okołonaukowo, osobiste

C jak – czyż musisz miętosić tego gołębia?

Smutno robi mi się, kiedy czytam częste opinie o gołębiach – że to latające szczury, że brudne, że gruchają brzydko, że coś tam, coś tam. Kocham albowiem gołębie, uważam, że są bardzo uroczo grubiutkie, czasem godnie napuszone i tak fajnie drepczą na swoich małych nóżkach. A i gruchanie brzmi miło dla ucha.

Co nie zmienia faktu, że kontakt z gołębiami, ze względu na chorobotwórcze drobnoustroje przenoszone przez te ptaki, może być szkodliwy dla ludzi. O tym mówi ten artykuł, dość tajemniczo określając zakażenie, które przydarzyło się pewnej Kanadyjce.

Rzeczywiście, gołębie mogą być źródłem mnóstwa różnych patogenów (izolowanych przede wszystkim z gołębich odchodów). Dane wskazują, że hoduje się od nich aż 110 gatunków drobnoustrojów, wśród nich oczywiście bakterie (41), grzyby (55), a także pierwotniaki (6) i wirusy. Ta sama publikacja podkreśla jednak, że tylko siedem z nich wiązane było ze stosunkowo nielicznymi przypadkami zakażeń u ludzi. Ale skoro zakażenia się jednak zdarzyły, to sytuacji tej nie można lekceważyć.

Wśród tych siedmiu krasnoludków (Salmonella enterica serovar Kiambu, Chlamydophila psittaci, Aspergillus spp., Candida parapsilosis, Cryptococcus neoformans, Histoplasma capsulatum, Toxoplasma gondii) wymieniony został, jak widać, także gatunek grzyba, o którym wspominał linkowany wyżej artykuł.

Cryptococcus neoformans jest drożdżakiem, po Candida spp. najważniejszym z drożdżaków atakujących człowieka. Ma parę cech charakterystycznych, wciąż odkrywane są nowe, a jedną z tych znanych jest zdolność wytwarzania przepięknej wielocukrowej otoczki. Będącej notabene czynnikiem zmieniającym odpowiedź immunologiczną zaatakowanego organizmu – szczepy bezotoczkowe nie są zjadliwe. (Na zdjęciu niżej widoczne jest barwienie tuszem, typowo stosowane w mikrobiologii celem zabarwienia tła, dzięki czemu wyraźnie widoczne są niezabarwione otoczki. Zdjęcie pochodzi z Public Image Health Library, domena publiczna).

Cryptococcus neoformans powoduje przede wszystkim bardzo ciężkie i obarczone dużą śmiertelnością zapalenie mózgu z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych (meningoencephalitis). Anglojęzyczne piśmiennictwo ma taką sprytną mnemotechnikę, coby zapamiętać, z czym się tego kryptokoka je. Są to trzy C – C jak CryptococcusC jak CNS (central nervous system) i C jak capsule (otoczka). C jak cacuś, ale niech im tam będzie. Do zakażenia dochodzi przez wdychanie komórek grzybów, które w fazie początkowej powodują zapalenie płuc. Następnie, przy niedostatecznej odpowiedzi immunologicznej, grzyb rozprzestrzenia się po organizmie, dostaje się do ośrodkowego układu nerwowego, co skutkuje mieszanką objawów – gorączką, bólami głowy, zaburzeniami widzenia oraz zaburzeniami psychicznymi.

Kryptokokowe zapalenie mózgu z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych występuje głównie u osób z nieprawidłowo funkcjonującym układem odpornościowym, przede wszystkim u chorych z AIDS. W ogóle, w związku z epidemią HIV/AIDS, bardzo wzrosło znaczenie C. neoformans jako czynnika powodującego potencjalnie śmiertelną chorobę u ludzi. Obecnie na świecie notuje się rocznie około miliona tych zakażeń u chorych na AIDS, po których umiera ponad 620 tysięcy osób. A na niektórych obszarach subsaharyjskiej Afryki liczba zgonów przekraczać może nawet liczbę zgonów z powodu gruźlicy.

