Drugim prezentem jest słoik miodu od karpackich pszczelarzy – ma to być symbol słodyczy, którą posiada w sobie każda kobieta.
Ja nie posiadam. A już na pewno nie jestem słodka wtedy, kiedy po raz kolejny czytam te kretyńskie bzdury na temat Karoliny Kózki. Wtedy trafia mnie szlag, a nawet cała cholera.
Wraz z młodymi na Lednicę przyjechał bp Andrzej Jeż, który apelował do młodych, zwłaszcza młodych kobiet, by wzorców dla siebie szukały w życiu świętych i błogosławionych m.in. bł. Karoliny Kózkówny.
A dlaczegóż to do młodych kobiet zwłaszcza? Bo ich cnota leży między ich nogami? W dodatku jest to cnota całej rodziny/wsi/narodu? A może dlatego, że w głupiutkie młode główki dadzą sobie wcisnąć różne nonsensy? I są w dodatku tak trenowane do grzeczności, że nie rzucą uprzejmego: „spierdalaj”, jak pewnie rzuciłby przeciętny chłopak.
Te nonseny, obrzydliwe w dodatku, dla mnie przynajmniej nie zaczęły się od sprawy Karoliny. Pierwsza była święta Maria Goretti, o której usłyszałam dawno temu, niedużym dziecięciem będąc. Dziewczynka wielokrotnie molestowana przez sąsiada – o czym zresztą nie poskarżyła się rodzinie, i takie wzorce rodziny świętej a doskonałej również warto propagować, nespa? – a wreszcie przez tegoż sąsiada zamordowana podczas próby gwałtu. Potem były rozmaite dziewice-męczennice. Jak człowiek chodzi do kościoła (rzymskokatolickiego), to słyszy często, że tu mamy uroczystość takiego świętego, Doktora Kościoła na przykład. Albo królewicza. Albo innego bohatera, względnie nawet męczennika. Ale o dziewictwie to akurat, dziwnym trafem, u kobiet się wspomina. Dlaczegóż na przykład nie można by Świętych Młodzianków nazwać Świętymi Prawiczkami? Wszak takimiż byli. Ale to zapewne niosłoby jakieś niepotrzebne skojarzenia. A cnota ma się przecież z dziewczętami kojarzyć, a przede wszystkim z tym, co mają między nogami.
I tak też jest w przypadku Karoliny. Karolina Kózka została w wieku lat szesnastu zamordowana przez rosyjskiego żołnierza, który pojawił się w jej domu. Pod pozorem pokazania sobie jakiejś drogi, wyciągnął z domu Karolinę i jej ojca i kazał im iść ze sobą do lasu. W lesie doszedł do wniosku, że dziewczynę sobie zatrzyma, a ojcu kazał się wynosić. Kochany tatulo, nie dość, że wcześniej jak ofiara lazł z tym żołnierzem, zamiast go jakoś walnąć, czy coś, to potem – mimo, że dziecko prosiło go, żeby nie odchodził – uprzejmie opuścił towarzystwo i wrócił do domu. Tam powtarzał bezradnie „Karolina” i „żołnierz”, tudzież załamywał ręce i czekał na bezpieczny powrót córeczki z wycieczki. Czekała tak zresztą, aż milutki żołnierz zrobi z dziewczyną to, co sobie zamarzył, cała rodzina, razem zapewne ze starszym (dorosłym albo prawie dorosłym) rodzeństwem Karoliny. A potem okazało się, że biedactwa czekali na próżno, bo ostał się im jeno zimny trup dziewczyny gdzieś w lesie.
Oczywiście trup z nienaruszoną błoną dziewiczą, bo to jest przecież najważniejsze. W całej parafii panowało głębokie przekonanie o świętości życia Karoliny i o tym, że życie swe złożyła w heroicznej obronie czystości. No jasne, świadectwo to ma mniej więcej tę samą wartość, co Z drugiej zaś, ci sami świadkowie, ludzie religijni i trzeźwi, dają wyraz przekonaniu, iż Karolina w swym życiu nie popełniła nawet grzechu lekkiego,[…]. Tak czy inaczej, upamiętnili dziewczynę wzniosłą poezją:
Droższą niż życie była dla niej cnota,
Gdy w jej obronie stoczyła bój z wrogiem.
Milszą śmierć sroga niż grzechu sromota,
Więc męczennicą stanęła przed Bogiem”.
„Grzechu sromota”, noż…. Jakiego grzechu, jaka sromota?
A może by tak zastanowić się, że ona nie musiała koniecznie tej nieszczęsnej cnoty bronić? Bo może w chwili zagrożenia nie myślała o czystościach czy cnotach, tylko o tym, żeby uciec? Albo w ogóle nie myślała, tylko reagowała tak, jak pewnie sporo ludzi – ktoś ją napadł, więc usiłowała się wyrwać, wykręcić, uratować?
Względnie – mogła nawet myśleć o utracie cnoty. Nic dziwnego, skoro żyła w takim pobożnym otoczeniu. Ksiądz, rodzice, rodzina, cała wieś – ciekawe, jak zareagowaliby, kiedy wróciłaby z tego gwałtu do domu. Mamrotaliby pod nosem, że sama pewnie chciała? Że po cholerę z nim lazła do tego lasu, zamiast od razu się zabić (w obronie cnoty rzecz jasna)? Wytykaliby palcami? Zastanawialiby się, jak sobie znajdzie męża, skoro już ją ktoś napoczął? A co by było, gdyby zaszła w ciążę? Miałaby życie w tej swojej wsi, czy kochany tatulo powiedziałby jej miło: „wynocha z domu, ty kurwo z ruskim bękartem?”
A nawet jeśli nie obawiała się ani ludzi, ani o swoje życie – to w sumie także jej prawo. Być może zrobiła wszystko tak, jak uznała to za stosowne w danej chwili. Może była odważną, dzielną babką z zasadami, w które mocno wierzyła. I gdyby ceniono ją za to, że była sympatyczną, uprzejmą dla wszystkich, ciężko pracującą, pilną, pobożną i odważną dziewczyną – i dlatego miałaby stanowić wzór – to to także jest zrozumiałe. Gorzej, że jej kult przyjmuje zgoła inne formy.
Po pierwsze, daje się dziewczynom do zrozumienia, że czystość, cnota, czy jakkolwiek nazwać tę błonę, którą mają dziewczyny, jest najważniejsza. Na tyle ważna, że warto dla niej poświęcić życie. Bez niej dziewucha jest niewiela warta. A co stało się ze świętością życia nagle? A, zapomniałam, że w kontekście kobiet święte jest tylko życie poczęte w ich łonach.
