okołonaukowo

Wściekłe męczarnie

— Pani mąż — wyjaśniła Łucja — ma szczepionkę przeciw wściekliźnie. Profesor został pokąsany przez wściekłego psa. […]

Znikła za drzwiami. Każda minuta oczekiwania zdawała się Łucji godziną. Wyobraźnia podsuwała najstraszniejsze obrazy. Oto szczepienie będzie spóźnione, oto profesor będzie umierał w najstraszliwszych, w najdzikszych męczarniach. W męczarniach, które zamieniają człowieka w dzikie zwierzę. W męczarniach, w których niepodobna przynieść żadnej ulgi. *

ResearchBlogging.org

Kilka tygodni temu świat naukowy obchodził Światowy Dzień Wścieklizny, celem którego było zwrócenie uwagi na występowanie tej choroby oraz publikowanie informacji, jak można jej zapobiegać oraz co można zrobić, aby wyeliminować  ją całkowicie. Nie jest to bowiem choroba, która była dawno temu i nieprawda (choć że dawno, to owszem – wzmianki o niej pojawiały się już grubo przed naszą erą), nie występuje li i jedynie w czytadłach, takich, jak zacytowane na początku, ale wciąż stanowi realne zagrożenie dla ludzi i zwierząt. Mimo zresztą faktu, że szczepionka przeciw wściekliźnie istnieje już od ponad stu lat – choć szczepionka pasteurowska w dużym stopniu wyszła z użycia.

Wścieklizna obecna jest na niemal całym świecie. Dotyczy głównie i przede wszystkim zwierząt, a infekcje u ludzi to w zasadzie przypadki. Mimo tego co roku umiera na nią przynajmniej 55 tysięcy osób, i liczba ta jest prawdopodobnie znacznie zaniżona, że względu na występujące niejednokrotnie trudności w diagnostyce. Połowę z tych osób stanowią dzieci, a zachorowania mają miejsce głównie w Azji i Afryce, czyli tam, gdzie brak dostatecznej profilaktyki stosowanej u ludzi i zwierząt domowych, zwłaszcza psów. Nie znaczy to jednak, że w np. Europie czy USA wściekliznę można lekceważyć. Przypadki jej zdarzają się także i w bogatszych krajach, mogą również – i są – zawleczone tam przez turystów (w tej grupie wśród chorych na wściekliznę przeważają dorośli).

Clipboard-2

Wścieklizna należy do zoonoz, jej rezerwuarem na świecie w ogóle (a w Azji w szczególe) są przede wszystkim niezaszczepione psy, a także lisy i nietoperze (w Europie), antylopy i mangustowate (w Afryce), lisy, szopy pracze, skunksy i owadożerne nietoperze (w Ameryce Północnej) oraz nietoperze-wampiry (w Ameryce Południowej). Jest to choroba w 100% śmiertelna (opisano tylko ekstremalnie nieliczne przypadki przeżycia pacjenta po wystąpieniu objawów), na szczęście profilaktyka istnieje i jest skuteczna.

Odpowiedzialnym za wściekliznę jest wirus wścieklizny, całkiem niebrzydki patogen, posiadający genom w postaci RNA oraz osłonkę lipidową.

Panorama1

Wirus należy do rodzaju Lyssavirus (rodzina Rhaboviridae), wścieklizny nie powodują jednak wszystkie lyssawirusy (jest ich 80), a kilka z nich, należące do grupy wirusa wścieklizny (są to, poza głównym bohaterem, wirusy: Mokola, Duvenhage, Obodhiang, Kotonkan, Rochambeau oraz kilka wirusów nietoperzy). Gryzonie czy zajęczaki także mogą chorować, ale zwykle nie stanowią zagrożenia dla ludzi (chociaż, jak mówią doniesienia z sąsiedztwa, groźny bywa na przykład bóbr).

Wirusem wścieklizny zakazić można się tylko przez kontakt z zakażoną śliną oraz tkanką nerwową; inne wydzieliny, typu krew czy kał, są bezpieczne. Najczęściej do infekcji dochodzi przy ugryzieniu przez chore zwierzę, znacznie rzadziej przez kontakt błon śluzowych ze śliną czy wdychanie aerozolu zawierającego wirusy. Chory człowiek nie jest niebezpieczny, aczkolwiek zanotowano pojedyncze przypadki zakażenia biorców przeszczepów (narządowych oraz rogówki).

