okołonaukowo

Niekonwencjonalne ≠ naturalne ≠ bezpieczne

ResearchBlogging.org

To już kolejna publikacja pokazująca i opisująca negatywne efekty uboczne stosowania tzw. medycyny alternatywnej czy inaczej niekonfesjonalnej, tfu – niekonwencjonalnej. Kolejna, bo w latach ubiegłych ukazało się ich już trochę. Ta jednak, która pojawiła się zupełnie niedawno, bo tuż przed Świętami, jest szczególna. Po pierwsze, podsumowuje wyniki badań raportów na temat efektów ubocznych stosowania rozmaitego mambo-dżambo u dzieci (być może dlatego, że dzieci wzbudzą nieco więcej współczucia, tym bardziej że – poważnie już rzecz biorąc – nie są one odpowiedzialne za wypróbowywaną na nich pseudoterapię). A po drugie, liczby które podaje, liczby skutków ubocznych stosowania altmedu, są bardzo duże. Sporo większe niż te publikowane w artykułach z poprzednich lat.

Badacze australijscy przeanalizowali informacje ze specjalnej bazy danych, do której pediatrzy zgłaszają przypadki rzadkich schorzeń u dzieci i wiążą je ze stosowaniem metod medycyny alternatywnej w różnych aspektach. Raporty (39 pełnych w sumie) dotyczyły dzieci w wieku od urodzenia do 16 lat, zbierane były w latach 2001-2003, a efekty uboczne opisywano w „skali” od łagodnych, przez groźniejsze, aż po śmiertelne. Okazało się, że 77% tychże rzadkich schorzeń czy też zgłoszonych powikłań miało związek (pewny bądź przypuszczalny) z altmedem. W 64% przypadków efekty uboczne uznano za poważne, zagrażające życiu bądź śmiertelne. 44% pacjentów – jak twierdzili zgłaszający lekarze – poniosło uszczerbek na zdrowiu, ponieważ zrezygnowali oni (a raczej ich rodzice czy opiekunowie) z usług konwencjonalnej medycyny. Wszystkie cztery przypadki zgonów wiązały się właśnie z odstawieniem metod medycznych na rzecz pseudomedycyny.

Efekty uboczne stosowania medycyny alternatywnej można podzielić na dwie główne grupy. Pierwsze to te, gdzie do leczenia samej choroby używane są środki bądź metody, które nie mieszczą się w nurcie terapii konwencjonalnych. Problemem jest wówczas fakt, że środki te – na przykład różne zioła – same z siebie powodować mogą niekorzystne działanie na organizm. Wymienić tu można kwestie stosunkowo łagodne, jak chociażby często opisywane różnego rodzaju reakcje skórne po (przypuszczalnym) zażywaniu preparatów jeżówki purpurowej (Echinacea), miłorzębu (Gingko) lub dziurawca, czy też argyrię po stosowaniu koloidalnego srebra. Oraz poważniejsze, jak opisywane ze sporą dozą prawdopodobieństwa: niewydolność wątroby na skutek zażywania waleriany; martwicę wątroby, a w konsekwencji zgon dwudziestoośmioletniego mężczyzny po nałogowym zażywaniu jeżówki celem leczenia przeziębienia; czy przedwczesne zamknięcie przewodu tętniczego u płodu po raczeniu się herbatką z liści malin przez ciężarną (herbatką zalecaną także przekonująco na tej pięknie tłumaczonej stronie ;-)).

W tym miejscu warto podkreślić, że medycyna nie skreśla preparatów ziołowych czy tym podobnych „bo tak”: bo one nie działają, bo głupotą jest stosowanie tego, co nie ma żadnej aktywności. Wprost przeciwnie – medycyna konwencjonalna zdaje sobie doskonale sprawę, że to wszystko może działać. W końcu skąd mamy takie mnóstwo dobrych leków? Ale materiały biologiczne mogą działać różnorako – mogą pomagać i mogą szkodzić. Żeby to jednak stwierdzić, należy je przebadać. A tych badań często brakuje. I to jest właśnie główne niebezpieczeństwo stosowania takich preparatów – że są nieprzebadane, że nie wiadomo dokładnie, jak wygląda ich aktywność, że nie wiadomo dokładnie, jak wygląda ich wpływ na ludzki organizm. Brakuje testów, brakuje badań klinicznych. Brakuje określenia, CO dokładnie działa – skoro są to preparaty nieoczyszczone, zawierające naturalnie wszystko, co się w takim wyciągu roślinnym znajduje. I często brakuje także oceny interakcji tych wyciągów z lekami czy innymi medykamentami, które stosują pacjenci (a takie prawdopodobne i niekorzystne połączenia również opisywano w literaturze naukowej – oleju z wątroby rekina z niektórymi lekami przeciwnowotworowymi na przykład).

