czepiam się, kretynizmy, moja Ameryka i inne kraje

Dziewice są jak lasy. W upał.

A wszystko przez ten upał. Upał czuję, o upale czytam, o upałach mówi mi rodzina w Polsce. Człowiek przywykł do dobrego, więc jak za chwilę będziemy w Warszawie, to zaczniemy pewnie narzekać na brak klimatyzacji. Bo nie wiem, jak bez niej dalibyśmy sobie radę tutaj. Chociaż, drugiej strony, ma się w Polsce ochłodzić. Ale za to nie będzie trzęsień ziemi, takich jak to niespodziewane, które nawiedziło nas wczoraj w nocy. To znaczy, nie bardzo nas – ku naszemu rozczarowaniu niczego nie czuliśmy, śpiąc nad ranem snem sprawiedliwego. Za to koledzy mieszkający w Maryland owszem, czuli co nieco. Niektórych obudziło w nocy, niektórych obudziły wyjące psy, ale przynajmniej mieli, podekscytowani, coś do opowiadania – trzęsienie ziemi w tej okolicy nie zdarza się zbyt często. Czyli, krótko mówiąc, pogoda oszalała. 

Ale dlaczego ja o tej pogodzie i upałach? Bo trzeba się jakoś ubrać. Albo rozebrać, jak kto woli. W Stanach, mam wrażenie, kwestię tę traktuje się nieco swobodniej – czyli każdy z grubsza łazi w tym, w czym mu wygodnie. W Polsce natomiast, jak zdarza mi się czytać na forach znanego portalu, dość często można liczyć na kogoś, kto skrzywi się albo i skomentuje czyjeś skarpetki do sandałków, rajstopy do butów bez palców, białe coś tam, za duże coś tam, oponki wyłażące skądś tam, czy w ogóle brak gustu noszącego. Co ważniejsze jednak, można także liczyć na takich, którzy oceniają ludzki ubiór z zupełnie innego punktu widzenia (dodam tutaj uczciwie, że zapewne w wielu innych krajach takie przyjemne opinie się zdarzają). Zachwyciło mnie na przykład zdanie tego pana, niewątpliwie wybitnego znawcy mody damskiej, głęboko przekonanego o swojej racji tudzież słusznej przewadze moralnej (dziwnie tak jakoś jest, że często w roli takich arbitrów elegancji występują panowie konserwatywni oraz bogobojni, co nadaje ich opiniom dodatkowego fajnego smaczku). Szczęśliwie, będąc brzydką jak noc oraz wiekową feministką („a pamiętasz, jak w dwudziestym dziewiątym goliło się nogi brzytwą?”), nie muszę przejmować się tym, co mówi ów arbiter. Uczulam jednak młodsze dziewczątka, bo, co oczywiste, dziewczątkom powinno zależeć na zdaniu takiego mądrego pana.

Jeżeli zbyt wiele uwagi przywiązuje się do własnego ciała, to potem rzecz zrozumiała, że chce się je eksponować. Ja akurat nie przepadam za dziewczynami paradującymi po mieście z gołymi brzuchami , udami w przeźroczystych sukienkach, czy szortach, które do złudzenia przypominają – przepraszam za słowo – majtki. Zaraz dokładnie wyjaśnię dlaczego.

Mimo mojego podeszłego wieku, chciałabym dowiedzieć się, dlaczegóż to przepraszam-za-słowo-majtki przypominają szorty. Czytajmy dalej.

Zapytacie pewnie, jakie uczucia wzbudzają we mnie dziewczyny ubierające się zgodnie z najnowszą modą, czyli takie bardziej rozebrane niż ubrane? Nieskromne dziewczyny prowokują u mnie – nie będę tego ukrywał – nieskromne myśli i dlatego staram się trzymać od nich z daleka. Nie jestem ani z drewna, ani z kamienia (i dobrze), ale z krwi i kości, niestety skażonych grzechem pierwotnym. Na szczęście z Bożą pomocą nauczyłem się radzić sobie z tymi reakcjami. Oczywiście zawsze wymaga to większego czy mniejszego wysiłku, w zależności od tego, jak bardzo modna (czytaj: rozebrana) jest dziewczyna, którą widzę, wewnętrzne zamieszanie spowodowane tym bodźcem muszę uporządkować. A więc zajmuję się tym porządkowaniem, aby doprowadzić siebie do naturalnego stanu ducha. W sumie jest tak: zamiast podziwiać i cieszyć się obecnością dziewczyny, muszę walczyć z samym sobą. I kiedy idę ulicą i co 100 metrów spotykam takiego golasa, to zaczynam się denerwować. Nie można spokojnie przejść! Ta moda jest agresorem!

Biedak. Ciężkie ma życie. Przez przepraszam-za-słowo-majtki musi się bez przerwy porządkować i doprowadzać. A przypominam, że mamy upały. Ratunek jest wyłącznie dla mężów z bogobojnymi żonami. Nawet (a może zwłaszcza) w zaciszu domowego (gorącego) ogniska.

Zastanawiasz się może, jak to będzie w takim razie po ślubie. Przecież żona nie będzie chodziła stale po domu z zapiętym ostatnim guzikiem pod szyją. Słusznie! Mam nadzieję, że będzie wprost przeciwnie! Ale też sytuacja będzie zupełnie inna.

No pewnie, że sytuacja będzie inna. Żony (katolickie!) chodzą stale po domu wyłącznie w obrożach. Z odpiętym ostatnim guzikiem pod szyją. I bez przepraszam-za-słowo-majtek.

Mam wrażenie, że niektóre dziewczyny zagubiły niestety poczucie wstydu. Jakie są tego konsekwencje? Najpierw – między innymi – rozwiązłość, następnie zdrada… Uważaj, co teraz powiem! Moim ideałem żony jest dziewica. I nie tylko moim. Sądzę, że 95% mężczyzn chciałoby mieć za żony dziewice (te pozostałe 5% to – zapewniam cię – naprawdę mało ciekawi faceci).

Dziewica z obrożą? I bez przepraszam-za-słowo-majtek? Jasne, że to ideał. Z całą pewnością:

Za żonę chciałbym mieć dziewicę. Z całą pewnością. Dziewice są piękne! Mówi się: „dziewicza polana”, „dziewicze lasy”, „dziewiczy krajobraz” i ten właśnie epitet oznacza: naturalność, piękno, harmonię, spokój, ciszę. „Dziewicza przyroda” to znaczy: nietknięta, czysta. Skąd wiem, że dziewczyna jest dziewicą? – zapytasz. Rozróżniam je dosyć łatwo, tak jak rozróżniam dziewiczy las od lasu zaśmieconego, połamanego, pełnego krzyku.

Są jeszcze dziewice na prostej drodze do utraty dziewictwa (dobrze, że z tej drogi można jeszcze zawrócić). Tylko fizycznie dziewice, ale w głębi serca już nie. Ich sposób zachowania, myślenia, poglądy mówią, że oddadzą się byle komu za miesiąc, za pięć, za rok np. po to tylko by dorównać koleżankom.

Nie pisałam, że arbiter? I do tego – jakiż specjalista! Tak rozpoznawać na oko dziewicę od niedziewicy, że nie wspomnę o dziewicy fizycznej od dziewicy psychicznej. A wszystko dzięki zaśmieconym lasom. Genialne. Tyle, że nie wyjaśnił niestety, dlaczego przepraszam-za-słowo-majtki przypominają mu szorty. Czy może odwrotnie. Trudno. To pewnie przez te letnie upały.