okołonaukowo

Błony wszędzie

Jims już chorował na krup. Za każdym razem, z pomocą Zuzanny i Morgana, stawiałam go na nogi. Ale wkrótce zaczęłyśmy się obie okropnie bać.
– Nigdy nie widziałam takiego krupu – powiedziała Zuzanna.
Jeśli chodzi o mnie, to kiedy zrozumiałam, co to jest za krup, było już za późno. Zorientowałam się, że to nie jest zwykły krup – fałszywy, jak nazywają go lekarze – ale prawdziwy. Wiedziałam, że ta choroba może okazać się śmiertelna.
Szlachetny mały Jims dzielnie walczył o życie. Próbowałyśmy z Zuzanną każdego lekarstwa, jakie przychodziło nam do głowy i o jakim przeczytałyśmy w książkach taty, ale jemu stale się pogarszało. Serce się kroiło, kiedy na niego patrzyłam i słyszałam, jak ciężko było mu wziąć oddech, biednemu maleństwu. Jego twarzyczka zrobiła się sina, a w oczach malowała się udręka. W tym cierpieniu wymachiwał rączkami, jakby wołał o pomoc. Pomyślałam, że chłopcy, którzy zostali zagazowani, musieli wyglądać podobnie i ta myśl nie dawała mi spokoju. Maleńkie struny głosowe w gardle Jimsa cały czas obrzmiewały i nic nie można było na to poradzić.
W końcu Zuzanna się poddała.
– Nie uratujemy go… Och, gdyby twój tata tu był… Spójrz na niego, biedaka. Nie wiem już, co robić.
Spojrzałam na Jimsa i pomyślałam, że dziecko umiera. Zuzanna podtrzymywała mu główkę, żeby ułatwić oddychanie, ale wyglądało na to, że mimo to Jims nie może oddychać. Moje wojenne dziecko, takie urocze, z tą szelmowską twarzyczką, dusiło się na moich oczach, a ja nie mogłam mu pomóc.
Nagle usłyszałam za plecami głos Marysi Vance:
– Przecież to dziecko umiera!
Obróciłam się do niej. Sama wiedziałam, że umiera.
– Próbowałyśmy już wszystkiego – powiedziała biedna Zuzanna. – To nie jest zwykły krup.
– Nie, to dyfteryt – stwierdziła Marysia, biorąc fartuch.
(„Rilla ze Złotego Brzegu” Lucy Maud Montgomery)

ResearchBlogging.org

Ze względu na ten tydzień, oraz ze względu na starą śpiewkę, którą znalazłam na jednym z portalowych forów (ple, ple, ple, może i warto się szczepić, ale po co na choroby, których przecież nie ma i których się przecież nie spotyka, ple, ple, ple), dzisiaj będzie o błonicy (zwanej też dyfterytem). Chorobie, której faktycznie w krajach rozwiniętych praktycznie się nie spotyka. W związku z tym można sobie w tym momencie zadać pytanie – a dlaczegóż to? Ano dlategóż, że się szczepiliśmy i szczepimy. Co kiedyś spowodowało znaczne zmniejszenie liczby zachorowań i zgonów, a dzisiaj utrzymuje błonicę w ryzach.

Przed erą powszechnych szczepień błonica uważana była za jedną z najgroźniejszych chorób wieku dziecięcego. W tej chwili szczęśliwie niewielu rodziców i opiekunów ma okazję być świadkami czegoś takiego, co na początku tej notki opisuje L.M. Montgomery. Niestety, błonica utrzymuje się wciąż w niektórych rejonach Azji, Bliskiego Wschodu, a także Afryki i Ameryki Południowej. Jej śmiertelność (a dokładnie śmiertelność najpowszechniej występującej postaci, czyli błonicy układu oddechowego) wynosi 5 – 10%, a u dzieci poniżej 5. roku życia i u dorosłych powyżej 40. może dochodzić nawet do 20%.

Błonica wywoływana jest przez maczugowca błonicy, Corynebacterium diphtheriae – nieruchliwą, bezotoczkową, Gram-dodatnią bakterię, której komórki mają na ogół kształt nieco pogrubionych na końcach pałeczek (a tu dodatkowo jest nadzwyczaj ładne zdjęcie, pokazujące dość charakterystyczne ich ułożenie, a także zabarwione specjalną techniką ziarnistości).

