Czy już aby nie było o damskich spodniach? Jak to niemożliwie groźne są? Pozbawiają kobiecości, a w dodatku stanowią oręż walki z mężczyznami? No było. Ale że z noszenia spodni przeze mnie wynika prosto (i logicznie zapewne), że lekką rączką zrobię sobie aborcję, albo i dwie? Tego dotąd nie wiedziałam. Zadbał jednak o mnie i wytłumaczył tę implikację pewien miły pan, Richard Williamson, biskup skądinąd, znany także w niektórych kręgach jako negacjonista i antysemita. Dawno to wprawdzie było, ale pewna niezwykle milutka organizacja na swych stronach cały czas prezentuje poglądy szanownego biskupa. Razem z takimi hasłami, jak: Bóg, rodzina, ojczyzna, tradycja, własność, sprawiedliwość. Zaprawdę powiadam Wam więc, oto prawdziwy autorytet wypowiada się na temat kobiecych spodni.
[…] Na przykład biskup de Castro Mayer zwykł był mawiać, że spodnie noszone przez kobietę są gorsze od mini-spódniczki. […]
No pewnie, że są gorsze. Zwłaszcza jak biskup jeden z drugim zamiast brewiarz odmawiać, obgadują dziewczyny w spódniczkach i szortach. Te spódniczki muszą im się rzucać na to i owo.
[…] Krótka spódnica jest nieskromna i atakuje zmysły, ale spodnie są wyrazem pewnej ideologii i atakują umysł.[…]
Miało być o militaryzacji ciuchów? No i jest. Spódnica atakuje, spodnie kontratakują, a rycerze głupoty powracają.
Ale nie, to nie rycerze, to zamachowcy, zamachowywujący się (jak powiedziałby Nuta) na istotę kobiecości (czymkolwiek by ona była):
[…]Rzeczywiście, kobiece spodnie, noszone dzisiaj, czy to długie, czy krótkie, skromne lub nie, obcisłe czy luźne, zwykłe czy tzw. spódnicospodnie, są zamachem na istotę kobiecości, odbiciem radykalnego buntu przeciwko porządkowi ustanowionemu przez Boga. Może w najmniejszym stopniu dotyczy to spódnicospodni, spodni najbardziej przypominających spódnicę (i czasem z nią mylonych). Ponieważ jednak spódnicospodnie odpowiadają regule podziału kobiecego ubioru poniżej pasa na dwie części, dlatego są tylko próbą zamaskowania poważnego nadużycia.[…]
Poważne nadużycie. Hmmm… Zobaczmy dlaczego jest ono tak poważne (ale nie spodziewajmy się za wiele). Zanim jednak biskup Williamson błyskotliwie wytłumaczy, o co biega z tym nadużyciem, musi wsiąść najpierw na jednego z ulubionych koników, ulubionych zwłaszcza przez niektórych (starszych) mężczyzn o mocno zakonserwowanych mózgach, czyli – ale fajnie, że faceci dominują nad babami:
[…] Konsekwencją grzechu pierworodnego – grzechu, do którego Ewa przywiodła Adama, a nie na odwrót (I Tym 2, 14) – było m.in. zmiana jej naturalnego i łatwego poddania Adamowi w przykrą dominację, gdyż zwodząc go dowiodła, że musi pozostawać pod władzą… […] Od tego czasu, wraz z przekazywaniem zmazy grzechu pierworodnego potomstwu Adama, na wszystkie jego córki (z wyjątkiem, oczywiście, Najświętszej Maryi Panny) przechodzi to przykre podporządkowanie.
Zwróćmy jednak uwagę – dominacja mężczyn i podporządkowanie kobiet jest przykre. To miło, że ksiądz biskup tak uważa. Ale, ale, to wcale nie jest do końca tak. Niemiłe mi jest podporządkowanie mężczyźnie, jeśli nie jestem katoliczką. Natomiast jeśli jestem – wszystko jest w porządku! Okazuje się, że w małżeństwie katolickim dominacja mężczyzn i uległość kobiet leży w naturze obojga i jest ogromnym szczęściem. No i kto powie teraz, że nie warto być katolikiem? I katoliczką tym bardziej? Nie tylko warto, ekstra jest wręcz.
Przykładowo w małżeństwach katolickich dominacja mężczyzny nad kobietą, łatwo dostrzegalna we wszystkich kulturach niechrześcijańskich i na nowo powracająca w naszej antychrześcijańskiej kulturze, przez łaskę uświęcającą staje się stopniowo takim podporządkowaniem kobiety mężczyźnie, jakie istniało w Raju przed upadkiem pierwszych rodziców. Leży to w naturze ich obojga i dla obojga jest korzystne.[…]
Lecimy dalej. Biskup Williamson ciągle nie może oderwać się od fascynującego tematu podporządkowanych, uległych kobiet.