Po drugie, wezwanie o obronie cnoty kierowane jest zasadniczo i głównie do kobiet. Mężczyzn się tam gdzieś czasem wspomni, owszem, ogólnie raczej, przy okazji nawijania o młodzieży w całości. Ale jakoś nikt chyba specjalnie nie wzywał ministrantów chociażby do heroicznej obrony czystości w sytuacji, kiedy mili księża gdzieś w Irlandii chcieli wnikliwie sprawdzić – tak z ojcowskiej troski zapewne – czy dzieci się dobrze prowadzą. Ciekawość, dlaczego? Czyżby niektórzy ze sprawdzających bali się, że świeżego mięska zabraknie?
Trzecia rzecz to to, że kierowanie do młodych dziewczyn przesłania pod tytułem: co jest cenniejsze: błona czy życie, i dlaczego Lenin jest wyjątkowo podłe. Gdyż – nie bagatelizując absolutnie gwałtu i potworności przeżyć ofiar takiego doświadczenia, ani fizycznych ani psychicznych – wydaje mi się, że młoda osoba chętniej przyzna, że gwałt to zupełny koniec świata i nic, tylko się zabić. Natomiast osoba starsza nieco, jeśli już ma ewentualnie wybierać między dżumą a cholerą, to być może przyzna, że wolałaby jednak przeżyć.
A najgorszą chyba rzeczą jest mizoginiczna erotyzacja gwałtu, w kontekście śmierci Karoliny wyraźnie widoczna. Na logikę (ekhm, ekhm) to powinno nie mieć znaczenia dla świętości i bycia wzorcem, czy do gwałtu fizycznie doszło, czy nie. Bo gwałt z definicji jest czymś robionym wbrew woli osoby gwałconej. Czyli, zgodnie z kolei z definicją grzechu, jeśli ofiara się nie zgadzała, to i z jej strony żadnego przekroczenia norm nie ma, winy nie ma, grzechu nie ma, sromoty nijakiej – do cholery – też nie ma. To powinno być tu najważniejsze – że tak naprawdę utraty czystości też nie ma. Bo jeszcze zrozumiałe jest, że można nawoływać do zachowania czystości do ślubu, itd., przy którym to nawoływaniu chodzi o postawę, o przyjęte założenia, o coś, co ewentualnie młoda osoba ma zamiar zrobić ze swoim życiem i ciałem, o decyzję wreszcie. W przypadku gwałtu żadnej decyzji nie ma, ba, może być nawet obrona. No, ale jest za to przerwanie błony dziewiczej – i o to, w tych ohydnych seksistowkich kościelnych rozważaniach, zachęcaniach i wierszykach o cnocie Karoliny, chodzi. O ten maleńki kawałek ciała kobiecego, który rzuca się ma mózgi niektórych religijnych mężczyzn, jak nie przymierzając sperma – w podobnych sytuacjach.
Czym to się różni od barbarzyńskich zwyczajów czy praw w krajach, gdzie dziewczyny karze się surowo za to, że zostały zgwałcone? Metodami wyłącznie – w cnotliwym patriarchalnym Kościele nie bije się takich dziewczyn, nie. Nie brudzi się sobie rączek. Subtelnie namawia się je tylko, żeby brały, cholera jasna, dobry przykład z błogosławionej.
Kobieta jest słodka jak miód. Cóż lepiej może wyrazić istotę, słodycz i misterium kobiety, jak właśnie miód z polskiej pasieki? – wyjaśniał o. Jan Góra, twórca lednickich spotkań. Miód wręczano tylko mężczyznom. – Kobiety są słodkie z natury, a mężczyzn trzeba dosładzać – tłumaczył jeden z wolontariuszy.
Mężczyzn nie trzeba dosładzać. Szczególnie że słowa niektórych z nich słodkie są do wyrzygania.
Tak, obrzydliwa wstretna hipokryzja, te cale tańce-łamańce-posrańce wokoł błony dziewiczej.
U nas namawianie do poświęcania zycia w imie blony, w Afryce i Indonezji fizyczne wyciecie juz nawet nie blony, a calych (badz czesci) kobiecych genitalii; w Arabii i UAE karanie w majestacie prawa kobiety za gwalt dokonany NA NIEJ. W innych krajach islamskich zabojstwa honorowe badz okaleczenia dziewczyn/kobiet ktore sprzeciwily sie zmuszaniu do malzenstwa albo nie daj boze uprawialy seks przed malzenstwem.
Tak sobie mysle, ze Ci wszyscy, ktorzy wyznaja podobna „filozofie” zyciowa powinni dostac wielka, gumową lalę z wielka, gumowa błona dziewiczą. Niech sobie powiesza na scianie i napawaja sie. Na nic wiecej bowiem nie zasluguja, a od prawdziwych, zywych kobiet powinni sie trzymac z daleka, skoro nie umieja ich traktowac jak rownych sobie ludzi.
Tańce-łamańce-posrańce mi się spodobały :-)
Ciekawa jestem, czy są takie lale w seks-shopach? Nawet nie do wieszania na ścianie, tylko do, że tak powiem, konkretniejszego użytku. Z błoną odrastającą po. Chyba mam pomysł na biznes… ;-)
Nawet nie do wieszania na ścianie, tylko do, że tak powiem, konkretniejszego użytku. Z błoną odrastającą po.
http://www.thefrisky.com/post/246-like-a-virgin-sex-doll-with-reloadable-hymen/
No to przepadło :-), wszystko ludzie wymyślą, zanim człowiek ruszy głową.
Lurker mode off
Szanowna Gospodyni niemal dokładnie wyraziła moje własne myśli dotyczące tej sprawy :)
Mnie się ta historia kojarzy jeszcze luźno z tymi ohydnymi dowcipami o zakonnicach, sugerującymi że marzą one tylko o seksie. Mam wrażenie, że w naszej „ludowej” świadomości, kobieta, zwłaszcza młoda, pragnie ogromnie nie tylko seksu ale nawet bycia zgwałconą (co oczywiście jest złe, nieczyste, ba wredne baby nawet potrafią prowokować biednego mężczyznę aby tego grzesznego czynu na nich dokonał). Kiedyś słyszałam księdza, który o rzeczonej Marii Goretti powiedział, że wolała umrzeć niż zgodzić się na grzeszną przyjemność…
I druga luźna myśl: ciekawe, że w oczach KK zawsze bardziej święta będzie kobieta, która może i niczego szczególnego nie dokonała ale za to dziewica niż np. matka. Co prawda ta druga też robi coś dla KK pozytywnego, ale jednak brakuje jej tej najświętszej błonki.
Pobożność i cnota młodych dobrze służy dewiantom w sutannach, dlatego KK ją propaguje.