Oprócz meningoencephalitis, C. neoformans może powodować także rozmaite inne zakażenia u osób z niedoborami odporności, wynikające z rozsiewu grzyba po organizmie. Opisywano infekcje otrzewnej, skóry, płuc, prostaty, kości, stawów, układu moczowego, mięśnia sercowego oraz oczu. Co gorsza, coraz częściej wspomina się o kryptokokowych zakażeniach u ludzi ze sprawnym układem immunologicznym. Na przykład to, co kiedyś określano jako odmianę C. neoformans, teraz uważa się za osobny gatunek grzyba –  o nazwie Cryptococcus gattii – i ten właśnie gatunek odpowiedzialny jest za epidemie zakażeń u (poza tym) zdrowych ludzi, a także zwierząt. Epidemiami takimi straszono w ostatnich latach w Kanadzie oraz Stanach Zjednoczonych. Po 1999 roku nastąpił gwałtowny wzrost zakażeń C. gattii w Kolumbii Brytyjskiej, czego skutkiem w ciągu kolejnych dziesięciu lat było kilkaset zachorowań u ludzi, z kilkunastoma zgonami. Kilkadziesiąt infekcji zanotowano także w amerykańskich stanach Waszyngton i Oregon. Interesujące i niebezpieczne w tych przypadkach było to, iż po pierwsze grzyb ten dotąd wiązany był z zakażeniami głównie w tropikach i subtropikach, a tu wyskoczył nagle zgoła gdzie indziej, po drugie zaś – że atakował zdrowych ludzi właśnie.

Ponadto tak naprawdę, to wiedza na temat grzybów z rodzaju Cryptococcus dopiero teraz się rozwija. Naukowcy z oczami jak talerzyki wykrywają, że drożdżaki te mają całe mnóstwo fascynujących czynników zjadliwości. Że produkują zarodniki, którymi prawdopodobnie mogą zakażać. Że potrafią unikać odpowiedzi immunologicznej, że radzą sobie z fagocytami, że mogą przeżywać i namnażać się w makrofagach. Że mają sprytne metody (w tym produkcję enzymów) na przekraczanie bariery krew-mózg (choć kompletny mechanizm nie jest poznany) i w ogóle na przemieszczanie się po zaatakowanym organizmie. Że mogą przechodzić intensywne zmiany morfologiczne (np. powiększanie nie tylko otoczki, ale i samych komórek grzyba, czyli powstawanie tzw. komórek olbrzymich, co może mieć znaczenie obronne), a także zmiany genomowe, co z kolei może wpływać na zwiększoną oporność Cryptococcus na leki przeciwgrzybicze. Ogólnie rzecz biorąc, nadzwyczaj podstępnie i złowieszczo są znakomicie przystosowane do ssaczego środowiska bytowania. Niektórzy specjaliści są nawet zdania, że w związku z tymi wszystkimi wyspecjalizowanymi mechanizmami przystosowawczymi, czas przestać określać kryptokoki mianem drobnoustrojów oportunistycznych.

(Obrazek powyższy jest prezentem od Gammona No.82. Dzięki :*)

A wracając do gołębi. Gołębie są fajne. Swoją obecnością cieszą w hałaśliwych miastach, stanowią atrakcję turystyczną, spełniają poniekąd funkcje oczyszczające przez zjadanie wyrzucanego przez ludzi jedzenia, są też pociechą dla osób samotnych, które lubią obserwować zwierzęta. Oczywiście przeszkadzają również, zanieczyszczając i niszcząc w ten sposób budynki i ulice, ich odchody są źródłem patogenów, a i bliski kontakt może grozić zachorowaniem. Coś trzeba więc z nimi zrobić, przynajmniej częściowo. I humanitarnie. Ograniczanie liczby gołębi w miastach podejmuje się od lat, z różnym skutkiem. Nieskuteczne są barbarzyńskie metody odstrzeliwania czy trucia – po czymś takim populacja ptaków szybko się odbudowuje. Ochranianie budynków w postaci siatek działa, choć nie wpływa na liczebność populacji. Stosowano także metody niszczenia lub zabierania jaj, a także różnoraką farmakologię. Metody farmakologiczne pozostają kontrowersyjnymi, i tak naprawdę mogą mieć sens tylko w połączeniu z czymś naprawdę skutecznym – niedokarmianiem. Bo jedyną skuteczną metodą zmniejszenia uciążliwej populacji gołębi w mieście jest zmniejszenie ilości dostarczanego im pokarmu. Władze miast mogą dokonać tego przez edukowanie społeczeństwa oraz przez zakazy swobodnego i „prywatnego” dokarmiania ptaków (o czym zresztą mówi linkowany na początku artykuł z Wyborczej).

A w ramach dbania o własne zdrowie warto również pamiętać o tych rozmaitych drobnoustrojach przenoszonych przez gołębie. I w związku z tym zachowywać jakieś zdroworozsądkowe zasady higieny w postępowaniu z ptaszyskami, jak na przykład nierzucanie się gołębiom na szyję, zwłaszcza kiedy wyglądają na chore czy martwe, czy też niepodchodzenie tak blisko, żeby aż delektować się kurzem wzbijanym przez trzepoczące skrzydła.

