To już ostatni odcinek serialu. Poprzednie są tutaj i tutaj.
Diagnostyka laboratoryjna kandydoz oparta jest na podstawowym ogólnym schemacie: pobranie materiału klinicznego (jałowo; warto też pamiętać, że przy zakażeniach skóry zaleca się raczej nie pobieranie wymazów, a tzw. zeskrobin); transport do laboratorium (jak najszybciej); wstępna identyfikacja za pomocą (jeśli to możliwe) barwienia bezpośredniego; wysianie materiału na odpowiednie podłoża (z założeniem, że materiał kliniczny może być zanieczyszczony innymi drobnoustrojami) i hodowla w odpowiednich temperaturach przez odpowiedni czas. Potem wstępnie identyfikować można kolonie (na przykład, jeśli nie przypominają kolonii grzybów pleśniowych i są białe lub kremowe, należy przeprowadzić tzw. test filamentacji – niedrogi i z dużym prawdopodobieństwem odróżniający Candida albicans od innych Candida)
Test filamentacji (germ tube test): po inkubacji z surowicą w 35°C przez 3 godziny komórki C. albicans wytwarzają filamenty – „zaczątki” strzępek (stąd)
Następnie grzyby różnicować można na podstawie testów biochemicznych (są to reakcje asymilacji i fermentacji różnych cukrów). W użyciu są różne modyfikacje tych testów; a także testy serologiczne i inne. Ze względu na narastającą oporność szczepów klinicznych na leki przeciwgrzybicze, laboratorium wykonuje również badanie lekowrażliwości.
Mykologiczne metody diagnostyki laboratoryjnej bardzo dokładnie opisane są tutaj. No i warto pamiętać, że szczególnie w przypadku drożdzyc układowych, gdzie diagnostyka w ogóle jest bardzo trudna, niezbędna jest kombinacja metod laboratoryjnych z wiedzą lekarza na temat zarówno samego pacjenta, jak i epidemiologii danego zakażenia. Innymi słowy – diagnostyka nie zawsze jest sytuacją prostą, z drugiej strony jednak – nie są to żadne czary-mary, wymagające od pacjenta stosowania wróżb i soku z buraków na przykład.
Leczenie
Leki przeciwgrzybicze można podzielić na następujące grupy:
1. Azole (flukonazol, itrakonazol, ketokonazol, posakonazol, worikonazol i inne) hamują syntezę ergosterolu, przez co zaburzają syntezę błony komórkowej grzybów. Skuteczne wobec wielu gatunków i rodzajów grzybów. Stosowane w różnych postaciach (np. ketokonazol jako szampon przeciwłupieżowy). Dość dobrze generalnie tolerowane, choć wszystkie są hepatotoksyczne, a i notowano wiele innych efektów ubocznych ich działania.
2. Polieny (nystatyna, amfoterycyna B w różnych postaciach) – wiążą się ze sterolami błon komórkowych grzybów, powodując zaburzenia osmotyczne, wypływ jonów z komórki, co kończy się jej śmiercią. Toksyczne, dlatego też w użyciu są na przykład różne połączenia amfoterycyny B z lipidami, co ma redukować jej niekorzystne działanie na organizm pacjenta.
3. Nie-azolowe leki hamujące syntezę ergosterolu (terbinafina, amorolfina) – stosowane głównie przy zakażeniach dermatofitami, ale i skuteczne wobec drożdżaków.
4. Echinokandyny (np. kaspofungina, anidulafungina) inhibitory syntezy glukanu, uniemożliwiają prawidłowe tworzenie ściany komórkowej grzybów. Dobrze tolerowane.
5. Antymetabolity. Lek należący do tej grupy, flucytozyna, hamuje syntezę białek. Podawany jest doustnie, często z innymi lekami, skuteczny jest między innymi wobec Candida spp. Jego stosowanie wiąże się z efektami ubocznymi (problemy z układem pokarmowych, upośledzenie czynności szpiku kostnego, wysypki, bóle głowy, halucynacje, hepatotoksyczność).
5. Inhibitory mitozy (gryzeofulwina) – używana w zakażeniach dermatofitami.
Stosowanie tych leków zależy od rodzaju zakażenia. W przypadku chronic mucocutaneous candidiasis sprawdzają się azole. Podobnie jestu pacjentek z vulvovaginitis, czasem wystarcza nawet pojedyncza dawka leku z tej grupy w postaci kremu czy tabletek dopochwowych. U pacjentów z kandydozą skórną zapisuje się leki działające (przede wszystkim zaburzające biosyntezę błon) miejscowo, w postaci maści czy kremów, i zwykle niepotrzebna jest terapia dożylna. Sytuacja natomiast komplikuje się u pacjentów z grzybiczym zakażeniem paznokci, ze względu na powolny wzrost paznokcia, twardość płytki oraz utrudnione przenikanie leku pod płytkę. Stosuje się w takim wypadku leki podawane wewnętrznie, które akumulują się w macierzy paznokcia i działają przez długi czas. Terapia miejscowa, stosowana jako jedyna, jest mało skuteczna. Za to terapia miejscowa wystarcza na ogół w łagodnych i nieskomplikowanych zakażeniach jamy ustnej i gardła.
Z uwagi na dużą śmiertelność kandydoz układowych, rozprzestrzeniających się po organizmie pacjenta drogą krwi, terapia w takich wypadkach musi być efektywna, podjęta natychmiast i stosowana dożylnie w indywidualnie obliczanych dawkach. W użyciu są: amfoterycyna B – tradycyjny „złoty standard” (oporność jest rzadka, ale niektóre szczepy C. glabrata i C. krusei miewają zmniejszoną wrażliwość, stąd sugeruje się stosowanie dużych dawek). Alternatywą, bo amfoterycyna B jest toksyczna, są azole, np. flukonazol. Także toksyczny zresztą, no i bywają szczepy drożdżaków oporne na ten lek (o czym wspominałam w części pierwszej). Uznaje się jednak, że nawet jeśli nowe azole, posakonazol czy worikonazol, wykazują ogromną aktywność in vitro wobec Candida spp., wiodąca pozycja flukonazolu pozostaje zasadniczo nienaruszona. Dyskusje na temat terapii przeciwgrzybiczej prowadzone są zresztą cały czas, a dotyczą na przykład zalecania raczej flukonazolu i echinokandyn do leczenia kandydoz układowych (a w mniejszym stopniu amfoterycyny B), stosowania terapii skojarzonej, a także stosowania innych rodzajów leków, jak chociażby przeciwciała monoklonalne.
W przypadku układowych kandydoz niezwykle ważne jest nie tylko samo zastosowanie leku przeciwgrzybiczego. Konieczne jest także usunięcie źródła zakażenia – zakażonego cewnika dożylnego w przypadku kandydemii czy, w przypadku endocarditis, sztucznej zastawki. I dopiero łącznie z postępowaniem chirurgicznym rozpoczyna się długotrwałą na ogół terapię przeciwgrzybiczą.
Jak widać więc powyżej, leczenie kandydoz, układowych zwłaszcza, nie jest proste. Opierać musi się na wiedzy lekarza dotyczącej stanu pacjenta, tego, jak duże dawki leku może on tolerować, znajomości potencjalnych efektów ubocznych terapii, jak również orientacji w epidemiologii zakażeń, cechach konkretnego szczepu drobnoustroju i jego podatności na leczenie.
………………………………………………………………………….
Podsumujmy więc – mamy dwie sytuacje. Jedną z nich jest zakażenie grzybicze. Prawdziwe, istniejące, zdiagnozowane (abo przynajmniej poważnie podejrzewane). Leczy się je za pomocą leków przeciwgrzybiczych. Jeśli mamy do czynienia z zakażeniem stosunkowo lekkim, powierzchniowym, wówczas i terapia jest niezbyt długa, często stosowana wyłącznie powierzchniowo, w małych dawkach. Jeśli natomiast mamy do czynienia z grzybicą głęboką, inwazyjną – intensywna, często toksyczna, o dużych dawkach, długotrwała terapia jest w użyciu. W tej sytuacji nie ma dyskusji, bo w przeciwnym wypadku pacjent umiera (zresztą, na ogół nie jest on w stanie, który umożliwiałby mu jakąkolwiek dyskusję).
Dyskutować jest miło, siedząc przed monitorem i wmawiając sobie, że ma się przwlekłą układową (systemową) candidę, która – o dziwo – powoduje jakiś stosunkowo niewielki dyskomfort (np. biegunkę). Tu właśnie mamy do czynienia z sytuacją drugą – dowiedzieliśmy się skądś że, o zgrozo, mamy drożdżaki w jelitach (jak może i nawet 80% populacji ludzkiej, i nie tylko – żeby było nam raźniej, gady na przykład są w identycznym położeniu pod tym względem). Skojarzyliśmy więc ten dyskomfort z obecnością grzybów, psiocząc na lekarzy tłumaczących, że ta obecność to stan normalny, że żadnego zakażenia nie ma, że może chodzić o coś innego, że może trzeba zrobić dodatkowe testy. Nie, my przekonani jesteśmy, że to Candida jest przyczyną naszej choroby. I leczymy się a to za pomocą oregano, a to soku z cytryny, czy innego colonixa (niewątpliwie ten kandydoz leczy się świetnie za pomocą tej ostatniej metody ;-)):
Prawdą jest, że czasem niektórym osobom polepsza się po zastosowaniu takich pseudoterapii. Cóż, wypada pogratulować i życzyć zdrowia, serio. Niektóre urocze metody alternatywne skomentować można notką o sporotrychilinie, która leczy wszystko.