Wracając jednak do potencjalnie groźnych skutków ubocznych stosowania metod altmedowych. Nie zawsze same preparaty jako takie muszą być winne – występujący efekt uboczny może być skutkiem zanieczyszczeń (np. ołowiem – niebezpieczne u kobiet w ciąży) czy też „wzbogacania” ich prawdziwymi lekami. W tej drugiej sytuacji można złośliwie zauważyć, że nic dziwnego, iż ziołowe preparaty na potencję działają, skoro dodano do nich sildenafil (w porządnym stężeniu). Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku chińskich „ziołowych” maści na egzemę, zawierających silne sterydy przeciwzapalne.

Dodatkowo, do pierwszej grupy efektów ubocznych stosowania medycyny alternatywnej zalicza się nie tylko skutki samych preparatów naturalnych, ale również skutki technik pseudoterapeutycznych, niezależnie od tego, czy stosowane były zgodnie ze wskazaniami, czy też nie. W literaturze naukowej znajdują się opisy przypadków uszkodzeń tętnicy kręgowej i rdzenia kręgowego na skutek manipulacji kręgarskich. Nawet metody tak, wydawałoby się, delikatne jak masaż, mogą mieć niefajne następstwa – tradycyjny zabieg u jednodniowego noworodka z wodniakiem jądra skończył się rozległym krwiakiem wymagającym interwencji chirurgicznej.

W innych przypadkach jasnym jest, że efekty uboczne terapeutycznych metod niekonwencjonalnych związane są z wykonaniem ich niezgodnie z zasadami. Literatura przytacza przypadek dziewięcioletniego chłopca, który zmarł na skutek przebicia komory serca igłą do akupunktury; zresztą przypadki poakupunkturowych zakażeń bakteryjnych (np. prowadzących do rozwoju ropnia nadtwardówkowego) czy wirusowych (w tym HIV) na skutek niezachowywania odpowiednich standardów higieny i sterylizacji narzędzi również były opisywane.

Wreszcie, należy wspomnieć o drugiej grupie efektów ubocznych stosowania medycyny alternatywnej. Tę drugą grupę stanowią – znacznie chyba poważniejsze, niż w grupie pierwszej – przypadki, kiedy pacjent lub jego opiekun rezygnuje z medycyny konwencjonalnej (skutecznej, która może pomóc) na rzecz niekonwencjonalnej (która jest zwyczajnie nieskuteczna). Badacze australijscy (od pracy których się zaczęło) opisują przypadki niedożywienia i zgonów dzieci, które leczono jakąś cudaczną dietą (na egzemę na przykład). Bądź też chore na padaczkę dziecko, z napadami z zatrzymaniem akcji serca i oddychania, które zmarło zupełnie nie wiedzieć czemu po tym, jak zastosowano metody alternatywne zamiast leków przeciwpadaczkowych. Z kolei zgonem na skutek zatoru płucnego skończyło się dla dziecka z zaburzeniami krzepnięcia użycie jakichś niekonwencjonalnych czarów-marów, przy odstawieniu antykoagulantów. Również inne publikacje opisują podobne przypadki – zgonów dzieci z kwasicą ketonową, którym uprzednio odstawiono insulinę na skutek sugestii znachora od altmedu, czy też ciężkich zachorowań na choroby zakaźne, którym łatwo można zapobiegać dzięki szczepieniom.

Terapie alternatywne są bardzo rozpowszechnione. Jedne badania pokazują, że stosowane są u ponad jednej trzeciej dorosłych i 20-40% dzieci w USA, Australijczycy mówią tylko, że „używanie jest powszechne”, a Szwedzi, że średnio 20-52% populacji wybranych krajów zachodnich używa ich w ciągu roku. Używane są przede wszystkim z tego powodu, że pacjenci uważają je za naturalne i DLATEGO bezpieczne (nawet często nie przechowuje się ich prawidłowo w domach, bo przecież są taaakie bezpieczne, więc nic im nie zaszkodzi). Więcej nawet, część ludzi sądzi, że są one bezpieczne dlatego właśnie, że nie należą do tej brzydkiej medycyny konwencjonalnej. A poza tym, jak wiadomo, fantazja niektórych rodziców, mająca na celu zrobienie krzywdy… eee, pomoc dzieciom, jest zaiste nieograniczona.

