moja Ameryka i inne kraje, okołonaukowo, osobiste

Wirusy i nowotwory w gorącym Montrealu

Z Montrealem kojarzyć mi się odtąd będzie: okropny i wilgotny upał (a myślałam, że kiedy wyjedziemy z DC, będzie trochę lepiej; w domu mamy podobno 38°C, tutaj dochodzi zaledwie do 33 stopni w cieniu), niezbyt wylewni tubylcy (w odróżnieniu od – przeciętnie – Amerykanów spotykanych na co dzień) oraz przyjemne restauracje ze znakomitym jedzeniem.

A także wirusy, rak szyjki macicy, nowotwory w ogóle, szczepionki, nowe leki, mechanizmy zakażenia i takie tam. Czyli konferencja. Jak powiedział Enrico Fermi (i zacytowała jedna z uczestniczek): Before I came here I was confused about this subject. Having listened to your lecture I am still confused. But on a higher level. I coś w tym jest, zwłaszcza po kilku dniach słuchania różnych wykładów, prezentacji, dyskusji oraz oglądania plakatów.  Zgoda wprawdzie panuje, z grubsza, między biorącymi udział w zjeździe, ale głównie na temat tego, że właściwie to wiemy, że nic nie wiemy. Albo przynajmniej niewiele.

Sporo zainteresowania (oraz jednak trochę niezgody) wzbudziła sesja poświęcona szczepieniom przeciw wirusom brodawczaka u mężczyzn. Z badań wynikało wyraźnie, że mężczyźni średnio orientują się, o co w tych szczepieniach chodzi. Niektórzy z nich słyszeli, że istnieje szczepionka przeciwko rakowi szyjki macicy, no ale to przecież dotyczy kobiet. Wydaje się, że może zrobiono błąd w projektowaniu kampanii reklamowych dotyczących tych szczepionek. Nie tylko mocno wydłubano z  nich informacje, że papillomawirusy przenoszą się drogą płciową (zapewne dlatego, żeby dodatkowo nie drażnić rodziców, podrażnionych już dostatecznie sugestiami z pewnych stron, że jest to zachęcanie ich córek do rozwiązłości), ale i skupiono się wyłącznie na „babskich sprawach”.

A bardzo niewielu mężczyzn zdaje sobie sprawę z takich zagrożeń, jak nowotwór odbytu, nowotwór części ustnej gardła czy brodawki płciowe – schorzenia te jak najbardziej mogą występować u nich (na przykład w tej chwili obserwuje się – i u kobiet i u mężczyzn zresztą – powolne zwiększanie liczby przypadków rzadkiego na razie raka odbytu). Większą wiedzą wykazują się mężczyźni homo/biseksualni (troszkę poniżej 30% z nich wiedziało cokolwiek o brodawkach – to jest, okazuje się, znakomita wiedza), niż heteroseksualni (około 10% z nich wiedziało cokolwiek o tych, powodowanych przez papillomawirusy zakażeniach). Tylko 7% hetero (i 21% homo/bi) zdawało sobie sprawę, że szczepionka działa i u mężczyzn (została ona zaakceptowana do stosowania u panów w Stanach w październiku 2009, a w Kanadzie w lutym 2010 roku). Ciekawe, że na pytanie, czy zaszczepiłbyś się przeciw wirusom, które powodują te choroby, i dzięki temu zabezpieczyłbyś się sam (a nie na przykład tylko twoją potencjalną partnerkę przed nowotworem szyjki macicy, na co zwracano uwagę we wcześniejszych badaniach u mężczyzn hetero), pozytywnie odpowiedziało około 75% panów homo/bi i poniżej 40% panów hetero. Czy wynika to z wypierania przez heteroseksualistów faktu, że nowotwór odbytu czy części ustnej gardła ich również może dotyczyć? Z drugiej strony, jeśli mężczyzn w ogóle, niezależnie od orientacji, „nastraszy” się słowem „rak” , bez skupiania się na brodawkach płciowych (mimo, że są jedną z najczęstszych chorób przenoszonych drogą płciową), chęć zaszczepienia się wzrasta u nich znacząco.

Może więc szwankuje edukacja w ogóle. Wydaje się, że należy mówić znacznie więcej o chorobotwórczości paplilomawirusów u mężczyzn. Informować  o zależnych od tych wirusów chorobach, takich jak nowotwory odbytu, penisa i części ustnej gardła czy być może także w części wywoływanych przez papillomawirusy nowotworach krtani czy skóry (innych niż czerniak). Albo może należy częściej pokazywać takie obrazki:

(Zdjęcie pochodzi z case study „HPV and penile cancer” autorstwa K. D’Hauwers i W. Tjalma, opublikowanego w HPV Today, No.21 June 2010. A informacje o badaniach z 26th International Papillomavirus Conference)

Tak na marginesie, to sama miałam możliwość przeprowadzenia zupełnie niestatystycznego i nic nie wartego badania na temat wiedzy mężczyzn na temat wirusów brodawczaka. Urzędnik na montrealskim lotnisku był nieco nacjonalistyczny i z uporem próbował gadać do nas po francusku (choć my po angielsku owszem, ale z francuskim to dużo gorzej). Kiedy wreszcie postanowił zaszczycić nas swoją angielszczyzną, poinformowałam go, że jadę na konferencję poświęconą papillomawirusom. Nie umiał biedak nawet powtórzyć nazwy, skonfundowany zapytał tylko, co one robią. Dowiedział się, że robią na przykład raka szyjki macicy, i przestał mieć jakiekolwiek inne pytania. Machnął tylko ręką, żebyśmy jak najszybciej zeszli mu z oczu :-)

7 myśli w temacie “Wirusy i nowotwory w gorącym Montrealu”

  1. Tak, zdecydowanie należy edukować w tym względzie. I zaczynam coraz bardziej sądzić, że naprawdę nie jest istotne, czy kogoś obrzydza, razi lub przeraża takie zdjęcie – powinien je zobaczyć, doświadczyć traumy i zastanowić się, czy jednak nie warto dowiedzieć się czegoś więcej.

