moja Ameryka i inne kraje, okołonaukowo

Wściekłe cielątko

Wcale nie jest tak do końca bezpiecznie odwiedzać farmy i podziwiać na nich słodkie malutkie cielątka, świnki czy kózki. No, przynajmniej te niewinnie wyglądające cielątka mogą czasem być niebezpieczne. W tej chwili służby zdrowia stanu Maryland poszukują wszystkich gości Hard Bargain Farm w Accokeek, którzy odwiedzili to miejsce między końcem grudnia a ostatnim tygodniem. Okazało sie bowiem, że jedno z cieląt miało wściekliznę, prawdopodobnie po pogryzieniu przez szopa.

Służby zdrowia jakieś takie subtelne są, nie panikują, aczkolwiek zauważają dobitnie, że jeśli u kogoś wystąpią objawy wścieklizny, ten najprawdopodobniej umrze.

Wścieklizna jest chorobą niemal całkowicie śmiertelną. Udokumentowane zostało tylko kilka przypadków przeżycia po wystąpieniu objawów, przy czym większość tych osób otrzymała uprzednio jakąś profilaktykę. Pierwszą osobą, która przeżyła mimo tego, iż nigdy przeciw wściekliźnie nie była szczepiona, była nastolatka z Wisconsin. W jej wypadku zastosowano tzw. protokół Milwaukee (również po raz pierwszy), czyli wprowadzenie za pomocą leków pacjentki w śpiączkę plus kombinacja leków przeciwirusowych. Protokół Milwaukee stosowany był potem jeszcze kilka razy, z różnym powodzeniem.

Wścieklizna faktycznie jest chorobą niemal całkowicie śmiertelną. Jeśli wystąpią objawy. Co roku umiera na nią średnio 55 tysięcy ludzi – głównie dzieci, głównie w Afryce i Azji, głównie na skutek pogryzienia przez nieszczepione psy. A można wściekliźnie zapobiegać, z doskonałym skutkiem, dzięki szczepionkom, i to stosowanym zarówno zapobiegawczo, jak i już po potencjalnym kontakcie z wirusem. Tak, to właśnie szczepionki tak znakomicie działają – te, które jak wiadomo zawierają mnóstwo „chemii” i innych „szkodliwych substancji”, w dodatku produkowane są przez podstępnie-dążące-do-władzy-nad-światem-przez-zatruwanie-ludzi-szczepionkami firmy farmaceutyczne. Mogą także wywoływać niemiłe efekty uboczne, od niewinnego bólu w miejscu podania, przez bóle w jamie brzusznej (u sporego odsetka pacjentów), nawet do objawów ze strony układu nerwowego, z (być może) zespołem Guillain-Barré włącznie. Mam jakoś jednak wrażenie, że nawet ludzie, którzy obawiają się szczepionek, nie szczepią siebie i nie szczepią swoich dzieci – nawet oni, w obliczu zagrożenia wścieklizną, odwieszają w tym momencie swoje antyszczepionkowe fobie na kołek.

Warto także pamiętać o nietoperzach w kontekście wścieklizny, bo nie tylko zwierzęta domowe czy ssaki takie jak szopy, lisy czy skunksy odpowiedzialne są za zakażenia u ludzi. W Stanach Zjednoczonych wścieklizna u ludzi jest w ogóle stosunkowo rzadką chorobą, za to dość często spotykana jest u zwierząt. W dodatku, w odróżnieniu np. od państw rozwijajacych się, gdzie głównie psy są rezerwuarem i roznosicielami choroby, w USA większość przypadków ludzkiej wścieklizny związana jest z kontaktem z zakażonymi nietoperzami (także: tabela w poprzednim linku). Wynika to prawdopodobnie z tego, że po pierwsze – ludzie wiedzą, jak zachowują się „podejrzane” psy, nie wiedzą natomiast jak zidentyfikować „podejrzanego” nietoperza, a po drugie – ugryzienia nietoperzy są stosunkowo niewielkie i niegroźnie – na oko – wyglądające, stąd ludzie pogryzieni nie szukają pomocy.

I należy również pamiętać, że wirus wścieklizny nie jest jedynym wirusem z rodzaju Lyssavirus. Rodzaj ten obejmuje też takie wirusy o ładnych nazwach, jak Mokola, Duvenhage czy Lagos, a także European bat lyssavirus i Australian bat lyssavirus, zakażające nietoperze i inne ssaki w Afryce, Europie i Australii. Niektóre z nich mogą także powodować chorobę u ludzi – często nieodróżnialną od klasycznej wścieklizny, i również groźną. A klasyczna szczepionka przeciw wściekliźnie jest wobec nich w wielu wypadkach nieskuteczna.

4 myśli w temacie “Wściekłe cielątko”

  1. Mam jakoś jednak wrażenie, że nawet ludzie, którzy obawiają się szczepionek, nie szczepią siebie i nie szczepią swoich dzieci – nawet oni, w obliczu zagrożenia wścieklizną, odwieszają w tym momencie swoje antyszczepionkowe fobie na kołek

    Optymistka. Ja bym powiedział „mam nadzieję, że […] może niektórzy odwieszą”.

    No i jeszcze mamy takich wierzących, że lekarz be ale bozia uzdrowi:
    http://miskidomleka.wordpress.com/2009/10/07/moze-jeszcze-ich-poglaskac-po-glowkach/

  2. Jak czytam o takich rzeczach, jak w tej Twojej notce (i komentarzach), to muszę być optymistką. Dla zasady :-P

  3. No tak, to w zasadniczy sposób zmniejsza optymizm :-(, choć cały czas mam nadzieję (i tak chyba jest w rzeczywistości, obecnie), że nie wszyscy muzułmanie postępowali/postępują tak głupio.
    Poza tym zachwyca mnie uniwersalna metoda na znakomitą odporność – tak znakomitą, że nie trzeba się szczepić: Dr Katme, an NHS psychiatrist, said: „If you breastfeed your child for two years – as the Koran says – and you eat Koranic food like olives and black seed, and you do ablution each time you pray, then you will have a strong defence system.”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s