okołonaukowo

Kandydoza (II)

ResearchBlogging.org

Jeśli ktoś ma ochotę dowiedzieć się, o czym była mowa przy okazji poprzedniego grzybobrania – trzeba zajrzeć do poprzedniej notki. A tutaj lecimy z dalszym ciągiem.

Zakażenia inwazyjne (układowe, rozsiane)

Podkreślić z całą mocą należy, że kandydoza inwazyjna możliwa jest tylko u osób z upośledzonym bądź zmienionym funkcjonowaniem układu odpornościowego. Tak jak w przypadku kandydoz powierzchniowych bardzo rzadko, niezwykle rzadko występuje możliwość pojawienia się takiej choroby u osoby generalnie zdrowej, w przypadku kandydoz inwazyjnych (zwanych także rozsianymi lub układowymi) takiej możliwości nie ma. Mowa tu może być wyłącznie o klasycznym zakażeniu oportunistycznym. Czyli grzyb może sobie swobodnie bytować w organizmie osoby zdrowej – ale zakażenie spowoduje tylko u osoby chorej.

A jak poważne są czynniki ryzyka wystąpienia kandydozy inwazyjnej widać tutaj: granulocytopenia, przeszczep szpiku kostnego, choroba przeszczep przeciw gospodarzowi (GvHD, graft-versus-host-disease), chemioterapia, antybiotykoterapia o szerokim spektrum, hemodializa, cewniki dożylne, dożylne zażywanie heroiny, powtarzające się lub przewlekające perforacje układu pokarmowego, operacje chirurgiczne (szczególnie w obrębie układu pokarmowego), przeszczepy narządów. Ciekawostką jest fakt, że u pacjentów z HIV/AIDS inwazyjna kandydoza nie jest zbyt częsta (choć, jak wspomniałam w poprzedniej notce, drożdżyca przełyku opisywana jest jako najczęściej występujące zakażenie grzybicze u takich pacjentów).

Diagnostyka w przypadku drożdżyc inwazyjnych jest niezwykle trudna, ze względu na dużą niespecyficzność obrazu klinicznego. Może to być jedynie gorączka (która w dodatku ustąpi po usunięciu źródła zakażenia, np. cewnika), a może to byc ciężka, zagrażająca życiu sepsa. Nie ma prostego testu, który powie lekarzowi, że pacjent ma to, a nie co innego. Lekarz musi więc wziąć pod uwagę własną wiedzę o czynnikach ryzyka u swojego pacjenta (te czynniki mogą sie różnić u osób z nowotworami bądź bez), objawy kliniczne sugerujące inwazyjne zakażenie drożdżakowe (np. sepsa, która nie odpowiada na antybiotykoterapię, neutropenia, charakterystyczne wysypki u osób z neutropenią, a także u pacjentów uzależnionych od heroiny) oraz wyniki badań laboratoryjnych (izolacja grzybów z krwi, moczu i innych płynów fizjologicznych, hodowla, barwienia, a także badania serologiczne i inne).

Klasyfikować kandydozy układowe można w różny sposób. Jednym z nich jest podział na cztery typy:

1. Kandydemię (czasem zwaną kandydemią związaną ze stosowaniem cewników) – czyli obecność drożdżaka we krwi. Jest to obecnie jedno z najczęstszych zakażeń szpitalnych (wspomniałam o tym już w poprzedniej notce), obarczone dużą śmiertelnością (od około 30 do ponad 70%). Dochodzi do niego często na skutek używania cewników dożylnych, stosowania żywienia pozajelitowego czy ordynowania antybiotykoterapii o szerokim spektrum. Objawy mogą być bardzo różnorodne (jak wspomniano wyżej), jednak leczenie przeciwgrzybicze należy rozpocząć zawsze. Czynnikami etiologicznymi są drożdżaki gatunku C. albicans, ale liczba zakażeń powodowanych przez inne gatunki (C. glabrata, C. tropicalis, a u dzieci C. parapsilosis) rośnie.

