Dzisiaj może coś dla oka. Coś biologicznego, ale ładniejszego niż zwykle, czyli niż obrazki jakichś paskudnych chorób (no, prawie ;-)).
Na przykład żaba z trąbą. Z tej pięknej strony, na której zresztą znajduje się wiele innych ciekawostek.
Zresztą, Guardian opublikował też galerię najlepszych zdjęć przedstawiających rozmaite cuda natury. Warto zajrzeć, choćby po to, żeby popodziwiać tańczące niedźwiedzie polarne, rewelacyjnego niedźwiedzia pod wodą czy żółwie z Galapagos.
Ewentualnie, skoro niedawno był Dzień Matki, można obejrzeć również taką groźną mamusię z młodym (a przy okazji zwierzę z najpiękniejszymi uszami na świecie :-)) (stąd):
Naturalnie, należy wspomnieć, że zwierzę to ustępuje pod względem urody zwierzęciu temu (z bloga Adama Wajraka):
a zwłaszcza nie ma jego nieprawdopodobnego uroku i słodyczy:
(zdjęcie powyższe jest snapshotem z tej strony, która przestała jakoś być fajna, bo zaczęła skupiać się głównie na nudnych jeleniach, zamiast na okrągło na dzikach, które albowiem są najpiękniejszymi stworzeniami świata :-))
Urocze mogą być także bezkręgowce pogrążone w rozmowie międzygatunkowej (a nawet i między-wyższej):
Nie mówiąc już tym, że kogoś może zainteresować niższy poziom organizacji organizmów, na przykład kwiatuszek z komórki małpiej z wieloma na niebiesko zabarwionymi jądrami oraz na czerwono jednym z białek komórkowych:
Ewentualnie romantycznie układające się w parę zakochanych serduszek jądra komórek z ludzkiej szyjki macicy, zawierające zresztą onkogeny wirusa brodawczaka – bardzo prawidłowo :-P, jeśli weźmie się pod uwagę, że wirus HPV-16 przenosi się często drogą płciową):
choć komórki te czasem nie wytrzymują takiego słodziutkiego nastroju i lubią zamienić się w potwory (niektórym przypominające sowy):
A jeśli ktoś lubi gadżety okołobiologiczne, może obejrzeć sobie oraz kupić takie eleganckie mydełka. Do złudzenia niemal przypominające szalki Petriego z hodowlami bakteryjnymi, przykładowo z niemal-jak-Haemophilus influenzae-na-agarze-czekoladowym:
Najfajniejsze, że odróżnieniu od ciasteczek (które także były urocze), tutaj przynajmniej mamy podobieństwo do prawdziwego posiewu redukcyjnego (bo to jest rzecz jasna najważniejsze ;-)), w rolach wzorów występują prawdziwe bakterie na adekwatnych podłożach, a w dodatku kupujący dostaje odrobinę wiedzy mikrobiologicznej.
Z drugiej strony, jeśli kogoś zupełnie nie interesują bakteryjne mydełka, to zawsze może polubić kolczyki z DNA, wisiorki z wzorami strukturalnymi różnych cząsteczek chemicznych, koszulki, którymi zachwyciłby się PZ Myers, a także mitozę na ścianę tudzież wesoło wyłupione oko (z kawałkiem mózgu). Dla każdego coś miłego :-)