[…] Z pewnością nie każda kobieta, ubierając szorty, świadomie sprzeciwia się Bogu czy swojemu mężowi. […]
Za to sprzeciwia się nieświadomie? Zaiste, jakieś nieświadome te kobiety są. Pisałam kiedyś o nieświadomym tworzeniu przez nie atmosfery domowej, teraz okazuje się, że i nieposłuszne bywają nieświadomie. W każdym razie, mam takie niejasne podejrzenie, że nawet kiedy mąż mówi – ściągaj zaraz te szorty, to nie chodzi mu bynajmniej o to, że żona mu się w tychże nie podoba. Wręcz przeciwnie :-). Może jednak lepiej, żeby ksiądz biskup nie zastanawiał się nad tym za długo, bo też mu się rzuci na to czy owo, zupełnie jak minispódniczka.
[…] Jest jednak świadoma pewnej rzeczy: zdaje sobie sprawę, że przez krój spodnie są czymś innym niż spódnica […]
Mózg nienawykły do myślenia mi się przegrzał, ale stwierdzam, że rzeczywiście widzę różnicę między spodniami i spódnicą. Gołym okiem.
[…] i że ta różnica między nimi daje jej niejasne odczucie – może pewnego niepokoju czy wyzwolenia, czy też jednego i drugiego naraz…[…]
Eeee, a ja chodzę w spodniach, żeby mieć dwa w jednym – i niepokój i wyzwolenie. Taka perwersja.
[…] Ubranie, które okrywa obie nogi oddzielnie, niejako uwalnia dolną, ruchliwą część ciała,
Hmmm… ta dolna, ruchliwa część ciała… :-)
umożliwiając dokonywanie szeregu czynności, które w ubraniu takim jak spódnica byłyby dość… dziwaczne. Adam musiał w pocie czoła wykonywać najprzeróżniejsze prace, aby zapewnić żywność swojej rodzinie – jest więc zatem rzeczą zupełnie naturalną, że mężczyzna nosi spodnie. Jeśli kobiecie przyjdzie do głowy pomysł towarzyszenia mężczyźnie w jego zajęciach, spodnie z pewnością umożliwią jej to. Szorty są zewnętrznym, widomym znakiem wyzwolenia kobiety z zastrzeżonego dla niej kręgu prac domowych.[…]
O, i już wiemy, o co chodziło z tym poważnym nadużyciem. Kobiety nie powinny nosić spodni, bo Adam w pocie czoła wykonywał prace. Żeby kobieta chciała mu towarzyszyć, musi najpierw użyć spodni celem wyzwolenia. Ekhm, naprawdę trzeba czegoś porządnie nadużyć, żeby wykombinować takie mądrości.
[…] Kobieta czuje się w spodniach niezręcznie, ponieważ nie jest to jej naturalny strój.[…]
Za to czuje się znożnie, wszak spodnie nosi się na dolnej, ruchliwej części ciała. Rozumiem poza tym, że biskup wolałby popatrzeć sobie na kobiety ubrane raczej tak, jak Ewa w raju – to byłby zapewne bardziej naturalny strój niewieści – ale sorry Winnetou, ta dzisiejsza okropna poprawność polityczna…
[…] To szaleństwo! Wkrótce firmy i zakłady pracy będą zmuszone żądać solennych deklaracji od kobiet, czy życzą sobie, czy nie, aby się do nich umizgiwano! […]
O to to właśnie! A tak kiedyś było pięknie. Można było koleżankę bez deklaracji poklepać po tyłku, czy obmacać po cyckach. I komu przeszkadzał ten miły zwyczaj? Ta przyjemna tradycja? Feministkom oczywiście. Niekobiecym, odzianym w spodnie czarownicom i satanistkom. Wszystkie feministki są satanistkami i czarownicami? Ależ tak, dowód u Szekspira poniżej.