2. Ostrą rozsianą kandydozę – która także może zacząć się od zakażonego cewnika, ale w jej przebiegu zajęty jest już przynajmniej jeden narząd.

3. Przewlekłą rozsianą kandydozę – występującą niemal wyłącznie u pacjentów z epizodami nieprawidłowego funkcjonowania szpiku kostnego i neutropenii, które zachodzić mogą podczas leczenia z białaczki. W tym typie kandydozy obficie zakażone przez grzyby są wątroba, śledziona i czasem nerki (stąd także często używana nazwa tego typu – hepatosplenic candidiasis).

4. Głęboką kandydozę narządową. W tym typie zakażenie poprzedzone jest kandydemią (choć czasem może do niego dojść na skutek bezpośredniego urazu i następującej po nim infekcji danego narządu), i dotyczyć może wszystkich narządów:

a. Może to być zakażenie otrzewnej u pacjentów albo z dializą otrzewnową, albo po operacji przebiegającej z pewnym uszkodzeniem narządów jamy brzusznej (w tym po przeszczepie narządów).

b. Może to być zakażenie kości (rzadkie, choć przebiegające z dużą śmiertelnością. Najczęściej zajęty jest kręgosłup, kości długie oraz mostek. Objawami są zlokalizowany ból, rzadziej gorączka. W niektórym przypadkach zakażenia mostka rozwinąć się może zapalenie śródpiersia – schorzenie bardzo groźne) oraz stawów (najczęściej kolanowych).

c. Zakażenie może dotyczyć układu nerwowego i objawiać się i w postaci zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, jak i zakażenia tkanki mózgowej. Szczęśliwie dość rzadkie jest w przypadku pacjentów neurochirurgicznych. Rzadko także opisuje się drożdżakowe infekcje oka.

d. Zapalenie pęcherzyka żółciowego (z gorączką, zlokalizowanym bólem, nudnościami i wymiotami), zablokowanie przewodów żółciowych i zapalenie dróg żółciowych – wszystko dość rzadkie.

e. Bardzo ciężkie i przebiegające z dużą śmiertelnością, oraz wcale nie takie rzadkie zapalenie wsierdzia (czynnikami ryzyka są na przykład operacje serca, wszczepienie sztucznych zastawek i uzależnienie od heroiny), zapalenie osierdzia (zdecydowanie rzadsze) i mięśnia sercowego.

Zmiany histopatologiczne w przebiegu zapalenia wsierdzia spowodowanego przez Candida albicans (stąd)

 

f. Zapalenie płuc. Candida spp. mogą znaleźć się w płucach z dwu powodów: albo z zachłyśnięcia się zawartością górnej części układu oddechowego (gdzie, jak wspomniałam poprzednio, drożdżaki bytują sobie normalnie), albo przez rozsiew drogą krwiopochodną.

g. Zakażenie układu moczowego. Obecność Candida spp. w moczu może świadczyć (i zwykle świadczy) o czymś niezbyt groźnym – albo wręcz o zanieczyszczeniu badanej próbki (np. kolonizującymi pochwę grzybami) albo o łagodnym procesie zakaźnym na skutek cewnikowania, antybiotykoterapii, ciąży czy też starszego wieku. Rzadziej zdarzają się sytuacje poważniejsze, jak zapalenie cewki moczowej, pęcherza, czy zmiany degeneracyjne w nerkach.

h. Zakażenia trzustki – o różnych postaciach, jak martwicze zapalenie trzustki czy tworzenie się ropni w tym narządzie. Sprzyja im antybiotykoterapia o szerokim spektrum, a także żywienie pozajelitowe.