A przy innych zauważyć, że polepszyło się najprawdopodobniej dlatego, że to nie była żadna grzybica, a na przykład biegunka towarzysząca stosowaniu antybiotyków. Antybiotyki mają takie działanie (bo powodują dysbakteriozy), ba, nawet leki przeciwgrzybicze (jak nystatyna, którą namiętnie stosują zwolennicy spiskowych teorii o grzybach władających światem i jelitem) mogą mieć takie działanie. Scenariusz wygląda więc następująco – bierzemy antybiotyk i mamy biegunkę. Wydaje nam się, że to z powodu grzybów, przerywamy więc leczenie, pijemy sok z oregano i wuala, biegunka przechodzi, o dziwo. Albo na przykład bierzemy nystatynę, biegunka jeszcze chwilę trwa, wkurzeni kończymy terapię i – surprise, surprise – koniec z biegunką (szczególnie jeśli dołożymy do tego lekkostrawną dietę). Możliwe jest także, że nasza biegunka to wynik działania wirusów, których parę może takie objawy wywoływać. Oczywiście, nie wychodzą one w standardowych testach diagnostycznych. Wcinamy więc przeciwgrzybicze mambo-dżambo, po czym cieszymy się, że biegunka nam przeszła. Ergo – musiały to być grzyby. A prawda jest taka, że biegunki wirusowe na ogół mijają same, więc żadne ergo. I tak dalej, i tak dalej. Nie da się także ukryć, że zastosowanie, nawet bezprzyczynowe, leków przeciwgrzybiczych może mieć konkretne, określone skutki na organizm człowieka (przykład – wpływ flukonazolu na wątrobę). Ich działanie nie jest więc leczeniem żadnej, nieistniejącej zresztą, grzybicy, a po prostu efektem interakcji pewnej substancji chemicznej z pewnym szlakiem metabolicznym organizmu ludzkiego (daleko bardziej podobnego przecież do grzybów, niż do bakterii).
A skąd w ogóle wzięła się bajka o drożdżakach Candida, które swą jelitową obecnością powodują tak straszliwe skutki?
Wymyślił ją pan Truss jakieś trzydzieści lat temu. Powiązał (on i jego zwolennicy) obecność Candida spp. w jelitach z rozmaitymi objawami, począwszy od niestrawności, bulimii, nietolerancji niektórych pokarmów, otyłości, a skończywszy na migrenach, depresji, zapaleniu pęcherza i cewki moczowej, bólach mięśni oraz braku pewności siebie; w dodatku wiązać się to miało ze stosowaniem różnych leków, a także spożywaniem zmodyfikowanych pokarmów oraz ogólnym zanieczyszczeniem środowiska. Nazwano to wszystko chroniczną candidą, candidą systemową, Candida hypersensitivity complex, Candida syndrome czy Candida-associated symptoms complex. Niestety, nadal brak dowodów na te teorie. To znaczy, owszem, podobno dowody są – pech jakiś jednak je prześladuje. Otóż zwolennicy Trussa – zupełnie nie wiedzieć czemu – publikują swe wyniki w czasopismach, które nie są indeksowane przez jakiekolwiek przyzwoite agregatory naukowe. Zarzucają też oponentom, że ci domagają się – także nie wiedzieć zupełnie, czemu – jakichś grup kontrolnych w badaniach, czy w ogóle jakiegokolwiek rygoryzmu w podejściu do wyników. Innymi słowy – oponenci ci nie podchodzą z entuzjazmem do, ekhm, kwestii słabo udokumentowanych. Za to metodycznie i naukowo rozprawiają się z tymi kwestiami.
Sytuacja wygląda więc mniej więcej tak, choć nie można wykluczyć zmian, nowych odkryć, a także przypadków szczególnych:
Najprawdopodobniej nie ma związku między występowaniem zespołu drażliwego jelita a obecnością drożdżaków w jelitach. W patogenezie tego zespołu rolę może odgrywać tzw. leaky-gut syndrome (zespół nieszczelnego jelita), czyli zaburzenie funkcjonowania konkretnych połączeń (tight junctions) między komórkami, ale raczej nie ma to związku z kolonizacją jelit przez drożdżaki. A teoria Candida hypersensitivity complex opiera się na następujących faktach: 1. Candida spp. w jelitach są, 2. istnieje podejrzenie, że ma to coś wspólnego z zespołem drażliwego jelita, oraz 3. pewne związki produkowane przez te grzyby mogą być alergenami. Nie potwierdzono jednak, że obecność drożdżaków upośledza bariery w jelitach, nie stwierdzono też, że toksyny (także etanol, choć ten akurat potwierdzono w rzadkich przypadkach) produkowane przez te grzyby wpływają znacząco niekorzystnie na organizm ludzki. Podobnie z produkcją gazów, która jest zasługą beztlenowców jelitowych raczej.
Prawdopodobnie nie ma związku między kolonizacją jelit przez Candida spp. a upośledzonym wchłanianiem pokarmów, zespołami endokrynologicznymi czy upośledzoną odpowiedzią komórkową układu immunologicznego (tu w sensie, że nie udowodniono, iż kolonizacja jelit przez drożdżaki wpływa na tę odpowiedź). Aczkolwiek kwestie związku nadwrażliwości typu I na Candida spp. i różnymi chorobami przewlekłymi nie mogą być wykluczone.
Najprawdopodobniej nie ma powiązania między obecnością grzybów w jelitach a objawami jelitowymi typu biegunka (jest to kwestia dysbakteriozy na skutek leczenia raczej, choć prawdą jest, że biegunki związane z obecnością Candida spp. obserwowano – u noworodków, niedożywionych dzieci, osób starszych, ciężko chorych, na oddziałach intensywnej terapii czy też po długotrwałej antybiotykoterapii). Podobnie historia wygląda z chorobami nadbrzusza, chociaż należy dodać, że mogą istnieć powiązania między występowaniem drożdżaków a samą obecnością oraz trudnościami w leczeniu wrzodów żołądka.
Związek między kolonizacją jelit przez Candida spp., a chorobami okolic genitalnych (np. vulvovaginitis) jest niejasny. Wiadomo jednak, że terapia przeciwgrzybicza skierowana przeciw Candida kolonizującymi jelita nie miała wpływu na nawrót zakażenia. Prawdopodobnie również nie ma też związku między drożdżakową kolonizacją jelit a chronic fatigue syndrome.
Dyskusyjnie wygląda kwestia translokacji Candida spp. z jelit i ewentualnego jej wówczas wpływu na powstawanie kandydozy układowej. Zjawisko to obserwowano u niemowląt, długo żywionych pozajelitowo po zabiegach chirurgicznych. W innych wypadkach obserwowano – u pacjentów po operacjach – translokacje bakterii raczej, nie grzybów. Prawdą jest jednak, iż nie można do końca wykluczyć związku między kandydozą układową a kolonizacją jelit. Wprawdzie badania przeprowadzone zostały nieco niedbale, ale kwestia nie jest nieprawdopodobna, nawet u osób bez stwierdzonych czynników sprzyjających (możliwe więc, że te czynniki miały miejsce).
Jedni badacze uważają więc, że przynajmniej na razie konieczność usuwania drożdżaków z jelita (bowel decontamination) nie ma uzasadnienia terapeutycznego, inni – że ewentualnie można to rozważać w konkretnych, ściśle określonych przypadkach medycznych. Ale nawet ci drudzy twierdzą, że skoro na pewno więcej niż połowa dorosłej populacji ludzkiej jest nosicielami drożdżaka w jelitach, to nie można tego równać z zakażeniem grzybiczym.
Czy w ogóle zresztą taka eradykacja jest możliwa? Wielu badaczy uważa, że nie. Warto bowiem zdawać sobie sprawę z następujących faktów. Drożdżaki Candida występują w układzie pokarmowym w różnej ilości – 0 do 100 komórek (colony forming units, CFU) na mililitr lub gram badanej treści żołądka; podobnie jest w jelicie czczym; sto do tysiąca CFU/ml lub g treści w jelicie krętym; a od stu do miliona CFU/ml lub g treści w jelicie grubym (choć niekiedy przyjmuje się, że u zdrowej osoby liczba ta (ogólnie) nie powinna przekraczać 10000 CFU/ml lub g treści). Poziom wykrywalności drożdżaków w kale wynosi aż 100 CFU/ml treści, co oznacza, że nawet kiedy stosuje się leki przeciwgrzybicze, bardzo prawdopodobne jest, że nigdy nie usuwa się grzybów kompletnie (zapewne podobnie jak przy użyciu innych czynników). Poza tym, po 4 – 5 dniach od zaprzestania terapii, drożdżaki wracają do poziomu wykrywalności.
Pomysł „diety przeciwgrzybiczej” czy „nisko (ewentualnie bez-)cukrowej” nie ma sensu, ze względu na to, że cukry proste, dwucukry i oligosacharydy wchłaniane są w przednich częściach jelita cienkiego, a więc i tak niedostępne dla drożdżaków, które siedzą głównie w jelicie grubym. Przeprowadzone badania wskazują zresztą, że dieta wysokocukrowa nie ma wpływu na drożdżakową kolonizację jelit.