ResearchBlogging.org
Literatura niezwykle ciekawa:
1. Kronstad, J., Attarian, R., Cadieux, B., Choi, J., D’Souza, C., Griffiths, E., Geddes, J., Hu, G., Jung, W., Kretschmer, M., Saikia, S., & Wang, J. (2011). Expanding fungal pathogenesis: Cryptococcus breaks out of the opportunistic box Nature Reviews Microbiology, 9 (3), 193-203 DOI: 10.1038/nrmicro2522
2. Singh, P., Joshi, D., & Gangane, N. (2011). Cryptococcus peritonitis a rare manifestation in HIV positive host: A case report Diagnostic Cytopathology, 39 (5), 365-367 DOI: 10.1002/dc.21445
3. Costa, A., Sidrim, J., Cordeiro, R., Brilhante, R., Monteiro, A., & Rocha, M. (2009). Urban Pigeons (Columba livia) as a Potential Source of Pathogenic Yeasts: A Focus on Antifungal Susceptibility of Cryptococcus Strains in Northeast Brazil Mycopathologia, 169 (3), 207-213 DOI: 10.1007/s11046-009-9245-1
4. Chee HY, & Lee KB (2005). Isolation of Cryptococcus neoformans var. grubii (serotype A) from pigeon droppings in Seoul, Korea. Journal of microbiology (Seoul, Korea), 43 (5), 469-72 PMID: 16273041
5. Magnino, S., Haag-Wackernagel, D., Geigenfeind, I., Helmecke, S., Dovč, A., Prukner-Radovčić, E., Residbegović, E., Ilieski, V., Laroucau, K., & Donati, M. (2009). Chlamydial infections in feral pigeons in Europe: Review of data and focus on public health implications Veterinary Microbiology, 135 (1-2), 54-67 DOI: 10.1016/j.vetmic.2008.09.045

23 myśli w temacie “C jak – czyż musisz miętosić tego gołębia?”

  1. @sporothrix
    Ja mam z gołębiami odrobinę „na pieńku” od czasu gdy w starym mieszkaniu pozwoliłem na gniazdo na balkonie. Obsranie balkonu nie było problemem, ten pojawił się gdy skończyły gniazdować, sprzątnąłem gniazdo, zmyłem balkon i dzień później obudziliśmy się drapiąc po całym ciele. Dopiero telefon do weterynarza z ZOO wyjaśnił sprawę, po prostu kleszcze gołębie chwilowo zmieniły lokal. Trzeba było trochę zdezynfekować mieszkanie.

  2. To ja się sprzymierzę z autorką w sympatii do głąbków. Lubię je, chociaż nie są szczególnie kumate. Przed obptanym balkonem chronią mnie domowe koty pełniące straż na parapecie. A jak ktoś zaczyna marudzić o latających szczurach, to odpowiadam, że uwielbiam szczury (które są kumatsze od gołębi, i kumatsze od myszek i od większości ludzi i wolą eksplorowanie świata od jedzenia, picia i wyspania się, kocham szczury!!11eleven!)
    Wówczas marudzący odsuwa się na bezpieczną odległość ze zgrozą w oczach.
    (Czy mówiłam, że kocham szczury? Kocham szczury.)

  3. rozumiem, że lud marudzi, iż gołębie miejskie obsr.***wszystko, że są brudne (to jedyny gatunek ptaka w mieście, który MIESZKA w swoich gniazdach, a nie używa jedynie jako „kolebki” dla piskląt; w konsekwencji jest to ptak który – jak mówi lud – „sra we własne gniazdo” – tak przynajmniej twierdził prof. Luniak). Ale marudzić, że są brzydkie, czy że brzydko gruchają? No cóż, de gustibus non est disputandum, ale dla mnie są przeurocze. Gruchanie z pewnością jest miłe dla ucha, zaś sam ptak – przynajmniej w swoim pierwotnym, zbliżonym do dzikiego fenotypie – szare pokrywy z dwoima czarnymi paskami, mieniące się na zielono-fioletowo głowa i pierś, żadnych ciapek – są bardzo eleganckie. A że u nas to obcy gatunek, wtórnie zdziczały z hodowli? No cóż, pewnie, że nie mają takiej charyzmy, jak przedstawiciele wyjściowej populacji w swoim rodzimym zasięgu – dzikie gołębie skalne, które do dziś można spotkać np. w krajach śródziemnomorskich. Tam wyobraziłbym sobie ornitologów którzy narażają życie gramoląc się na urwiste klify, żeby zobaczyć rzadkość, gdy u siebie w domu w Londynie czy Warszawie, pewnie nie uważają tego nawet za ptaka ;-)