Corynebacterium diphtheriae szerzy się głównie i zasadniczo między ludźmi (choć potencjalnie chorobotwórcze szczepy izolowano także od zwierząt), drogą kropelkową i przez kontakty bezpośrednie. W krajach, gdzie generalnie powszechność szczepień jest zachowana, nieliczne zachorowania zdarzają się zwykle po wyjazdach niewystarczająco zaszczepionych osób na tereny endemiczne. Wybuchy większych epidemii mogą zdarzyć się natomiast tam, gdzie z jakichś powodów zaprzestano szczepień. Stosunkowo niedawno, bo w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, miała miejsce duża epidemia błonicy w Rosji i innych krajach byłego Związku Radzieckiego. Zachorowało wówczas ponad 150 tysięcy ludzi, a 5000 zmarło, głównie osób dorosłych. Wśród przyczyn epidemii na plan pierwszy wysuwała się kwestia zaniechania kontroli nad szczepieniami po zawirowaniach politycznych w tym regionie świata, a co za tym szło – brak wystarczającej liczby szczepień (choć wysuwano także inne powody). Dzięki jednak szybkiej reakcji w postaci masowego doszczepiania dorosłych i dzieci, sytuację udało się w sporym stopniu opanować. W czasie epidemii pojedyncze przypadki zawleczonej z Rosji czy Ukrainy błonicy notowano w wielu krajach europejskich, w tym w Polsce. Jak widać więc, nie taka to do końca zapomniana choroba z tej błonicy jest. I nie tak daleko.

Błonica występuje najczęściej w dwóch postaciach.

Pierwszą z nich, bardziej niebezpieczną, jest postać związana z górną częścią układu oddechowego. Choroba, po kilkudniowym (2 – 5) okresie inkubacji, zaczyna się złym samopoczuciem, niewysoką gorączką, brakiem apetytu i bólem gardła. Następnie, po 2 – 3 dniach, w gardle i na migdałkach (a także i w krtani – mamy wówczas do czynienia z tym, co L.M. Montgomery opisuje jako krup prawdziwy) pojawiają się szarawe naloty, tzw. błony rzekome, zbudowane z włóknika, bakterii i komórek zapalnych (na zdjęciu obok). Błony te zasłaniają światło dróg oddechowych i odcinają dopływ powietrza, co powodować może uduszenie pacjenta. Próby usunięcia błon rzekomych prowadzą do krwawienia.

W ciężkich przypadkach błonicy występuje także charakterystyczne powiększenie szyjnych węzłów chłonnych oraz obrzęk tkanek w okolicy szyi. Taki obraz kliniczny nazywa się czasem szyją Cezara czy Nerona (a w piśmiennictwie anglojęzycznym bull-neck appearance).

Oprócz tego bakterie, które zwykle nie są inwazyjne i nie przemieszczają się do innych tkanek, wytwarzają toksynę. Toksyną błonicza jest silną toksyną (100-150 nanogramów na kg masy ciała jest śmiertelne dla człowieka) i odgrywa ważną rolę w patogenezie błonicy. Nie wszystkie szczepy C. diphtheriae ją jednak wytwarzają. Produkowana jest tylko przez te, które zainfekowane zostały fagiem β (na zdjęciu obok) – czyli bakteriofagiem, który jest nośnikiem genu tejże toksyny błoniczej (tox). Rolę w regulacji ekspresji genu tox odgrywa żelazo. Warto też dodać, że obecnie coraz częściej wspomina się o maczugowcach innych gatunków (C. ulcerans), także toksynotwórczych, które  mogą również wywoływać podobne do błonicy schorzenia.

Mechanizm działania toksyny błoniczej jest nieźle poznany. Toksyna wnika do komórki eukariotycznej na drodze endocytozy. Po uwolnieniu podjednostki A (katalitycznej) toksyny do cytozolu, podjednostka ta, o aktywności ADP-rybozylotransferazy, katalizuje ADP-rybozylację czynnika elongacyjnego EF-2, co skutecznie blokuje jego funkcjonowanie w procesie translacji. W tym momencie toksyna nieodwracalnie hamuje syntezę białek, a to powoduje śmierć komórki. Toksyny wystarczy niewiele, pojedyncza jej cząsteczka jest letalna.

Efektem działania toksyny błoniczej w organizmie pacjenta są poważne powikłania układowe. Toksyna roznoszona drogą krwi dociera do różnych narządów i uszkadza je – zaburza funkcjonowanie wątroby, nerek, nadnerczy, powoduje neuropatie, zapalenie mięśnia sercowego, niewydolność serca, a także porażenia mięśni i utratę motoryki (także trudności w połykaniu). Zaburzenia te, obok mechanicznego zablokowania dróg oddechowych, mogą prowadzić do zgonu.