No i został nam jeszcze jeden rodzaj kandydoz, który w poprzedniej notce określiłam jako Inne. W tym miejscu napisać wypada właściwie o jednym zespole, czyli o kandydozie noworodków. Jest to stosunkowo często spotykana postać, obarczona sporą śmiertelnością (około 30-50%) i dotycząca głównie, jak można się domyślić, noworodków z niską wagą urodzeniową, niecałkowicie dojrzałym układem odpornościowym i wymagających różnych interwencji medycznych. U większości noworodków zakażenie dotyczy przynajmniej dwu narządów. Najczęściej opisuje się zapalenie kości, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i zajęcie nerek, ale dowolne kombinacje kandydemii, infekcji oka, nerek, opon, serca, kości i stawów są możliwe. Do zakażenia dochodzi albo na skutek kontaktu (podczas porodu) z drożdżakiem, który znajduje się w pochwie matki albo też jest to typowe zakażenie szpitalne. Objawy obejmują: zbyt niskie ciśnienie, zmienną temperaturę ciała, zaburzenia oddychania nawet z bezdechem, zaburzenia funkcjonowania układu pokarmowego oraz wysypki.

Szczególnie ciężką postacią kandydozy noworodków jest zakażenie wrodzone. Jego pojawienie się (rzadkie na szczęście) związane jest z infekcją wewnątrzmaciczną (co wykrywa się przy porodzie), nie ma natomiast związku z porodem (są za to prace pokazujące związek między drożdżakowym zakażeniem wrodzonym a stosowaniem domacicznych środków antykoncepcyjnych). Przyjmuje dwie postaci – skórną albo rozsianą, z zajęciem narządów wewnętrznych. W przypadu tej drugiej najczęstszym objawem jest ciężkie zapalenie płuc.

………………………………………………..

Czy zmęczyłam Was, drodzy Czytelniczki i Czytelnicy, tym wszystkim? Nadmiarem postaci kandydozy, ciężkością objawów? Siebie tak. I przy tym wszystkim naszła mnie taka refleksja. Jak – jeśli wyobrazi się sobie te poważne schorzenia, jeśli popatrzy się na zdjęcie powyżej, pokazujące potworne przerastanie tkanki ludzkiej przez grzyby – jak można lekko twierdzić: „mam przewlekłą układową candidę” czy „moje dziecko miało przewlekłą candidę systemową, ale zjadło trochę oregano i zaraz mu się poprawiło”? To jest takie jakieś bezmyślne i lekceważące i głupie po prostu (głosem Bogusia Lindy: co ty, ku..a, wiesz o grzybobraniu). Namawiałabym tu na odrobinę pomyślunku oraz pewien szacunek do chorych, których faktycznie mają tę nieszczęsną układową candidę. I nie jest to dla nich lekka sytuacja, zupełnie nie. Warto, naprawdę warto nauczyć się nie plątać i nie mieszać tych dwu spraw: niegroźnego, normalnego i powszechnego bytowania drożdżaków w jelitach, oraz inwazyjnych zakażeń grzybiczych u rzeczywiście poważnie schorowanych i immunologicznie upośledzonych ludzi, którym niezbędna jest profesjonalna i skuteczna pomoc medyczna.

Opowieści z mchu i paproci, które czasem spotyka się w necie na temat tych wszystkich okołodrożdżakowych bzdur, jakichś kretyńskich diagnoz robionych nie wiadomo gdzie i przez kogo, jakichś idiotycznych diet – wszystko to porusza nawet bardziej chyba, niż antyszczepionkowe brednie. Nasuwa się wówczas, żeby powiedzieć takim ludziom, że – za przeproszeniem – w dupach im się hipochondrycznie poprzewracało, jeśli nie doceniają możliwości własnego zdrowego organizmu. Równowagi, która w nim jest, która nawet bytujące w nim grzyby potrafi trzymać w ryzach. Wmawiają sobie nieistniejące choroby czy dręczą dzieci pseudoterapiami, zamiast czule pogłaskać się po brzuchu i spokojnie pomyśleć o normalnej florze, która gdzieś tam sobie siedzi.

