Pisałam kiedyś, że Amerykanie lekką rączką wydali miliony dolarów na propagowanie czystości przedmałżeńskiej, śluby czystości nastolatków i takie tam. Lekką rączką i w dodatku bez sensu, bo okazało się potem, że programy te nic nie dają, a nawet działają odwrotnie do zamierzeń. Niektórym to jednak nie przeszkadza. Teraz pieniądze będą marnowane w Polsce, w łódzkim magistracie. Widocznie jest tych pieniędzy za dużo.
[…] W ośrodku wydziału edukacji Urzędu Miasta Łodzi trwa szkolenie młodzieżowych liderów, którzy po wakacjach mają w swoich szkołach zakładać kluby abstynenckie. Nauczycieli przeszkolono już wcześniej. Trenerzy przyjechali z USA, ze stanu Luizjana, gdzie w latach 90. powstał program. […]
A jak fajnie i inteligentnie uczą się ci uczniowie. Kiła i samogwałt razem z hazardem i gumkami – niezwykle holistyczne podejście.
[…] Narkotyki, alkohol, prezerwatywy – dasz się skusić?”, „Wolny seks, papierosy, narkotyki” – głosi napis na drogowskazie z informacją „Śmierć 1 km”. Uczniowie pracowicie wymalowują hasła na wymyślonych przez siebie plakatach. W czarnym labiryncie wypisują zagrożenia: dragi, hazard, antykoncepcja, rozpusta, kiła, samogwałt.[…]
Przyznać należy organizatorom, że mówią sporo o chorobach przenoszonych drogą płciową. Oraz o asertywności w podejściu do własnego ciała i decyzji o współżyciu seksualnym. Chwała im za to, choć straszeniem jeszcze nikt nie odniósł tak naprawdę sukcesu. Zwłaszcza rozmawiając z młodzieżą. Niestety jednak:
[…] O szczepionce przeciw HPV się nie mówi, bo – jak deklaruje Ewa West – omawia się tylko środki całkowicie pewne, a prawdziwą pewność daje wyłącznie seksualna abstynencja aż do ślubu, a po ślubie małżeńska wierność.[…]
No jasne. To w ogóle właściwie o niczym nie powinno się mówić, bo nic nie jest stuprocentowo pewne. No, poza śmiercią oczywiście.
[…] Program luizjański to rzecz z nieco innej bajki. Po pierwsze, jest to program edukacyjny, a nie trend popkulturowy, a po drugie, promocja dziewictwa nie jest w nim motywowana względami religijnymi, ale zdrowotnymi. Przynaj-mniej teoretycznie, bo w programie kursu szkolenia nauczycieli jednym z pierwszych punktów, zaraz po rozpakowaniu bagaży, była msza święta.
Niemożliwe. Jakie tam względy religijne.
– To był mój pomysł – przyznaje Ewa West. – Szukamy wsparcia we wszystkich grupach społecznych, a Kościół katolicki jest przecież taką grupą. Wolałaby, żeby było to nabożeństwo ekumeniczne,
Niemożliwe.
bo – jak mówi – ekumenizm to jej pasja, ale nie było takiej potrzeby.
Niemożliwe. No skąd.
Uczestnicy okazali się zdeklarowanymi katolikami.
Niemożliwe. Względy religijne, phi.
Na mszę poszli wszyscy.[…]
Kiedy czytam takie teksty, zawsze kojarzy mi się ten obrazek z „Tytusa, Romka i A’Tomka”:
A potem coraz częściej dochodzę do wniosku, że niektóre rzeczy robią się coraz bardziej możliwe – im głupsze, tym bardziej – za to zaskakująco jakoś śmieszne inaczej. Zwłaszcza te głupsze.
UPDATE z 2 lutego 2010r.: Właśnie ukazało się nowe badanie, pokazujące, że trochę te programy abstynencyjne jednak działają. Pisze o tym Washington Post (a tłumaczy Gazeta Wyborcza), a przede wszystkim ta praca. Krytycy zauważają, że to „nowe” badanie nieco różniło się od programów, które proponowano za Busha. Z tym z kolei nie zgadzają się zwolennicy tych „starych” programów. Wynika z tego wszystkiego chyba jednak, że ideologia to trochę za mało, trzeba młodzież potraktować poważnie i przemówić do rozsądku. Tak czy inaczej – jedno badanie to mało, ale jeśli to działa, dlaczego nie dodać nowych elementów do tego, co jest? Jeśli to ma zmiejszyć liczbę niechcianych ciąż u nastolatek, to tylko należy się cieszyć. Dyskusje trwają.
Też lubię ilustrować posty kadrami z TRiA, niemal do wszystkiego znajdzie się pasujący cytat.
Notabene, skąd masz ten skan? To jest chyba z pierwotnej wersji, jeszcze nie przerysowanej na nowo, nigdy jej nie widziałem…
Rece mi opadly, i wloka sie po chodniku….