Po dostaniu się do organizmu człowieka wirusy mnożą się w okolicy miejsca wniknięcia oraz próbują dotrzeć do celu, jakim jest układ nerwowy (wirus wścieklizny jest silnie neurotropowy). Mamy wówczas do czynienia z okresem inkubacji, który trwać może nawet lata (średnio jest to 1-3 miesiące), a długość jego zależy przede wszystkim od odległości miejsca wniknięcia do ośrodkowego układu nerwowego. Wirus bowiem musi mieć czas na dostanie się do OUN, im dalej więc od głowy, tym lepiej dla pacjenta. Obfitsze namnażanie wirusów następuje, kiedy dotrą one do połączeń nerwowo-mięśniowych. Od tego momentu zastosowanie profilaktyki nie ma sensu, pacjent na pewno umrze, a medycyna może jedynie ulżyć nieco w trakcie tegoż umierania.

Następnie drogą nerwów obwodowych wirusy wędrują do ośrodkowego układu nerwowego, człapiąc w tempie 12-24 mm dziennie, a okres ten – okres prodromalny – trwa zwykle 2-10 dni. Kiedy dotrą do zwojów, u pacjenta pojawiają się objawy bólowe i parestezje w miejscu wniknięcia, występują też bóle głowy, bóle mięśni, gorączka, złe samopoczucie, odczuwanie lęku, depresja. Wirusy nabierają tempa, przemieszczają się do mózgu z szybkością 200-400 mm na dzień, a skutkiem ich dotarcia jest gwałtownie postępujące zapalenie mózgu. A potem wędrują nerwami do ślinianek i innych narządów. Kiedy wirus atakuje mózg mamy do czynienia z ostrym okresem choroby neurologicznej, trwającym 2-7 dni. Należy tu zauważyć, że wirus wścieklizny nie niszczy układu nerwowego bezpośrednio – wygląd neuronów jest niemal bez zmian w czasie zakażenia. Śmierć następuje na skutek nieprawidłowego funkcjonowania mózgu i niewydolności wielonarządowej.

route

U większości pacjentów występuje tzw. wścieklizna pobudzeniowa, charakteryzująca się podnieceniem, drażliwością, zwiększonym pragnieniem, priapizmem, poceniem, wydzielaniem śliny, pojawiają się niekontrolowane skurcze mięśni, arytmia, hiperwentylacja. Obserwuje się wodowstręt (hydrofobię), czyli bolesny skurcz mięśni gardła przy próbie połknięcia płynu, na sam jego widok czy wręcz po propozycji napicia się czegoś; oraz aerofobię (skurcz mięśni gardła i mięśni oddechowych pod wpływem chłodnego powietrza), a także zaburzenia świadomości, halucynacje, omamy. Okresy wzmożonej pobudliwości przeplatają się z okresami normalnego zachowania.

rabies-2

U 20-30% pacjentów występuje porażenna postać wścieklizny. Jej cechą charakterystyczną są niedowłady i paraliż mięśni. Ta postać, jako niezbyt charakterystyczna, jest często niepoprawnie diagnozowana.

W obu postaciach, po 10 dniach choroby następuje śpiączka, a potem śmierć.

Do dzisiaj tylko w kilku przypadkach udało się uratować pacjentów po wystąpieniu u nich objawów wścieklizny (przy czym u większości z tej kilkuosobowej grupki zastosowano profilaktykę przed wystąpieniem objawów). Do wyjątków należała piętnastoletnia Jeanna Giese, którą uratowano dzięki zastosowaniu protokołu z Milwaukee – wprowadzeniu dziewczynki w śpiączkę i podawaniu koktajlu leków. Potem udało się z sukcesem zastosować tego typu leczenie u innych pacjentów.

Są to jednak wyjątki. Znacznie skuteczniejszym oraz nieobarczonym efektami ubocznymi postępowaniem jest profilaktyka czynna poekspozycyjna, czyli szczepienie po narażeniu na zakażenie. Szczepionka, podana we właściwym momencie, czyli w trakcie okresu inkubacji, hamuje wirusy i nie pozwala rozwinąć się wściekliźnie. Stosowana obecnie szczepionka jest przygotowywana na liniach komórkowych, jest więc bezpieczniejsza, niż starsza pasteurowska, pochodząca z tkanki nerwowej zakażonych królików. Nie mówiąc o tym, że po narażeniu na zakażenie nie istnieją żadne przeciwwskazania do podania szczepionki (nie sądzę zresztą, że nawet najbardziej zakamieniały antywacek protestowałby przeciwko jej zastosowaniu).

