okołonaukowo

Kolejna powtórka z rozrywki czyli wielbłąd polskiej nauki

ResearchBlogging.org

Się znowu zaczęło. Wybitne dokonania polskich naukowców, pokazujące, jak to straszne są szczepionki, a szczególnie jak źle wpływają na układ nerwowy zaszczepionych, obiegły i obiegają właśnie internetsy. Ze szczególnym uwzględnieniem takich tuzów wakcynologii, jak niejaki Dave Mihalovic, czy inni miłośnicy chorób zakaźnych. Polscy bowiem badacze z Białegostoku opublikowali pracę, szumnie zwaną naukową, w której rozprawiają się z mitami dotyczącymi szczepień.

Na początku artykułu autorzy wspominają o czym takim, jak efekty uboczne tychże szczepień. Sprytnie unikając definicji podawanej powszechnie i takiej, co do której zgadzają się specjaliści w dziedzinie wakcynologii. W omawianej publikacji mowa jest o powikłaniach po szczepieniu, które zaiste mogą być dowolne, bo nie ma dowodu, że występują na skutek szczepień.

Mamy więc pierwszy – tak bardzo powszechny wśród antyszczepionkowców – błąd logiczny pod tytułem post hoc ergo propter hoc. Co oznacza, że nie wszystko, co występuje po czymś, występuje na skutek tego czegoś.

W dodatku do worka z podpisem „powikłania po szczepieniu” autorzy wrzucają m.in. krzyk mózgowy, który powikłaniem poszczepiennym nie jest, nie wspominając już o autyzmie – także nie jest, co pokazano wielokrotnie. Cały czas jednak ten odgrzewany kotlet straszy.

Oczywiście, tu należy podkreślić – efekty uboczne szczepień są faktem. Jednak te poważne są niesłychanie rzadkie i zupełnie nie przeważają dobroczynnego i prozdrowotnego działania szczepionek. A wykrycie paru z tych efektów ponadto – i to wykrycie w rzetelnych badaniach – doprowadziło albo do wycofania danej szczepionki (pierwsza szczepionka przeciw rotawirusom chociażby), albo do ograniczenia ich stosowania (szczepionka żywa przeciw polio). Autorzy pracy piszą o tym jakby z przekąsem, nie rozgraniczając, świadomie jak sądzę, między poważnymi efektami ubocznymi a tymi łagodnymi i przemijającymi bez śladu.

W kolejnych akapitach poruszona jest kwestia słabo rozwiniętego układu odpornościowego noworodka, co podważać ma słuszność szczepień w tak młodym wieku. Podważać zresztą z wdziękiem m.in. na podstawie prac na myszach. Dodatkowo autorzy pracy pisząc o adjuwantach, sprytnie przemycają takie słowa, jak „toksyczny”, co od razu ładnie ustawia argumentację. Za to nie zwracają uwagi na bardzo liczne badania pokazujące coś odwrotnego. Otóż właśnie dlatego szczepi się dzieci wcześnie, aby uchronić je przed ciężkimi zakażeniami, a nawet śmiercią (tu przypomnę informację, dlaczego szczepi się noworodki przeciw wzwB, a tutaj – dlaczego przeciw gruźlicy). Wiadomo także, że szczepionki stosowane w młodym wieku – w liczbie podawanej dzieciom – są bezpieczne.

Mamy więc drugi błąd w dyskusji – także częsty u antyszczepionkowców – cherry picking. Prawdą jest, że jak się człowiek skupi i zaprze, to znajdzie publikację na dowolny temat udowadniającą dowolną tezę. Tak nie działa nauka. Żeby jakieś twierdzenie mogło zostać uznane za naukowe, musi zostać potwierdzone przez wielu badaczy, w wielu ośrodkach, na różnych populacjach ludzi. Dobrze jest więc opierać się na dużych analizach i metaanalizach, a nie na wybranych artykulikach dziwacznych zespołów pseudobadawczych. Obraz rzetelnego współczesnego naukowca jako samotnego białego żagla walczącego z bałwanami (fal) nie jest prawdziwy. I nieodmiennie sugeruje, że coś jest z jego badaniami nie tak.

