrzy na kreację ś.p. Patricka:
To przestaje dziwić, że frustratów zawiść zżera.