A drugą postacią błonicy, już nie tak specyficzną pod względem objawów, jest błonica skórna. Przyjmuje ona na ogół postać otwartych ran, czasem także pokrytych błonami rzekomymi. Rany takie goją się źle. Najczęściej są nadkażone innymi drobnoustrojami – gronkowcami czy paciorkowcami. Błonica skóry występuje na ogół w krajach tropikalnych.

Diagnostyka błonicy obejmuje izolację drobnoustroju poprzez posiewy na specjalne podłoża (zawierające związki telluru, np. podłoże Löfflera), a także odpowiednie barwienia. Istotne jest tutaj odróżnienie (na podstawie testów biochemicznych) C. diphteriae od innych maczugowców, które należą do flory fizjologicznej człowieka. Ponadto ważne jest określenie, z jakim typem wzrostowym (gravis, mitis czy intermedius) maczugowca błonicy mamy do czynienia, ponieważ typy te mogą powodować różne pod względem nasilenia objawy błonicy (na zdjęciu poniżej widoczne są kolonie typu gravis, związanego z najcięższymi postaciami choroby).

Ponieważ toksynotwórczość jest istotnym czynnikiem w przebiegu błonicy, a nie wszystkie bakterie gatunku C. diphtheriae wytwarzają toksynę, w rutynowym toku diagnostycznym należy zbadać, jaki szczep został wyizolowany. Do wykrycia toksyny stosuje się różne testy, m. in. test Eleka, polegający na tym, że układa się na podłożu pasek bibuły nasączony antytoksyną, posiewa się bakterie na to samo podłoże, prostopadle do paska, a po 18 – 48 godzinach sprawdza się, czy widoczne są linie precypitacji, pojawiające się tylko w miejscu zetknięcia antytoksyny z toksyną. W diagnostyce dostępne są również metody biologii molekularnej.

W terapii błonicy oczywiście stosuje się antybiotyki (erytromycyna, penicylina), ale to nie wystarcza, gdyż antybiotyki mają wpływ tylko na same bakterie (to jest argument dla osób, które twierdzą, że nie ma sensu szczepić dzieci przeciwko chorobom bakteryjnym, bo przecież można stosować antybiotykoterapię). Znacznie ważniejsze dla pacjenta jest szybkie zneutralizowanie toksyny. W tym celu stosuje się antytoksynę (immunoglobulinę z surowicy końskiej), trzeba jednak to zrobić możliwie jak najszybciej, gdyż antytoksyna skuteczna jest tylko wówczas, kiedy toksyna nie wniknęła jeszcze do komórek organizmu. I ponieważ nie zawsze się to udaje, najlepszą metodą radzenia sobie z błonicą jest profilaktyka w postaci szczepień ochronnych.

Według polskiego Kalendarza szczepień, szczepionkę (toksoid, inaczej anatoksynę, czyli inaktywowaną toksynę błoniczą, podobnie jak w przypadku tężca) podaje się kilkukrotnie dzieciom i młodzieży jako szczepienie skojarzone DTP (dokładne informacje są na końcu tej notki). Obecnie szczepionka ta jest dobrze oczyszczona, bezpieczna oraz skuteczna. A szczepiąc przeciwko błonicy nie chronimy wyłącznie siebie, ale także populację. (Prawdopodobnie nie musi to być zachęta, zdarzyło mi się spotkać na wspomnianych już dzisiaj forach pięknie altruistyczną postawę mamuś, pod hasłem: a co mnie obchodzą inne dzieci? Mnie obchodzi tylko moje). Warto także pamiętać, znowu podobnie jak w przypadku tężca, o dawkach przypominających (zalecanych co 10 lat każdemu uprzednio uodpornionemu). Uważa się bowiem, że to właśnie braki w odporności u osób dorosłych, szczepionych dawno temu i nieprawda, mogą być przyczyną wybuchu potencjalnych epidemii.