Co natomiast może mieć wpływ? Antybiotyki, które wybijają bakterie, dzięki czemu grzyby mają szansę wzrostu. Znaczenie prawdopodobnie ma też stosowanie probiotyków, które hamować mogą namnażanie się drożdżaków (badania są prowadzone). Wpływu takiego wyraźnie nie wykazano jednak w przypadku: czynników odżywczych, dodatków dodawanych do jedzenia, zanieczyszczeń (szczególnie rtęci), środków hamujących owulację oraz innych medykamentów. Brakuje także dowodów na to, że cukrzyca wpływać może na obecność Candida spp. w jelitach, podobnie jak na kolonizację jamy ustnej i gardła.
Zbadano też wpływ zażywania tabletek antykoncepcyjnych na kolonizację pochwy przez drożdżaki. W jednym badaniu okazało się, że nie ma takiego wpływu. W drugim – że kobiety biorące te środki miały pochwę skolonizowaną nawet w mniejszym stopniu, niż panie ich nie stosujące. W trzecim okazało się, że używanie tego typu antykoncepcji plus dieta (ale nie chodziło o jedzenie dużych ilości cukrów, tylko o małe spożycie mleka) były niezależnymi czynnikami ryzyka wystąpienia vulvovaginitis. Niestety, żadne z tych badań nie testowało kolonizacji jelit przez Candida spp.
Jeśli chodzi o dietę, podsumować to można w następujący sposób: nie ma badań pokazujących sensowność jakichkolwiek „diet przeciwgrzybiczych”. Wydaje się, że najlepiej poprzestać po prostu na zróżnicowanej, zdrowej diecie, z dużą zawartością błonnika, co pomóc może utrzymać równowagę flory jelitowej.
Literatura:
1. Pappas PG (2010). Opportunistic fungi: a view to the future. The American journal of the medical sciences, 340 (3), 253-7 PMID: 20823702
2. Lacour M, Zunder T, Huber R, Sander A, Daschner F, & Frank U (2002). The pathogenetic significance of intestinal Candida colonization–a systematic review from an interdisciplinary and environmental medical point of view. International journal of hygiene and environmental health, 205 (4), 257-68 PMID: 12068745
3. Schulze J, & Sonnenborn U (2009). Yeasts in the gut: from commensals to infectious agents. Deutsches Arzteblatt international, 106 (51-52), 837-42 PMID: 20062581
4. Dismukes WE, Wade JS, Lee JY, Dockery BK, & Hain JD (1990). A randomized, double-blind trial of nystatin therapy for the candidiasis hypersensitivity syndrome. The New England journal of medicine, 323 (25), 1717-23 PMID: 2247104
5. Middleton, S., Coley, A., & Hunter, J. (1992). The role of faecal Candida albicans in the pathogenesis of food-intolerant irritable bowel syndrome. Postgraduate Medical Journal, 68 (800), 453-454 DOI: 10.1136/pgmj.68.800.453
6. Oraz Doctor Fungus jak zwykle.
Dzięki za artykuł !
Ok, właśnie o tą wysokocukrową dietę pytałom. Czyli grzybki po niej lepiej nie rosną. Hipoteza zaczyna się sypać. Chyba że to generalizacja (skoro musimy mieć dietę na niektóre schorzenia (miażdżyca) -> dieta leczy miażdżycę -> dieta leczy -> dieta leczy wszystko, łącznie z rakem. Najlepiej działa na różne odmiany hipochondrii).
I sorki że zawracam głowę rzeczami które mogłobym samo wyguglać, ale raz musiałobym przypomnieć o sobie na swojej alma mater chyba, a po drugie ostatnio mam niewiele czasu na guglanie jako takie, a ty jesteś w temacie…
I choć jestem generalnie antyświąteczne, wesołych świąt.
Ogromne dzięki :) Mam jeszcze pytanie, bo fajnie wyjaśniasz na koniec korelacje istniejące lub nieistniejące — jak ma się sprawa z potencjalną nadwrażliwością na candidę a obecnością alergii? Piszesz, że nie mamy badań pozwalających rozstrzygnąć, czy nadwrażliwość może się wiązać z upośledzoną odpowiedzią komórkową układu immunologicznego — o jakiego typu choroby chodzi?
@ Magdalaena
Proszę bardzo :-)
@ Jiima
Zgadzam się, tak i mnie się wydaje – że jest to taka generalna generalizacja, oparta na niewiedzy i niezrozumieniu.
Nie ma sprawy, bardzo proszę :-). Tyle że – jak napisałam pod poprzednią notką – ja mogę przedstawić stanowisko naukowe w jakichs tam kwestiach. A konkretny pacjent i konkretne leczenie to jest zupełnie inna sprawa.
Również życzę wesołych Świąt :-)
@ Czereśnia
Już próbuję pisać bardziej szczegółowo (bo notka i tak była za długa na to, żeby wszystko opisywać w drobiazgach).
Wygląda na to, że najprawdopodobniej kolonizacja jelit przez grzyby Candida nie ma wpływu na przynajmniej pewne aspekty odpowiedzi komórkowej, choć badania in vitro sugerowały, że istnieje taki wpływ na funkcje limfocytów T, komórek NK, monocytów/makrofagów czy stymulację apoptozy w neutrofilach.
Ale: nie można wykluczyć korelacji między kolonizacją jelit przez drożdżaki, a pewnymi chorobami przewlekłymi, w związku ze związaną z przeciwciałami IgE-nadwrażliwością typu I (czyli alergią, bo proponowano, żeby pojęć „alergia” i „nadwrażliwość typu I” używać zamiennie (Immunologia (red. Gołąb, Jakóbisiak, Lasek, PWN Warszawa 2002)) na Candida spp. Na przykład, taką nadwrażliwość sugerowano w ogóle u pacjentów z atopowym zapaleniem skóry, astmą oskrzelową i katarem siennym.
Są jednak inne badania, które temu przeczą – np. nie znaleziono w nich związku (albo wyniki były niejasne) między związaną z IgE-nadwrażliwością typu I na Candida spp. a atopowym zapaleniem skóry czy pokrzywką.
Jednakże: kiedyś stwierdzono, że istnieje korelacja między nawracającymi kandydozami pochwy a katarem siennym, poza tym wskazywano na związek między drożdżakową kolonizacją skóry a atopowym zapaleniem skóry i pokrzywką. Niewykluczone więc, że podobny związek może istnieć i w przypadku kolonizacji jelit.
Wielkie dzięki :)
hurra!! Trzecia część… zaraz przeczytam :D
@ Sykofanta, Czereśnia
Miło mi :-)
Ja znów nie na temat, ale czy można tu złożyć prośbę o wpis nt. giardia lamblia? Bardzo byłabym wdzięczna.
@Jiima
Ok, właśnie o tą wysokocukrową dietę pytałom. Czyli grzybki po niej lepiej nie rosną.
Może grzybkom trzeba dawać cukier lewoskrętny. Albo tyło-przednioskrętny. Żeby rosły i kwitły.
@Sporothrix
Wszystkie te grzybowe teksty są bardzo smaczne. BTW oczywiście wiesz, że odkrywca grzybów nazywał się Angus McFungus?
@ Aneta
Oj nie, raczej nie. Ja się może odrobinę znam na mikrobiologii, ale na parazytologii nieco mniej.
Z drugiej strony – nigdy nic nie wiadomo. Ale obiecać nie mogę.
@ Gammon
Cieszę się, że smakowało.
Ale mieszkał w mieście Yr Wyddgrug.
Przepraszam, mam może głupie pytanie: czy ktoś może mi wytłumaczyć (lub zlinkwać) w wersji dla idiotek czym różni się zarażenie od zakażenia?
@ Darja
Tu masz definicję zakażenia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaka%C5%BCenie, a tutaj zarażenia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Zara%C5%BCenie
Sporothrix – życzę zachorowania na drożdżycę jelita, gwarantuję że zmieni Pan/Pani swoje spojrzenie na kwestie, które zostały poruszone w zaprezentowanym 3-częściowym artykule: wpływ wysoko węglowodanowej diety, rozpoznawanie drożdżycy jako zespołu jelita wrażliwego itp. Publikacje naukowe to jedno, a praktyka to drugie. I radzę porozmawiać z lekarzami praktykami i profesorami, którzy zajmują się od wielu lat leczeniem grzybic wewnętrznych, przydało by się zaczerpnąć prawdziwej wiedzy o grzybicach, takiej wiedzy stricte praktycznej. Ta teoretyczna, jest niestety gó..no warta. kto się zetknął z grzybicą ten wie.
@ Chory
Dzięki, ja też Cię kocham.
I właściwie nie powinnam dodawać nic ponadto, ale 1. zaakceptuję ten komentarz, bo sam/sama wystawiasz sobie świadectwo. Oraz 2. muszę zauważyć, że
dość oryginalne masz spojrzenie na pracę i publikacje naukowe. Dla Twojej wiadomości – są one naprawdę pisane (często) przez lekarzy praktyków, nawet profesorów, którzy stykają się z chorobami i leczą pacjentów. I tę swoją prawdziwą wiedzę, popartą także statystyką, publikują w postaci artykułów naukowych.
