sponsorowane

Pogromcy Mitów Medycznych

UWAGA – NOTKA SPONSOROWANA

Tym, którzy nie znają, a także tym, którzy już widzieli (zgodnie z zasadą: znacie? to posłuchajcie), w dzisiejszej notce przedstawiam portal Pogromcy Mitów Medycznych.

Założenia portalu, powstałego pod patronatem m.in. Polskiego Towarzystwa Oświaty Zdrowotnej, wydają się sensowne: ma to być miejsce w sieci, w języku polskim, gdzie znaleźć można informacje oraz zweryfikować mniej i bardziej popularne mity okołomedyczne. A mity takie to, zgodnie z definicją przyjętą przez twórców portalu, fałszywe twierdzenia na tematy związane z medycyną i zdrowiem, powstające na skutek niewiedzy czy uprzedzeń, funkcjonujące i rozprzestrzeniające się w świadomości społecznej. Innymi słowy, kiedy napotkamy gdzieś panikę na temat szkodliwości szczepionek, ewentualnie informację, że amigdalina pomaga na wszystko, możemy rzucić okiem do Pogromców i dowiedzieć się, czy jest to prawda, czy jednak szkodliwy mit.

Twórcy portalu zachęcają do zarejestrowania się na stronie, samodzielnego tropienia i wrzucania mitów, a także do prób ich obalania bądź potwierdzania. Żeby było bardziej atrakcyjnie, dla najaktywniejszych uczestników zabawy przewidziane są nagrody: punkty, które przełożą się na materialne drobiazgi, czy łechcące ego odznaki w rodzaju Łowca czy Pogromca Mitów.

Pogromcy Mitów Medycznych już działają. Użytkownicy dyskutują ze sobą, próbując obalać czy potwierdzać wklejane mity, posługując się głównie danymi anegdotycznymi, choć czasem i artykułami popularnonaukowymi. I znakomicie, bo po to w końcu takie miejsce powstało. Nie podoba mi się wprawdzie, że akceptowane są wszystkie (chyba?) wypowiedzi, także te z linkami do wybitnie szkodliwych a oszołomskich stron, jak np. tych reklamujących terapię Gersona. W sumie jednak – to prawo ludzi do wrzucania takich rzeczy, bo może dzięki temu inni użytkownicy dowiedzą się czegoś na temat pseudonauki, a przy okazji uświadomią sobie, na czym tego typu oszuści żerują i dlaczego.

Tu widzę ważną rolę ekspertów portalu. To oni mają za zadanie zakończyć dyskusję w pewnym momencie, eksperckim autorytetem potwierdzając, że dany mit jest w istocie mitem, czyli że nie ma uzasadnienia naukowego. Niestety, aktywność ekspertów jest w tej chwili najsłabszym ogniwem portalu. Odzywają się rzadko. Co gorsza, na potwierdzenie swoich słów posiłkują się cytatami z Wikipedii, a także z podręczników, co akurat samo w sobie nie byłoby najgorsze, jeśli tylko podawaliby chociaż wydawnictwo, tytuł i datę wydania. Tego niestety nie ma, co – razem z nieszczęsną Wikipedią – sprawia mocno nieprofesjonalne wrażenie. Dotychczas pojawił się tylko jeden komentarz ekspercki z odnośnikiem do artykułu naukowego, a to powinno być normą.

Na tym tle niezbyt profesjonalnie wygląda także tłumaczenie jednego z ekspertów, dlaczego czasem podsumowanie dyskusji nie zawiera się w jednym słowie i nie jest „tak” lub „nie”. Naturalnie, że w w tej dziedzinie należy wziąć wiele aspektów danego zagadnienia pod uwagę, a także, co nie jest bez znaczenia, sposób sformułowania mitu. Ekspert jednak powinien przedstawić wytłumaczenie na tyle jasno i zrozumiale, aby po prostu przekonać do racjonalnego i naukowego spojrzenia na problem. Infantylny język raczej nie ułatwi zadania. A w zrozumieniu nie pomoże seksizm, na który zwróciłam już uwagę – tak, jestem uczulona na mówienie „chłopaki obradowali i wydali oświadczenie”, kiedy szefową grupy obradującej jest kobieta, a cały zespół składa się z osób różnych płci. Niestety, autor wpisu nie uwzględnił mojej uwagi. Być może jest zdania, że dawanie do zrozumienia, iż w nauce czy służbie zdrowia pracują tylko mężczyźni, jest całkowicie w porządku.

Optymistycznie zakończę jednak tak – to na razie początki i pierwsze koty za płoty, a takiej sytuacji błędy i niedociągnięcia są nieuniknione. Oczyma wyobraźni widzę więc Czytelniczki i Czytelników, którzy masowo zaczynają działać na portalu, jednocześnie śrubując poziom, wymagając najwyższej jakości i zmieniając go na lepsze. Pomożecie? Pomożemy! Yes, we can! Ku chwale nauki!

okołonaukowo

Wirusowe zapalenia wątroby (część I)

Wzw B stanowi ogromny problem zdrowotny na całym świecie. 

[…]

Niezwykle istotna jest droga zakażenia od matki do dziecka. Do infekcji dochodzi w czasie porodu. Noworodki powinno się więc szczepić – to uwaga głównie do antyszczepionkowców poddających w wątpliwość zasadność tych szczepień – aby uchronić je nie tylko przed zakażeniem jako takim, ale przed rozwojem formy przewlekłej. Ryzyko u noworodka rozwoju tej postaci wynosi 80-90%, a u niemowlęcia – 30-60% (warto to porównać z pięcioprocentowym ryzykiem u osoby dorosłej). 

[…]

Szczepienia przeciwko wzw B są bardzo efektywnym sposobem walki z tym wirusem. Nie tylko zapobiegają zakażeniu, ale hamują przejście w postać przewlekłą, jeśli do zakażenia już doszło. W tej chwili, po latach stosowania szczepionki, wiadomo, że wpłynęła ona na znaczne obniżenie liczby przypadków zakażeń ostrych, przewlekłych, marskości czy pierwotnego raka wątroby na całym świecie. Pełna seria szczepień – a podawane są trzy dawki, druga miesiąc, a trzecia pół roku po pierwszej – zapewnia odporność u 90-95% zdrowych zaszczepionych osób (trochę niższa jest u niektórych chorych, np. pacjentów z przewlekłą niewydolnością nerek, a także u osób otyłych). Odporność ta jest długotrwała, trwa prawdopodobnie całe życie. Prawdą jest, o czym często wspominają antyszczepionkowcy, że poziom przeciwciał anty-HBs (przeciwko antygenowi powierzchniowemu wirusa, bo to on właśnie, w postaci oczyszczonego białka, znajduje się w szczepionce) spadać może już kilka lat po zaszczepieniu. Zapominają jednak dodać, że rolę w odporności poszczepiennej przeciw HBV odgrywa reakcja anamnestyczna, czyli że przy kolejnym zetknięciu z antygenem organizm ludzki szybko i intensywnie produkuje przeciwciała przeciw niemu. Skuteczność szczepionki jest więc zachowana.

[…]

A dodatkowo szczepionka przeciw wzw B chroni także przed innym wirusowym zapaleniem wątroby – przed wzw D.

[…]

Całość na Homikach.