okołonaukowo

Noma

ResearchBlogging.org

Skoro już zaczęłam o deserach lodowych, to powinnam to jakoś zakończyć. Dzisiaj będzie część druga, bo i nazwa choroby – noma – także brzmi miło (na pierwszy rzut ucha, potem miłe skojarzenia kończą się gwałtownie), a poza tym w przebiegu tej infekcji krętki z rodzaju Treponema mają również coś do powiedzenia. Wprawdzie nie odgrywają głównej roli, tak jak w przypadku endemicznych krętkowic, ale zawsze.

No i ostrzegam wrażliwe Czytelniczki i wrażliwych Czytelników – zdjęcia będą straszne, choć najwięcej w linkach.

Noma (nazwa z greckiego oznacza „pożerać” albo „paść się”) jest bardzo poważną oportunistyczną infekcją, której sprzyja niedożywienie oraz życie w ekstremalnej biedzie i higienicznym zaniedbaniu. Dotyczy głównie dzieci w wieku od 1 do 4 roku życia. Występuje z różną częstością w wielu rejonach świata, choć najczęstsza jest w Afryce. Spotykana była także w Europie i Ameryce Północnej aż do początków XX wieku, kiedy to niemal zniknęła stamtąd, żeby pojawiać się sporadycznie np. w obozach koncentracyjnych (Berger-Belsen, Oświęcim) czy, bliżej dzisiejszych czasów, u ludzi z poważnymi niedoborami immunologicznymi (AIDS) czy poddawanych agresywnym terapiom immunosupresyjnym. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX w. WHO szacowała, że zakażenie to dotyczy około 200 tysięcy dzieci poniżej 6 roku życia rocznie.

Zakażenie ma miejsce w obrębie jamy ustnej, po czym szerzy się, doprowadzając do powstania przerażającej zgorzeli na twarzy dziecka. Nekrotyzujące zniszczenia tkanek miękkich oraz kości postępują bardzo szybko (w ciągu dni), skutkiem czego jest kalectwo oraz, w wielu przypadkach, zgon. Przed erą stosowania antybiotyków noma obarczona była wysoką śmiertelnością (70 – 80%). Ale i w chwili obecnej do optymizmu jest bardzo daleko, zwłaszcza kiedy ogląda się zdjęcia chorych dzieci.

(Zdjęcia w obfitości znajdują się także tutaj: http://www.saharamarathon.co.uk/gallery_3.html)

Drobnoustrojami, które znajduje się często w zmianach chorobowych są:

chociaż wspomina się również o Propionibacterium acnes, oportunistycznym Stenotrophomonas maltophilia, Cardiobacterium sp., Eikenella corrodens, a także rodzajach Eubacterium, Kocuria, Microbacterium i Treponema (i wielu innych). Nic dziwnego zresztą, że w zmianach chorobowych nie spotyka się wyłącznie drobnoustrojów zamieszkujących (bądź zakażających) jamę ustną, skoro zmiany te narażone są na kontakt ze środowiskiem. Poza tym w przebiegu choroby ważne są nie tylko same bakterie, ale i czynniki sprzyjające. Przede wszystkim bieda, złe odżywienie dzieci, fatalne warunki higieniczne, niedobory immunologiczne, a także niektóre zakażenia wirusowe (odra) i inne wyniszczające schorzenia (gruźlica, biegunki, malaria).

Terapia nomy jest skomplikowana i obejmuje nie tylko zastosowanie antybiotyków (głównie metronidazolu i penicyliny), ale także leczenie współistniejących zakażeń oraz interwencje chirurgiczne.

A zapobieganie obejmuje tak „proste” sprawy, jak walka z biedą w tych rejonach świata oraz zapewnienie czystej wody pitnej, odpowiedniego odżywienia i dostępu do opieki medycznej. Bardzo ważne jest także szczepienie dzieci przeciwko chorobom wieku dziecięcego, zwłaszcza przeciw odrze.