„Gazeta ujawniła list kanadyjskiego biskupa Josepha Windle’a z lutego 1993 r. do papieskiego nuncjusza w Kanadzie Carlo Curisa. * Za „bardzo fortunną sprawę” uznał biskup Windle to, że wiele ofiar księdza pedofila było Polakami, którzy jako gorliwi katolicy „będą mniej skłonni przedstawić sprawę władzom świeckim” *. Ksiądz Prince został usunięty ze stanu duchownego, a w 2008r. skazano go na cztery lata więzienia za pedofilię.
http://wyborcza.pl/1,76842,7752445,Przyjaciel_Jana_Pawla_II_molestowal_Polakow.html
Wiesz, bardzo się cieszę, że tropisz takie nonsensy w powszechnej kościelnej dialektyce. Jestem facetem, więc nie dotyczyło mnie to w wieku szczenięcym, a szybko się potem zapomina – teraz też nie czuję się dosć wrażliwy na te oczywiste bzdury. Ale – to jest jednak jeden z tych elementów tradycji katolickiej, który staje się (i bardzo liczę, że rzeczywiście się stanie) reliktem, czymś, o czym przestaje się mówić, bo ludzie coś zrozumieli. Tak jak przestało się – popatrz – wspominać o ciężko i na wszystkie strony rozważanym przez poważnych filozofów średniowiecznych problemie, czy Maria była dziewicą przed, po i w trakcie porodu Jezusa. Ot, takie kwiatki, bez których dzisiejsi teologowie nauczyli się obywać. Więc zapewne niedługo dojdzie do większości głów teologicznych (do mądrzejszej mniejszości dawno doszło), że łączenie czystości z fizycznym dziewictwem jest głupie.
Jest z drugiej strony prawdą, że Kościół Katolicki w Polsce jest konserwatywny, ale wcale nie bardziej niż większość społeczeństwa. Zmienia się wolno, ale jest jednak produktem lokalnych społeczności i tego, jak te kwestie rozumieją typowe babcie ze wsi. Więc zmienia się też w tym rytmie, co te środowiska, w których jest go najwięcej. Jasne, dodaje im sporo bezwładności, ale zmiana musi iść i od góry, i od dołu – nie wystarczy „uświadomić” księży, trzeba jednocześnie uświadomić całą tę część kraju, o której w dużych miastach myślimy, że nie istnieje lub nie ma znaczenia.
@rudy013
Moja babcia ze wsi zwykła mawiać : „cnota nie mydło, sie nie wymydli!”
A tak BTW, myslę, że z tą obsesją, to nie powinni krucyfiksów nosić na szyjach tylko, ja wiem, lateksowe imitacje „świętej błony” na krążkach. Na przykład. Mam mnóstwo innych pomysłów.
I szkoda dobrego miodu dla buców. O!
Masz skłonność do przesady, jak na wrażliwą ponad trzydziestoletnią feministkę przystało. I tak pewnie skończę cytując gniewnie twoje „Cnota kobiety leży między jej nogami”. Tak swoją drogą:
cyt.
Kobieta jest słodka jak miód. Cóż lepiej może wyrazić istotę, słodycz i misterium kobiety, jak właśnie miód z polskiej pasieki? – wyjaśniał o. Jan Góra, twórca lednickich spotkań.
Jesteś pewna, że pan nic nie reklamował? (może prezerwatywy w paski?)
Pouczające jest porównanie hasła z ang. wiki i polskiej o Marii Goretii
Według polskiej „Sekcja zwłok wykazała, że zachowała dziewictwo.” w ang. jest sporo wątpliwości.
@ Sorex minutus
Słodki masz nick :-).
No fuj. A o czym innym mówi ten obleśny wierszyk poświęcony Karolinie Kózce?
@ RobertP
Też na to zwróciłam uwagę. W polskiej w ogóle nie ma miejsca na te różne kontrowersje.
@ Riffe
O, i to też jest dobry pomysł :-). Tylko sprawdź, czy ktoś już tego nie wymyslił, tak jak było z moimi powyższymi pomysłami ;-)
@ Sporothrix
Po kontakcie z czeluściami mentalnymi jakie tu wydobywasz po prostu zakochuję się w Twoich słowach. Uczucie typu znalezienie drugiego rozbitka na bezludnej (i gęsto zazwierzęconej) wyspie.
A propos za-dużo-polski, zamierzasz może głosować?
@ rudy013
Co do zmian od dołu i góry, to górę mamy obecnie skrajnie reakcyjną. Co do dołu, może Sporo wie jaki procent Katolików stanowią teraz Europejczycy i US? Potrzebowałem niedawno, a niedoguglałem się.
To przeciez oczywista oczywistość, że gdyby rzeczony zołnierz dokonał aktu nekrofilii, to Karolina blogosławioną by nie została, bo jej cialo byłoby zbrukane…
Podwojna moralność, jest była i bedzie.
Sw Augustyn mogł sobie życ w konkubinacie, ale potem sie nawrócił i mądre rzeczy prawił, wiec jest wzorem i przykładem(oczywiscie na to ze seks jest zły). A ile znamy przykładów świętych panien z dzieckiem? Nie licząc oczywiście NMP, która jednak oczwiscie dziewictwa nie straciła nawet w czasie porodu.
a tak metodą bardzo dalekich skojarzeń, przypomiało mi sie, ze sąwPolsce nadal wsie gdzie sie praktykuje prawo pierwszej nocy.
@ Noname
:-)
A głosować, owszem, zamierzam, muszę się tylko zarejestrować.
Co do tych procentów, to może tutaj: http://en.wikipedia.org/wiki/Catholic_Church_by_country#Europe
@ Daruma
No co Ty, serio? I kto, ekhm, wypełnia ten miły obowiązek?
Niestety nie wiem, ktory z ojcow tak sie poświęca. Informacje usłyszalam na wykładach z przemocy w rodzinie od psycholog zajmującej sie takimi sprawami.
Ale zauważcie, że wiele młodych chrześcijanek traktuje cnotę właśnie jako błonę dziewiczą i TYLKO błonę dziewiczą. Toż te dziewczątka dochodzą do mistrzostwa w seksie oralnym czy analnym, byle tylko przypadkiem nie przerwać błonki przed ślubem, bo to grzech i sromota. Ładnie to się wpasowuje w ten błono-obłęd KrK
„Co do zmian od dołu i góry, to górę mamy obecnie skrajnie reakcyjną.”
W tym wypadku mówiąc „góra” miałem na myśli górę intelektualną, a niekoniecznie hierarchiczną. Wydaje mi się, że kościelnych filozofów nie trzeba przekonywać o w/w (że cnota to coś niezwiązanego z cechami fizycznymi i obowiązuje w równym stopniu facetów). Inna rzecz, że to „skrajnie” to może odczuć tylko ktoś, kto nie pamięta, jak było kiedyś (i nie odróżnia jednego biskupa od drugiego).
@rudy103
Nie odróżniam jednego biskupa od drugiego, bo jest to równie sensowne jak podział dobry-zły glina.
Nie byliby biskupami, gdyby nie mieli stosownych poglądów i cech charakteru.
@RobertP:
Mógłbyś powiedzieć to o każdej luźno zarządzanej grupie (bo biskupi są luźno zarządzani – odpowiadają wyłącznie przed papieżem) i tak samo byłoby to bez sensu.