Bo powinni zauważyć – grzyby mogą być naprawdę groźne. To nie jest jakaś lekka bzdura ani zabawa, którą można zlikwidować pseudodietą. To jest agresywny i wysoce wyspecjalizowany mikroorganizm, który radzi sobie z niemal wszystkim. Z dowolnymi niemal warunkami środowiska, z dowolną tkanką. Ale robi to w konkretnych sytuacjach (patrz wyżej). Czy naprawdę ludzie ci aż tak głupio myślą, że słodzenie harbaty jedną zamiast dwiema łyżeczkami cukru wyleczy zakażenie? Czy naprawdę myślą, że można zagłodzić grzyba? („Głodzenie grzyba” byłoby doprawdy śmieszne, gdyby nie było smutne). Tego grzyba, któremu w tych konkretnych sytuacjach niestraszne są (niemal) dowolne wahania metabolizmu ludzkich tkanek, dowolne zmiany i warunki? Który produkuje enzymy i inne czynniki zjadliwości, który tworzy biofilm, a jego komórki „gadają” w tym biofilmie z innymi komórkami, także bakteryjnymi, i przy tym mogą sobie nawzajem pomagać w zakażaniu człowieka?

Konkluzja jest taka – zdrowym człowiekiem będąc warto przyjąć do wiadomości,  że grzyby są i istnieją w ludzkim organizmie, w okrężnicy, i to jest w porządku w przeogromnej większości przypadków. I zasadniczo można im tylko skoczyć, nic więcej. Oraz cieszyć się, że nie ma się tych wszystkich potwornych i ciężkich chorób, które predysponują do układowego zakażenia drożdżakowego. A jeśli znudzony człowiek nie ma się czym bawić, to powinien kupić sobie klocki Lego. A nie wymyślać dramatyczne scenariusze pod tytułem: boli mnie główka, paluszek i brzuszek, wyrwać sobie kandidę z jelita muszę. Bo tymi dramatycznymi scenariuszami może grzyby jedynie rozśmieszyć.

……………………………………….

Na tym zakończymy część drugą. Jeżeli ktoś jeszcze dysponuje jakąś siłą i cierpliwością – zapraszam  do części trzeciej i ostatniej. Gdzie mowa będzie o diagnostyce i leczeniu (w bardzo podstawowym ujęciu), a przede wszystkim – w uzupełnieniu do powyższego marudzenia na samodzielne wykrywanie sobie i pseudoleczenie drożdżyc układowych – przedstawione zostanie naukowe stanowisko na temat istnienia tzw. systemowej candidy w jelicie i jak to się ma do znaczenia klinicznego oraz czynników sprzyjających.

Sporo porządnej wiedzy jest też tutaj:

1. Leibovitz E (2002). Neonatal candidosis: clinical picture, management controversies and consensus, and new therapeutic options. The Journal of antimicrobial chemotherapy, 49 Suppl 1, 69-73 PMID: 11801585
2. Warnock, D. (2007). Trends in the Epidemiology of Invasive Fungal Infections Nippon Ishinkin Gakkai Zasshi, 48 (1), 1-12 DOI: 10.3314/jjmm.48.1
3.Morales, D., & Hogan, D. (2010). Candida albicans Interactions with Bacteria in the Context of Human Health and Disease PLoS Pathogens, 6 (4) DOI: 10.1371/journal.ppat.1000886
4. Oraz Doctor Fungus rzecz jasna.

10 myśli w temacie “Kandydoza (II)”

  1. Hmm.
    Cały czas się zastanawiam nad niektórymi kwestiami związanymi z drożdzami.
    1. Zastanawiam się czy chociaż w końcu nie odniosłaś się do tej kwestii, istnieje dieta niewłaściwa dla osoby mającej zaburzenia grzybicze, chociażby właśnie zakażenie jelit. Znaczy czy można dokarmić grzybka – tak wiem że zagłodzić się nie da. Po prostu usiłuję zrozumieć fenomen „uzdrawiających diet” i tak sobie kombinuję że jest to efekt nieuprawnionego wnioskowania „skoro istnieją diety pogarszające stan pacjenta to są też takie ktòre mogą go uzdrowić”.