Co więc w tej sytuacji powinno być rolą lekarzy w stosunku do pacjentów? Uświadamianie im, że niektóre pseudoleki, które stosują, mogą im naprawdę zaszkodzić, a zwłaszcza, że zaszkodzić poważnie może rezygnacja z terapii konwencjonalnej. Uświadamianie, że opisywana w literaturze liczba efektów ubocznych terapii niekonwencjonalnych może być zaniżona, gdyż wiadomo, że ludzie mają tendencję do informowania o takich efektach po zażyciu prawdziwych leków raczej, niż po tych altmedowych. Pokazywanie, że bardzo często tak naprawdę nie wiadomo, co kryje się za terapią alternatywną, bo nie zrobiono po prostu takich badań. Ale z drugiej strony – uświadamianie, że jeśli coś nawet dostępne jest bez recepty (jako dietary supplement), to niekoniecznie należy to łykać jak cukierki, bo efekt ostatecznie nie musi być korzystny. Pokazywanie wreszcie, że niekonwencjonalny nie oznacza naturalny, bo często metody te z naturalnością nie mają nic wspólnego.
Ogólnie rzecz biorąc: uświadamianie, że niekonwencjonalnie nie zawsze znaczy naturalnie, a to z kolei nie zawsze znaczy bezpiecznie.

 Lim, A., Cranswick, N., & South, M. (2010). Adverse events associated with the use of complementary and alternative medicine in children Archives of Disease in Childhood DOI: 10.1136/adc.2010.183152

Kruskal, B. (2009). ‘It couldn’t hurt …. Could it?’ Safety of complementary and alternative medicine practices Acta Paediatrica, 98 (4), 628-630 DOI: 10.1111/j.1651-2227.2009.01264.x

Jacobsson, I., Jönsson, A., Gerdén, B., & Hägg, S. (2009). Spontaneously reported adverse reactions in association with complementary and alternative medicine substances in Sweden Pharmacoepidemiology and Drug Safety, 18 (11), 1039-1047 DOI: 10.1002/pds.1818

40 myśli w temacie “Niekonwencjonalne ≠ naturalne ≠ bezpieczne”

  1. Bardzo dobry i bardzo potrzebny tekst. Cóż więcej można napisać ?

    Może to, że przeczytają go zatwardziali racjonaliści, którzy mają bloga w swoim rss, a nie osoby stosujące altmed bez zastanowienia.

  2. Zatwardziali racjonaliści użyją potęgi Ctrl+C i Ctrl+V (bo kto by w link klikał) i wyślą tekst mailem do mam, babć, kuzynów, sióstr i pociotków, którzy z niewiedzy/rozpędu/niedostatecznego sceptycyzmu mogą takie paskudztwa stosować, bo autentycznie wierzą, że to sensowne lekarstwa (no bo skoro w aptece sprzedawane).

    Albo wydrukują i dadzą do przeczytania z tekstem „Proszę przeczytaj, to dla mnie bardzo ważne.”

    Jeden mail nie zadziała, jasne. Ale po dziesięciu latach ględzenia rodzinie i przyjaciołom widzę zmiany na lepsze. Buteleczka srebra koloidalnego zniknęła z domowej łazienki. Oscillococinum powędrowało do śmieci. I nikt mnie już nie wysyła na świecowanie uszu…

  3. @gawron
    Akurat homeopatia to chyba najmniejszy pikuś ze wszystkich altmedów, tak długo, jak nie odstawia się leków konwencjonalnych (jedyna szkoda jest wtedy dla portfela).

    Przyznam się, że te egzotyczne altmedy, póki się o nich czytało w sieci, wydawały mi się w tej sieci mieszkać. Ostatnio przeżyłam brutalne sprowadzenie na ziemię, bo wylazły do realu: czekając w kolejce do laryngologa, podsłuchałam, jak to jedna pani drugiej pani opowiadała o jakimś spotkaniu z doktorem fizyki jądrowej, który sobie wyleczył raka płuc cieciorką; zaraz potem pani dodała, że niestety żona jego zmarła, choć miała doskonały obraz krwi od tej cieciorki :S

  4. opowiadała o jakimś spotkaniu z doktorem fizyki jądrowej, który sobie wyleczył raka płuc cieciorką

    Trzustki.

