Specjaliści z CDC po raz kolejny opublikowali raport o tym, co w ostatnich dziesięciu latach miało znaczący wpływ na poprawę zdrowia Amerykanów. Po raz kolejny, bo poprzedni raport dotyczył ostatnich lat XX w., ten obecny zaś, który pojawił się bardzo niedawno, mówi o pierwszej dekadzie wieku XXI. Zadaniem specjalistów było wymienienie takich dziedzin, w których dokonujący się postęp rzeczywiście wpłynął pozytywnie na zdrowie publiczne.
Wśród tych dziedzin są oczywiście szczepienia. W ostatniej dekadzie zaobserwowano w Stanach spadek liczby przypadków, hospitalizacji, zgonów a także kosztów związanych z chorobami, którym można zapobiegać dzięki szczepionkom. Obliczenia wskazują, że powszechne szczepienia dzieci w USA, zgodne ze wskazaniami, dla grupy dzieci urodzonych w ciągu jednego roku, pozwalają na uniknięcie średnio 42 tysięcy zgonów i 20 milionów przypadków chorób, nie mówiąc już o miliardowych oszczędnościach na leczeniu.
Udało się też zaobserwować znaczący pozytywny wpływ szczególnie dwóch szczepionek – określanych jako nowe, bo wprowadzonych do użytku w analizowanej dekadzie – skoniugowanej szczepionki przeciwko pneumokokom oraz preparatu przeciw rotawirusowm. Analizy wskazują, że po wprowadzeniu tej pierwszej, w latach 2000-2008, udało się uchronić ludzi przed około 211 tysiącami ciężkich przypadków zakażeń pneumokokowych oraz 13 tysiącami śmierci z ich powodu. A powszechne szczepienie przeciw rotawirusom (wprowadzone w 2006) zapobiega średnio 40-60 tysiącom hospitalizacji każdego roku.
Starsze szczepionki też działają. Naukowcy podkreślają, że dzięki szczepieniom przeciw zapaleniu wątroby typu B i A oraz przeciw ospie wietrznej liczby przypadków tych chorób spadły do rekordowo niskiego poziomu pod koniec dekady. Także śmiertelność z powodu ospy wietrznej w grupie osób poniżej 20 roku życia zmniejszyła się znacząco w porównaniu do lat przed wprowadzeniem szczepień. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku śmiertelności z powodu hepatitis A.
Raport wspomina także o sukcesach w innych dziedzinach. Z bardziej interesujących, udało się na przykład troszkę lepiej kontrolować niektórze choroby zakaźne, jak gruźlica czy zakażenia krwi związane z wkłuciem centralnym (liczby przypadków zmniejszyły się znacząco). Wzrosła liczba diagnozowanych wcześnie osób z zakażeniem HIV, co pozwala na szybsze rozpoczęcie leczenia oraz wpływa na bezpieczeństwo partnerów seksualnych. Wprowadzono też lepsze metody badania krwi od dawców oraz lepszą w ogóle diagnostykę w przypadku niektórych chorób nowotworowych. Wyeliminowano również wściekliznę u psów, co budzi pewne nadzieje na jeszcze skuteczniejsze opanowanie tej choroby w przyszłości.
Naturalnie, wszystko to bigfarma robi nie celem poprawienia jakości życia ludzkiego, złowrogi cel bowiem, który jej przyświeca, jest zgoła inny i głęboko ukryty (władza nad światem, te sprawy). Oczywiście więc liczby powyższe nikogo nieprzekonanego nie przekonają (jakieś tam analizy, phi), bo niemożliwym jest, żeby szczepienia miały jakiekolwiek dobre skutki (po lekturze niektórych artykułów z różnych oświeconych stron internetowych czy też komentarzy wynika wyraźnie, że szczepionki mają wyłącznie skutki uboczne; to jest ich integralna cecha). Ale może przekonają w przyszłości? Na razie – bo jednak wzrastająca liczba chorób, których kiedyś było mało, budzi niepokoje tu i ówdzie – istnieje tendencja do zwalania winy na wszystkich dookoła. Ale ocknięcie się przyjdzie. I będzie bolesne.
A jako updacik nowe kalifornijskie przepisy dotyczące szczepienia na krztusiec. Kalifornijczycy obudzili się (to tak à propos tej starej notki) jak widać i poszli po rozum do głowy.
A new school immunization law requires all students entering 7th through 12th grades in the 2011-2012 school year in California to be immunized with a pertussis (whooping cough) vaccine booster called Tdap.
Pertussis is a very contagious respiratory disease that can be severe and last for months. The immunity received from either early childhood immunization or pertussis disease wears off over time, leaving older students and adults susceptible again to pertussis. Immunization with Tdap can protect students, schools and communities against pertussis.