Według polskiego schematu, pacjentowi podaje się pięć dawek, w 0, 3, 7, 14 i 30 dobie po ekspozycji na wirusy. W określonych przypadkach podaje się także immunoglobulinę ludzką, czyli stosuje profilaktykę czynno-bierną. Niekiedy wskazane jest odczekanie z profilaktyką, jeśli możliwa jest obserwacja podejrzanego zwierzęcia (dotyczy to psów i kotów). W zależności od tego, gdzie jest rana, jak jest duża oraz jak wygląda stan zwierzęcia po obserwacji, postępowanie jest nieco inne. Tak wygląda według polskiego programu szczepień:

Clipboard-1

Ogromnie ważne jest również coś tak prostego, jak dokładne umycie, dezynfekcja rany i usunięcie z niej wszelkich ciał obcych – naprawdę dokładne, trwające minimum 10 minut.

Do procedur zapobiegania wściekliźnie należy też szczepienie osób, które są w szczególny sposób narażone na zakażenie – pracowników laboratoriów wścieklizny, osób mogących mieć kontakt z wściekłymi zwierzętami, weterynarzy, speleologów, ludzi podróżujących tam, gdzie wścieklizna jest chorobą endemiczną. A także szczepienie zwierząt, zarówno domowych, jak i dzikich.

Panorama3

Szczepienie dzikich zwierząt w Europie, z użyciem szczepionki doustnej (a raczej dopaszczowej) okazuje się być wielkim sukcesem w ostatnich latach. Zorganizowana akcja znacząco zmniejszyła liczbę przypadków przenoszonej przez lisy wścieklizny w wielu regionach Europy. Teraz czas na inne kraje. WHO wspiera plany eliminacji wścieklizny u ludzi i psów we wszystkich państwach Ameryki Łacińskiej do 2015 roku, oraz eliminacji pochodzącej od psów wścieklizny u ludzi w Południowo – Wschodniej Azji do roku 2020.

Clipboard-1

Dodatkowe informacje:
1. Carrara P, Parola P, Brouqui P, & Gautret P (2013). Imported human rabies cases worldwide, 1990-2012. PLoS neglected tropical diseases, 7 (5) PMID: 23658853
2. Yousaf MZ, Qasim M, Zia S, Khan Mu, Ashfaq UA, & Khan S (2012). Rabies molecular virology, diagnosis, prevention and treatment. Virology journal, 9 PMID: 22348291
3. Freuling CM, Hampson K, Selhorst T, Schröder R, Meslin FX, Mettenleiter TC, & Müller T (2013). The elimination of fox rabies from Europe: determinants of success and lessons for the future. Philosophical transactions of the Royal Society of London. Series B, Biological sciences, 368 (1623) PMID: 23798690
4. Willoughby RE Jr, Tieves KS, Hoffman GM, Ghanayem NS, Amlie-Lefond CM, Schwabe MJ, Chusid MJ, & Rupprecht CE (2005). Survival after treatment of rabies with induction of coma. The New England journal of medicine, 352 (24), 2508-14 PMID: 15958806
5. Informacje i ilustracje pochodzą też ze stron WHO i CDC, z Public Health Image Library, Microbiology and Immunology On-line oraz cytowanych publikacji. * Cytat z Profesora Wilczura T. Dołęgi-Mostowicza.
6. Zachęcam też do zaglądania na fejsbukowe strony: Sporothrix, Nauka, głupcze oraz Tak dla szczepień. Polecam także Promosaurusa.

64 myśli w temacie “Wściekłe męczarnie”

  1. Tak, w tej chwili podaje się szczepionkę domięśniowo, zwykle w ramię bądź – u małych dzieci – w udo.

  2. Po co szczepi się psy, jeśli pogryzione przez zarażone zwierzęta i tak muszą być zabite?

  3. Nie zawsze zabija sie psy pogryzione przed podejrzane zwierzeta, tylko poddaje obserwacji. Dlugiej obserwacji, i to tylko wowczas, kiedy mozna zbadac podejrzane zwierze, a nie zawsze jest to mozliwe. Jednakze bezpieczniej jest zabic, ze wzgledu na niebezpieczenstwo dla ludzi.
    To tez jest odpowiedz na pytanie o szczepienie – ze wzgledu na ludzi. No i ze wzgledu na oszczedzenie psu ryzyka nieprzyjemnej smierci.

  4. Może pora urządzić konkurs „kto pierwszy znajdzie antywacka chcącego zakazać szczepień na wściekliznę”? Na 100% tacy antywackowie są, i to pewnie więcej niz się nam zdaje :P

    BTW: Bardzo ciekawy tekst, dzię-ku-je-my! :)

  5. Cieszymy się, że się podobał :)
    A przeciwnicy są, owszem, tylko z tego, co widziałam, nie podobają im się szczepienia zwierzaków domowych. Ale może i istnieją tacy bardziej radykalni.