Za brak argumentów, co objawiło się w Twoim komentarzu wycieczkami osobistymi – EOT.
Szanowna autorko, nauka wciąż jeszcze bardzo mało wie o zakażeniach grzybiczych spowodowanych przez Candida sp.
Skoro jest Pani biologiem, to powinna to Pani rozumieć – badania podlegają ciągłej weryfikacji…
Ponieważ ja, z racji zawodu (mikrobiolog kliniczny) interesuje się zakażeniami uk. pokarmowego i współpracuje z wieloma lekarzami wypowiem się na temat biegunek powodowanych przez Candida albicans. Z relacji lekarzy wynika że po podaniu Flukonazolu u osób u których wyhodowałem liczne Candida albicans z kału ustępowała biegunka i mijały przelewenia w brzuchu i gazy. Lekarze z którymi współpracuje są pewni, że bielnik biały w wyniku inwazji w jelitach wywołuje biegunki lub rzadkie stolce.
Ma Pani rację ze komensale powinno się traktować inaczej niż formy inwazyjne. Póki co wielu autorów wrzuca je do jednego garnka nie odróżniając jednych od drugich. Dodatni wynik posiewu jest przez niektórych lekarzy ignorowany – dla wielu Candida to Candida. A z mojej praktyki wynika, że szczep szczepowi nierówny. Szczep o właściwościach inwazyjnych może być przyczyną choroby, pomimo że jego liczebność nie jest niepokojąca. Dlatego konieczne jest doskonalenie metod identyfikacji grzybic. Niestety komensal w odpowiednich warunkach także może stać się formą dokonującą inwazji. Problem jest taki że w społeczeństwie obserwujemy coraz więcej szczepów inwazyjnych, a przekazywanie szczepów między osobnikami zostało już potwierdzone.
Niepokojące jest też to że na studiach medycznych tematyka zakażeń grzybiczych jest traktowana po macoszemu. A to skutkuje kiepskim rozpoznawaniem drożdżycy u pacjentów i zmuszeni są oni leczyć się na własną rękę- dlatego mamy boom na preparaty „uzdrawiające z Candida”. Jestem pewien że lepsze przygotowanie lekarzy do rozpoznawania i leczenia kandydoz zmniejszyło by rynek pseudopreparaów. Póki co lekarze którzy dostrzegają problem dokształcają się jak mogą na własną rękę i chwała im za to.
Dieta niskowęglodowanowa jest moim zdaniem elementem skutecznego leczenia. I to z różnych względów. Z tego co mówili mi pacjenci przy drożdżycy jelita zjedzenie np. słodyczy powoduje u nich oddawanie cuchnących gazów i pogorszenie samopoczucia – coś jest więc na rzeczy. Candida ma przecież zdolność fermentacji cukrów: glukozy, galaktozy i maltozy. U osób zdrowych osób zjedzenie tabliczki czekolady śmierdzących, silnych bąków chyba nie wywołuje…
Ciekawostką którą zaobserwowali moi znajomi medycy jest także ustępowanie kataru siennego w wyniku skutecznego leczenia kandydozy. Czyżby nasz kochany drożdżak był jedną z przyczyn alergii…
Pozdrawiam Panią i życzę sukcesów w zgłębianiu zagadnień mykologii klinicznej.
pozdrawiam
A. Krajewski
Jak najbardziej zgadzam się z koniecznością dokształcania w tej materii (lekarzy dotyczy to w szczególności), a także doskonalenia metod diagnostyki i leczenia.
I o tym również pisałam. Staram się przekazywać wiedzę obowiązującą na dzień dzisiejszy, ale podkreśliłam, że to się może zmieniać. Nie da się ukryć, że nauka nie wie na temat tych zakażeń wszystkiego, ale tak dokładnie jest w każdej innej dziedzinie wiedzy. I w ten sposób nikt nigdy nie mógłby napisać niczego. Jedyną metodą jest po prostu przedstawianie wyników możliwie jak najaktualniejszych – i potwierdzonych – badań naukowych.
O tym także pisałam, przy okazji dyskusji, która, owszem, odbywa się w mykologicznym świecie naukowym, że nie jest to dowód na etiologię.
Tak jak i to zresztą:
Racja, o tym z grubsza pisałam w części pierwszej.
Tak, w notce zauważyłam i to.
A o takich możliwych korelacjach wspominałam i w notce, i w jednym z komentarzy pod notką – spójrz powyżej do komcia do Czereśni.
Dziękuję i tego samego życzę :)
czy Szanowni Państwo mogą polecić mi jakiś konkretnych lekarzy? i jakie badanie (gdzie) mam zrobić?
z góry dziękuję.
Jeśli jesteś z Warszawy, to skontaktuj się z pracownią mikrobiologiczną przy Oczki bądź w szpitalu przy Banacha. A badania – to już lekarz Ci zleci odpowiednie.
jestem z torunia. wycieczka do w-wy wchodzi więc w grę. jestem skołowany mnogością teorii na temat leczenia kandydozy. z jednej strony opinie o tym, że leki mogą pogorszyć sprawę i tylko dieta i zólka, z drugiej…mój stan zdrowia to katastrofa a co za tym idzie upadek psychiczny. muszę to gówno wyleczyć bo będzie źle.wydaje mi się, że najważniejsza jest teraz diagnoza a po jej zdobyciu nazwisko dobrego lekarza.
Bioslone.pl dużo wyjaśnia i też jest kiepskie. Słoneckiego (Hipokratesa hehe) teoria o chorobach wydaje się jak najbardziej poprawna i naprawde sprawdza się.
Twój artykuł to bzdury medycyny konwencjonalnej która oczywiście nie umie leczyć organizmu holistycznie a raczej same objawy tuszować.
Candida to nigdy problem sam w sobie. Muszą oprócz niej być obecne inne czynniki osłabiające odporność. Każdy ją ma i na nic jakieś badania czy antybiotyki (!!! proste). Moja rada: Codzinnie myć język (normalną szczoteczką obróconą 90 stopni tak żeby włosie płasko skrobało język. Następnie obserwować język i przypominać sobie co jedliśmy, jak jedliśmy, ile itd, co się działo itd. Candida (przestańmy mówić na nią nalot!! bo to kłamstwo) na języku powie nam czy dla grzybów w naszym organizmie jest dobrze czy też nie (wzmocniona odporność). Znaczy to że jak język będzie obrastał candidą wolniej to w naszych jelitach też będzie go ubywać.
Trzeba wywalić amalgamaty, przestać jeść cukier, mleko i produkty z glutenem jak np chleb itd. Chyba że ktoś jest już bardzo zdrowy to i tak strawi wszystko bez problemu ale tacy ludzie nie mają z candidą problemu. Czynniki które ja znam że zwiększają ilość candidy (która jest oczywiście zła dla naszego zdrowia):
Amalgamaty
Stres (należy więc jak najwięcej się odstresowywać, wychodzić na relaks, na słońce itd)
Toksyny (sauna jest dobra, ostropest świeżo mielony itp)
Antybiotyki
Używki
Co zmniejsza ilość candidy:
Szczęście (przeciwieństwo stresu) spowodowane czymkolwiek i uczucie spełnienia i bezpieczeństwa (To ważne!!!) powiązane jest to z hormonami a te z witaminami, odpornością itd.
Ograniczanie cukru, mleka, chleba i tym podobne utrudniające trawienie żarcie.
Zdrowa surowa żywność , z ograniczaniem mięsa itd (na necie dużo jest info).
Sposób życia, czyli ilość ruchu i słońca itd.
tyle bo więcej nie mogę sobie przypomnieć, może nadżerki w jelitach jeszcze.
Ok proszę o komentarze , najlepiej jakby się jakaś owocna dyskusja z tego rozwineła a nie sprzeczka. Pozdrosy
@Kidder
Cudowne zaproszenie do dyskusji:
Odpowiem więc na tym samym poziomie – trele morele.
Oj tam. Ty tak nie uważasz? Na całym świecie miliony ludzi mają problem z Candidą i gdyby to było takie proste aby wyleczyć to antybiotykami to nie było by tylu forum i opini i artykułów itd.
Sory że tak nieładnie zacząłem tamtego posta. Fajnie jednak jakbyś coś odpisała to może coś byśmy popisali chociaż, tak jak pisałem, jeżeli Ty mała byś rację to miliony ludzi było by w błędzie a to jest po prostu nierealne. Jest wiele teorii ale Twoja to przecież czysta medycyna. Czy się myle…? Antybiotyki osłabią odporność i Candidy będzie jeszcze więcej. Oczywiście jak już antybiotyki przestaną działać. Dodatkowo Candida będzie jeszcze odporniejsza na dany antybiotyk. Pozdrawiam
Czego nie uważam?
A gdzieś tu była mowa o leczeniu grzybic antybiotykami?
Proszę uprzejmie. Choć nie bardzo widzę, o czym mielibyśmy dyskutować. O Twoich fantazjach na temat grzybów, toksyn i nalotów? A masz coś na poparcie swoich tez, poza głębokim przekonaniem? Na tym blogu cenione są raczej argumenty merytoryczne oraz dowody naukowe.