    tak czy siak, gołąb miejski a.k.a. skalny jest jedynym w Polsce gatunkiem ptaka „wyjętym spod prawa”. Większość krajowej awifauny – w tym gołębie takie jak zeszłowieczny przybysz z Anatolii – sierpówka (Streptopelia decaocto), rodzime: turkawka (Streptopelia turtur) czy mieszkaniec dziupli w starych lasach – siniak (Columba oenas), jest objęta ścisłą ochroną. Kilka gatunków – jak większość krukowatych czy kormoran – jest objętych ochroną częściową. Kilka gatunków, na które się poluje, choćby niektóre kaczki, łyska, kuropatwa, bażant, czy nasz rodzimy, duży leśny gołąb, obecnie spotykany powszechnie w miejskich parkach – grzywacz (Columba palumbus) – podlega prawu łowieckiemu; mają swoje okresy ochronne, żeby strzelać, trzeba mieć papiery itp.. Jedynie gołąb miejski nie podlega żadnemu prawu, poza tym które ogólnie reguluje humanitarny stosunek do nieludzkich kręgowców

  4. A ja i tak wolę wróbelki. Więc nie mogę zbyt lubić gołębi, to w końcu konkurencja ;))
    Za to strasznie mi wstyd, ale lubię synogarlice i turkawki. I gołębie hodowane, w stadzie :)

  5. >>A ja i tak wolę wróbelki. Więc nie mogę zbyt lubić gołębi, to w końcu konkurencja

    ee tam, konkurencja, która zawsze przegrywa ;-)

  6. wszystko w umiarze dobre :-)

    skuteczna reintrodukcja sokoła wędrownego w miastach (niegdyś częstego ptaka lęgowego) również może pomóc w redukcji liczby gołębi w miastach

    redukcja nie powinna w niczyjej głowie zamieniać się w „eliminację”, nawet jeśli to awykonalne. Gołębie miejskie a.k.a. skalne (Columbia livia urbana) – choć gatunek obcy w Polsce, nieintencjonalnie wprowadzony przez człowieka – nie wychodzą u nas poza obręb zabudowy, nie konkurują z rodzimymi gatunkami, za to stanowią chyba ważny element krajobrazu kulturowego. Jak beznadziejnie wyglądałyby rynki naszych starówek w Krakowie czy Wawie bez gołębi?

  7. No cóż, odkąd kiedy kilka lat temu gołąb nasrał mi na głowę w drodze do pracy, nie mam dla nich grama sympatii. Wizyta na placu św. Marka byłaby dla mnie nie do przejścia. Niestety, dziecko bardzo je lubi, więc mama kląska do dziecka „patrz, Zosiu, jaki ładny gołąbek”. Tfu.

  8. @ Ija
    Jak miło :). Widać zgadzamy się nie tylko w kwestii wdzięków Christiana Bale’a, ale i w kwestii uroku gołębi. Btw. szczury też lubię.

    @ Truscaveczka
    No tak, ktoś musi obsrywać, żeby nie… ups. Zgadzam się oczywiście, że to paskudzenie jest okropne, no ale jakoś wydalać te ptaszyska muszą.

    @ Fronesis
    I tu się zgadzam – tych rozmaitych zagrożeń jest trochę. W tym momencie warto pamiętać o zachwywaniu dystansu chyba.

  9. @ Eptesicus

    Jak beznadziejnie wyglądałyby rynki naszych starówek w Krakowie czy Wawie bez gołębi?

    Otóż to. W ogóle jak beznadziejnie wyglądałyby miasta?
    Poza tym – poprawiłam. Ale stąd: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20042202237 mi wynika, że gołębie nie są tak do końca poza prawem.

    @ Rudy
    Synogarlice są super.

    @ Ania
    No i bardzo słusznie kląskasz, popieram :)

  10. @ Ania
    I zapomniałam Cię zapytać – a poznałaś, że te gołębie u mnie na zdjęciach, to Twoi sąsiedzi? ;)

  11. A propos synogarlic, kiedy zbierze im się na gruchanie, większość ludzi jest autentycznie przekonana, że to puszczyk, bo z klasycznego „gr-uhu” synogarlicy zostaje zwykle samo „uhu”. Można wtedy sprawdzić, czy ktoś jest przesądny – jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych na warszawskiej Pradze reakcją na synogarlicowe (gr)uhu często bywało lękliwe „puszczyk!” i przeżegnanie się. Przynajmniej wśród kobiet powyżej pięćdziesiątki.