Więcej informacji:
1. WAGNER, K., WHITE, J., CROWCROFT, N., DE MARTIN, S., MANN, G., & EFSTRATIOU, A. (2010). Diphtheria in the United Kingdom, 1986–2008: the increasing role of Corynebacterium ulcerans Epidemiology and Infection, 138 (11), 1519-1530 DOI: 10.1017/S0950268810001895
2. MOKROUSOV, I. (2009). Corynebacterium diphtheriae: Genome diversity, population structure and genotyping perspectives Infection, Genetics and Evolution, 9 (1), 1-15 DOI: 10.1016/j.meegid.2008.09.011
3. Vitek, C., & Wharton, M. (1998). Diphtheria in the Former Soviet Union: Reemergence of a Pandemic Disease Emerging Infectious Diseases, 4 (4), 539-550 DOI: 10.3201/eid0404.980404
4. Misra, U., & Kalita, J. (2009). Toxic neuropathies Neurology India, 57 (6) DOI: 10.4103/0028-3886.59463
5. Murphy JR, & Baron S (1996). Corynebacterium Diphtheriae. In: Medical Microbiology. 4th edition. PMID: 21413281
6. http://textbookofbacteriology.net/diphtheria.html
7. http://pathmicro.med.sc.edu/fox/mycobacteria.htm
8. http://www.cdc.gov/ncidod/dbmd/diseaseinfo/diptheria_t.htm
9. Obrazki pochodzą z Public Image Health Library (domena publiczna) oraz z wyżej wymienionych publikacji.

26 myśli w temacie “Błony wszędzie”

  1. kłamierz !gdyrz szczepiąki powodóją autyzm i zawierają rteńć !!!sam słynny Dżim Ceri twierdzi, że szczepiąki to trucizna !!!a on sie zna bo gra w filmah i w telewizji !!!szczepiąki=kłamstfo Łuni Juropejskiej=śmierć naszyh polskih dzieci !!!

    Ech.

    (in other news, w Smoleńsku rozpylono 600 ton helu)

  2. @Navaira
    Zapaniałeś o cywilizacji śmierci, eutanazji i depopulacji.

    @Sporothrix
    inaktywowaną toksynę – czyli szczepionka nie chroni przed bakterią, a jedynie przed skutkami zatrucia? Popraw mnie jeśli się mylę (a pewnie się mylę, immunologię miałom lata temu, a od tamtej pory wybrałom spokojny żywot matematyka).
    BTW, te błony są najbardziej fascynujące. Czemu próby ich usunięcia powodują krwawienie?

  3. Ta choroba często występuje w literaturze

    „He came just the same, and he about saved my life. I was all bunged up one night—just goin’ to croak, the doctor said—and they stuck a tube or somethin’ in my throat, and the Head sucked out the stuff.”

    „Ugh! ‚Shot if I would!”

    „He ought to have got diphtheria himself, the doctor said. So he stayed on at our house instead of going back. I’d ha’ croaked in another twenty minutes, the doctor says.”

    Here the coachman, being under orders, whipped up and nearly ran over the three.

    „My Hat!” said Beetle. „That’s pretty average heroic.”

    STALKY & CO. By Rudyard Kipling

  4. @Navaira
    Zapominasz wstawiać spacje między wykrzykniki (ale nie między wszystkie, tylko raczej przypadkowo).

  5. @ Jiima
    Tak, odporność jest nabywana po szczepieniu (ew. po przechorowaniu), po którym powstają przeciwciała przeciw toksynie. Bo to toksyna jest groźna. Podobnie jest w przypadku tężca.
    A krwawienie? Te błony siedzą po prostu mocno przyczepione. Jest różnica między nimi, a takimi zwykłymi nalotami, które można usunąć.

  6. @ RobertP
    Tak, ta choroba jest chyba po prostu malownicza. Ewentualnie objawy do niej podobne. Dzięki za ten fragment.

    @ Gammon
    Eee, nie czepiaj się. On jest dopiero początkujący w nauce prawicowej interpunkcji. Będzie lepiej.

  7. Krup wystepuje w „Aniach” kilkakrotnie – przeszly go trzy pary blizniat, ktorymi Ania opiekowala sie jako dziecko i siostra Diany.
    O ile pamietam terapia polegala na podawaniu syropu z ipekakuany (http://pl.wikipedia.org/wiki/Ipekakuana_prawdziwa) i „parowce” czyli trzymaniu dziecka nad garnkiem z wrzatkiem. Choroba musiala byc powszechna, bo syrop stal w szafce w domu.
    Drugi przypadek „literacki” to „Nocny dyzur” („The Night Vigil”) Cronina – ksiazka zaczyna sie od smierci dziecka, ktorego smierc spowodowala nieuwazna pielegniarka – rurka tracheotomijna zatkala sie wydzielina.
    Oczywiscie ciezka choroba, grozaca smiercia, nie jest wystarczajacym powodem, by poddac sie terrorowi Ze Big Farmy.