Autorzy omawianej pracy lekcje z cherry pickingu odrobili doskonale – wśród cytowań jest i Majewska, są i Geierowie (tak, ci Geierowie od bredni na temat autyzmu oraz nieetycznego traktowania pacjentów), aż dziw, że Wakefielda zabrakło. W spisie literatury dumnie figurują też artykuły po polsku, których z oczywistych względów anglojęzyczny czytelnik nie oceni. A polskojęzyczny powinien zastanowić się, dlaczego one się tam znajdują i czy przypadkiem nie dlatego, że w porządnych, międzynarodowych czasopismach recenzowanych z wysokim IF (impact factor) takich nie udało się znaleźć.

Kolejnym uroczym przykładem cherry pickingu, a także mijanki z cytowanymi informacjami, jest hasło, że szczepionki uszkadzają układ immunologiczny. Jako dowód zacytowana jest publikacja, mówiąca o tym, że szczepienia przeciw grypie upośledzają produkcję jednego z elementów tegoż układu. Autorzy nie dodają jednak, że dotyczyło to dzieci z mukowiscydozą. Oczywiście, przypadek jest ważny i specjaliści powinni go wziąć pod uwagę, szczególnie ustalając kalendarze szczepień dla dzieci nie w pełni zdrowych. Jednak nie potwierdza założonej tezy.

Innym dowodem na szkodliwość szczepionek ma być to, że szczepionka przeciw ospie wietrznej nie chroni przed astmą i atopowym zapaleniem skóry. Albowiem wiadomo, z serii prac jednego zespołu, że przebycie samej ospy może chronić przed tymi schorzeniami. Cóż, na takie dictum acerbum zakrzyknąć można jedynie – zamiast a gdzie jest nobile verbum, bo takie argumenty naprawdę nie przystoją poważnym naukowcom – że w istocie racja jest to święta! Oczywistym jest, że szczepienie przeciw ospie nie chroni także przed gradobiciem. Przed którym chroni za to ospa, gdyż chorując siedzimy na tyłku w domu, zamiast włóczyć się po dworze. I dopóki grad nie wpadnie nam przez okno, jesteśmy bezpieczni. CBDO.

Podsumowując tę część – sprawdzono i wiadomo, że szczepionki nie uszkadzają układu odpornościowego. Dzieci szczepione nie chorują bardziej, niż nieszczepione, a niektóre prace (liczba mnoga) sugerują, że mogą być nawet zdrowsze pod pewnymi względami.

Następnie autorzy przechodzą do marudzeń na temat autyzmu, bo nie mogło go zabraknąć oczywiście. Tu odwołam się do licznych publikacji i informacji, które dobitnie i dokładnie pokazują, że nikomu nie udało się znaleźć związku przyczynowego autyzmu ze szczepieniami. W żadnym poprawnie przeprowadzonym badaniu. A było takich całkiem sporo. W tym momencie należy przyznać autorom omawianej publikacji, że wspominają: These reports present a picture of neuroimmune disorders which may be the result of vaccinations carried out on an increasingly wider scale. A clear answer to this hypothesis would require both large-scale epidemiological studies as well as in-depth laboratory research.

I dalej: Thus far, these questions lack clear answers.

Czyli: nie mamy nic pewnego, coś tam może być po czymś, ale pisać piszemy i straszyć szczepionkami straszymy. Wstyd.

Że nie wspomnę… albo jednak wspomnę o naprawdę cudownym wykręcaniu kota ogonem, czyli stwierdzeniu, że skoro nie ma danych na temat negatywnych związków przyczynowo – skutkowych szczepień ze określonymi schorzeniami (danych takich, jak rozumiem, autorzy oczekiwaliby), to oznacza ni mniej ni więcej to, że ogólnie cała sytuacja jest podejrzana, a wszystkie WHO, CDC i tym podobne organizacje robią nas wszystkich w konia i wmawiają tylko, że szczepionki są bezpieczne. Otóż nie – dane takie są, badania takie przeprowadzono i prowadzi się cały czas. Po prostu wychodzi w nich, że szczepionki są bezpieczne.