Taaak. A jakby w obronie własnej udało jej się tego żołnierza zatłuc, to już by święta nie była, mimo że przecież też by zachowała przeświętą cnotę…
@ister
„Ale zauważcie, że wiele młodych chrześcijanek traktuje cnotę właśnie jako błonę dziewiczą i TYLKO błonę dziewiczą. Toż te dziewczątka dochodzą do mistrzostwa w seksie oralnym czy analnym […]”
Tak Ci się wydaje, czy dzielisz się swoimi doświadczeniami?
@Ija_Ijewna
wiesz, gdyby okradła tego żołnierza, to też świętą by nie została niezaleźnie od stanu cnoty. generalnie chodzi bardziej o to, ze ona była świeta, wiodła święte życie itd zgodne z zasadami jakie wyznawała. Tyle że gdyby umarła na gruźlice, to nikt by jej na wzór nie stawiał, gdyby zginęła ratując kota z pożaru też nie. A problem polega na tym, ze oddała życie za coś co nie było z jej strony grzechem (była ofiarą gwałtu) wiec tak czy siak niewinnosc [pzed Bogiem by zachowała. Bo jeśli mac byc wzorem do nasledaowania, to czego jest to wzor? daj sie wystawic facetowi na łatwy strzał(ojciec ją wystawił) a jak by co to sie zabij?
rudy103
No i git. Generałowie od którejś gwiazdki też są luźno zarządzani (odpowiadają tylko przed naczelnym zwierzchnikiem sił zbrojnych), ale nie znajdziesz wśród nich pacyfisty. Tak jak nie znajdziesz postępowego, liberalnego biskupa.
@ister:
Ale zauważcie, że wiele młodych chrześcijanek traktuje cnotę właśnie jako błonę dziewiczą i TYLKO błonę dziewiczą.
Alez skad im sie wziela taka idea? Chyba nie ze studiowania roznych koncepcji cnoty w wydaniu greckim (arete) czy rzymskim (virtus)?
Powyzsze przyklady uswieconych swietych dziewic wyraznie pokazuja, co to jest cnota U KOBIETY.
Jak juz poprzednicy zauwazyli – dziewczyny te zostaly swietymi nie ze wzgledu na swoje zalety ducha, charakteru czy uczynki a tylko dlatego, ze umarly w obronie dziewictwa (i dziewictwo zachowaly!)
No to jakie wnioski moga wyciagnac z tego chrzescijanie?
@RobertP:
Oczywiście, że nie znajdziesz, dla twojej definicji liberalizmu i postępowości (bo jakoś dziwnie jestem przekonany, że nic poza wygłoszonym z ambony przez biskupa stwierdzeniem, że religia to opium dla ludu by cię nie zadowoliło). Natomiast gdyby, jak ci się wydaje, wszyscy biskupi myśleli jak jeden mąż tak samo, nigdy by nie doszło, żeby daleko nie szukać, do Soboru Watykańskiego II. A kwestia celibatu czy dopuszczalności antykoncepcji nie byłaby w ogóle wśród hierarchów obecna. A jest, choć z oporami. Albo: wydaje ci się, że wszyscy polscy biskupi są za prawnym bezwzględnym zakazem aborcji i zapłodnienia in vitro? Nie są.
Kościół ma olbrzymią bezwładność, jeśli chodzi o decyzje doktrynalne. Zmienia się dość powoli. Ale zmienia się stale. Nie musi cię to obchodzić i nie musisz tego dostrzegać, bo rozumiem, że to nie twój Kościół. Ale też nie ma specjalnie sensu, żebyś kategorycznie wypowiadał się w sprawach, o których mało wiesz, bo mało cię obchodzą.
@RobertP:
Z generałami porównanie jest też o tyle kiepskie, że generałów „od którejś gwiazdki” masz liczbę jednocyfrową. Biskupów podległych bezpośrednio papieżowi masz tysiące.
@futrzak:
No przecież właśnie to jest to, co mówię – im się ta idea nie wzięła z żadnej katolickiej koncepcji filozoficznej, tylko z naszej patriarchalno-plemiennej kultury ludowej. Z której przecież wychodzi chyba większość naszych księży (statystyk nie widziałem, ale gotów byłym się założyć, że więcej alumnów seminariów pochodzi ze wsi niż z miast).
Nie zapominajmy jak ważna w tej historii była Karoliny „skromność w ubiorze”. Gdyby np. głębokim dekoltem prosiła się o grzeszną przyjemność, dziś raczej nie rozlewano by nad nią miodu.
Nic chyba lepiej nie ilustruje mizoginii KK niż akceptacja przemocy seksualnej przy jednoczesnej fiksacji na seksie i seksualności. W tych 10% przypadków które zmuszeni polityczną poprawnością nazwą gwałtem, mogła się nie ubierać tak wyzywająco, a reszta to już w ogóle żadne gwałty – bo przecież piła (a jak piła to i flirtowała) z mężczyznami, albo czy można, hue-hue hue-hue, zgwałcić żonę?
Nie ma problemu. Poważny problem i zagrożenie dla cywilizacji życia to jest jak kobieta chce pracować.
Ciężko mi zachować dobre zdanie o katolikach (tych przejawiających aktywność mózgową), którzy przechodzą do porządku dziennego nad takim stanem rzeczy w ich (no nie?) środowisku zamiast krzyczeć.
@ Sporothrix
I jak się czujesz z perspektywą głosowania na seksistowskiego kaszalota?
@ ister
Fellatio to jeszcze plausible, bo jest non-penetrative, ale mistrzynie seksu analnego to ja wkładam na półkę z seksistowski anegdotkami między „Zabiła bo przepuścił ją w drzwiach” a „Każda w końcu się puści”.
@ rudy013 says
W tym wypadku mówiąc “góra” miałem na myśli górę intelektualną, a niekoniecznie hierarchiczną.
„Góra intelektualna” być może drąży skałę, ale oddziaływanie na masy wiernych ma nieporównywalne z Watykanem. Nie kwestionuję istnienia bezwładności doktrynalnych w strukturach, tyle że to nie jest ogólna bezwładność, tylko w jednych tematach jest luz (czyli w jednym kościele zabobon, w drugim postęp), a w innych są jasne reguły nawet jeśli usankcjonowane tylko betonową mentalnością a nie memo z pieczątką Watykanu (jak w przypadku chowania pedofilów pod łóżko).
W Islamie nie mają jednej góry hierarchicznej, i można przypuszczać, że dlatego właśnie są w średniowieczu, bo nie ma kto narzucić reformy. A góry intelektualne też mają, nawet feministki są.
