śmieszne

„Co to za wegetarianin, co…”

Kazik mi się zupełnie niechcący skojarzył niedawno…

Otóż ja prosta kobieta jestem. Pod względem gustów muzycznych. Zdaniem pewnej-bliskiej-mi-i-gustowo-bardzo-wysublimowanej-Osoby, słucham czegoś, co spokojnie można określić jako łomot, ewentualnie popisy szarpidrutów (w dodatku bez ładu i bez składu). Natomiast, jak łatwo się domyślić, pewna-bliska-mi-i-gustowo-bardzo-wysublimowana-Osoba słucha, i zna się oczywiście na, najpiękniejszej i najbardziej wartościowej muzyce, czyli muzyce klasycznej.

Na temat której opinię ja mam mniej więcej taką, jak Tytus:

Ostatnio siedzimy sobie z pewną-bliską-mi-i-gustowo-bardzo-wysublimowaną-Osobą w naszym wspólnym przybytku zawodowym, gadamy, a obok nas przechodzi młodzian w wieku, powiedzmy, doktoranckim. I gwiżdże sobie coś pod nosem. Pewna-bliska-mi-i-gustowo-bardzo-wysublimowana-Osoba pyta mnie z błyskiem w oku: „Wiesz, co on gwizdże? I od razu odpowiada: „To „Kniaź Igor” Borodina”. Oczywiście jestem odpowiednio zachwycona, po pierwsze dlatego, że na amerykańskim uniwersytecie facet gwiżdże nie kawałek jakiejś gwiazdki pop, a Borodina, a po drugie, że pewna-bliska-mi-i-gustowo-bardzo-wysublimowana-Osoba wspaniale rozpoznała ten utwór. Niestety, bliska-mi-i-gustowo-bardzo-wysublimowana-Osoba informuje po chwili: „A wiesz, jak rozpoznałem ten fragment? Bo był swego czasu taki popularny kawałek hip-hopowy.” :-)

No fakt, że był. Raper Warren G nagrał swego czasu, eee, piosenkę, w której Sissel śpiewała arię z „Kniazia Igora” właśnie.

I co by ci biedni, o wysublimowanych gustach znawcy i wielbiciele muzyki klasycznej zrobili bez popowych kawałków i popowych wykonawców? Zagubiliby się jak dzieci we mgle :-P