Dobrze dzieje się w naszym kraju, cywilizacja śmierci odchodzi do lamusa, a internetowe portale kobiece z troską pochylają się nad zagubionymi duszyczkami i ubogacają je swoją mądrością tudzież radami. I nie są to (teoretycznie) jakieś portale religijne. Gdzie, jak wiadomo, jedyna i słuszna linia postępowania (czyli w tym wypadku – mąż to twój pan i władca, ty głupia kobieto, nie drażnij go więc i do garów) rozświetla mroki grzesznego relatywizmu, feminizmu i innych izmów. Nie, to tym razem podportal dla kobiet i o kobietach na Gazeta.pl rozjaśnia w niemądrych główkach kobiecych (przepisując zresztą z czegoś prawie – choć nie do końca – równie słusznego i prawidłowego):
Lepiej nie zarabiaj więcej od męża!
No. I żeby mi to było ostatni raz. Bo cię zdradzi, kobieto wstrętna i będzie to wyłącznie twoja wina. Czego to ci się w końcu zachciewa.
Tu dygresja – w sieci istnieją nie dość, że podobne artykuły prasowe, ale także informacje na stronie osoby, która cytowane badania przeprowadziła. Wszystko to jest jednak bardzo lakoniczne, mętne i niespecyficzne. Tak naprawdę, to żeby wyrobić sobie jakieś zdanie, trzeba by przeczytać oryginalną pracę naukową, ale takowej (na razie?) nie ma. Nic dziwnego jednak, że dziennikarze rzucili się na wyniki, w końcu mowa była o niewierności i kasie oraz o odwiecznych, naturalnych i uroczych różnicach męsko-damskich. Nie zmienia to faktu, że poczepiać się i tych mętnawych tekstów można, jak i pozauważać różnice między nimi, bo dlaczego nie? A więc.
Sprawa wzbudziła więc zainteresowanie i artykuły na ten temat pojawiły się w wielu miejscach. Ale co to za artykuły głupie jakieś! Przyzwoicie podkreślają, iż rzeczywiście w badaniach wyszło, że mężczyźni słabiej zarabiający niż kobiety (z którymi są w związkach) zdradzają częściej, owszem. Ale jakoś dziwacznie rozkładają akcenty. A to mówią, że owszem – tak jest, ale efekt ten przestaje mieć znaczenie, kiedy weźmie się pod uwagę osobiste przekonania bądź też różnorakiego rodzaju wpływ społeczny (nawet tutaj o tym piszą). A to, że często chodzi o fakt, czy ludzie są zwyczajnie w swoich związkach szczęśliwi. (Bo surprise, surprise, kiedy ludzie – obu płci zresztą – nie są szczęśliwi, wtedy szukają tego szczęścia gdzie indziej.) A to, że wcale nie musi tak być, że jeśli ty, kobieto, bezwstydnie zarabiasz więcej, to partner koniecznie musi cię zdradzić.
(No, tu już chyba przesadzili z relatywizmem moralnym…)
Wreszcie to, że wyraźnie podkreślają, że ludzie zarabiający dużo zdradzają więcej. I kobiety (o zgrozo) i mężczyźni. Wygląda na to też, że bogate kobiety (ladacznice jedne) dochodzą czasem do wniosku, iż nie satysfakcjonuje ich własny związek, a dzięki dużej kasie mogą po prostu zrobić to, co chcą. Na przykład odejść od partnera albo znaleźć sobie kochanka.
Ta ostatnia teza (oraz wnioski z niej wynikające) jest tak oburzająca, że aż słów brak. Tym bardziej należy docenić kreatywne podejście autorów cytowanego polskiego tekstu. Przede wszystkim zmiana płci autorki badań. Nie może być przecież tak, że o podobnych istotnych sprawach mówi kobieta. Nie mówiąc już w ogóle o pracy naukowej! Nieuchronnie nasunęłoby to pytania – ileż zarabia ta pani, dlaczego więcej i co w ogóle robi na tej uczelni? Dlatego właśnie Gazeta.pl Kobieta nazywa panią Christin Munsch (czasem nawet dla zmyłki zmieniając jej nazwisko na Bunsch) panem. W dodatku doktorem, bo przecież tytuł ten specjaliście płci męskiej należy się jak psu zupa. W odróżnieniu od specjalistki… a nie, takie coś nie występuje w przyrodzie. Zmienione są także dane badania – to także celowo, żeby jakiejś marnej doktorantce w głowie się nie poprzewracało.
Oczywiście, przyzwoity i porządny portal nie mógł pozwolić sobie na pominięcie pewnych faktów. W istocie, niekiedy półgębkiem wtrąca coś niecoś z tego, co bezwstydnie i jawnie prezentują inne teksty. Najważniejsze jednak, że ton jest zachowany. I wnioski wypływają sensowne i klarowne. Co adekwatnie podkreślono tytułem. Wspaniałym, mądrym tytułem. W formie rozkazującej, bo przecież kobiety od tego są, żeby im rozkazywać. I od razu wszystko ustawia się w naturalnej i prawidłowej perspektywie. Te nędzne politpoprawne zagraniczne media powinny uczyć się od nas, jak to się robi.
Ciesz się, moja droga, przynajmniej cię nie zdradzę… a może zresztą zrobię to i tak…
(obrazek stąd)