  5. Nie będę się upierać, bo zainteresowałam się treścią dopiero po usłyszeniu hasła „cieciorka” :D

  6. Po doguglaniu: nie wiem jak to możliwe, ale przegapiłam fakt, że autor metody to właśnie on i zakodowało mi się, że to było jakieś mało istotne spotkanie z cyklu urzekła mnie twoja historia! A tu proszę. Dodam więc tylko, że hasło „doktor fizyki jądrowej” zrobiło na rozmówczyni ogromne znaczenie, zaznaczone przez nią przez „uuuu” po każdym słowie, a na koniec obie panie zgodnie zasępiły się nad losem zmarłej niewiasty o tak dobrym obrazie krwi.

  7. @joe Tylko co robic, jesli przemila pani pediatra zaleca homeobadziew?
    Co prawda to moze byc przemyslana decyzja, jak dzieciak ma grype lepiej mu dac oscillocotamcos niz antybiotyk.
    Rodzice sa szczesliwi, bo lekarz powaznie potraktowal chorobe, zapisujac lekarstwo, watroba i nerki dziecka oddychaja z ulga, a efekt terapeutyczny jest taki sam.

  8. pytam tylko czy ten autor czytal ulotki przy lekach uznanych przez medycyne?Chyba nie bo nie widzi jakie one daja skutki uboczne.

  9. Czy to pytanie do autorów cytowanych prac, czy do autorki bloga? Odpowiem jednak – oczywiście, że prawdziwe leki mają efekty uboczne działania. O tym właśnie informują m.in. ulotki. I słusznie. A problem w tym, że przy altmedowym mambo-dżambo o tych efektach się nie wspomina i dlatego – błędnie – uważane jest ono za bezpieczne. Jak widać jednak, nie zawsze jest to prawda.

  10. Mam wrażenie, że przekonanie o braku efektów ubocznych bierze się z doświadczeń z najprostszymi metodami medycyny naturalnej typu napar z mięty na niestrawność czy suszone śliwki na zatwardzenie. Działanie samego specyfiku nie będzie zbyt mocne, ale skutki uboczne będą niezwykle rzadkie (alergia ?).
    Tylko że nieuprawnione jest stosowanie takich analogii to wyciągu z kwiatu paproci leczącego nowotwory.

  11. @ Magdalaena
    Tak, tylko warto brać pod uwagę, że właśnie wiele z tych pozornie łagodnych preparatów ziołowych może jednak mieć skutki uboczne, tylko że o tym po pierwsze nie pisze się w ulotkach, a po drugie – rzadko to jest zgłaszane (taka jest opisywana tendencja). O mięcie na przykład wspomina praca ze Szwecji (nr 3) – tak na marginesie.
    A jeszcze czym innym jest oczywiście stosowanie tego całego badziewia (nie tylko ziółek) w „terapii” poważnych rzeczy.

  12. Co do mięty, to ona powoduje u mnie lekki ból gardła, podobnie jak mate, więc łatwo mnie przekonać, że może mieć i poważniejsze skutki niepożądane. Z drugiej jednak strony, jest ona w Maghrebie pijana jak u nas herbata. Ale i herbata – kiedyś traktowana jak zioło – też coś może wywoływać nieoczekiwanego pewnie. Ciekawe na ile całe populacje przystosowują się do stałego przyjmowania jakichś substancji pochodzenia ziołowego.

    A wpis, który zrobiłem na witrynie Polityki, to ciekawy zbieg okoliczności.

  13. panek :

    Ciekawe na ile całe populacje przystosowują się do stałego przyjmowania jakichś substancji pochodzenia ziołowego.