The new requirement affects all students – current, new, and transfers – in public and private schools. The law has two phases:
•For the 2011-2012 school year, all students entering into 7th, 8th, 9th, 10th, 11th or 12th grades will need proof of a Tdap shot before starting school.
•For 2012-2013 and future school years, all students entering into 7th grade will need proof of a Tdap shot before starting school.
A tu raport, o którym mowa była powyżej:
Centers for Disease Control and Prevention (CDC) (2011). Ten great public health achievements — United States, 2001–2010. MMWR. Morbidity and mortality weekly report, 60 (19), 619-23 PMID: 21597455
„Naturalnie, wszystko to bigfarma robi nie celem poprawienia jakości życia ludzkiego”
Wiem,wiem – tryb ironiczny. Ale myślę – mimo, że rozumiem intencje – nie całkiem na miejscu. I sądzę, że ułatwiasz to sobie trochę. Załóżmy, że (bardziej prawidłowa) wykładnia powinna jednak brzmieć tak:
„Wszystko to bigfarma robi nie (w pierwszym rzędzie) w celu poprawienia jakości życia ludzkiego. A jeśli już, to w celu poprawienia jakości życia ludzkiego dysponującego odpowiednio grubym portfelem”.
Zaryzykuję ten niepopularny (czasem) statement i podeprę się przykładem malarii. Bardzo mi (naturalnie) imponuje szybkość z jaką zaangażowano big money w celu błyskawicznego rozwoju szczepionki przeciw rotawirusom i uniknięcia (w rezultacie stosowania szczepionki) 40-60 tyś. hospitalizacji rocznie (znane Ci są statystyki zgonów, których udało się uniknąć?). Bardzo mi nie imponuje, że rozwój szczepionki przeciw P. falciparum wlecze się od 1967 roku. A to, że w ogóle się wlec może wynika z finansowego zaangażowania prywatnych fundacji. A tyle dobrego mogłaby uczynić tutaj bigfarma angażując jedynie część środków inwestowanych w rozwój szczepionek przeciw będącym plagą ludzkości rotawirusom, prawda?
Dla porównania: na malarię zapada rocznie 225-230 mio. ludzi, głównie dzieci. Umiera każdego roku 700.000-850.000. No, niecały milion. Na chorobę, która obecnie jest – pod warunkiem poddania się leczeniu – całkowicie wyleczalna. Ale na szczęście z retowirusami sobie bigfarma poradzi, a i niezliczonym psom (z krajów o ponadprzeciętnym dochodzie per capita) pozbawionym ostatecznie wścieklizny powodzi się wreszcie lepiej.
Tak, że może nie róbmy z bigfarmy na siłę dobroczyńcy ludzkości wiedzionego chęcią poprawy jej losów. Szczepionki, będące racjonalnym i dobrym rozwiązaniem, takiego wywijania dobrem urojonym naprawdę do niczego nie potrzebują.
Jasne, dużo racji masz. To znaczy – po pierwsze, tryb jest ironiczny, bo odpowiada na liczne ostatnio otrzymywane przeze mnie maile i komcie na temat wiadomo jakich podstępnych bigfarmowych działań.
Ale po drugie, z tym portfelem to się tak do końca nie zgodzę. Pewnie, że firmy chcą zarabiać. Ale i często, dzięki i opinii publicznej obniżają koszta. Pisało się coś niedawno o obniżeniu cen na szczepionki właśnie dla krajów biedniejszych. Pewnie, że odbyło się to z oporami. Ale wydaje mi się, że warto dostrzec to, co dobre, mimo że doskonałe nie jest. Bo może potem pójdzie dalej i dalej.
Porównując, to obniżono te ceny także na szczepionkę przeciw rotawirusom. Które to rotawirusy powodują rocznie zgony dzieci poniżej 5 roku życia w liczbie ponad 500 tysięcy (w ogóle chorują i umierają głównie dzieci, a w krajach biedniejszych sytuacja jest bardzo poważna). Może mniej niż malaria, ale blisko niestety.
To nie znaczy, że nie przejmuję się malarią. To znaczy tylko, że potrzeby są różne. Naturalnie, z malarią sytuacja jest specyficzna, bo nie sprzeda się szczepionki przeciw niej tam, gdzie jej nie ma. I tu jest dużo racji z portfelem. Ale tu ciekawostka z artykułu z Wyborczej: W tej finansowej roszadzie pozytywnie zaskoczyła mnie decyzja GSK o kontynuowaniu prac nad pierwszą na świecie szczepionką przeciwko malarii. Podobno koncern jest już naprawdę bliski sukcesu. Zaskoczyła, bo na Zachodzie nie ma zapotrzebowania na taki preparat. Nikt go nie kupi. Mimo to Glaxo chce go produkować. Oświadcza, że będzie go sprzedawał po minimalnych kosztach zwrotu, które na dokładkę zainwestuje w prace nad lekami nowej generacji na malarię. Jakiś chochlik mi podszeptuje, że takie leki to już Zachód zainteresują. Ale i tak plus dla GSK za niezłą próbę łączenia biznesu z filantropią.