Kolejne akapity mówią o tiomersalu. Artykuł w pięknym antyszczepionkowym stylu miesza właściwości rtęci jako takiej z tiomersalem, zaciemnia kwestie toksyczności związków chemicznych, a także cytuje szemranych autorów, którzy dowodzą związków między toksycznością tiomersalu a autyzmem. Krótka piłka drodzy autorzy – nie ma związku między autyzmem a tiomersalem oraz tiomersal zawarty w szczepionkach nie szkodzi.

Żeby wypełnić antyszczepionkowe bingo, autorzy pracy poruszają także szeroko kwestię higieny. Że niby to nie szczepionki sprawiły, iż niektórych chorób nie ma, a inne – kiedyś częste – są obecnie bardzo rzadkie, tylko poprawa warunków higienicznych. To prawda, że higiena ma znaczenie, szczególnie w przypadkach chorób przenoszonych drogą pokarmową. Ale to nie higiena spowodowała, że zmniejszyła się liczba przypadków odry, zakażeń meningokokowych czy zakażeń powodowanych przez Haemophilus influenzae typu b. Z tym tematem ładnie rozprawił się również autor tego świetnego bloga, nie będę więc powtarzać. Wspomnę tylko o dwóch hasłach do rozważenia do poduszki: nagminne mylenie przez antyszczepionkowców zachorowalności ze śmiertelnością oraz fakt, że parę chorób, przeciw którym szczepimy, można zwalczać u pacjentów antybiotykami.

Wszystko to, co powyżej, nie jest niczym nowym. Na tym blogasku, na stronie Tak dla Szczepień powtarzamy te argumenty nieustannie. Najweselsze zostawiłam zatem na koniec, dla tych, którzy dotrwali. Jak widać, omawiany artykuł zawiera liczne błędy, ale należałoby właściwie powiedzieć, że jest on jednym wielkim błędem, a nawet całym wielbłądem. Ukazał się mianowicie w imponującym czasopiśmie Progress in Health Science. Czasopismo to wypuściło dotychczas cztery numery, dwa w 2011 i dwa w 2012 roku. Nie posiada IF (bo jak?), jest praktycznie nieznane (no a w szanującym się autorzy nie mieliby szansy na publikację). Ponadto redaktorką naczelną jest pani profesor Kułak, jednym z zastępców naczelnej pan Kułak, który – ciekawostka – jest również jednym ze współautorów omawianego artykułu. Co ciekawsze, inni członkowie rodziny państwa Kułak także występują jako autorzy paru prac w czasopiśmie. A żeby było jeszcze weselej, państwo ci, ze szczególnym uwzględnieniem redaktorostwa, uczestniczyli w pisaniu około 30% wszystkich publikacji, które ukazały się do tej pory w Progress in Health Science. W dodatku pisali na niesamowicie różne tematy: od związków przeciwgrzybiczych, przez medycynę tropikalną, jakość życia kobiet w okresie menopauzy, stosunek studentów do eutanazji oraz solariów, a skończywszy na negatywnych efektach szczepień i wpływie zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzi. Jakaż różnorodność i fachowość, coś pięknego! Przytulnie również – takie rodzinne czasopismo. Oraz znakomity sposób na robienie kariery naukowej, która, jak wiadomo, zależy od publikowania dużej liczby artykułów w anglojęzycznych czasopismach naukowych.

Nudna uwaga na koniec. Nie wszystko, co ktoś tam opublikował w czymś, co nazwał sobie „recenzowanym czasopismem naukowym”, ma ręce i nogi. Szukając rzetelnych informacji w necie, patrzmy nie tylko na sam artykuł, na statystykę w nim zawartą czy ślepe próby. Zwracajmy także uwagę na na jakość czasopisma, na to, kto je wydaje czy jaki zespół opublikował badania.