    2. Czy czynnikiem ułatwiającym złapanie plesniawy górnego odcinka przewodu pokarmowego może być intensywna infekcja helikobakteriami?

  2. @ Jiima
    1. Nie bardzo rozumiem, co chcesz powiedzieć przez „zaburzenia grzybicze”. Zakażenie to jest zakażenie, i leczy je się lekami przeciwgrzybiczymi (bedzie o tym w ostatniej części, która się pisze) plus ewentualnie interwencją chirurgiczną lub inną. Czy Candida spp. powoduje zakażenie jelit? Oczywiście, u ciężko upośledzonej immunologicznie osoby wszystko się może zdarzyć. Ale taka osoba na pewno nie będzie leczyła się dietą. Taką osobę będą bardzo intensywnie ratować lekarze porządną, prawdziwą terapią.
    Domyślam się jednak, że pytasz o kwestie tzw. diet przeciwgrzybiczych (niskocukrowych czy bezcukrowych) w czymś, czego nie ma, czyli w tzw. przewlekłej candidzie jelit. Nie, dieta nie działa. Nie istnieje coś takiego jak dieta przeciwgrzybicza (o tym także będzie w kolejnej notce). I na pewno grzybów (normalnie, nieszkodliwie tam bytujacych) nie da się trwale usunąć z jelit w ten sposób (o to wszystko odrobinę zahaczyłam powyżej, a dokładniej omówione zostanie to wkrótce).

    Naturalnie, że w przypadkach niektórych schorzeń dieta ma znaczenie. Ale w omawianym przypadku jest to, mam wrażenie, wynik jakiegoś totalnego pomieszania. Pomieszania zakażenia z bytowaniem grzyba w jelitach, zakażenia z komensalizmem. Pomieszania jednych konkretnych zakażeń z innymi, i wnioskowanie na tej podstawie, itd.

    2. Której części odcinka przewodu pokarmowego? Czy chodzi Ci o zakażenie jamy ustnej grzybem? Czy o patogenezę wrzodów żołądka? Na pewno są prace pokazujące, że obecność Candida sp. może wpływać na wrzody i ich leczenie. Poza tym grzyby mogą służyć jako poniekąd „rezerwuar” bakterii. Więc synergizm niewątpliwie jest. Różne zależności występować mogą także u chorych z HIV czy gruźlicą. Ale to są konkretne przypadki, z konkretnymi zmianami w układzie immunologicznym. No i w ogóle wiadomo, że inne zakażenia (grzybicze, bakteryjne i wirusowe) mogą sprzyjać zakażeniu Candida. Trzeba by więc było znaleźć pracę, pokazującą to zjawisko, o którym piszesz.

  3. 1. Hej, nie tak bojowo :) Poza tym nie odniosłaś się do mojego głównego pytania, czyli czy natknęłaś się na informacje o diecie NIEWSKAZANEJ dla osób mających problemy z grzybami. Mówię tu o lżejszych zakażeniach, nie opisywanych w tym odcinku kandydozach układowych (jak sama zauważyłaś, taką osobę trzeba leczyć i pytanie co je jest w zasadzie zbędne). Jak wspominałom, próbuję ustalić skąd się biorą tego typu mity, że „jem mniej cukrów i piję jakiś olejek żeby wyleczyć się z (na ogół urojonego) grzyba”.
    To, że nie istnieje dieta przeciwcokolwiek (pomijam dietę przeciw nadwadze) to zupełnie inna sprawa i co do tego mnie nie musisz przekonywać. Podobnie jak to, że nie istnieją dziurawe jelita, co da się wykryć wąchaniem spalonego włosa (skrót myślowy, badanie jest bardziej skomplikowane, ale szkliwo na zębach mi popękało od słuchania tych bzdur, więc nie zapamiętałom).