Z psami i wścieklizną, obawiam się, chodzi o zdrowie ludzi jednak, nie samych zwierzaków, ale od czegoś trzeba zacząć, w tym wypadku od źródła. W dodatku wiedza, którą wyniosą naukowcy z jednego odkrycia może niepodziewanie przydać się innym, pracującym nad czymś innym.
I teraz może być kolejny problem. Prace nad szczepionką przeciw malarii trwają, można znaleźć mnóstwo takich artykułów. Trwają od dawna, i rzeczywiście, kiedyś może nie było dużych nakładów na nie. Ale od pewnego czasu fundacja Gatesów je finansuje, przynajmniej w jakimś zakresie. I co? Nadal nic. Co może oznaczać to, że szczepionka ta jest trudna do zrobienia po prostu. Oczywiście, że finanse i nakłady są ważne. Ale ważne jest też to, czy w ogóle możliwe jest zrobienie czegoś takiego (a co ze szczepionką przeciw HIV?). Możliwe, że jej nigdy nie będzie. Możliwe, że powinno się raczej inwestować w leki, bo w odróżnieniu od rotawirusów czy wścieklizny można ją leczyć. (Tu uwaga prywatna – przyznam, że kiedy patrzę na kumpla obok, który pracuje nad inną szczepionką akurat, i to pracuje ciężko, i ma wsparcie finasowe, i nic mu nie wychodzi. Niby wszystko jest jasne, ale nie wychodzi, i już. Myślę wówczas, że może nigdy nie wyjdzie. I podobnie może być z malarią.)
Na pewno masz rację w tym, że nie należy robić z bigfarmy dobroczyńcy ludzkości na siłę, i, jak pisałam wyżej, troszkę co innego było moim celem. Jednak wydaje mi się, że dobroczyńcą w pewien sposób jest, nawet jeśli jej celem naczelnym jest zarabianie pieniędzy. Może w idealnym świecie byłoby inaczej, ale w tym chyba lepiej, że ktoś robi coś w ogóle, a celem drugorzędnym, albo wręcz ubocznym tego skutkiem jest poprawa życia ludzi. Lepsze to, niż nic.
@sporothrix
„Ale po drugie, z tym portfelem to się tak do końca nie zgodzę. Pewnie, że firmy chcą zarabiać. Ale i często, dzięki i opinii publicznej obniżają koszta. Pisało się coś niedawno o obniżeniu cen na szczepionki właśnie dla krajów biedniejszych. Pewnie, że odbyło się to z oporami. Ale wydaje mi się, że warto dostrzec to, co dobre, mimo że doskonałe nie jest. Bo może potem pójdzie dalej i dalej.”
Widzisz nie mogę się do końca z Tobą zgodzić i poprę pewnie jakoś Telemacha. Nie nakładajmy na siebie dwóch rzeczy szczepionek i ich skuteczności oraz rynku (BigPharma). Wydaje mi się, że urynkowienie raczej odbije się negatywnie na samych szczepionkach. Choćby z tego powodu, że rynek raczej promuje zasadę usługi czy tez indywidualnej decyzji (tu kłaniają się pułpapki społęczne z teorii gier w stylu „gapowicza” i problem progu odporności grupowej . Szczepionki z kolei wymagają (bio)politycznej decyzji, „zarządzania” demografią, populacją. Wydaje mi się, że w przypadku szczepionki na grypę i miotania się ministerstwa było dobrze widać ten problem.
Szczepionki to sprawa mobilizacji i akcji politycznej w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dla mnie zawsze będą przykładem „Vaccination commando”, które były efektem działań Thomasa Sankary w Burkina Faso. W tym bardzo biednym kraju udało się zmobilizować całe społeczeństwo, wszytko w myśl rewolucji (socjalistycznej). http://www.mendeley.com/research/in-burkina-faso-general-mobilization-in-favor-of-the-vaccination-commando/
Ale sama mobilizacja i akcja nie pomoże, jeśli nie będzie dobrych szczepionek. A te dostarczane są przez bigfarmę przecież, bo nie jest to tylko rynek, ale i laboratoria, i produkcja. Czyli to się samo nakłada. Teoretyczne byłoby możliwe chyba, że dałoby się wyprodukować szczepionkę dzięki wyłącznie innym finansom. Ale jest, jak jest.
a mnie ciekawi jak oni to wyliczyli, że 211 tys. nie zachorowało dzięki szczepionce, a dodatkowo 13 tys. nie zmarło. Rozumiem, że statystycznie … tylko, że statystycznie to A/H1N1 miała spowodować miliony zgonów. Amerykanie przez 10 lat udowadniali, że papierosy są zdrowe … i to powinno wystarczyć za komentarz.