    Co do wyników badań o świadomości, to w ogóle mnie nie dziwi fakt, że mężczyźni homo/bi wiedzą więcej – w naszym środowisku w ogóle kładzie się ogromny nacisk na higienę, okresowe badania i dbanie o zdrowie. I wiemy wszyscy, co zapoczątkowało ten nurt. Dobrze, że to się utrzymuje.

  2. Też tak uważam – że lepiej kogoś zaszokować, niż nic nie mówić. Może wówczas do niektórych trafi.

    Co do wyników badań o świadomości, to w ogóle mnie nie dziwi fakt, że mężczyźni homo/bi wiedzą więcej – w naszym środowisku w ogóle kładzie się ogromny nacisk na higienę, okresowe badania i dbanie o zdrowie. I wiemy wszyscy, co zapoczątkowało ten nurt. Dobrze, że to się utrzymuje.

    Bardzo dobrze, że to się utrzymuje. Mnie na przykład podoba się, że w tutejszym kanale telewizyjnym (z tematyką homo/bi, LGBT, itd.) nieustannie puszczane są reklamy i informacje o HIV i AIDS. Występują w nich aktorzy znani z seriali i edukują, edukują i edukują. Zresztą, są i seriale, gdzie np. jednym z głównych wątków jest pracy w poradni HIV/AIDS i pokazywane są problemy ludzi (młodych gejów w tym wypadku głównie) zgłaszających się tam. I bardzo łopatologicznie tłumaczy się, że zakażenie HIV to jeszcze nie AIDS, że to nie koniec świata, rozważa się, jak to jest być w związku z kimś zakażonym i na co trzeba wówczas zwracać uwagę, itd.

  3. W starym, popularnym i chyba już kultowym serialu Queer as Folk też był ten wątek. Był starszy człowiek, który od lat żył z AIDS, a jeden z głównych bohaterów był w związku z facetem zakażonym HIV (ale nie chorującym na AIDS o ile pamiętam) i też pojawiały się wytłumaczenia, że to nie to samo. Dodatkowo był też bardzo dobrze pokazany problem zażywania narkotyków. Było też o poradniach i badaniach HIV/AIDS. Powinni też trochę więcej uwagi temu poświęcać w serialach dla heteroseksualistów, bo często można spotkać się z podejściem, że HIV/AIDS dotyczy gejów, a ludzi hetero już nie.

  4. Uwielbiam „Queer as folk” (wersję amerykańską; angielskiej nie widziałam) i takie przedstawienie tematu, jak tam, podobało mi się. A dodatkowo mówię o serialu „Noah’s Arc”, gdzie na te wątki jest także bardzo silnie położony nacisk. No i aktorzy grający w tym właśnie serialu pojawiają się w reklamach, mówiąc o HIV i AIDS (teraz jakby częściej, niż kiedyś, może ze względu na wakacje).
    I absolutnie zgadzam się, że w serialach z bohaterami hetero powinno się więcej o tym informować. Seriale mają, zdaje się, dość dużą siłę oddziaływania, a wiedza o STIs przydałaby się wszystkim, bo wszystkich może to dotyczyć.

  5. Tak jeszcze off-topic, ale odnośnie siły oddziaływania seriali. U nas w Polsze wszedł kilka miesięcy temu serial Majka, którego oczywiście nie widziałem, ale koleżanka mi w pracy streszcza. Zresztą serial jest na licencji jakiejś, nie wiem, jakiej. W każdym razie główna bohaterka idzie na cytologię, ale ginekolog niechcący aplikuje jej zapłodnienie in vitro.

    To ciekawe, że seriale LGBTT potrafią w bardzo dobry sposób edukować, uświadamiać i zachęcać, a seriale main-streamowe oferują takie kwiatki!

  6. @sykofanta
    ginekolog niechcący aplikuje jej zapłodnienie in vitro
    Bobrze, ależ porąbana propaganda! Aborcję niechcący można zrozumieć, ale zapłodnienie in vitro? Wujek Wiesiek klecił półeczkę nad kibelek, ale niechcący zbudował ICBM i rozpętał trzecią wojnę światową?

  7. O tak, czytałam gdzieś o tym serialu. Ale on bardzo promował wartości rodzinne, bo tam podobno był też facet (czy to jego spermą ta bohaterka została omyłkowo zapłodniona?), który olał swoją dotychczasową partnerkę i zakochał się w bohaterce. Dzięki czemu dzidziuś urodzi się w kochajacej rodzinie :-). Super genialne zachęcanie do cytologii, czyż nie?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s