Podtrzymuję twierdzenie, że reakcjonizm Watykanu jest bardzo szkodliwy. Zwłaszcza, że Katolicy z Europy i US, to tylko 40% wszystkich (i będzie coraz mniej), co daje podstawy do obaw aby te góry intelektualne nie okazały górami lodowymi w gorącym morzu neofityzmu. Póki co Watykan się z nimi nie liczy i póki rządzi Ratzinger raczej nie zacznie się liczyć.
A propos okołofeminizmowo, właśnie czytam sobie http://yesmeansyesblog.wordpress.com/2009/11/12/meet-the-predators/
@ Noname
No przecież nie tylko seksistowski kaszalot startuje. Są jeszcze: mały-kotek-po-liftingu, ochotniczy-strażak, niewylaszczony-surfer, hetman-muszka, buszujący-w-zbożu-i-prostytutkach, przystojne-wąsy (ale-nie-myśliwskie), prawdziwy-gość-obrońca-wartości oraz paru innych… Kwiat polityki polskiej. Jest na kogo głosować.
@rudy103
Nie chcę flejmować i Sporothrix o biskupach, ale gwoli jasności
„Natomiast gdyby, jak ci się wydaje, wszyscy biskupi myśleli jak jeden mąż tak samo, nigdy by nie doszło, żeby daleko nie szukać, do Soboru Watykańskiego II”
„Biskupów podległych bezpośrednio papieżowi masz tysiące.”
Ja mówię o polskich biskupach, czyli biskupach z kraju w którym partia lewicowa (z nazwy) jest w pewnych sprawach na prawo do wielu partii chadeckich z niektórych krajów UE.
„Oczywiście, że nie znajdziesz, dla twojej definicji liberalizmu i postępowości (bo jakoś dziwnie jestem przekonany, że nic poza wygłoszonym z ambony przez biskupa stwierdzeniem, że religia to opium dla ludu by cię nie zadowoliło). ”
Nie odpowiadam za twoje projekcje. Biskup to dla mnie wysoki urzędnik pewnej bogatej, wpływowej i pazernej na bogactwo i wpływy organizacji. Nie zawędrowałby tak wysoko w strukturze gdyby nie dbał o to. Co przy tym myśli o naturze ducha świętego itp. ma takie znaczenie, jak prace z myśli Lenina pisane przez aparatczyków PZPR – obowiązkowa danina, tak naprawdę ważne było co innego.
Dwa tygodnie temu przytoczyło mi się drwiny Anatola France’a na temat owego kojarzenia cnoty i świętości ale prawdę mówiąc nie do śmiechu mi gdy o tym myślę. Znam pewną ilość pań z życiem zasługującym na wszelkie możliwe zachwyty i podziwy, jakie by nie były przekonania religijne i etyczne osoby rozważającej ich życiorysy. Zawsze jest tam sprawa prowadzenia przez kobietę losów jej i jej bliskich w okolicznościach wyjątkowo wymagających, kwestie wojen, braków, trudnych dylematów, chorób, długotrwałej lojalności, wytrzymałości, siły przekonań… Żadna z tych pań, o których myślę, nie doczekałaby się choćby beatyfikacji w KK, bo nie są to historie o śmierci przed gwałtem ani o wiecznej ucieczce przed swą seksualnością. Cóż, skrajności spotykają się, wydawcy pism pornograficznych i księża katoliccy w tym samym miejscu szukają esencji kobiecości.
@andsol,
nie do konca tak-z tymi kobietami(i facetami) o super zyciorysach. Kidys czytałam jak skomplikowaną rzeczą jest beatyfikacja. Trzeba zgromadzic ogromną ilość dokumentow, świadectw, ekspertyz. To kosztuje dużo czasu, wysiłku i niestety pieniędzy(i nie chodzi o pazerność kleru;), tylko nikt tego do Rzymu telepatycznie nie prześle). Dlatego najwiecej świetych jest wsród osob duchownych, bo ma kto nad tym pracować i lobbowac. I tak naprawde dopóki świeccy nie zacznąlobbowacza swoimi , normalnymi to dobór wzorcw w KK bedzie jaki jest. Hasła w stylu weźmy, zróbcie czyt. ja znam a ksiadz niech sie domyśli i zrobi, sprawy nie rozwiazą. Nie chodzi mi o to ze tymasz to zrobić, czy ktoś konkretny,bo moze tym potencjalnym świetym na sławie nie zakeży, ale czasem warto sie zastanowic nad mechanizmami.
Nie mam czasu żeby czytać wszystkie komentarze, ale rozumuje tak – świętość tej dziewczyny uznano tylko dlatego, że pozostała dziewicą? Czy gdyby broniła się jak lew, a ten żołnierz i tak ją zgwałcił, to by się już „nie liczyło”? A gdyby była dojrzałą matką, która broniła swoich dzieci? A gdyby zginęła w obronie młodego barat albo zwykłego przechodnia?
Wreszcie – czy kobieta, która przeżyła gwałt, jest przez to „zbezczeszczona”?
Mój Boże, strach to wszystko czytać. Strach nawet myśleć o tym.
@synafia:
Nie żeby to bardzo poprawiało sytuację, ale to jednak nie jest tak, że „świętość dziewczyny uznano”. Bo jednak doktryna jest taka, że Kościół nie czyni świętym, tylko raczej stwierdza, że o tym i o tym można powiedzieć, że działał(a) jak święty – nie wykluczając jednak innych. Więc faktycznie trochę tak jak mówi daruma – to, kogo KK uznaje za świętego zależy w bardzo dużej mierze od tego, kogo doły zgłosiły i wspierały; ale z drugiej strony to, kogo KK *nie* uznaje za świętego nawet według KK nic nie znaczy, bo to nie KK czyni świętym.
@RobertP:
Zauważ, że przy twoich założeniach teza, że „tak naprawdę ważne [dla biskupa] jest co innego” jest niefalsyfikowalna. Więc tak jak mówiłem – nie ma takich faktów czy argumentów, które mogłyby cię przekonać do zmiany zdania. Rzeczywiście lepiej nie zaśmiecać dyskusją bloga.
@myśliwski kaszalot
Ja bym jednak zwrócił uwagę na fakt, że miłośnik dubeltówki jest kimś, kogo wybrała na towarzysza życia kobieta, która wygląda na sensowną, inteligentną i zdecydowanie nie stłamszoną. Przynajmniej z wywiadów takie sprawia wrażenie. Więc – zwiększa to trochę moją nadzieję na to, że pan marszałek raczej chlapie głupoty niż rzeczywiście głupoty myśli.
@ rudy013
to, kogo KK uznaje za świętego zależy w bardzo dużej mierze od tego, kogo doły zgłosiły i wspierały;
Irrelewantne, dopóki nie twierdzisz, że „w dużej mierze” zostają nimi wbrew panującej doktrynie. Nawet jeśli byś miał rację, wciąż mogę powiedzieć że z dołu przebili się tylko Ci którzy byli w zgodzie z doktryną, nie ma sprzeczności.
ale z drugiej strony to, kogo KK *nie* uznaje za świętego nawet według KK nic nie znaczy, bo to nie KK czyni świętym.