Tylko widzisz, ja się opieram ma artykułach naukowych. Danych z doświadczeń i obserwacji. Obliczeniach statystycznych. Wiedzy. Więc to nie jest tylko moje zdanie o kandydozie, tylko zdanie nauki.
Nie wiem, o co chodzi, ale na pewno teorii jest wiele. Na dowolny temat.
Nie dlatego, tylko ponieważ antybiotyki niszczą florę bakteryjną, a na jej miejsce lubią wchodzić grzyby. Dysbakterioza i grzybice są faktycznie częstym następstwem antybiotykoterapii.
Grzyby z rodzaju Candida nie są wrażliwe na antybiotyki w ogóle, bo antybiotyki działają na bakterie.
No czy nie uważasz ze to co piszesz to czysta medycyna która jaka jest każdy widzi. Obejrzyj sobie : „Burzynski the movie” z 2011 polecam. Zobaczysz ile są warte te Twoje fakty, statystyki itd. Wole zapytać Babci lub sam dochodzić na forum niż polegać na publikacjach np Pubmedu.
Antybiotyk. Ja nie wiem co to jest dokładnie i może pomyliłem lub żle użyłem te słowo. Ale jest to wynikiem tego że ta wiedza nic nie wnosi a Ty się po prostu czepiasz. Ot Anty Bio czyli jakaś trucizna (to ze działa w wyrafinowany sposób nie znaczy że nią nie jest). I aby dalej tego nie komplikować: niech Ci będzie LEK. Stosowanie tego typu leków do niczego nie prowadzi.
Co do Twojej wiedzy to czy pomogłaś już komuś? Bo wiesz duuużo ludzi ma problemy z Candidą i na bank w Twoim otoczeniu też się ktoś znajdzie.
Ja oczywiście wiem że z candidą jako taką walczyć nie wolno jeno tyko przyczynę znaleźć i ją wyeliminować.
To co piszesz z dysbakteriozą to banał i większość osób o tym wie. Nawet z reklam probiotyków. Ja jednak też mam rację z osłabieniem odporności po antybiotykach (związanej np ze stresem, brakiem jakichś minerałów a tym bardziej z zanieczyszczeniem organizmu toksynami; nadżerkami itp.). Bo widzisz Twój organizm gdy jest silny i czysty to sam zwalcza grzyby i nie pozwala im rosnąć. A z resztą one mają mniej pożywki w postaci martwych komórek. Jak jesteś osłąbiona to grzyby pewnie same potrafą część Twoich komórek zabić i odżywiać się nimi.
Bo widzisz homeostaza to duże słowo i nie chce mi się teraz tłumaczyć wszystkiego bo nie mam czasu. Za kilka dni będę w Polsce to coś jeszcze nastukam.
Tymczasem pozdrawiam i życzę spokojnych rozmyśleń.
Wątpię, czy medycyna jest koniem. Poza tym nauka o grzybach to mykologia. A o medycynie też, owszem, piszę.
Na tyle dużo warte, żeby Burzyńskiemu udowodnić, że jest szarlatanem, który naciąga ludzi chorych na swoją nieleczącą (za to szkodliwą) pseudoterapię i w związku z tym ma kłopoty z prawem. Zajrzyj tutaj:
http://www.cancer.gov/cancertopics/pdq/cam/antineoplastons/healthprofessional
http://www.quackwatch.org/01QuackeryRelatedTopics/Cancer/burzynski1.html
http://www.quackwatch.com/04ConsumerEducation/News/burzynski.html
Oraz do komci na tym forum, gdzie dyskutowano o tym oszuście:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,11918,129959562,129984201,Re_Dr_Burzynski.html
http://forum.gazeta.pl/forum/w,11918,129959562,130010647,Re_Dr_Burzynski.html
http://forum.gazeta.pl/forum/w,11918,129959562,130038537,Re_Dr_Burzynski.html
Dzięki tym faktom i statystykom można więc stwierdzić, że szkoda czasu na takie bzdury i że żal tylko ludzi, którzy dają się nabierać.
Każdemu jego porno. Ale w tekim razie nie rozumiem, co robisz na tym blogu. Tu, o ile wiem, nie ma babci. I tu propagujemy wiedzę, myślenie i naukę, a nie altmed i szarlatanerię.
Tak, a samochód sam chodzi, jasne. Bardzo ładne, ale nie. Wyraźnie widać, że nie bardzo wiesz, o czym w ogóle piszesz.
Oczywiście. Nie będę dłużej ukrywać, że to ja jestem Burzyński i pomagam ludziom waląc ich antyneoplastonami po głowach. Bardzo skuteczne leczenie, przeciw Candida też.
Ja oczywiście wiem, że światem rządzą jaszczury, które sterują ludzkim zachowaniem za pomocą kryształów i hydrokolonoterapii. Jak pisałam, każdemu jego porno.
Naturalnie, stosowanie antybiotyków jest szalenie stresujące, ze względu na brak szafirowych kolczyków do kolekcji.
Konstantynopolitańczykowianeczka jeszcze większe.
Ale nie krępuj się, wytłumacz wszystko, każdemu przyda się trochę rozrywki.
Jako osoba u której zdiagnozowano problem i która boryka się z jego leczeniem (sama bo tacy fachowcy jak Ty prawie wysłali mnie na tamten świat) mogę tylko tyle powiedzieć, że cała twoja seria artykułów w tym temacie to stek kompletnie nie przydatnych dla chorego bzdur (może ma to jakąś wątpliwą wartość naukową?).
Jeśli jesteś osobą chorą i podejrzewasz tego typu dolegliwości, to wiedz że diagnostykę trzeba wykonywać wielokrotnie (nawet wbrew zaleceniom lekarzy, którzy pewnie już dawno uznają Ciebie za hipochondryka) oraz, że trzeba temat konsultować z bardzo wieloma specjalistami, bo większość tak jak autor bagatelizuje problem.
zdrowia wszystkim
Mikołaj H.
@Mikolaj
Oczywiscie, masz racje. Co tam specjalisci, co tam badania naukowe.
Bardzo sympatycznie zaczynasz komentowanie na tym blogu, pogratulowac wiedzy, przekonujacych argumentow oraz uprzejmosci.
Tak na marginesie, autor jest autorka i akurat tego problemu zupelnie nie bagatelizuje.
@Mikołaj H. – dlaczego piszesz „zdiagnozowano”? W końcu sam sobie rozpoznałeś chorobę czy był przy tym jakiś lekarz?
Napastliwy ton twoich artykułów nie pozwala przejść obojętnie wobec takiej indolencji jaką się wykazujesz, którą reprezentuje gro lekarzy z którymi miałem do czynienia. Na dziesięciu jeden dysponował wiedzą, która pozwoliła przeprowadzić poprawnie terapię i nie miała ona wiele wspólnego z tym co Ty tu zamieściłaś ( wcale nie był znachorem, homeopatą czy czymkolwiek tam sobie wymyślisz tylko osobą z LEP-em i dużym bagażem doświadczenia). Wbrew temu co sugerują twoje artykuły w moim przypadku sama terapia lekowa była zupełnie nieskuteczna, co więcej powodowała pogorszenie stanu.
Osobiście uważam, że właśnie takie zaufanie lekarzy do bardzo „mądrych” materiałów naukowych, którym ufają bezgranicznie powoduje bardzo ciężkie komplikacje osób zmagających się z tą chorobą. Dla mnie stan wiedzy medycyny o temacie odzwierciedlają najlepiej metody diagnozy – wszystkie aktualne badania dają co najwyżej 60% trafności.
Napisałem zdiagnozowano, bo lekarze nie widzieli sensu badań o które prosiłem i o których sam się dowiadywałem aby znaleźć źródło problemów. Według nich byłem okazem zdrowia, który na pewno nie ma grzybicy. Sam sobie diagnozy nie robiłem bo nie jestem lekarzem i nie decydowałbym się na interpretację wyników badań jak PCR, Ellise, BMK, badania immunologiczne itp.
@Mikołaj H.
Napastliwy ton w moich notkach? I to pisze osoba, która zaczyna komentowanie pisząc, że to stek bzdur? Byłoby to śmieszne, gdyby nie było aż tak bardzo bez sensu.
Nie mówiąc już o tym, że napastliwość kłóci się z indolencją jakby.
Odpowiadam po raz ostatni, bo na tym blogu nie ma miejsca na takie komentarze jak Twój, czyli teksty niemerytoryczne i zawierające dodatkowo wycieczki osobiste – moje notki zawsze przekazują wiedzę naukową, opartą o to, co widać u pacjentów. To nie jest tak, że nauka jest osobno a pacjent osobno. Wprost przeciwnie.
I EOT.
W jaki sposób go zdiagnozowano? Jakim testem?
Mega podziękowania za zajęcie się tym tematem. Publikacja wiele mi rozjaśniła.
Oczekuję na kolejne części .Pozdrawiam
Ja cię… Jestem pod wrażeniem. Żarliwości opozycji naukowej. To są fanatycy,
w dodatku cholernie agresywni… Że też chce się pani na te dyrdymały w ogóle odpisywać… ;)
Taki „Kidder” na przykład – toż to gimbus bez pojęcia o świecie. Nawet z Google nie potrafi skorzystać, co dopiero wymagać od niego jakiejś podstawowej wiedzy naukowej. Straszliwy ignorant, ale pozjadał wszystkie rozumy. Ty piszesz bzdury, on zaś – same prawdy objawione!