    2. Konkret, który próbuję ustalić, bo mam wrażenie że ktoś robi mię i osobę zainteresowaną w bambucko. Otóż chodzi o pleśniawki jamy ustnej (znaczy się opisywane przez ciebie w cz. 1). Osoba o której mówię, złapała takie wesołe objawy („cóś białego” na języku, krwawi po lekkim podrapaniu gumką do języka z szczoteczki do zębów). Osoba przechodzi terapię na helikobakterie, ale przy okazji mamy wrażenie że lekarz coś skopał bo dostała wprawdzie antybiotyk + ten przeciwbakteryjny syf i środek na ograniczenie wydzielania HCl, ale nie dostała nic osłonowego. Lekarz się tłumaczy że to białe nie może być grzybicą, a w ogóle to grzybica może być efektem refluksu i zapalenia wywołanego helikobakteriami, a nie antybiotykiem podanym bez osłony. Po czym na nie-grzybice walnął flukonazol. Mam paranoję czy coś jest nie tak?

  4. 1. Musiało tak być, żeby było ściśle i precyzyjnie :-)
    Ale rozumiem, że masz już odpowiedź w kolejnej notce.
    2. Wiesz, trudno mi komentować, bo to internet. Lekarz powinien widzieć przecież, co to konkretnie za pacjent jest, jak to w ogóle wygląda i co to może być (oraz co zrobić, żeby to ewentualnie potwierdzić). Pomijając jednak kwestie lekarskie – faktem jest, że Candida i Helicobacter mają jakieś ze sobą związki – wprawdzie znalazłam je akurat w drugą stronę (czyli że to Candida wpływa na zakażenie Helicobacter, tak jak wspomniałam w kolejnej notce), ale może lekarz dysponuje czymś więcej.
    A ten flukonazol pomaga? Litaratura mówi, że powinien być bardzo skuteczny, nawet w wypadkach oporności in vitro, więc może sprawa się dobrze rozwiąże. Czego życzę.

  5. @sporothrix
    Sprawa się niestety skomplikowała, głównie dlatego że pacjent wyrobił chyba wszystkie możliwe efekty uboczne od jednego z leków i trzeba było przerwać leczenie, więc nawet nie wiadomo czy helicobacter udalo sie wytluc (konieczne kolejne wsadzenie rury, brr). Ale objawy grzybopodobne zniknęły błyskawicznie, więc flukonazol najwyraźniej pomógł.

  6. @ Jiima
    Rzeczywiście, chyba więc pomógł. Cieszę się.
    A wsadzania rury współczuję, sama miałam – nic przyjemnego. (Na marginesie – próbowano nieinwazyjnych testów na Helicobacter?)

  7. Osiem miesiecy temu zaczely mi sie objawy tzw. Przecieki zaczerwieniony zoladz spuchnieta odksztalcona cewka. Robilem badania na krew mocz usg wszystko i nic nie wykazaly a lekarka kazala mi isc do psychiatry, dala mi skierowanie do urologa jeszcze, ten zbadal stan mojej zoledzi i przepisal mi masc clotrimazolum gsk i antybińtyk macmiror na grzybice, efektu nie bylo zadnego, objawy nie nasilaly sie, spotkalem sie wszedzie z opinia schizofrenika. Teraz mam drozdzyce w jamie ustnej na jezyku i cale gardlo na kazdym cm rozsiane bablami bialymi i bialy nalot na jezyku, niektore krostki te mniejsze sa czerwone. Lekarka tym razem powiedziala ze nic nie widzi i ze mam zwidy, widac w karcie byla jakas notka z poprzedniej wizyta. Poinformowalem swoja mame i faktycznie sie przestraszyla sama bo zmiany i grzyb jest ogromny. Objawy mi nie pasowaly do zadnej choroby az wpadlem na candida. Nigdy nie laczylem takich objawow jak bezsennosc nerwowosc, bole brzucha, nieraz biegunki a nieraz zatwardzenie z „jakims zakarzeniem ukl moczowego”. Czytalem wszelkiego rodz fora i jestem pewny ze problem candida mnie dotyczy. Znalazlem bardzo intensywna diete w tym wypadku i wprowadzilem ja wczoraj. Wizyte u lekarza mam w czwartek i boje sie jego opini, chociaz grzyb w jamie ustnej rozrosl sie naprawde groznie i swiszcze przy oddychaniu, a przy diecie poczatkowo mnie bolaz zoladek po jedzeniu a pozniej intensywnie trawil co nawet czulem i slyszalem jak pszesuwa mi sie tresc w zoladku typu gulgotanie ale sie zakwasilem az mnie pieklo gardlo, zjadlem cytryne i sie lekam tego gdyz dieta nie wystarczy, nie wiem jak uruwac toksyny, mam okropny tradzik czego nie mialem od dwoch lat od wieku intensywnego dorastania w moiw wypadku skora doslownie pije kremy i w niektorych miejscach sie luszczy a moj zoladz nieraz jest w okropnym stanie caly odksztalcony. Jak do tej pory lekarze mnie maja za debila, psychicznie jestem zdrowy bylem u psychiatry a mnie zzera jakies gowno. Nie wiem co mam robic, co bedzie za rok albo pozniej jak konczy sie problem can

