Parę dni temu okazało się, że niektóre szkoły w Yellowknife (stolicy Terytoriów Północno-Zachodnich w Kanadzie) nie zapewnią uczennicom szczepień przeciwko HPV. Szkoły katolickie. Podobnie zresztą było w szkołach w Calgary; w ogóle temat wałkowany jest w kanadyjskich placówkach katolickich od dawna, czyli od momentu, kiedy szczepionka została wprowadzona. W Calgary po takich akcjach zarządów szkół zaszczepiona przeciw HPV jest tylko 20% katolickich uczennic, w stosunku do 70% dziewcząt w szkołach publicznych. Możliwe, że podobnie będzie i w Yellowknife, a – ciekawostka, choć wcale nie zabawna – w mieście tym dziewczęta zaczynają życie seksualne wcześniej, niż wynosi kanadyjska średnia. Co gorsza, liczba zakażeń przenoszonych drogą płciową ośmiokrotnie przewyższa średnią w Kanadzie.
Jakieś związki przyczynowo-skutkowe? Korelacje chociaż?
Nic to jednak. Nieważne, że można w ten sposób uchronić sporo dziewcząt przed okropną chorobą. Ważniejsze dla niektórych jest, że w paru częściach Kanady młodzież sama może podejmować decyzję o szczepieniu. Zgroza. Zgoda rodziców nie jest wymagana, co nie spodobało się na przykład arcybiskupowi Vancouver. Tak, arcybiskup nie ma poważniejszych problemów, tylko to, czy młode osoby (ale nie malutkie dzieci przecież) same zdecydują, czy chcą się chronić przed rakiem, czy nie.
Rozumiem nawet obawy rodziców, że szczepionka jest nowa, że mogą być efekty uboczne, że nie chroni ona w 100% przed rakiem szyjki macicy. Tak rzeczywiście jest. Szczepionka jest faktycznie dość nowa. Chroni przed zakażeniem tylko kilkoma typami wirusa brodawczaka – prawda, że przed tymi, które w sumie powodują sporą większość raków szyjki, ale nie przed wszystkimi. Niepożądane efekty uboczne też się mogą zdarzyć. Ale argument o szerzeniu rozwiązłości, który zawsze pojawia się przy okazji tych szczepień, zupełnie mnie osłabia. I mam ochotę odpowiedzieć słowami Billa Mahera, że jeśli szczepię dziecko przeciwko tężcowi, to przecież nie daję mu w ten sposób do zrozumienia, że ma wziąć zardzewiały gwóźdź i dziabnąć się nim natychmiast w stopę. Widać z seksem jest jednak inaczej. Zaszczepiona dziewczynka niezwłocznie zacznie uprawiać seks ze każdym, kto jej sie tylko nawinie. A rodzice (oraz inne osoby głosujące przeciw szczepieniom) muszą posiadać jakiś bat, straszak, dzięki któremu nakierują ją na właściwą drogę. Tym batem jest możliwość zachorowania na raka. Hmmm, piękna wizja wychowania dzieci. I piękna wizja własnych pociech w ogóle.
Tak na marginesie, rozpoczęcie szczepień wśród chłopców mogłoby trochę złagodzić takie silne wiązanie tej szczepionki z seksem (szczepimy wszystkie dzieci, tak jak innymi szczepionkami) i z babskimi sprawami w ogóle (szczepionka chroniłaby także mężczyzn przed różnymi nowotworami spowodowanymi zakażeniem HPV). Do tego jednak chyba szybko nie dojdzie, jeśli kiedykolwiek w ogóle, niestety.
Wracając to tematu, w zapale przeciwszczepionkowego boju niektóre katolickie media uciekają się do jeszcze dziwaczniejszych zabiegów. (Napisałabym nawet, że zabawniejszych, ale przerażające raczej niż zabawne jest to, że „argumenty” takie trafiają do sporej liczby ludzi, co udowodniły niedawne dyskusje tu i ówdzie.)
[…] Przy systematycznych badaniach, wszelkie powstające w macicy twory, mogą być usunięte zanim przekształcą się w komórki rakowe.[…]
Nawet nie chce się zastanawiać, jakie to twory mają autorzy na myśli.
[…] Przykładem może być tu Finlandia, w której umiera na raka szyjki macicy tylko kilkanaście kobiet rocznie i to prawie wyłącznie z powodu lekceważenia badań. W Polsce umiera na nią około dwa tysiące kobiet rocznie i jest to spowodowane przede wszystkim tym, że regularne badania robi tylko 15% populacji. Nie jest prawdą więc, to co podają media, że jest to jedna z najczęściej występujących chorób nowotworowych. Niczym nie usprawiedliwione jest więc szczepienie całej populacji, gdy bez tego ilość zachorowań może być sprowadzona do drobnego ułamka promila.[…]
Otóż to. Umierają, bo się nie badają. Ich wina, głupich bab. I nieważne, że specjalisci mówią, że zakażenia HPV są jednym z głównych problemów zdrowotnych na całym świecie, że są jednym z najpowszechniejszych zakażeń przenoszonych drogą płciową, wreszcie, że rak szyjki macicy jest jednym z głównych pod względem częstości występowania nowotworem u kobiet. Nie, Rodzina Katolicka prawdę ci powie – to jest tylko marny ułamek.
Jeszcze jakieś konkretne argumenty? List z przeprosinami radnego za złudną nadzieję – przeczytać można, zrozumieć nieco trudniej :-) , oraz podpieranie się autorytetem kogo? – prof. Majewskiej oczywiście. Autorzy (w tym kolejna pani profesor niestety) zachęcają, żeby zapoznać się z faktami na podany temat, ale przypadkiem ostrożnie żadnych innych punktów widzenia nie prezentują*. A wszystko dodatkowo podlane takim sosem:
[…] Jeden z naszych znajomych opowiedział, że w liceum, do którego uczęszcza jego córka, dyrektorka szkoły zgodziła się na zaszczepienie uczennic przeciwko rakowi szyjki macicy, bez poinformowania rodziców i uzyskania ich zgody. Zgodziła się, bo przyszli przedstawiciele firmy farmaceutycznej (nie wiadomo jakiej) i zaproponowali, że zaszczepią za darmo (czym?). Zamiast sprawdzić firmę i zastanowić się, skąd taka propozycja, zgodziła się na zrobienie z dziewcząt królików doświadczalnych i wszczepienie nie wiadomo czego. Podobno wiele uczennic po tym zdarzeniu długo chorowało i niektóre nadal są w nienajlepszym stanie. Jeżeli powyższa informacja zostanie potwierdzona, to jest to przestępstwo kryminalne. Prosimy o zgłoszenia takich informacji w komentarzach lub w bezpośrednim kontakcie. […]
Nikt nic nie wie, podobno coś tam, a króliki na dokładkę. Archiwum X normalnie.
* Skoro żadnych innych punktów widzenia nie prezentują, to ja zaprezentuję z przyjemnością – fajna i przydatna stronka, nie tylko zresztą na temat ruchów antyszczepionkowych, czyli A Collection od Strange Beliefs, Amusing Deceptions, and Dangerous Delusions.