O, tu warto doczytać to i owo:

1. Price, C., Thompson, W., Goodson, B., Weintraub, E., Croen, L., Hinrichsen, V., Marcy, M., Robertson, A., Eriksen, E., Lewis, E., Bernal, P., Shay, D., Davis, R., & DeStefano, F. (2010). Prenatal and Infant Exposure to Thimerosal From Vaccines and Immunoglobulins and Risk of Autism PEDIATRICS, 126 (4), 656-664 DOI: 10.1542/peds.2010-0309
2. Offit, P., Quarles, J., Gerber, M., Hackett, C., Marcuse, E., Kollman, T., Gellin, B., & Landry, S. (2002). Addressing Parents’ Concerns: Do Multiple Vaccines Overwhelm or Weaken the Infant’s Immune System? PEDIATRICS, 109 (1), 124-129 DOI: 10.1542/peds.109.1.124
3. Otto, S., Mahner, B., Kadow, I., Beck, J., Wiersbitzky, S., & Bruns, R. (2000). General Non-specific Morbidity is Reduced After Vaccination Within the Third Month of Life – the Greifswald Study Journal of Infection, 41 (2), 172-175 DOI: 10.1053/jinf.2000.0718
4. Philippe, D., Jean-Marie, O., Marta, G., & Thomas, C. (2009). Global immunization: status, progress, challenges and future BMC International Health and Human Rights, 9 (Suppl 1) DOI: 10.1186/1472-698X-9-S1-S2
5. Pagaoa, M., Okcu, M., Bondy, M., & Scheurer, M. (2011). Associations between Vaccination and Childhood Cancers in Texas Regions The Journal of Pediatrics, 158 (6), 996-1002 DOI: 10.1016/j.jpeds.2010.11.054

(Szanownemu Czytelnikowi – Michał, wstań, do Ciebie mówię :) – dziękuję za podesłanie info o furorze, jaką robi polska publikacja na antyszczepionkowych blogaskach. Za to samo dziękuję też Miskomdomleka.)

moja Ameryka, okołonaukowo

Siedemnaście mgnień cykady

Wschodnie części USA nawiedzają właśnie staruszki. Staruszki jak na owady, naturalnie. Cykady wieloletnie – czyli Magicicada, nazwa skądinąd kojarzy się adekwatnie, bo zjawisko jest zupełnie magiczne – żyją sobie 13 albo 17 lat. Siedem różnych gatunków, poklasyfikowanych w trzy grupy, mieszka w postaci młodocianej pod ziemią. Substancje odżywcze czerpią z tego, co transportuje drewno (ksylem) korzeni drzew lasów liściastych.

Ich cykl życiowy jest zsynchronizowany. Jako się rzekło, co 13 albo 17 lat larwy cykad (nimfy) wychodzą z ziemi. Nie jedna, nie dwie, ale całe ich ogromne masy. Wszystkie nimfy (jeśli tylko pogoda jest odpowiednia) pojawiają się w ciągu kilku dni. W tym czasie mamy do czynienia więc z miliardami owadów, milionami na hektar.

Takiego czegoś jeszcze na razie nie widać, choć tegoroczny wyrój II (brood II) siedemnastoletnich cykad zaczął się na wschodnim wybrzeżu Stanów. Może się doczekamy.

W tej chwili natomiast widzimy w trawie i na drzewach mnóstwo porzuconych szkieletów zewnętrznych (egzoszkieletów) larw, które wyszły spod ziemi.

DSCF5950

Larwy te wspinają się na wyższe pędy traw, czy nawet na drzewa,

DSCF5974

i tam przechodzą ostatnie linienie.

