Marzyć to pewnie nie marzy, ale przydarzyć się może. Weseli naukowcy, z właściwym sobie taktem, jeszcze w czasie wakacji zanotowali, jakież to paskudztwa czyhają na spragnionych plaży, słońca i budowania zamków z piasku nieszczęśników. Paskudztw tych jest mnóstwo, w tym bakterie (Pseudomonas aeruginosa, Salmonella, Shigella. Campylobacter jejuni, Staphylococcus aureus (tym MRSA), różne Vibrio), wirusy (adenowirusy, norowirusy, enterowirusy, Coxsackie typu A16, B1 i B5, echowirus typu 1, a nawet poliowirus typu 2 oraz wirus zapalenia wątroby typu A), grzybki (Candida albicans i dermatofity), a także pasożytnicze nicienie (Toxocara canis). Wszystko to można złapać (oraz znosić potem milutkie objawy zapalenia fragmentów układu pokarmowego i nie tylko) beztrosko bawiąc się na plaży, przy czym ryzyko jest większe, jeśli grzebiemy i zakopujemy się w piasku, niż kiedy tylko dostojnie spacerujemy i podziwiamy zachody słońca. Samo zresztą zakopywanie jest bardziej ryzykowne, niż tylko grzebanie, przypuszczalnie dlatego, że w trakcie tych niewinnych igraszek więcej drobnoustrojów dostaje się do ludzkiej paszczy. No i rodzaj zabaw plażowych nie ma raczej wpływu na liczbę schorzeń niejelitowych.
A zaczyna za mną chodzić jakiś wyjazd, no. Znowu. Przyjemne zimowe krajobrazy New Hampshire zostały mi wybite z głowy („zimą będzie zimno” – poniekąd racja), przyjemne ciepło można więc znaleźć na przykład na Florydzie. Bardzo charming entourage, szczególnie w czasie Bożego Narodzenia :-)
W piasku zakopywać się koniecznie nie muszę. Kto w ogóle chciałby leźć na plażę, skoro w niektórych miejscach tego pięknego stanu żyją takie cudownie uśmiechnięte stworzonka:
Kiedy parę lat temu zwiedzaliśmy malusieńki fragment Everglades, zakochałam się nieodwołalnie :-) właśnie w aligatorach – pięknych, dużych czarnych stworach, niewinnie udających, że ich tam nie ma, ale śledzących ludzi spod półprzymkniętych leniwie powiek. Czasem nie udawało im się zachować tej niewinności i podstęp malował się na ich szlachetnych obliczach (czyż nie?). Można było podejść do nich bardzo blisko – w lewym dolnym rogu zdjęcia widać kawałek ścieżki, na której stałam robiąc to zdjęcie. Nie pochylałam się tylko. Przewodnik ostrzegł nas, że nie należy kucać ani siadać, bo wówczas człowiek wydaje się mniejszy, a to może skusić takiego aligatora do pomyślenia o jakiejś drobnej przekąsce w postaci surowej ludziny.
Chciałabym jeszcze w tym roku mieć okazję do powiedzenia aligatorom: Merry Christmas! :-) . Może się uda…