  12. Ija, ale przecież na Pradze usłyszenie wieczorem puszczyka też nie jest niczym specjalnie niezwykłym ;) Wystarczy pójść na spacer nad Wisłę, w okolice Pomnika Kościuszkowca i pobyć cicho. No, w każdym razie tak było jeszcze kilka lat temu.

  13. Szczury hodowlane sa ok, dzikiego szczura z kanalow wolalabym nie spotkac ;)
    Co do golebi miejskich – gdzies czytalam, ze te cholery sa pod calkowita ochrona.
    Gruchanie na podworku mi nie przeszkadza, ale milosny zew na balkonie – niestety tak, podobnie przeszkadza mi guano, ktore scieram z plytek.
    Zeby jednak nie bylo – jednego malego srajdka uratowalismy, kiedy jego rodzicom cos sie stalo, a sierota byla dziobana przez inne pary.

  14. @ Shigella

    Co do golebi miejskich – gdzies czytalam, ze te cholery sa pod calkowita ochrona.

    No właśnie tak wynika z tego linka, który wklejałam. Wg rozporządzenia Ministra Środowiska ścisłej ochronie podlegają w Polsce wszystkie gołębie, z wyjątkiem grzywacza, którego można przetrzymywać i transportować w celach handlowych, jeśli był legalnie upolowany (spisałam to stamtąd).
    Jeśli więc te cholery są pod ochroną, to nas to cieszy :)

  15. To znaczy ja nieśmiało się przyznam, że jednak zdecydowanie wolę szczury takie prawdziwe, bez skrzydeł. Mają futerko, a przede wszystkim mądrze patrzą. Widział ktoś gołębia, który mądrze patrzy?

  16. Joanna Krupa zerwała z narzeczonym, bo ten za bardzo ją miętosił.

    Tę informację usłyszałem rano w radiowej Trójce, bodajże w czasie audycji poświęconej nowym wydarzeniom literackim.

  17. @ Globalnysmietnik
    Nie no, to faktycznie fascynująca informacja, szczególnie w dziale wydarzeń literackich. Dzięki, poprawiła mi humor :)

    @ Gammon
    Pewnie nikt nie widział. Ale powiedzmy sobie szczerze – zwierzaki zwykle nie patrzą zbyt mądrze. Może goryle czasami…, inne małpy, może niektóre psy…

  18. Re: miętoszenie
    Wczoraj wymiętosiłem ciasto na chleb, wrzuciłem do pojemnika, pojemnik do lodówki (bo będę piekł w wolnej chwili około wtorku), a tam drożdże przystąpiły do intensywnej pracy i ciasto próbuje uciec z pojemnika. Zdziczały z zimna, czy co?

    @sporothrix
    Pewnie nikt nie widział. Ale powiedzmy sobie szczerze – zwierzaki zwykle nie patrzą zbyt mądrze. Może goryle czasami…, inne małpy, może niektóre psy…

    A bo mnie się zdaje, że mądropatrzenie jest także w mimice i bodylęgłydżu, nie w samych gałkach ocznych. I może dlatego szczury patrzą mądrze.

  19. Jak beznadziejnie wyglądałyby rynki naszych starówek w Krakowie czy Wawie bez gołębi?

    W Krakowie nie ma starówki. A na Plantach przeważnie nie ma też żadnej niezasranej ławki i to dopiero wygląda słabo. A kiedyś patrol policji upomniał mnie że brudzę taka zasraną ławkę siedząc na niej… po turecku :)

  20. Szczury patrzą mądrze. Różne krukowate też. Koty i psy, które są w końcu prawie tak inteligentne jak krukowate, w sumie też.
    Gołębie mądrze nie patrzą.

    Choć to zależy od kontekstu. Jak się przyglądać więcej robalom, to np. skakuny patrzą też sprawiając wrażenie mądrzejsze od całej reszty.

  21. Ja miałem dwa gołębie i jeden z nich baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaarrrrrrrrrrrrrrrrrrddddddddddddddddzzzzzzzzzzzzzzzzzzooooooooooooo mądrze się na nas patrzy i ogólnie był bardzo mądry, sam tego doświadczyłem he he! Lecz drugi to był młodziak miał 2 mc.(wypadł przez przypadek z gniazda przez kota) i trzymając (a zresztą sami sobie odpowiedzcie jak byście się czuli trzymając małe drżące ciałko, które patrzy się na wszystkie strony, które jest głodne, spragnione, porzucone przez matkę, która go nawołuje, a on nawet nie może polecieć)

Dodaj komentarz