DSCF5911

Z poprzedniego egzoszkieletu pozostaje smętna skorupka,

DSCF5952

za to nowa, świeża postać dorosła jest piękną, subtelnej bladości cykadą,

DSCF5897

która czeka tylko, aż jej obecny szkielet stwardnieje. Młoda cykada nie pozostaje długo biała, w ciągu godziny zmieniając kolor na ciemny. Owady te są mniejsze nieco, niż cykady występujące tu co roku, ale mają piękne, duże skrzydła, a zwłaszcza fascynujące oczy.

DSCF5970

DSCF5959

DSCF5965

Cykady są zupełnie niegroźne. Nie gryzą, nie przenoszą chorób. Jedyne, z czym może być problem, to fakt, że po okresie aktywności godowej – kiedy to w ciągu kilku tygodni obie płci gromadzą się w romantycznych orgiach celem przekazania sobie materiału genetycznego – samice składają jaja w gałęziach drzew. Gałęzie te powinny być nie grubsze, niż zwykły ołówek. Nacięcie ich i złożenie w nich jaj może gałązki te nieco uszkodzić, jednak niektórzy specjaliści uważają, że informacje o szkodach są zwykle przesadzone.

Nie dość, że cykady nie są groźne, to są też raczej nieruchawe i ogólnie bezbronne. Stanowią zatem wspaniały łup dla każdego łakomczucha. Jedzą je ptaki, ssaki, węże, jak również bezkręgowce. W prasie pojawiają się także przepisy kulinarne na dania z cykad. Owady te są znakomitym źródłem białka, a żeby je złapać niepotrzebne są żadne specjalne zabiegi. Wystarczy sięgnąć dziobem czy łapą.

DSCF5936

Cykady nie uciekają ani nie bronią się. A raczej – ich bronią jest ich liczba. Ewentualny drapieżca, choćby nie wiem, jak się natężał, to nie udźwignie i nie pożre wszystkiego. Taka to masa.

Charakterystyczną cechą cykad w okresie godowym jest nieprzytomne wydzieranie się. Wydzierają się – a raczej „śpiewają” – samce wabiące ku sobie partnerki do rozmnażania. Samce cykad wytwarzają dźwięki dzięki posiadaniu superszybkich mięśni i wyspecjalizowanego narządu – żebrowanych błon znajdujących się po bokach ciała. Śpiew cykad jest niezwykle głośnym śpiewem chóralnym, samce stymulują się nawzajem, aby bez wytchnienia wabić samiczki. Poszczególne gatunki wyroju różnią się nieco rodzajem wydawanych dźwięków, jak i ich odbiorem. Dzięki temu osobniki odpowiednich gatunków rozpoznają się bez problemu.

DSCF5921

Kopulacja trwa około godziny. Po kilku dniach samice składają zapłodnione jaja, z których po paru tygodniach wylęgają się młodziutkie larwy. Te schodzą z gałęzi drzew i zakopują się w ziemi. Na kolejny wyrój będzie trzeba poczekać 17 lat.

Literatura:
ResearchBlogging.org
1. Sota, T., Yamamoto, S., Cooley, J., Hill, K., Simon, C., & Yoshimura, J. (2013). Independent divergence of 13- and 17-y life cycles among three periodical cicada lineages Proceedings of the National Academy of Sciences, 110 (17), 6919-6924 DOI: 10.1073/pnas.1220060110
2. Nahirney, P. (2006). What the buzz was all about: superfast song muscles rattle the tymbals of male periodical cicadas The FASEB Journal, 20 (12), 2017-2026 DOI: 10.1096/fj.06-5991com
3. COOK, W., & HOLT, R. (2002). Periodical Cicada (Magicicada cassini) Oviposition Damage: Visually Impressive yet Dynamically Irrelevant The American Midland Naturalist, 147 (2), 214-224 DOI: 10.1674/0003-0031(2002)147[0214:PCMCOD]2.0.CO;2
4. Williams, K. (1995). The Ecology, Behavior, and Evolution of Periodical Cicadas Annual Review of Entomology, 40 (1), 269-295 DOI: 10.1146/annurev.ento.40.1.269