  8. Sądząc z pisowni, przypadek bardzo zaawansowany.

  9. Ciekawa sprawa z tą kandydozą urojoną i jej internetową epidemią.
    Jestem osobą nie czytującą na co dzień blogów naukowych i nie interesującą się ani medycyną ani pseudomedycyną tym bardziej. Jednak w kilka lat po ukazaniu się tej notki natrafiam na temat kandydozy co i rusz i to niestety nie w takim wydaniu jak powyżej. Dla przykładu:
    (1) Miałam niedawno niewielką infekcję grzybiczą pochwy i przy tej okazji wpisałam w wyszukiwarkę „candida albicans”. Dowiedziałam się, że zaniechanie jedzenia czosnku i picia soku z kapusty kiszonej przy wykryciu tegoż np. w kale, kończy się zatruciem mózgu groźnymi toksynami, co powoduje objawy podobne do schizofrenii.
    (2) Innym razem ciotka mojego chłopaka postawiła mu bezbłędną diagnozę, że źle sypia, bo ma na pewno zakwaszony organizm, dlatego powinien codziennie rano zjeść łyżeczkę sody oczyszczonej. Zaciekawiona, czy soda jako uniwersalne antidotum to jakaś kolejna moda medycyny ludowo-internetowej, czy autorski pomysł cioci Eli, zajrzałam do internetu. Dowiedziałam się, że jedzenie sody zastępuję dietę antyrakową, bo… zabija candidy będące najczęstszą przyczyną nowotworów.

    Co w tym ciekawego?
    Jakkolwiek zawsze uważałam wszelkie autodiagnozy internetowe za co najmniej wymagające weryfikacji, to jednak jeszcze parę lat temu, jeśli chciało się zwiększyć swoją wiedzę na temat popularnych chorób (infekcje spowodowane c.albicans są wszakże popularne) nie była potrzebna aż taka jak dzisiaj selekcja źródeł – jeśli 10 pierwszych linków od google zawierało podobną treść, śmiało można się było konsultować z lekarzem na dany temat nie wychodząc przy tym na kretynkę. Tymczasem teraz nie tylko najpopularniejsze wyniki wyszukiwania dają efekty takie jak opisałam powyżej, ale mimo że niemal od razu włączył mi się bullshido detector, długo trwało zanim natrafiłam na tę notkę. Materiałów o cholernie groźnej przewlekłej kandydozie ogólnoustrojowej i rad, jak ją zwalczyć dietą oraz for poświęconych temu tematowi jest mnóstwo, natomiast do rozsądnych głosów w tej sprawie trudno się dokopać (nie mówiąc już o prawdopodobieństwie trafienia przez przypadek).

Dodaj komentarz