    Mniejsza o pochodzenie substancji, ale chyba generalnie słabo (zakładając przystosowanie biologiczne, nie inne). Jeśli rozumiesz pod „przystosowują”, że coraz słabiej działa, to nawet gdyby był jakiś prosty mechanizm (np. nadwrażliwi giną), to wraz z osłabianiem działania zwiększano by dawki (zachowując status quo). Jeśli że coraz silniej działa, to jest chyba niezły przykład w postaci alkoholu, który u naszych przodków mógł być sprawnie metabolizowany (jedli sfermentowane owoce), a potem bywało różnie w różnych populacjach. Ktoś to nawet bada, ale jeszcze nie ma opublikowanych wyników:
    http://projectreporter.nih.gov/project_info_description.cfm?aid=7690392&icde=0

  14. Witam RSS+=1

    Takim powszechnym przykładem naturalne-więc-dobre jest sok z brzozy. Widziałem reklamy w prasie tabloidowej (Angora), że oczywiście cudowne, bo naturalnie naturalne, a o ile wiem (bo riserczu dokładnego nie prowadziłem), ten sok sprowadza się do Aspiryny plus szkodliwe domieszki. No ale z brzozy i w dodatku sok, więc lepszy niż tabletka.

    (Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale raczej gdy N<100 to nie powinno podawać się procentów)

  15. @ Inz.mruwnica
    Miło mi i witam :-).
    Przykład z sokiem z brzozy faktycznie znakomity, szczególnie jesli weźmie się pod uwagę, jak bezpieczna jest aspiryna dla ludzi ze skłonnością do krwotoków różnych. Na szczęście, tak myślę, w tym soku pewnie jest niewiele tej aspiryny. Z drugiej strony – kto wie, co w nim jeszcze jest. Tak czy inaczej wiadomo – sok naturalny, nie tabletka, więc pięknie.

    Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale raczej gdy N<100 to nie powinno podawać się procentów

    Można. Owszem, może nie, gdy N=3, ale przy większych grupach spoko. Tylko zawsze trzeba wtedy podać, ile wynosi N.

  16. @ Shigella
    Mnie ta dieta zupełnie ómarła.
    Czyżby to mój szanowny małżonek to wrzucił? Wczoraj mu pokazałam ten artykuł i miał zamiar się podzielić na blipie :-)

  17. Świetna notka, przydałaby się też jedna o chorobach psychicznych, jesteśmy podobno jakąś światową potęgą w egzorcyzmach. Tu naprawdę wierzą, że chorobę powoduje zamieszkujący ciało(?)(duszę?) demon. Jestem przekonany, że wypędzanie ducha z biednego schizofrenika podczas epizodu psychotycznego niczego dobrego mu nie zrobi.

  18. „Tu naprawdę wierzą, że chorobę powoduje zamieszkujący ciało(?)(duszę?) demon. ” Nie byłabym taka pewna. We wszystkich tekstach o egzorcystach, jakie czytałam, akcentowali oni konieczność wcześniejszego wykluczenia choroby psychicznej.

  19. We wszystkich tekstach o egzorcystach, jakie czytałam, akcentowali oni konieczność wcześniejszego wykluczenia choroby psychicznej.

    Pytanie jeszcze, w jaki sposób ją wykluczają. Bo np. ks. John Abberton, egzorcysta diecezji Leeds, mówi tak:

    Częścią naszego rozpoznania jest także wykluczenie choroby psychicznej. Jednak niektóre symptomy zaburzeń psychicznych mogą towarzyszyć opętaniu. Egzorcysta zatem musi dysponować podstawową wiedzą z zakresu psychologii i psychiatrii.

    Być może więc to wykluczanie nie jest zbyt precyzyjne.

  20. @ Bantus
    Dzięki. Ale o chorobach psychicznych się nie podejmuję, nie znam się na tym. Może ktoś inny? Byłoby rzeczywiście ciekawie.

  21. Radzę też kobietom rozmawiać z ginekologami o możliwych interakcjach podczas stosowania antykoncepcji hormonalnej. Oglądałam dokument w TV: dziewczyna zaszła w ciążę mimo brania pigułek – kupiła dostępny bez recepty specyfik na poprawę nastroju na bazie dziurawca, nie zużyła całego opakowania. O interakcji dowiedziała się już po „wpadce”. Z tego co się orientuję, należy uważać na dziurawiec i preparaty z fitoestrogenami.

  22. Fajne, warto też mieć świadomość że gdyba nie medycyna ludowa dziś zwana alternatywną to nikt na tym blogu by nie pisał, bo by blogu nie było, internetu by nie było niczego by nie było bo by ludzkości nie było :)

  23. Artykuł mocno tendencyjny i naszpikowany założeniami „z góry” co do wielu kwestii. Jest mowa o efektach ubocznych altmedu, a nie wspomina się o podobnych lub gorszych efektach ubocznych stosowania leków. Druga kwestia: rzutowanie na całą populację na podstawie 39 raportów to bardzo nierzetelna analiza statystyczna…

    Wiadomo, że mambo-dżabo jako skuteczna alternatywa nie zawsze zadziała, ale też w drugą stronę: nagminne faszerowanie się antybiotykami przy zwykłym przeziębieniu jest po prostu głupotą. Wszystko z umiarem i zdroworozsądkowym podejściem raczej nie zaszkodzi.