No ja pier…olę! Toż to jakieś całkowite pomieszanie…
Jaka buta! Jaka bezgraniczna bezczelność!
Może on na co chory? Te opisywane grzyby nie powodują przypadkiem słynnej przetoki mózgowo-odbytniczej? ;)
A taki „Mikołaj H.”? Czy to jest normalny gościu? Wprasza się do kogoś na forum
i wyjeżdża z pretensjami. Jakby mu tu ktoś coś zrobił…
W dodatku spytany co mu dolega, jaką terapię przeszedł i jak go zdiagnozowano, udzielił kilku wymijających odpowiedzi i zbiegł…
Coś to wygląda na robotę klakierów niejakiego Tombaka. W końcu na „paramedycynie” trzepie się niezłą kasę…
Za jego zresztą przyczyną tu trafiłem, chcąc zweryfikować brednie, jakie ten ludziom wciska. Niestety znalazłem porażającą liczbę wyznawców i ludzi, którzy
w te pseudonaukowe kocopoły autentycznie wierzą! To jest dopiero przerażające, wejść sobie na taki wątek o „kamieniach kałowych” na „kafeteria.pl” i sobie poczytać te radosne wyznania z przeprowadzonych lewatyw… Bezcenne ;)
Niestety blogów takich jak twój, szlachetna „Sporothrix”, jest znacznie mniej, niż tych o „medycynie alternatywnej”. Rozum i nauka są w odwrocie i świetnie, że ktoś ma jeszcze siłę z tym walczyć. Tym bardziej cenna jest twa praca. Pozdrawiam i życzę wielu sukcesów w walce z wiatrakami… ;)
P.S. Zadziwiające, że ci goście są wśród nas. Nie siedzą na jakiejś odległej wyspie. Używają komputerów, telefonów komórkowych, nie twierdzą, że ich samochód napędzają krasnoludki… Nie wierzę, że mamy XXI wiek, a ludzie byli już na Księżycu… Może to tylko polska przypadłość? Może tylko my znamy się na wszystkim? Od katastrof lotniczych po medycynę? Wymiękam…
Aha, wszedłem tu z bloga „tonieprzejdzie.pl”, a wcześniej z „racjonalisty”. Więc jednak jakieś wsparcie jest. Tak trzymać!
Yamata:
Po pierwsze ton artykułów na tym portalu jest agresywny i nie rozumiem oburzenia jeśli takie artykuły spotykają się z podobnym tonem w komentarzach. Cytując: „Opowieści z mchu i paproci…” i wątek „zastosowaniu takich pseudoterapii”. Zresztą taki sam ton ma twoja wypowiedź – cytując: „pseudonaukowe kocopoły autentycznie wierzą” itd.
Reasumując: forum jest otwarte więc nie wpraszam się. Napisałem wcześniej jak diagnozowano u mnie problem („PCR, Ellise, BMK, badania immunologiczne” dopiszę jeszcze posiew, ale to powinno być oczywiste, choć wyniki z tego badania to totalizator sportowy) i jeśli nie rozumiesz nazw badań to tylko polecam się dokształcić. Po twojej wypowiedzi widać, że nie miałeś do czynienia z tego typu infekcjami (ani jako pacjent, ani jako lekarz), więc twój komentarz to tylko hejterstwo i fanatyzm „racjonalisty”. Autorka zadała sobie przynajmniej trud aby zgłębić i w sposób zwięzły przedstawić stan wiedzy medycyny w tym zakresie.
@Yamata
Dziękuję za uznanie. Będę się starać :)
@ Mikołaj H.
Zrobiłeś mi dzień :D
O synowie wiatru i kurzu;
Kojarzą mi się te argumenty z wierszem Mickiewicza Romantyczność
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Nikt przecież nie zabrania korzystania z rad Słoneckiego Naprzód śmiało po eliksiry i olejki ;-)
Ale co do polskich lekarzy to fakt że dla nich grzyby to tylko te z lasu .
He, he, jaki czujny ten nasz Mikołajek. Jak ważka… ;)
Tak, misiu. Nie miałem do czynienia z tego typu infekcjami i bardzo się cieszę.
Nie jestem lekarzem, ani pacjentem. Trafiłem tu w poszukiwaniu wiedzy…
Dlatego, póki mi to nie będzie potrzebne, nie zamierzam zgłębiać poszczególnych badań medycznych, mających wykryć twoją chorobę. Ani śledzić na forum twoich wcześniejszych wpisów. Autorka nie jest twoim lekarzem i też nie musi tego robić, dlatego zadając pytanie, udzielaj pełnych odpowiedzi. Proste.
Zupełnie mnie nie dziwi, że lekarze działają „na ślepo” i zalecają pełne spektrum badań. Jeśli otworzysz choćby „Encyklopedię dla pielęgniarek”, już po 5 stronach, będziesz miał wrażenie, że jesteś chory na te wszystkie choroby, bo objawy są dość uniwersalne i przynajmniej część występuje u każdego… ;)
Podejrzewam, że to właśnie nastąpiło. Naczytałeś się i stwierdziłeś że jesteś chory. Lekarz który cię przyjął, dość szybko doszedł do podobnego wniosku i cię olał.
I tak postąpił kulturalnie, nie odsyłając cię do psychiatry. Po prostu stwierdził, że z hipochondrykami, w dodatku mającymi gdzieś współczesną medycynę – nie ma co walczyć. Można tylko nad tym płakać…
Dlatego zapłakał i podesłał cię koledze po fachu. I tak: „w koło wojtek”… ;)
Dlatego to podejrzewam? Każdy twój post to potwierdza. Zupełnie nie wiem, jakbym się zachował na miejscu lekarza, który słyszy: „panie doktorze, pan jest głupi, pan się nie zna, ja na pewno jestem chory, bo tak twierdzi profesor Tombak i wyleczę się u niego wodą utlenioną”. ;)
Pewnie by mi opadły majtki, szczęka i ręce na dokładkę… A potem pomyślałbym coś takiego: „jeśli nawet się mylę i rzeczywiście on to ma, to dobrze, że tym razem trafiło na idiotę – będzie jednego mniej…” ;)
Cóż. Mogło się zdarzyć, że rzeczywiście miałeś rację. I zdiagnozowałeś się sam.
To się zdarza, mój ojciec na przykład sam sobie zdiagnozował boreliozę. Tyle, że on się tak nie rzucał bez sensu. To stosunkowo „nowa” choroba, wieloobjawowa, ciężka do zdiagnozowania (szczególnie po latach, jak już zapomniałeś, że kiedyś ugryzła cię nimfa kleszcza i miałeś rumień wędrujący). Trzeba skojarzyć fakty… Też nie ma standardowych testów, to nie ciąża…
Wielu lekarzy wciąż o niej nie słyszało. Ale ci co słyszeli, potwierdzili to rychło. Wciąż nie ma się z czego cieszyć, ale chociaż wiadomo co mu dolega i na co ma się leczyć. Nie zmienia to faktu, że jakoś nie pobiegł od razu robić sobie lewatywy, czy kupić talizmanu na kleszcze… ;)
Nikt nie twierdzi, że lekarze są nieomylni. Głupia zmiana leku na nadciśnienie może spowodować masę przykrości i sensacji. Stary lek działał – dwa nowe nie działają tak jak trzeba. Jeden lekarz wymiękł, drugi też, trzeci zaś przepisał nowy, nierefundowany lek który działa rewelacyjnie. I jeszcze wypisał receptę na kilka miesięcy, choć wszyscy inni twierdzili ze to „niemożliwe”…
Czasem trzeba się nachodzić…
Ale od razu negować zdobycze medycyny? Twierdzić że jakaś tam woda utleniona rozwiąże wszystkie nasze problemy, łącznie z przeszczepem serca i rakiem? To może zrezygnujmy całkiem ze współczesnej medycyny, która tylko nas łupi z pieniędzy i odbiera nam zdrowie! Wróćmy do szamanów i czarownic!
Pierwszy raz w życiu, gdziekolwiek, ktoś mi zarzucił: „hejterstwo i fanatyzm “racjonalisty”. ” Bezcenne. Po prostu nie wierzę, że to może być zarzut w XXI wieku. Zawsze było odwrotnie. To ciemnocie i nieukom zarzucało się brak wiedzy. A teraz dożyliśmy czasów, w których jest dokładnie odwrotnie…
I jeszcze się tym szczycą i publicznie chwalą. To jest jakaś paranoja…
Jednak na Marsa chyba nie polecimy.Polacy z pewnością… Może Chińczycy? ;)
Ciekawi mnie, czemu akurat medycyna, nauka w której wiedzę zdobywano przez setki lat, zaliczając i eliminując niezliczone błędy. Gdzie współczesne wyniki są tak spektakularne, sprawdzalne i powtarzalne…
Czemu akurat ona, padła ofiarą ataków ciemnogrodu. I to tak skutecznych.
Niedługo, na skutek tej ofensywy, przestaniemy pić mleko, szczepić dzieci (bo psy jakoś wszyscy szczepią bez zastrzeżeń) i tylko święte obrazki nam ciągle będą pomagać… :(
Co zastanawiające, nie wynika to tylko z chęci odgryzienia swojej części „tortu”. Wróżki i znachorzy do tej pory mają się świetnie. Także finansowo.