  8. Żeby tylko akuratnie uściślić – o trzech parach bliźniąt Ania tylko opowiada, więc nie występują one w książce. Ale Minnie, siostra Diany, jak najbardziej tak, i Ania leczy ją z krupu środkiem wykrzuśnym oraz nagrzaną wodą – w moim tłumaczeniu nie ma nic na temat trzymania dziecka nad garnkiem (nad patelnią z węglami i siarką Mary Vance trzyma Jimsa właśnie, przy okazji jego opisywanej błonicy w Rilli).

    (Notabene, obecnie medycyna stoi na stanowisku, że ani parówki nie są skuteczne, ani środki wykrzuśne nie są wskazane w przypadku krupu.)

    Poza tym interesujące w tym fragmencie z Rilli jest to, co naprawdę autorka mogła mieć na myśli (teraz i przedtem, w sensie: w Ani i w Rilli). Sama wyraźnie pokazuje różnicę między krupem tzw. zwykłym (czyli fałszywym), a krupem prawdziwym, którą to nazwą określa błonicę właśnie. Takie rozróżnienie znane było w języku francuskim, stąd może wiedza L.M. Montgomery. Czyli samo rozróżnienie już było nieobce lekarzom. Autorzy prac historyczno-medycznych wspominają, że przed XX wiekiem myślano, że wszystkie podobne do krupu choroby to właśnie błonica. Potem się to zmieniało.

    Dlatego w dzisiejszych czasach (podkreślam te dzisiejsze czasy, bo to nie jest żaden zarzut do pani Montgomery) trzeba wyraźnie powiedzieć – krup jest określeniem klinicznym, jest to zapalenie krtani, tchawicy i oskrzeli (laryngotracheobronchitis), choć niektórzy specjaliści piszą, że raczej tylko zapalenie krtani i tchawicy (a czasem przebiegające i z zajęciem płuc). Ogólnie nazewnictwo jest dość mętne w tym wypadku, i w zasadzie należałoby powiedzieć, że istnieją cztery różne choroby krupowe (1. krup kurczowy, 2. ostre laryngotracheitis (te dwa są w sumie najczęstsze), 3. laryngotracheobronchitis i laryngotracheobronchopneumonitis, łącznie z bakteryjnym tracheitis oraz 4. błonica krtani). Przyczyną krupu mogą być różne drobnoustroje, i wirusy, i bakterie. Może być to oczywiście krup błoniczy (niekoniecznie występujący we wszystkich przypadkach tej choroby), ale, szczególnie w krajach, gdzie błonicy nie ma, mogą go powodować przede wszystkim wirusy parainfluenzy, grypy, adenowirusy, wirus odry czy wirus RS, a także nadkażenie gronkowcem złocistym, S. pyogenes, H. influenzae czy M. catarrhalis. Innymi słowy: krup ≠ błonica.

  9. @Shigella
    O ile pamietam terapia polegala na podawaniu syropu z ipekakuany

    Wymiotnica brzmi lepiej od ipekakuany.

  10. @Sporothrix

    Dzięki za informację.
    Tak na marginesie – jak sądzisz, jest możliwe opracowanie szczepionki na dowolną truciznę tego typu (tzn. jady bakteryjne i inne toksyny białkowe, a nie proste jony jak ołów, przed którymi oczywiście zaszczepić się nie da)?

  11. @ Gammon

    Wymiotnica brzmi lepiej od ipekakuany.

    Ano, chyba rzecz gustu. Mnie się nazwa ipekakuana podoba. Poza w tłumaczeniu Ani ją stosowano, no i słusznie przecież, bo nazwa funkcjonująca.

  12. @ Jiima

    jak sądzisz, jest możliwe opracowanie szczepionki na dowolną truciznę tego typu

    Sądzę, że w ogóle tak, bo technicznie to się udawało z tymi, które istnieją. Ale są dwa pytania (przynajmniej na początku). Pierwsze to to, czy nawet jak szczepionka w sensie substancji będzie istniała, to czy będzie wystarczająco skuteczna akurat w przypadku danej choroby, ze względu na specyfikę tkanek, sposób i drogę zarażenia, itd. A drugie – czy stosowanie byłoby niezbędne? Bo może być tak, że w konkretnym przypadku są inne, lepsze nawet metody na osiągnięcie tego, żeby ludzie nie chorowali. Co przy okazji może być dowodem na to, że ta zua bigfarma wcale nie chce wszczepiać tych czipów kazdemu jak leci przy każdej okazji, a tylko wtedy, kiedy to ma sens ;).