  24. Artykuł podsumowuje różne dane naukowe (patrz literatura).

    rzutowanie na całą populację na podstawie 39 raportów to bardzo nierzetelna analiza statystyczna…

    Azaliż pokaż na to kwity, bo akurat wygląda na to, że analiza była przeprowadzona – wielokrotnie – bardzo dobrze.

    nie wspomina się o podobnych lub gorszych efektach ubocznych stosowania leków.

    Efekty uboczne stosowania leków są podane na ulotkach. W przypadku altmedu coś takiego nie ma miejsca – i to jest problem.
    Co do antybiotyków – chochoł. Nikt o nich nie pisał. I oczywiście, że faszerowanie antybiotykami, kiedy jest to niepotrzebne, jest głupotą.

    mambo-dżabo jako skuteczna alternatywa nie zawsze zadziała,

    Mambo-dżambo nigdy nie działa, z definicji.

    Wszystko z umiarem i zdroworozsądkowym podejściem raczej nie zaszkodzi.

    Oczywiście. Problem w tym, że altmed nie zawiera się w umiarze i zdrowym rozsądku.

  25. Jest mowa o efektach ubocznych altmedu, a nie wspomina się o podobnych lub gorszych efektach ubocznych stosowania leków.

    Rozważ wypadki spowodowane w wyniku używania samochodów z wypadkami związanymi z używaniem latających dawanów. To, że tych pierwszych jest dużo więcej, nie zmienia faktu, że z tych drugich wszystkie są bez sensu. Efekty uboczne leków to ryzyko, ale związane z ogromnymi benefitami. Efekty uboczne altmedu nie mają żadnych zysków jako przeciwwagi.

  26. Czy to np. jest tzw. altmed? […]

    Mam lamblie. Z jelitami kiepsko. Inne problemy w związku z lambliami i biegunkami niestety się nasilają. Zgodnie z wpisem na blogu mam podlinkowany art wyrzucić do kosza i zaufać jedynie słusznej opcji medycyny akademickiej, która mi nie pomogła? Powiem więcej w związku ze szczepieniami przeplatanymi antybiotykoterapiami nieco skomplikowała eufemistycznie pisząc mój stan zdrowia.

    Wszystkie inne spod […] też mam do kosza wyrzucić? A może pomysłem na zdrowiej jest chodzenie po lekarzach medycyny akademickiej, branie leków i hamowanie objawów? Naprawdę uważacie, że dla przewlekle chorych medycyna akademicka jest najlepszym rozwiązaniem?

  27. @dh
    Tak, to altmed. Altmed to tzw. medycyna alternatywna (zauważ nazwę czasopisma, do którego linkujesz). A to nie działa, altmed nie działa, jest bzdurą. (Linki zresztą kasuję, na tym blogu nie ma miejsca na reklamę antynaukowych bredni.)

    I owszem, tak uważam (nie musisz zwracać się do mnie w liczbie mnogiej) – tylko medycyna akademicka, czyli po prostu MEDYCYNA jest rozwiązaniem. Nie tylko najlepszym, ale i jedynym, bo tylko ona działa.

    Co do reszty – lamblie leczy się na ogół łatwo. Możliwe, że warto w twoim przypadku zrobić diagnostykę, bo może to zwyczajnie nie lamblie. Ponadto, szczepionki nie komplikują stanu zdrowia, tylko go poprawiają. Za to antybiotyki niewątpliwie mają wpływ na funkcjonowanie jelit. Zdrowia życzę.