To wynika, podejrzewam, ze spadku poziomu wiedzy i inteligencji zbiorowej.
Ludzie łapią się na takie rzeczy, na które nasi przodkowie (z których się śmiejemy) posiadający jeszcze odrobinę zdrowego rozsądku, nigdy by się nie złapali… Może rzeczywiście jakieś zatrucie umysłu czy inne GMO? ;)
Jeszcze parędziesiąt lat temu, nikt by publicznie nie śmiał podważać zasad fizyki czy teorii grawitacji. A teraz robią to nawet politycy i masa ludzi, którzy nie mają pojęcia gdzie są klapy w samolocie… Teraz wszyscy zdobyli „wiedzę”, opartą głównie na ich wierze i filmikach z YouTube. Dno.
To jest straszne, tragiczne i groźne zjawisko. I należy z nim walczyć, zanim zrobi nam krzywdę. Jeszcze raz dziękuję autorce za podejmowane próby.
Pozdrawiam.
OMG !!!! Szuka człowiek pomocy w tej trudnej sprawie a tu zamiast rzeczowej dyskusji kilkunastomiesięczna przepychanka słowna. Powiem tylko że dla mnie dieta to podstawa i odczuwalna różnica! Natomiast nie jest działaniem wystarczającym więc chciałam poszukać dodatkowych metod, ale widzę że to nie tu….
LOL, rozbawiłeś mnie do łez trollu.
Nie dość że komentujesz czyjeś wypowiedzi bez ich wcześniejszego przeczytania (cytując: „Ani śledzić na forum twoich wcześniejszych wpisów”), to jeszcze wypisujesz że praca autorki jest wyjątkowo cenna (nie umniejszając autorce wkładu pracy) bez jakiejkolwiek wiedzy do weryfikacji przedstawionego materiału (cytując: „Tym bardziej cenna jest twa praca.”). Szczególnie spodobał mi się pokaz twojej wybujałej wyobraźni, gdzie przedstawiłeś historię mojego leczenia! ;-) Ciekawe jest też twoje przekonanie, że ktoś kto neguje tradycyjne podejście do medycyny w jednym obszarze, to musi leczy się lewatywą ;-D Równie bezcenny jest twój zachwyt na określeniem „racjonalista”, bo widać nie wiesz co w naszym języku oznacza „w cudzysłowie”. Nie kojarzę abyśmy przeszli na Ty, więc proszę tym bardziej nie zdrabniaj mojego imienia i nie mów do mnie misiu, bo to tania próba dezawuowania. „Trafiło na idiotę” też jest objawem twojego prostactwa, co zresztą widać po tym, że udzielasz się w materii gdzie twój stan wiedzy jest bliski zerowemu. Aha – zgadzam się co do jednej rzeczy z Tobą: wróżbici i znachorzy robią na tej „kandydozie” świetny interes – niestety przyczyną tego jest to, że lekarze oferują prawie to samo.
Żeby ten post nie był tak zupełnie pozbawiony sensu jak Twój, to odniosę się do swoich doświadczeń i osób, które poznałem i również borykały się z tym problemem. Podkreślam – nie jestem lekarzem.
Autorka słusznie zauważyła, że diagnostyka jest kłopotliwa. Pierwszą przyczyną jest ogólnie nikłe pojęcie wśród lekarzy pierwszego kontaktu o tym schorzeniu. Wielu lekarzy potrafi zupełnie ignorować znaczne ilości białego nalotu na języku z owrzodzeniami, które są istotnym wskazaniem do wykonania diagnostyki w kierunku bielnika. Dużo lepiej ma się sprawa w jednostkach specjalistycznych ale aby tam prowadzić terapię należy wcześniej mieć zdiagnozowaną infekcję – ot absurd polskiego systemu. Drugim problemem jest sam proces diagnostyczny. Aktualnie dostępne badania obdarzone są bardzo wysokim poziomem błędu. Jedną z bardzo istotnych przyczyn tego jest niepoprawnie wykonywane badań. Przykładowo w procesie identyfikacji bielnika często stosowany jest wymaz (który służy do pobrania materiału do wykonania posiewu). W przypadku jamy ustnej np. trzeba poinformować pacjenta aby nie był po posiłku, omijać ślinę, gdyż zawiera substancje ograniczające wzrost szczepów chorobotwórczych, pacjent nie powinien przyjmować przez 3 dni leków hamujących rozwój drobnoustroju (np. odstawić nystatynę). Często o tym pacjent nie jest informowany. Okres inkubacji może trwać 5-10 dni, a w wielu jednostkach wyniki z badania daje się po 2 dniach, co oczywiście nie może dać poprawnego wyniku. Kolejnym problemem jest to, że grzyby z rodziny candida są częścią naturalnej flory bakteryjnej i nawet tak trafne badania jak PCR trzeba interpretować z rozsądkiem. To powoduje że badania trzeba powtarzać wielokrotnie, czas oczekiwania na ich wynik jest długi, a ich interpretacja wymaga dużego doświadczenia.
W procesie leczenia infekcji grzybicznych układu pokarmowego, bardzo istotne jest to, że candida często jest wynikiem dysfunkcji układu pokarmowego, odpornościowego itp. Tym samy w leczeniu należy się skupić na przyczynie utraty odporności, lub problemów hormonalnych czy układu pokarmowego. Jeśli już w ogóle zostanie candida zdiagnozowana, to lekarze notorycznie próbują „wytruć grzyba” (nystatyna, …zole itp.), co prowadzi najczęściej do rozwoju w ich miejscu innych chorobotwórczych drobnoustrojów, lub nawrotu po odstawieniu leków. Często też jest przepisywany Flukonazol (taki standard, że jak Nystatyna nie pomaga to dają Flukonazol) bez badania uprzednio stanu wątroby, co prowadzi do ogólnego pogorszenia – wątroba przy walce z candidą jest mocno obciążona (candida albicans wydziela bardzo duże ilości toksyn), a lek ten dodatkowo ją obciąża. Często problemy z candidą są powiązane z przewlekłym stanem zapalnym jelita. Może on wynikać z czynników alergicznych, problemów hormonalnych czy też zaburzeniach procesów trawiennych. Dlatego obśmiana tu dieta ma kluczowe znaczenie – po prostu pozwala stworzyć sprzyjające warunki do rozwoju grzyba (np. alergeny), albo do wspierania procesów leczenia. Oczywiście dietę powinno się wspomagać leczeniem farmakologicznym, ale również skierowanym na źródło problemu. Nie wiem skąd autorka wzięła informację o braku związku z dietą cukrową i wzrostem candida, ale informacja ta jest zupełnie nie prawdziwa i niezgodna z literaturą. Każdy kogo znam (ze mną włącznie), kto miał takie dolegliwości borykał się z problemem silnych wzdęć, natychmiastowego przyrostu candida (m. in. obfity wysyp na języku) i często znacznego wzrostu temperatury po jego spożyciu (do 39 C). Cukry są wchłaniane na wspomnianym przez autorkę odcinku jeśli cały proces trawienia zachodzi poprawnie, ale candida żołądkowa jest dość powszechna a coraz częstsza jest też ogólnoustrojowa. Często jednak candida jest powodowana tym, że właśnie trawienie nie zachodzi poprawnie i do jelita grubego dociera wiele substancji, które nie powinny były się tam znaleźć.
Również brak korelacji candida z biegunkami chyba został wyssany z palca, bo nieustająca biegunka w wielu źródłach jest jednym z wskazań do diagnostyki w kierunku candidy układu pokarmowego. Ogólnie wąski, rzadki stolec o bardzo intensywnym kwaśnym zapachu jest jednym z objawów intensywnego namnożenia się grzybów, co pozwala w przypadku już zdiagnozowanej grzybicy modyfikować dietę wykluczając z niej produkty powodujące takie dolegliwości.
Reasumując: lekarze bagatelizują problem candidy do momentu doprowadzenia organizmu do utraty odporności (candida przewlekła powoduje zaburzenia funkcjonowania mechanizmów ), a jako leczenie proponują terapie wyniszczające grzyba pozostawiając przyczynę stanu. Takie terapie skuteczne są tylko gdy z jakiś przyczyn ustąpi również przyczyna problemów – czasami organizm sam sobie poradzi, czasami nie. W wielu wypadkach organizm nie radzi sobie, bo już jest zbyt osłabiony, a wtedy takich pacjentów nazywa się oszołomami, hipochondrykami itp. a potem wysyła do piachu. Sami pacjenci również dokładają do tego swoje, gdyż aktualnie bardzo nie zdrowy sposób żywienia (wysoko przetworzone produkty, duże ilości cukrów itp.), częste nałogi (alkohol), stres dają sprzyjające warunki do utraty odporności i rozwoju grzybów.
Pozdrawiam
Mikolaj H.
@Ebe
Bo nie w dyskusji rzecz, tylko w notce.
@Mikołaj
Mnie z kolei Twoje teksty nie bawią. Anecdata, pseudonaukowe bajeczki, spiskowe teorie połączone z niewiedzą, a i przekonaniem o własnej nieomylności.
Skad biorę dane? Ano z literatury pod tekstem. Twoje informacje są za to wyssane z palca.