Nie rozmawiamy o tym kto się podoba czyjemu wyimaginowanemu przyjacielowi, tylko o polityce konkretnej instytucji działającej na tej planecie.
W skrócie napisałeś: beatyfikacje i kanonizacje to nie jest tak całkiem wyraz polityki Watykanu, a nawet jak jest to to i tak bez znaczenia, bo bozia wie swoje. Mydlenie oczu.
Ja bym jednak zwrócił uwagę na fakt, że miłośnik dubeltówki jest kimś, kogo wybrała na towarzysza życia kobieta, która wygląda…
Facepalm.
Czyli seksista żeniąc się z mądrą kobietą przestaje być seksistą, tak? (dopóki jej sobie całkiem nie podporządkuje)
Nawet nie ma jak skomentować takiego kretynizmu. Odpowiadając „nie, ALE” sformułuj jakąś tezę którą da się dyskutować, a nie common-sensowy bullshit typu „skoro chyba-najprawdopodobniej-X, to chyba przecież nie całkiem Y, bo jak to”.
„Irrelewantne, dopóki nie twierdzisz, że “w dużej mierze” zostają nimi wbrew panującej doktrynie.”
Gdybyś, drogi anonimie, chciał przeczytać kilka postów wstecz, zauważyłbyś, że tu się zgadzam z wyrażonym cudzym stwierdzeniem, że wybór osób do kanonizacji to polityka, a nie doktryna. Weź najpierw czytaj ze zrozumieniem, a potem dyskutuj.
„Czyli seksista żeniąc się z mądrą kobietą przestaje być seksistą, tak? (dopóki jej sobie całkiem nie podporządkuje)”
Nie, średnio inteligentny dyskutancie. Natomiat jest możliwość, że skoro osoba,. która wydaje nam się wartościowa, a zna go znacznie lepiej od nas uważa go za osobę wartościową, to nie jest on do końca tym, kim nam się wydaje. Tylko tyle i aż tyle: ze względu na jego żonę jestem skłonny przyznać Komorowskiemu większy benefit of the doubt.
Bądź łaskaw w ewentualnym następnym poście postawić jakąś tezę związaną z czymś, co napisałem, po czym przedstawić jakieś argumenty.
Chciałbym niniejszym przeprosić gospodynię bloga, przedmówcę i innych dyskutantów za użycie określenia ad personam. To było niepotrzebne, trochę się zirytowałem biciem chochoła.
@ rudy013
„benefit of the doubt.”
No dobra, załóżmy, że rzeczywiście to 100% świadomy, racjonalny jej wybór, itp. niewiadome, ok.
Tylko że ona jest osobą która ewidentnie nie łapie co jest złego w twierdzeniu, że to kobiety się nie nadają do pewnych zawodów ponieważ męscy współpracownicy będą się na nie ślinić albo gwałcić. A o to najwyraźniej chodziło Bronkowi kiedy się dziwował że jak to chłopcy i dziewczynki w jednej łódce.
Poza tym chyba większość bab zajmujących się zawodowo apelowaniem do innych by zostały w kuchni jest sama są dosyć niezależna. Nie chcę z niej robić ciemniaczki, ale sorry, stygmatyzacja kobiet zajmujących się dziećmi to nie jest w naszym społeczeństwie najpoważniejszy problem kobiet. Nie zaryzkowałbym twierdzenia że jest ona jakoś ponadprzeciętnie świadoma tych problemów.
Ostatecznie zgodzę się zapisać Komorowskiemu na plus, że ma normalną żonę w tym sensie, ze może go złapie jakby całkiem puścił poręcz, a Kaczyńskiego nie będzie miał kto złapać.
Jeszcze o kaszalotach – ten arcyzabawny komentarz Komorowskiego nie był anegdotką rzuconą od tak, czy przy okazji opowieści o wojsku, tylko był skierowany do studentki, która „opowiedziała, że nie chciano jej przyjąć do straży pożarnej, dlatego tylko, że jest kobietą.” Czyli nawet nie owijał w bawełnę, tylko poszedł na czołówkę – hahaha, nie przesadzajmy z tym równouprawnieniem.
Żona mówi, że dyskryminacja oczywiście istnieje, ale ona i córka „się nie spotkały”, „może to zależy od charakteru”. Może też ma kulawy język, a równie dobrze można sądzić, że przytakuje wyłącznie ze względu na PC, a swoje wie. In any case, nie jest dewotą, ale bez przesady z tą sensownością.
Natomiast jeszcze co do „skoro wybrała go na partnera”, to bardziej wiarygodnie brzmi interpretacja taka, że Komorowski wybrał sobie kobietę która chciała zostać w domu i zajmować się dziećmi, ponieważ taki ma obraz miejsca kobiety w społeczeństwie. A zatem ona nie ma powodu wyglądać na stłamszoną, bo wpasowała się w konserwatywny wzorzec ról płciowych – nie ma jej kto tłamsić, chyba że jakieś mityczne feminazistki.
Że nie ma depresji, tylko odnalazła się w tej roli, to mówi o niej, nie o jej mężu.
Szkoda, że nie ma żadnych zdjęć tych duńskich kaszalotów, wtedy pani Anna mogłaby sama ocenić ich tuszę, zamiast ściemniać, że mąż miał na myśli co innego niż powiedział.
@noname:
Mnie się wydaje, że ona miała jednak całkowitą świadomość, że jej mąż się wygłupił, tyle, że starała się go jakoś z lojalności wybronić. Niezdarnie, no ale dało się inaczej? Kampania jest i inteligentna kandydatka na Pierwszą Damę nie będzie mówiła dziennikarzom, że Bronek to nie myśli, kiedy mówi.
Natomiast obraz jej, jaki mi się wyłania z wywiadów i z tego, co wiem o niej ogólniej, nie pasuje mi do wizji, że to on tu jest samiec alfa, który wybrał sobie mimozę, której taka rola pasuje. Odczucie jakieś nie takie. Z tego, jak o nim mówi wyłania mi się raczej partnerski związek, choć z wyraźnym podziałem kompetencji.
„ona i córka “się nie spotkały””
Dla mnie to znaczy, że nie odczuły, że dyskryminacja dotknęła ich osobiście (szczególnie w kontekście całego wywiadu). Co przecież nie jest wykluczone.
Ogólnie najbliżej mi do tej twojej wersji, która mówi, że żona „złapie go jak całkiem puści poręcz” – tzn. dla mnie z tego, co widać z ich związku wynika, że on może mieć głupie odzywki i poglądy w niektórych sprawach, ale zdecydowanie nie jest człowiekiem niewyuczalnym. Widać to zresztą ze sposobu, w jaki tuszuje inne swoje wpadki, za część których należałoby zresztą ustrzelić nie jego, tylko jego sztab wyborczy (np. za te nieszczęsne łupki).