  28. Żadna ze szczepionek nie poprawiła nawet w nikłym stopniu stanu mojego zdrowia. Szczepiąc się nie byłem ani silniejszy fizycznie ani bardziej chętny do życia. Nakładając daty szczepień z wizytami u lekarzy w przypadku moim i siostry z prawdopodobieństwem 95% mogę powiedzieć, że jest silna korelacja z zachorowaniem w przeciągu najbliższego miesiąca. Tak wiem n=2.
    Żaden ze składników szczepionki nie wpływa pozytywnie ani np. na błony śluzowe(jest wręcz przeciwnie) ani na odżywienie na poziomie komórkowym itd. Szczepienia nie mają prawa ‚budować’ zdrowia. W zamian wszystkie jednostki doświadczają najróżniejszych przykrych objawów poszczepiennych.W moim przypadku ze strony układu trawiennego i przede wszystkim nerwowego(min. epilepsje za każdym razem na drugi dzień rano po szczepieniu). Nawiązując do wpisu o szczepieniach nie nazwałbym ich łagodnymi. Wiele osób, z którymi rozmawiałem doświadczyła epilepsji. Antybiotyki trwale negatywnie wpływają na skład flory jelitowej. Wszystkie pobudzają wzrost candida i powodują większą zjadliwość grzybów. Pod wpływem antybiotyków z grupy tetracyklin grzyb dużo łatwiej przechodzi w formę strzępkową przez co staje się bardziej zjadliwy, a co się z tym wiąże trudniejszy potem do usunięcia. Tetracyklina staje się niejednokrotnie bodźcem do tworzenia niebezpiecznych biofilmów, które są oporne na leki p/grzybicze.
    W temacie medycyny, która działa powiedz to przewlekle chorym. Branie leków, które niczego nie leczą jest rzeczywiście nazywane w kręgach medycznych „działaniem”. Są tacy, którzy twierdzą, że owo „działanie” przypomina w przypadku znakomitej większości chemicznych narzędzi jakimi posługują się lekarze pudrowanie twarzy chorego na ospę i wmawianie mu na siłę, że przecież wygląda lepiej. Podobno inaczej się nie da.

    Powiedz mi może lepiej, bo i tak się w powyższych kwestiach nie dogadamy :) i nie miej mi tego za złe co mam zrobić z EBV jako, że od 9 roku życia towarzyszy mi CFS i nic z tym nie umiem zrobić. EBV zamieszał u mnie strasznie. Masz jakąś wiedzę jak można by sobie pomóc?

  29. @dh
    Ależ masz fantazję. Podziwiam ludzi, którzy tak mało wiedzą, a tak chętnie dzielą się swoimi odległymi od rzeczywistości przemyśleniami na temat.
    Komentarz zaakceptuję, bo mnie bawi, ale nie pisz tu więcej. Znajdź sobie inne miejsce, szczególnie na antyszczepionkowe brednie, których w twoim komciu pełno.

    Dla twojej wiadomości tylko – szczepionki nie mają czynić ludzi bardziej chętnymi do życia. Szczepionki poprawiają życie w ten sposób, że nie umiera się w dzieciństwie na gruźlicze meningitis, ewentualnie nie jest się sparaliżowanym po polio. Przynajmniej to pierwsze nie zaszło, zatem bezczelnością jest z twojej strony twierdzić, że szczepionki nie poprawiły twojego życia.

    Nakładając daty szczepień z wizytami u lekarzy w przypadku moim i siostry z prawdopodobieństwem 95% mogę powiedzieć, że jest silna korelacja z zachorowaniem w przeciągu najbliższego miesiąca.

    To znaczy, że zachorowaliście na wzwB w ciągu miesiąca po szczepieniu? Albo na tężec po szczepieniu szczepionką DTP? Ty serio piszesz takie bzdury? Bo jeśli tak, to pozwól się poinformować: szczepionki chronią przed tym, przed czym mają chronić, a nie przed wszystkim jak leci. To, że ktoś się przeziębił po szczepieniu przeciw odrze nie znaczy, że to na skutek szczepień. „Po” nie znaczy „na skutek”.

    Dwa – medycyna bywa bezradna. Tyle że w odróżnieniu od altmedu, który obiecuje gruszki na wierzbie i nabija kasę szarlatanom, przyznaje się do tego. Takie życie niestety. Postęp w medycynie zachodzi nieustannie, ale na to trzeba czasu, ponadto zapewne nie ze wszystkim sobie poradzimy.

    Trzy – mnie nie chodzi o „dogadanie się”, bo nie o to chodzi na popularnonaukowym blogu. Ja przedstawiam stanowisko nauki i medycyny na dane tematy, i tyle.

    Co do EBV – polecam moją notkę: https://sporothrix.wordpress.com/2010/04/15/taki-ebv-straszny-jak-go-maluja/

    I EOT, bo doprawdy no.

Dodaj komentarz