Jeśli chcesz tu dalej pisać, to najpierw proszę o dowody naukowe na Twoje twierdzenia. Bez tego kolejne komcie nie zostaną zaakceptowane.
Trochę czasu to zajmie, ale wkleję urle do materiałów, z którymi się swojego czasu zapoznałem.
Mikołajku, mimo pozorów racjonalności, utwierdziłeś mnie tylko w przekonaniu, jak bardzo nieuleczalnie masz zryty beret.
Wynika to choćby z prostej analizy tekstu, którą przeprowadziłeś, podług ciebie, sprawnie i trafnie. Tylko zupełnie nie wyczułeś ironii i dowcipu…
Za to nie zapomniałeś zauważyć czubka własnego nosa. Bardzo wysoko zadartego!
Nie masz pojęcia o mojej wiedzy. Którą zresztą się tu nie chwalę. Ale ja nie próbuję ewangelizować, w dodatku na czyimś forum!
Tak, w odróżnieniu od twojej „urzekającej historii” pracę autorki przeczytałem bardzo wnikliwie. I w odróżnieniu od ciebie, nie wywnioskowałem z niej, że lekarzom głównie zależy na wysyłaniu pacjentów do piachu… ;)
Ad rem:
„Nie dość że komentujesz czyjeś wypowiedzi bez ich wcześniejszego przeczytania (cytując: “Ani śledzić na forum twoich wcześniejszych wpisów”)”
Komentuję twoje bieżące wypociny, nie zamierzam się wgłębiać w poprzednie…
„…to jeszcze wypisujesz że praca autorki jest wyjątkowo cenna (nie umniejszając autorce wkładu pracy) bez jakiejkolwiek wiedzy do weryfikacji przedstawionego materiału (cytując: “Tym bardziej cenna jest twa praca.”)”.
Praca autorki, matołku, jest kompilacją wiedzy, do której masz przedstawioną obszerną bibliografię, której zapewne nie tknąłeś palcem. Ale masz się za eksperta. W odróżnieniu ode mnie, który traktuje sprawę jako niemalże fantastykę naukową. Bo mnie ta sprawa nie dotyczy. Wszedłem tu tylko w poszukiwaniu wiedzy i to tak, ot, dla sportu…
Aha, to ty masz jednak wiedzę do „weryfikacji przedstawionego materiału”? Jako pacjent? He, he, he… Dobre.
A praca jest cenna całościowo. Znowu nie zaskoczyłeś. To taka pozytywistyczna praca u podstaw, żeby jednak jakoś wyedukować takich matołów jak ty.
I za to chwalę autorkę. Ja bym nie miał cierpliwości…
„Szczególnie spodobał mi się pokaz twojej wybujałej wyobraźni, gdzie przedstawiłeś historię mojego leczenia! ;-)”
Fajnie że Ci się spodobał, bo robiłem sobie z ciebie jaja… :)
„Ciekawe jest też twoje przekonanie, że ktoś kto neguje tradycyjne podejście do medycyny w jednym obszarze, to musi leczy się lewatywą ;-D”
Znowu całkowity brak wyczucia ironii i totalne zero humoru…
„Równie bezcenny jest twój zachwyt na określeniem “racjonalista”, bo widać nie wiesz co w naszym języku oznacza “w cudzysłowie”.”
Owszem wiem. Dlatego całkiem nie rozumiem, co miało oznaczać wpisanie tego słowa w cudzysłów, w odniesieniu do mnie?
„Nie kojarzę abyśmy przeszli na Ty, więc proszę tym bardziej nie zdrabniaj mojego imienia i nie mów do mnie misiu, bo to tania próba dezawuowania.”
Z natury nie szanuję ludzi głupich. Co tu szanować? Nie mylić z jakąś pogardą dla pokrzywdzonych przez los. Dotyczy to wyłącznie ludzi, którzy dobrowolnie obrali taką ścieżkę, np. Macierewicz. ;) Ty obrałeś…
Więc będę ci dalej, misiu, mówił jak chcę. A jak już dorośniesz, to może nazwę cię Mikołajem. Na razie mnie po prostu bawisz, jak taki pluszak…
I jednak trochę przerażasz, głupotą. Też jak taki misio z trocinami we łbie…
Miś Mikołajek to całkiem adekwatna ksywa. Ciesz się że nie gorsza.
Inni nazwali by cię po imieniu i naprawdę nie bawili w konwenanse… ;)
Prób „dezawuowania” nie będę przeprowadzał. Sam je przeprowadzasz najlepiej… Wręcz niezawodnie…
Dobra, kończę i brykam na rower. Szkoda pogody!
Tą notatkę poczyniłem tylko dlatego, żeby potrenować szybkie, bezwzrokowe pisanie na klawiaturze. Zwisają mi twoje brednie poobiednie. Jak i osobnika „Kidder”. Nie wiem coś się mnie tak uczepił, bo piłem głównie do niego…
Natomiast twoje rewelacje chyba nie „zwisają” autorce. Ale może cię zostawi na tym forum, bo jesteś zabawny. Na swój chory sposób… ;)
Ja już tu nie będę pisał, bo nawet przedmówca stwierdził, że się tu rozwijamy bez sensu, odchodząc od tematu. Żyj se w swoim świecie. Na zdrowie!
Tylko się tą swoją dietą nie struj… ;)
Ok – jak dla mnie bardzo ciekawy artykuł, ale jestem laikiem.Wiem tylko tyle, że mam to na dziąsłach od poniedziałku.
W sobotę rano zauważyłem jakieś dziwne nabrzmienie pod językiem. W ciągu dnia czułem się jak z lekkim przeziębieniem, bolały mnie plecy.
W niedziele obudziłem się jakiś zmęczony i cały dzień jakiś posępny chodziłem. Nadmienię, że krosta pod językiem nie znikła. Na ranem w poniedziałek obudziłem się z gorączką 38,5 – a w buzi czułem się jak bym wrzątku się opił. Byłem we wtorek u lekarza pierwszego kontaktu.
Stwierdził, że jest to od zapalenia migdałów. Przepisał mi antybiotyk Ospamox 1000mg, tabletki do ssania LARYNG UP oraz Modafen. Dzisiaj jest środa i jestem załamany – plam jest coraz więcej, nie mogę normalnie rozmawiać, nie mogę zacisnąć bez bólu zębów. Pooglądałem zdjęcia na necie jak wyglądają objawy. Jutro chce iść do lekarza po skierowanie do specjalisty, ale nie wiem gdzie szukać pomocy. Jestem z wielkopolski. Czy ktoś może mi pomóc w problemie?
Dodam na koniec, że smarowałem jodyną – trochę piekło ale ból łagodniał. Próbowałem gencjany wodnej, ale przebarwienie od gencjany jest w koło plam a nalot nie – jak by spływał z tego miejsca.
Kupiłem ELUDIR do płukania jamy ustnej ale pieczenie jest tak silne, że chyba nie dam rady dalej tym płukać.
Nic nowego w tym temacie, swme klutnie od poczatku dockonca,cmsrny blog
„cmsrny blog” …racja, superowy
Witam
Dziękuję za cenne uwagi dotyczące kandydozy.
Po przeczytaniu tego wszystkiego mam sporo wątpliwości i pytań.
Mam też zdiagnozowaną obecność candida glabrata w organiźmie (wymaz z języka i badanie kału) i czekam na wyniki badania krwi (metoda genetyczna PCR)…
Ale może nie wszystko z tego, co bym chciał zapytać interesuje każdego, stąd pytanie o kontakt mailowy. Czy można prosić ?
pozdrawiam
j.kajkowski@gmail.com
Witam,mam problem z wypadaniem włosów (55lat),znacznie przerzedzony czubek głowy.Problem narasta powoli od kilku lat.Wczoraj odbyłam wizytę u trychologa.Mam dobrze ukrwioną skórę,ale brak jakiegoś sygnału itp.Otrzymałam skierowanie na badanie mykologiczne-zeskrobiny skórne-Dermatofity z hodowlą grzybni.Myślę,że chodzi o podejrzenie obecności Candida.Oprócz tego mam wykonać inne badania krwi,których liczba mnie nieco przeraziła.TSH,FT3,FT4.anty TG,anty TPO,kortyzol,Wapń,CRP,GGTP,Fe,B12,D3,SHGB,DHEA-S,Aspat,Alat,Lipaza,Trójglicerydy,Androstendion,Ferrytyna,Prolaktyna,Hemoglobina Glikowana,Testosteron.Ogólne badaia krwi(morf,ob.transaminazy,TSH,Kortyzol,Trójglicerydy mam w normie),czasem lekko podwyższony Cholesterol(230).Myślę,że w pierwszej kolejności powinnam wykonać badanie mykologiczne,jeżeli nic nie wyjdzie to wtedy szukać innego podłoża problemu.Czy ktoś może mi podpowiedzieć co robić.Nie ukrywam,że zestaw tych badań to bardzo duży koszt,a być może nie potrzebny.? Miał ktoś podobny problem.Jutro jadę na badania więc proszę o szybką odpowiedź.Z góry dziękuję i pozdrawiam
@Lila
Współczuję, ale odpowiedź na twoje pytanie jest jedna – idź do lekarza. Taki lekarz zleci badania prawidłowo, poprawnie też będzie umiał zinterpretować wyniki ich badań (ewentualnie wyśle cię do konkretnego specjalisty).