Futrzaku, mnie też opadły. A tak w ogóle, to zapomniałam poprzednio dodać linka do strony „Polityki”, która o tym pisze. Dodałam teraz.
Jurgi – fakt, że „Tytusy” to świetne źródło cytatów. Skan jest mój, z potrójnego wydania z 2002 roku, które zawiera m.in. Księgę I w „tak oczekiwanej przez entuzjastów wersji z pierwszego wydania!” (jak pisze wydawca). Znajduje się w tej Księdze zresztą słynny pierwszy „dymek”, który po 1970 roku zginął w wydaniach późniejszych, czyli:
– Tytus, jak Ty tak możesz cały dzień stać bezmyślnie przed bramą?
– Cały dzień nie stałem. Trochę siedziałem na murku.
:-)
To ja chyba sobie siądę pod zlewozmywakiem i będę piszczeć.
Będę mieć młode – niedługo, na Sylwestra. Kiedy pomyślę, że jeszcze być może zahaczy o ten backlash rodem z dziewiętnastowiecznych szkół klasztornych, że usłyszy brednie przeczące już nie tylko biologii ale zwykłej logice… to mam ochotę nie posyłać dziecka do szkoły.
Myślałam, gdy moja siostra miała w liceum dwie religie tygodniowo, ale za to jedną biologię( po co to komu, prawda?), zaś dział rozmnażanie człowieka był sukcesywnie odsuwany na wiekuiste później i w końcu nie został omówiony przez *całe* liceum, że gorzej nie będzie.
To gdzie ten zlewozmywak do piszczenia?
Właśnie jest wznawiany cały TRiA, pierwsza księga jest w wersji pierwotnej, ale na koniec tomu są jako aneks plansze z wydania IV (z głupiej plamy powstanie…).
Ija: wyglada na to, ze za komuny bylo lepiej. Zadnej religii w szkolach, a w osmej klasie mielismy na biologii lekcje z rozmnazania czlowieka. Byly rysunki pogladowe spermy, jaja, zaplodnionego i rozwijajacego sie jaja, cykl plciowy czlowieka etc.
Oczywiscie bylo bahorstwo, ktore sie hichralo i robilo glupie dowcipy, ale szybko zostali doprowadzeni do pionu przez biologice.
Kto by pomyslal, ze w wolnej (ponoc) Polsce wszystko stanie na glowie a ciemniactwo dojdzie do glosu.
Do liceum chodziłam już w tzw. wolnej Polsce (1993-1997) i zarówno tam jak i w podstawówce biologię mieliśmy normalną. Jak najbardziej z rozmnażaniem człowieka, a w liceum nawet z obiektywnym przeglądem środków antykoncepcyjnych i mechanizmów ich działania.
Kto się chichrał, dostawał do wygłoszenia referat o obiekcie chichrania. Zapewniam, nic tak nie stawia na baczność rechocącego nastolatka, jak konieczność wygłoszenia treściwego i sensownego tekstu nt. kobiecego cyklu hormonalnego, czy też powikłań okołociążowych. :-)
Aha, i w klasie humanistycznej mieliśmy uczciwe dwie lekcje biologii tygodniowo. W podstawówce bywało, że i trzy.
Stąd moja zgroza, gdy jedenaście lat później (2005 -2008) siosta doświadczała uroków kastrowanej kościelnie biologii. Szczęściem w domu miała libertynów-racjonalistów i podręcznik Villego. Tylko kto z jej rówieśników mógł powiedzieć to samo?
Ija – przede wszystkim gratulacje i wszystkiego dobrego :-)
Ija, Futrzak – ja też miałam przyzwoitą biologię w szkole (za tej komuny oczywiście). A i potem, na praktykach studenckich, sama prowadziłam lekcje z rozmnażania człowieka. Bez problemów. Dlatego rzeczywiście horrorem jest to, czego doświadczały dzieciaki później (jak pisze Ija). Mnie to się w głowie nie mieści.
Mam tylko skromną nadzieję, że nawet teraz, z mądrymi rodzicami, książkami i internetem młodzież żądna wiedzy nadrobi braki szkolne. Sądzę jednak, że sporej grupie ludzi będzie to dokładnie obojętne.
Dziwna droga tu trafilem ale skoro juz jestem to cos po sobie zostawie. Zaczynajac od tytusa to mysle ze gdzies na strychu znalazloby sie kilka baardzo starych wydan do skanowania ;) Jeden z lepszych komiksow z dziecinstwa zanim jeszcze ekhm wymyslono internet :P
A u amerykancow niestety nic nowego, problem w tym ze wszyscy na nich patrza i co gorsza probuja nasladowac i wprowadzac na swoim gruncie…Chociaz ten Update z lutego cieszy po trosze.
och .. wspaniale – to przecież niczym Orwellowska młodzieżowa liga antyseksualna ;] świat zmierza faktycznie w dość zabawnym kierunku