Literatura:

1. Enwonwu, C., Falkler Jr, W., & Phillips, R. (2006). Noma (cancrum oris) The Lancet, 368 (9530), 147-156 DOI: 10.1016/S0140-6736(06)69004-1
2. Enwonwu CO (2006). Noma–the ulcer of extreme poverty. The New England journal of medicine, 354 (3), 221-4 PMID: 16421362
3. Paster, B., Falkler, W., Enwonwu, C., Idigbe, E., Savage, K., Levanos, V., Tamer, M., Ericson, R., Lau, C., & Dewhirst, F. (2002). Prevalent Bacterial Species and Novel Phylotypes in Advanced Noma Lesions Journal of Clinical Microbiology, 40 (6), 2187-2191 DOI: 10.1128/JCM.40.6.2187-2191.2002
(Ilustracje pochodzą z cytowanych publikacji)

7 myśli w temacie “Noma”

  1. Zdumiewające, że pośród „cases recently reported” są przypadki zachorowań na Hawajach i w Japoniiy t

    . BTW: czym tłumaczy się lokalizację zmian akurat w obrębie twarzy? Czy takie same zmiany „poza twarzą” (o ile występują) tworzą odrębną jednostkę chorobową?

  2. Zdumiewające, że pośród “cases recently reported” są przypadki zachorowań na Hawajach i w Japoniiy

    Jak widać i tam się zdarza. Przy czym tam na pewno jest lepsza „zgłaszalność”, niż gdzieś w jakiejś afrykańskiej wiosce.

    czym tłumaczy się lokalizację zmian akurat w obrębie twarzy?

    Myślę, że głównie tym, że bakterie powodujące tę chorobę to jednocześnie drobnoustroje albo bytujące w jamie ustnej albo patogeny jamy ustnej (odpowiedzialne za zapalenie dziąseł, choroby przyzębia czy tym podobne). Czyli dla rozpoczęcia choroby duże znaczenie miałaby niedostateczna higiena jamy ustnej (o czym mówi zresztą cytowany schemat). Oczywiście – to nie tłumaczy wszystkiego, bo i mnóstwo innych czynników odgrywa rolę (np. inne bakterie, skórne chociażby czy znajdujące się w glebie, i w ogóle dużo innych rzeczy).

    Czy takie same zmiany “poza twarzą” (o ile występują) tworzą odrębną jednostkę chorobową?

    Nomę różnicuje się, owszem, z innymi a podobnymi zmianami (choć są różnice), które występować mogą i w obrębie twarzy i w innych częściach ciała. Ale to są już inne choroby.
    Jeśli się natomiast kwestię potraktuje jako zgorzel sensu lato – no to tym bardziej może to dotyczyć najróżniejszych części ciała (i inne czynniki są za to odpowiedzialne).

  3. „Przy czym tam na pewno jest lepsza „zgłaszalność”, niż gdzieś w jakiejś afrykańskiej wiosce.”

    Point taken.

    „(…)szerzy się, doprowadzając do powstania przerażającej zgorzeli na twarzy dziecka.·”

    Dziwne jak jesteśmy skonstruowani. Na „twarzy dziecka” jest (i będzie) dla nas o wiele bardziej przerażające niż np. na jego części tylnej – nawet gdyby obydwie lokalizacje obarczone były tym samym ryzykiem zgonu lub trwałego kalectwa.

  4. @telemach
    no bo w tym pierwszym wypadku WIDAC wsystko, a w tym drugim wiadomo – nawet dzieci nie biegaja z golym zupelnie tylkiem. A nawet jesli…. hm…. w zachodnich mediach nie beda tylka fotografowac – niekoszernie….i niepoprawnie…

  5. telemach :

    Na „twarzy dziecka” jest (i będzie) dla nas o wiele bardziej przerażające niż np. na jego części tylnej – nawet gdyby obydwie lokalizacje obarczone były tym samym ryzykiem zgonu lub trwałego kalectwa.

    Ale nie są – pewnie dlatego, że mózg, oczy, nos itp. mamy tam gdzie mamy. Z tego samego powodu mniej groźna jest zgorzel żuchwy niż górnej szczęki.

  6. @telemach

    Ponadto, zazwyczaj „na twarzy dziecka” robi większe wrażenie niż „na twarzy osoby dorosłej”, nie? Dziwnie jesteśmy skonstruowani…

  7. @ Futrzak

    no bo w tym pierwszym wypadku WIDAC wsystko, a w tym drugim wiadomo – nawet dzieci nie biegaja z golym zupelnie tylkiem.
    A nawet jesli…. hm…. w zachodnich mediach nie beda tylka fotografowac – niekoszernie….i niepoprawnie…

    Różnie bywa, tam czasem biegają. A i zdjęcia są takie. Przynajmniej w artykułach naukowych, no ale wszystkie inne także stamtąd pochodzą. Zajrzyj choćby tutaj, to jest fotka z jednej z prac o krętkowicach, o których pisałam poprzednio:

Dodaj komentarz