Co przecież nie zmienia faktu, że jednak wiele z nich (z kaszalotami na czele) to straszna żenua. Ale z innej beczki, mnie się bardzo podobają politycy, którzy idą pod gusta wyborców, którzy potrafią zmodyfikować to, co mówią i robią pod wpływem opinii publicznej. Takie osoby to tak naprawdę kwintesencja demokracji, bo słuchają się swoich wyborców, a do tego są przewidywalni w posunięciach. Byleby potrafili słuchać wielu wyborców, a nie jednej grupy.
@ Synafia
Wreszcie – czy kobieta, która przeżyła gwałt, jest przez to “zbezczeszczona”?
Oczywiście, jest zhańbiona, wie to każdy kto przeczytał Biblię. Jest to też hańba dla jej męża, lub ojca, a w drugim przypadku także wymierna strata finansowa, ponieważ za kobiety bez błony płaci się mniej srebrników, albo w ogóle nie płaci.
Niestety cywilizacja śmierci nie pozwala już takich rzeczy mówić głośno.
Na szczęście z pomocą przychodzi prawoczłowieczo-godnościowa poetyka JPII, dzięki której pomieszawszy trochę pojęć i owinąwszy gładkimi słowami wyzutymi z sensu można bezpiecznie przemycać prawdziwe Słowo Boże tak, żeby ciemny lud je kupił. I tak można np. winić za gwałt jego ofiarę, uchodząc jednocześnie za wzór empatii, że tak nam leży na sercu jej godność, że to taka tragedia itp.
Analogicznie np. z antykoncepcją – tak naprawdę chodzi o to, że grzechem jest mieć udane życie seksualne, a kobieta jest od rodzenia dzieci, jak d… od srania, ale prosty człowiek tego misterium nie pojmie, więc trzeba go naprowadzić, że tu chodzi o godność, którą mu antykoncepcja odbiera, albo o zdrowie które mu niszczy, albo wreszcie o skuteczność, którą zapewnia tylko stosunek przerywany.
@noname:
Ech, a prosiło się, żebyś nie wypowiadał się zbyt aktywnie o rzeczach, o których nie masz pojęcia. Co cię właściwie to tak obchodzi? Przecież jeśli jest tak, jak piszesz, wszyscy katolicy dawno wymarli albo skoczyli z okna z powodu depresji. A jeśli nie skoczyli, to tylko dlatego, że im mąż albo ksiądz ręce z tyłu wykręca.
Pod tą notką na moim blogu napisałam komentarz nawiązujący do sprawy Karoliny:
http://jedyniesluszne.blox.pl/2010/06/Fantazje-wyglodzonych.html
– jest to bowiem sprawa obnażająca nie tylko staroświeckość poglądów kościelnych, ale też próby zakłamywania tej staroświeckości.
Przejrzałam daty poprzednich komentarzy i widzę, że ta notka, mimo że sprzed paru dni, wciąż jeszcze jest uczęszczana. Wobec tego jednak wkleję mój komentarz o Kózkównie tutaj:
Zauważyłam takie zjawisko, że Kościół teraz stara się być nieco bardziej politycznie poprawny i trochę zakłamać pierwotną intencję, z jaką Jan Paweł II wyniósł Karolinę na ołtarze.
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,4332157.html
Tutaj mówią np.: „patronka młodzieży i rodziców ofiar przemocy”.
http://mateusz.pl/wdrodze/nr436/17-wdr.htm
Tutaj jakiś uczciwy ksiądz wyraża oburzenie postawą ojca Karoliny i mieszkańców wsi, którzy nie próbowali jej ratować. Ksiądz stara się nagiąć interpretację świętości biednej dziewczyny tak, żeby oddać tragizm ofiary porzuconej przez wszystkich.
Niedługo, jak tak dalej pójdzie, Kościół będzie twierdził, że Karolina w ogóle nie jest patronką czystości. Dlatego chciałabym przypomnieć, że Jan Paweł II beatyfikował ją dokładniusieńko za to. Że wolała umrzeć, niż zepsuć sobie błonę dziewiczą. A beatyfikacja odbyła się zupełnie niedawno – w 1987 roku, 23 lata temu. Wynosząc Karolinę na ołtarze, papież mówił:
http://mateusz.pl/jp99/pp/1987/pp19870610b.htm
„Mówi o wielkiej godności kobiety: o godności ludzkiej osoby. O godności ciała (…). Karolina Kózkówna była świadoma tej godności. Świadoma tego powołania. Żyła z tą świadomością i dojrzewała w niej. Z tą świadomością oddała wreszcie swoje młode życie, kiedy trzeba było je oddać, aby obronić swą kobiecą godność. Aby obronić godność polskiej, chłopskiej dziewczyny. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają (por. Mt 5, 8).”
Czyli że jak kogoś zgwałcą, a już zwłaszcza kobietę, to ten zgwałcony już nie ma czystego serca, nie ma godności. Wyborem jest godność albo życie:
„Jakbyśmy szli po śladach ucieczki tej dziewczyny, opierającej się zbrojnemu napastnikowi, szukającej ścieżek, na których mogłaby pośród tego rodzimego lasu w pobliżu jej wsi, ocalić życie i godność.”
Ten tekst homilii beatyfikacyjnej niestety mówi dużo o stylu myślenia naszego starego papieża.
I idąc tym tropem, wielu księży obwołuje Karolinę wręcz patronką czystości przedmałżeńskiej (to ci od „obrączek czystości”), tym samym zrównując seks przedmałżeński z gwałtem.
http://www.kosciol.pl/article.php/2008050700590522
Jak wspomniałam, chyba część młodszych księży zaczyna zdawać sobie sprawę z tego pomieszania pojęć i próbuje ratować co się da, reinterpretując historię Karoliny. Ale niestety nawet to odbywa się nie pod hasłem reformy (mogliby powiedzieć: „tak, Kościół miał staroświeckie podejście, mylił się”) lecz raczej w atmosferze przekonywania, że Kościół od początku tak to widział.
Uruchomiło mi się parę wspomnień z dzieciństwa.
Miałam kiedyś komiks, kupiony w kiosku parafialnym. Był o bł. Laurze Vicuna.
http://www.sdb.lublin.pl/art,312,bllaura_vicuna.html
Historia była o tym, jak 11-letnia Laura martwiła się, że jej matka żyje w konkubinacie. Laura chciała zostać przyjęta jako nowicjuszka do zakonu, lecz siostry odmówiły jej ze względu właśnie na grzeszne prowadzenie się jej matki.
Główną atrakcją komiksu były dla mnie sceny usiłowania gwałtu na Laurze przez konkubenta mamy. Oczywiście trudno oczekiwać pikantnych detali w świątobliwym komiksie, ale jednak pamiętam, że oglądałam te obrazki z dużym zainteresowaniem. Trochę to, hm, dziwaczne wydaje się dzisiaj, ale wychodzi na to, że w latach 80. edukacja o molestowaniu i pedofilii docierała do dzieci głównie pod postacią kościelnych hagiografii.