[…] Jak powiedział G. K. Chesterton, nie ma nic bardziej niekobiecego od feminizmu. Kobiece spodnie są ważnym składnikiem, być może wręcz przełomowym, feminizmu.[…]
[…] Współczesny feminizm jest ściśle związany z czarownictwem i satanizmem.[…]
[…] Szekspir doskonale pokazał to nastawienie w postaci Lady Makbet, archetypie feministki i satanistki:
„Przybądźcie, o wy duchy, karmiciele
Zabójczych myśli, z płci mej mię wyzujcie
I napełnijcie mię od stóp do głowy
Nieubłaganym okrucieństwem! (…)
Zbliżcie się do mych piersi, przeistoczcie
W żółć moje mleko, o wy, śmierć niosące
Potęgi (…)” (akt I, scena V, w tłum. Józefa Paszkowskiego)[…]
[…] Nie sposób przecenić znaczenia prawdziwej kobiecości. Sprowadza się ona do tego, że kobieta została stworzona przez Boga do macierzyństwa; do wydawania na świat i wychowywania potomstwa; do przekazywania życia, okazywania ciepła, miłości i opieki, do żywienia – tego wszystkiego, co oznacza jej mleko.[…]
Mleko? Zakrztusiłam się. Myślałam, że chodzi o spódniczki. Przecież to one miały świadczyć o istocie kobiecości.
No ale fakt, strój jest nadal ważny dla księdza biskupa. Te niezręczne w dolnej części ciała feministki z mlekiem były tylko dygresją. Wracamy do ubioru kobiet. Williamson, mimo że niezwykle klarownie wytłumaczył, dlaczegóż to noszenie spodni przez kobiety jest poważnym nadużyciem, nie ustaje w wysiłkach mających na celu jeszcze dobitniejsze przekonanie przekonanych czytelników. Tym razem mówi prosto z mostu. Spodnie są be, bo nie ukrywają kształtu nóg, a to przecież straszna nieczystość, grzech, niezręczność i brak sumienia, że kobiety w ogóle posiadają nogi. I że te nogi widać, o zgrozo. Gdyż kobiety z nogami tracą swą godność i tożsamość – zmieniają się po prostu w mężczyzn. Definicja mężczyzny według hierarchy KRK to „kobieta z nogą”. I bez godności. Kul. Nie wiem tylko, co panowie na to…
[…] Grzech pierworodny zranił naturę ludzką pożądliwością (tj. pożądaniem, które jest wykroczeniem przeciwko prawu [Bożemu]), a szczególnie dotyczy to zmysłów wzroku i dotyku oraz wyobraźni. W kwestii ubiorów wynika z tego, że więcej ciała kobiety powinno być zakryte przed spojrzeniami mężczyzn niż na odwrót. Zatem jak spodnie ułatwiają mężczyznom aktywność, tak luźne spódnice, ukrywające kształt nóg, odpowiadają kobiecej godności i czci. Zakładając emancypujące spodnie, kobieta czuje niezręczność – przynajmniej do czasu, aż jej sumienie przestanie na to reagować – gdyż traci swoją tożsamość oraz godność kobiecą.[…]
Z jednym się tylko gorąco zgodzę z księdzem biskupem. O tak, więcej ciała kobiety powinno być zakryte przed spojrzeniami mężczyzn niż na odwrót :-). Za autorytetem Kościoła postuluję: mężczyźni powinni chodzić po ulicach półnago, ubrani tylko – dla przyzwoitości rzecz jasna – w obcisłe jeansy.
No ale co z tą aborcją? Dlaczego noszenie spodni ma od razu oznaczać, że chętnie sobie zafunduję aborcję? Oraz zrobi ją sobie koleżanka obok? Ano dlatego, że za żadne skarby świata nie chcemy sie zgodzić, żeby nam zdejmowano spodnie. Za to łaskawie pozwalamy je sobie zakładać. Tak. Mój mężczyna codziennie zakłada mi spodnie. Musi, inaczej się udusi. Ja także (ze śmiechu).
[…] Wyrywa się kobiecość naszym kobietom, a rezultatem tego jest styl życia zmierzający do samozagłady, do aborcji.
Dziewczęta, bądźcie matkami, a żeby być [dobrymi] matkami, za żadne skarby świata nie pozwólcie nałożyć sobie spodni czy szortów. Jeśli proponują wam jakieś zajęcia, które wymagają noszenia spodni, a którymi zajmowały się też wasze prababki, znajdźcie sposób, żeby robić to jak one – w spódnicach. Jeśli zaś wasze prababki tego nie robiły, to i wy nie róbcie! Ich pokolenie stworzyło ten kraj, wasze pokolenie go niszczy. Oczywiście nie wszystkie kobiety, które zakładają spodnie, niszczą życie, które noszą w swoim łonie, ale wszystkie pomagają w stwarzaniu proaborcyjnego społeczeństwa. Staroświeckość [w wyglądzie] jest dobra, nowoczesność jest samobójcza. Chcecie zatrzymać lawinę aborcji? Zróbcie to, dając przykład. Nigdy nie noście spodni ani szortów. Bp de Castro Mayer miał rację. […]