Nie wiem czy widziałaś, jak niedawno na Facebooku komentator z Centrum Adama Smitha protestował przeciwko programom obowiązkowych szczepień, bo to zamach na wolność wychowywania dzieci. Dość zaściankowo rozumiany liberalizm… Myślałam, że ludzie z tej organizacji mają więcej oleju w głowie…
@Telemach,
jakiś czas temu wpadła mi w oko notka w Świecie Nauki, że pracuje się nad szczepionką przeciwko malarki, aplikowaną komarom :) Wnioski (jak dla mnie) są dwa:
1) wcale nie chodzi o zdrowie komarów,
2) sprawa musi być nie taka prosta, skoro szuka się innych, niż szczepienie ludzi, rozwiązań.
@sporothrix
Ale BigPharma może być państwowa, chodzi mi tylko, że odróżnić aspekt ekonomiczno-rynkowy od koniecznego naukowo-technologicznego jej aspektu. Ja chętnie krytykuje kapitalistyczne mechanizmy korporacji w tym Bigpharmy ale jestem przy okazji zapalonym proszczepionkowcem
@ Anuszka
Może i sporo z nich ma, ale zawsze się jakiś trafi, który gada bzdury. Niby naukowcy i lekarze też powinni wiedzieć, jaki sens mają obowiązkowe szczepienia, a rzeczywistość wygląda różnie.
@ Marek
Wiesz, tu w tej notce to nie jest mowa wyłącznie o obliczeniach, które Ci się nie podobają (a które zresztą zgodne są z naukowymi regułami), ale są i konkretne liczby – pokazujące jak wyglądał pozytywny wpływ szczepień na zdrowie ludzi w konkretnych przedziałach czasowych. I to powinno wystarczyć za komentarz.
@pak4:
„jakiś czas temu wpadła mi w oko notka w Świecie Nauki, że pracuje się nad szczepionką przeciwko malarki, aplikowaną komarom :)”
Smiley jest (obawiam się) niezupełnie na miejscu. Bo badania nad stworzeniem malaria resistent mosquito są faktem i tyle, że raczej raczej nie zupełnie podpadają pod szczepionki
http://www.technologyreview.com/biomedicine/18407/
I w zeszłym roku (w pewnym sensie) dało się:
http://www.sciencedaily.com/releases/2010/07/100715172002.htm
Teraz tylko trzeba jakoś przekonać P. falciparum, żeby rzucało się tylko na ten gatunek komara. Albo inne gatunki komarów, żeby były uprzejme wymrzeć.
sporothrix:
Wszystko to rozumiem i wiem. I tak, owszem, należy pamiętać o tych wszystkich drobiazgach, które drobiazgami wcale nie są.
Uważam tylko, że – powtórzę się – w pewien sposób tak, bo z działalności wychodzi coś dobrego. Warto chyba, tak mi się wydaje, zauważyć i tę stronę.
@sporothrix: pewnie, że tak, pewnie, że tak. Moja optyka jest (wiem) gorzka, gdy się – tak jak w moim przypadku – przez 12 lat bierze pieniądze od BigPharmy, a dopiero potem dowiaduje dlaczego i po co finansowano bocznicę na której stał pociąg, o którym sądzili, że jedzie – to człowiek gorzknieje i widzi wszędzie spiski. Które naturalnie wszędzie są ;)
No tak, rozumiem, że można zgorzknieć. A spiski oczywiście, że są wszędzie :), czy ktokolwiek ma jakiekolwiek wątpliwości?
Strzezmy liberum veto, wolnosci oka zrenicy (czy jakos tak). Nie bedzie lewak plul nam w twarz obowiazkowymi szczepieniami!
Z ciekawosci – czy programowi beda poddawane takze dzieci uczone w domu? W Polsce to margines, w Stanach zdaje sie to ladnych pare procent mlodziezy.
@ Shigella: Obawiam się, że wiesz – Stany kraj wolny i swobodny. Więc nie będzie nam rząd pluł w twarz! Inymi słowy, nie zmusisz ludzi nakazowo do szczepienia dzieci tak sobie. Natomiast szkoła może nie chcieć przyjąć dzieci nieszczepionych. I w ten sposób, tak od drugiej strony, te programy są realizaowane. Na szczęście. A dzieci uczone w domach to jest zupełna dowolność postępowania ich rodziców.