Następnie w komiksie Laura poskarżyła się matce, ale ta, jak klasyczna ofiara przemocy domowej, zademonstrowała bezradność. Historia Laury kończy się tym, że Laura umiera, a jej matka dopiero przy łożu śmierci córki postanawia opuścić niedobrego konkubenta.
Nie wypowiadam się na temat świadomych (w odr. od nieuświadomionych uprzedzeń) wierzeń „szeregowych” katolików, a już zwłaszcza nie wszystkich, gdyby ktoś jeszcze tak zrozumiał. Miałem właśnie na myśli, że większość nie przełknęłaby w czystej postaci tych nonsensów, które Sporo tu destyluje z kościelnej nowomowy, bo tak ich „zindoktrynowała” cywilizacja śmierci – prawa człowieka, prawa kobiet, itp. szatańskie wynalazki.
@ rudy013
Co cię właściwie to tak obchodzi?
Tak ci właśnie odpowiem, jak się kiedyś zdobędziesz na rzeczowy argument, średnio uczciwy dyskutancie.
@ Anuszka
Oczywiście, że tak Kościół widział Karolinę Kózkę. Także czytałam to, co papież mówił na uroczystości beatyfikacji. I wielu w tym Kościele nadal tak właśnie widzi „cnotę” kobiet i ich wartość.
Dzięki też za info o bł. Laurze. Nie ma to jak wspomnienia z dzieciństwa (dla mnie taką wstrząsająca postacią była św. Maria Goretti)
Na szczęście nie wszyscy widzieli sprawę w ten sposób. Mój obraz Kózkówny ukształtowała książka ks. Malińskiego „Patronka chłopów”, chyba z 1988 r., opowiadająca o Karolinie, która była – właśnie tak, jak pisze Sporothrix – „sympatyczną, uprzejmą dla wszystkich, ciężko pracującą, pilną, pobożną i odważną dziewczyną”. Akcja urywa się, kiedy Karolina widzi sołdata idącego przez podwórze, ale mówi sobie „przecież nie mogę ich zostawić”.
(Nawiasem mówiąc, autor gdzieś wspomina, jak denerwowały go życiorysy, w których większość miejsca zajmował opis śmierci Karoliny. „Przecież nie na tym zasadzała się jej świętość” – pisze.)
Więc można było i tak – tuż po beatyfikacji napisać książkę „męczennica, owszem, ale to nie o to chodziło”.
@ Anuszka
Ale niestety nawet to odbywa się nie pod hasłem reformy (mogliby powiedzieć: „tak, Kościół miał staroświeckie podejście, mylił się”) lecz raczej w atmosferze przekonywania, że Kościół od początku tak to widział.
To jest największy chyba atut religijnej nowomowy – plausible deniability. Nieczytelna forma najpierw impregnuje zawarte w niej poglądy na krytykę, a w razie czego można łatwo zmienić zdanie i twierdzić ze od początku o to chodziło. Jest to szczególnie łatwe w przypadku odwoływania się do stereotypów i klisz zakorzenionych w powszechnej świadomości – sformułowanie przekazu nie wymaga zawarcia w nim żadnej konkretnej treści, treść jest dostrzegana dzięki biasowi odbiorcy.
Dzięki za streszczenie materiałów dydaktycznych. Bezcenne:
Posłuszeństwo. Aby doszło do poczęcia nowego życia kobieta musi pozwolić mężczyźnie zbliżyć się do niej. Autonomia, niezależność i skrajna samodzielność nie są życiodajne, tylko postawa przyjęcia i posłuszeństwa wobec mężczyzny prowadzi do życia. To nie znaczy że kobieta ma być ,,submisywna”, ale żeby zechciała polegać na mężczyźnie. W ten sposób może ona nauczyć mężczyznę jak być otwartym dla innych i jak polegać na Bogu
Czyli kobieta nie może, choćby nie wiem jak chciała, uprawiać seksu, tylko może najwyżej posłusznie pozwolić się spenetrować ucząc w ten sposób mężczyznę polegania na Bogu. To jest druga strona wspomnianej przez Sporo erotyzacji gwałtu – przekonanie, że przemoc jest jakby z natury wpisana w seksualność i seks. I może w tym kontinuum nie powinno być przemocy za dużo, ale też nie może być za mało. To by było nieżyciodajne.
@noname
Czyli kobieta nie może, choćby nie wiem jak chciała, uprawiać seksu, tylko może najwyżej posłusznie pozwolić się spenetrować ucząc w ten sposób mężczyznę polegania na Bogu. To jest druga strona wspomnianej przez Sporo erotyzacji gwałtu – przekonanie, że przemoc jest jakby z natury wpisana w seksualność i seks.
Ale przypominam, że to są fantazje facetów, którym nie wolno uprawiać seksu. Problemu by nie było, gdyby to pozostało ich fantazjami. Ale oni, jak już gdzieś mówiłam, starają się meblować świat wokół siebie podług własnych fantazji. Bo bez tego czuliby dyskomfort, że im nie wolno.
Jak to jest z naukowcami, że zamiast siedzieć w swojej dziedzinie wchodzą w coś o czym pojęcia zielonego nie mają i potem piszą takie brednie? Zostaw człowieku teologię w spokoju i zajmij się swoimi bakteriami.
Czystość to nie to samo, co błona dziewicza. Można żyć w czystości nie będąc fizycznie dziewicą, można nie mieć błony dziewiczej nie uprawiając nawet seksu! Karolina nie broniła błony dziewiczej, ale czystości, siebie, swojej wolności – w myśl ironicznego myślenia autorki gdyby pozwoliła sobie na seks z żołnierzem, byłoby ok? Karolina broniła cnoty – czym jest cnota? Na pewno nie błoną dziewicza. Cnota to rzecz moralnie ceniona, o cnotach pisali starożytni. Gdyby została zgwałcona, tez byłaby świętą. Uczepienie się przez autorki motywu błony dziewiczej swaidczy, ze nie rozumie ona różnicy między czystością a posiadaniem bądź nie posiadaniem błony.
To ja bardzo uprzejmie poproszę o przykład świętej, która zgwałcenia nie uniknęła ale czystość zachowała. Jak też o kompetentną, czyli pochodzącą od hierarchii Kościoła rzymsko-katolickiego wykładnię potwierdzającą, że nie w błonie dziewiczej sprawa gdy na zachowanie czystości stale w Kościele się nalega.
To ja tylko to tu tak zostawię… http://karolina-film.pl/
też nie rozumiem, czyż Jezus nie nauczał – gdy ktoś cię uderzy, zabierze lub zmusi (do drogi) do czegoś, powi
nieneś mu ulec, choć czyni coś złego?