  13. O błonicy mówi też jedno z opowiadań w książce Aleksandra Kamińskiego „Narodziny dzielności” (swoją drogą, świetna literatura młodzieżowa, a rzadka pozycja, szkoda) – mały Józuś Bachleda jedzie na nartach nocą do miasta, żeby sprowadzić lekarza do chorej siostry. O ile pamiętam, była tam mowa już o surowicy. Książkę wydano pierwszy raz w 1947 roku. To daje nam, swoją drogą, widełki czasowe – powszechne szczepienia oczywiście po II wojnie, stosowanie surowicy przed II wojną, a po czasach z Montgomery – to są chyba lata dwudzieste? Rzecz jasna jeszcze zostaje kwestia geografii…
    I chyba geografia mogła odgrywać sporą rolę, skoro za Wiki można podać, że wynalazek właśnie antytoksyny błoniczej to rok 1890, a Nobel za to był w 1901. Pierwszy w ogóle Nobel z fizjologii i medycyny za pierwszą wynalezioną antytoksynę ;) A wynalazł ją niemiecki bakteriolog Behring, czyli do nas miał bliżej niż na Wyspę Księcia Edwarda.

  14. Cześć,

    Jak widać, choroby zakaźne to siły przyrody wywołujace wzrost inteligencji i organizacji spolecznej u czlowieka.

    Jak społeczeństwo nie potrafi się rządzić (jak Rosja po upadku komunizmu), zaniecha szczepień, i puk – błonica albo inna epidemia wybucha.

    Pozdrawiam. I przypominam stan służby zdrowia w Polsce A.D. 2011.

    Jurek

  15. @Jurek
    Istnieje cienka granica między pomocą ze strony medycyny, a nadmierną jej ingerencją w życie i zdrowie ludzi, tylko po to, by Big Pharma napychała sobie kabzę, bo jej ciągle mało.
    Ale właśnie – by to zrozumieć, należy wykazać się inteligencją i zrozumieć mechanizmy sterujące zachowaniami człowieka. Niestety nie należy ufać każdemu, kto się podaje za Twojego przyjaciela, bo można trafić na wilka w skórze owcy i … mocno się na tym przejechać.

    Trochę szkoda, że te siły przyrody nie radzą sobie z chciwością – bo byłoby lepiej na tym świecie.

  16. Dzis sie wlasnie zaszczepilam, bo blonica mi niemila!

  17. swietny tekst, swoja droga musze sprawdzic czy i kiedy sie doszczepialam (na pewno jak lecialam do Afryki mialam kilka, ale zapomnialam, a ksiazeczke zgubilam); krup falszywy znany mi dobrze, najstarszy syn regularnie miewal

  18. Czy słyszeliście coś o podawaniu nafty chorym z błonicą? Ale serio. W czasie wojny młodszy braciszek mojej babci zachorował na błonicę, ich mama poszła szukać lekarza, a siostry zostały z dzieckiem. Mama nie zdążyła wrócić, a moja babcia do dziś (!) nie może sobie wybaczyć, że nie podały mu nafty (do wypicia), bo wtedy może by się dało go uratować, podobno to była dość powszechna metoda

  19. No dobrze, to wszystko bardzo ciekawe, ale czy Jims przeżył?

  20. Na mój prosty rozum nafta nie ma żadnych właściwości mogących w jakikolwiek sposób pomóc choremu (nie zwalcza bakterii – tzn. w organizmie, nie niweluje działania toksyny, i nie ułatwia choremu oddychania). A sama w sobie raczej też jest szkodliwa. Chętnie przeczytam lepsze uzasadnienie od specjalisty. Więc wg mnie – kolejny mit…

  21. Moja teściowa przeżyła po podaniu nafty właśnie. Opowiadała mi jak po wojnie miała dyfteryt. Jej mama nie wiedziała co robić jak ona się dusila. Dopiero sasiadka jakaś starsza kobita kazała dać nafty i zawieźć ją do szpitala bo inaczej umrze. Pamięta jeszcze ze w szpitalu dali jej za małe łóżko i ją nogi bolały :)

Dodaj komentarz