  6. Sprawa szczepionek dla dzikich zwierząt (lisów, jenotów i innych, które zjedzą zostawione mięso ze szczepionką) ma jednak drugie dno. Przez tę kampanię zmniejszyła się zachorowalność ludzi i zwierząt domowych, ale populacja lisów straciła jednego z głównych naturalnych wrogów, więc mocno wzrosła, a to z kolei ma wpływ na populacje ptaków, zajęcy czy gryzoni. No ale, jak to w inżynierii, coś za coś.

  7. to jeszcze jedno pytanie a propos szczepień zwierząt – dlaczego wykonujemy je co roku? a może inaczej – czy nie ma bardziej długotrwałej ochrony dla zwierząt? [ps. pytam z ciekawości, a nie w ramach prowokacji]

  8. Bardzo interesujący wpis, dziękuję! Ale mam dwa pytania (jako laik):
    1. jak należy postępować w sytuacji, gdy niemożliwe jest natychmiastowe podanie szczepionki – np. jesteśmy na wakacjach w dziczy i pokąsił nas wściekły pies. Do najbliższego szpitala minimum 3 dni na piechtę, bo inaczej się nie da… Czy taka opóźniona terapia w dużym stopniu obniża szanse przeżycia?
    2. czy szczepionka prewencyjna ma sens w świetle tego, co napisałaś?

    Pytania moje biorą się z informacji, których udzielono mi, jak szczepiłem się kilka lat temu przed wyjazdem do Nepalu – informacji, które wydawały się sprzeczne, a podejrzewam, że wynikało to głównie z kiepskiego przygotowania ulotek dla pacjentów. Ale jestem w stanie zrozumieć opór przed szczepieniem, gdy pielęgniarka aplikując szczepionkę przeciw wściekliźnie jednocześnie informuje, że lepiej nie dać się pogryźć, bo choroba jest wredna, śmiertelna i niezmiernie trudna do leczenia…

  9. @ Bart

    Jak na moj gust sie niemal lapie :) Idealne.

    @Sporothrix

    Eee…. a co jest niby nie tak z szczepieniem zwierzat domowych? Ze od tego szczepienia zachoruja i umra? Zgadlem? Czy im kasy zal?

    Mnie troszke martwi, ze na rynku nie ma zatwierdzonych szczepionek przeciw wsciekliznie (generalnie szczepionek przeciw jakimkolwiek chorobom) dla nietypowych zwierzakow. A ze coraz wiecej ludzi zaczyna trzymac w domu zwierzeta nieco dziwniejsze niz kot lub pies, to wyczuwam ze zrobi sie z tego niebawem problem… Do tego przykro mi, ze dla zwierzat sa dostepne tylko szczepionki profilaktyczne, a nie ma zatwierdoznych zadnych szczepionek do podania „po ekspozycji” i takie zwierzeta trzeba usypiac :( Ale zgaduje, ze chodzi tu o bezpieczenstwo ludzi…

  10. @ Panek
    Niestety, coś za coś.

    @ Gjon
    Chyba nie ma tak naprawdę długotrwałej. Są szczepionki, którymi szczepi się rzadziej, niż co roku, np. dają odporność na 3 lata u psów (a z kolei u koni na rok). To wynika prawdoopodobnie z faktu, że wirus generalnie ukrywa się przed układem immunologicznym, w przebiegu zakażenia nie ma go we krwi. Szczepionka więc nie będzie super skuteczna. Dlatego też wciąż produkują nowe.

  11. @ Bart
    Łapie się nadzwyczaj!

    @ Rafał
    Dziękuję.
    1. Zależy od rany. Jeśli człowieka pokąsało zwierzę, które w dodatku uciekło, a pokąsało w głowę i zostawiło duże rany, to ja bym nie czekała. Jeśli natomiast kogoś tylko oblizało w podrapaną rękę – no to mamy inną sytuację. Czasem się czeka, czasem się obserwuje złapanego psa, itd., tak jak mówi ta tabelka z kalendarza.
    Osobiście bym nie czekała, ale ja mam słabe nerwy :)
    Aha, bardzo ważne jest oczyszczenie rany. Wiadomo, że ono znacznie obniża ryzyko zakażenia. A to można zrobić we własnym zakresie, przynajmniej częściowo.
    2. Nie bardzo ma sens, bo szczepionka jest bardzo skuteczna poekspozycyjnie (we włąściwym czasie oczywiście). Jeśli ktoś nie ma realnej szansy na spotkanie z wściekłym zwierzakiem, to nie ma potrzeby. Z drugiej strony – warto się szczepić, jeśli taka szansa realnie jest (np. weterynarze albo osoby przed wycieczkami do Nepalu). A oczywiście najlepiej unikać pogryzień, ale czasem się nie da, bo nie ma się na to wpływu.

  12. @ Gronkowiec
    A trafisz za takimi? Czy to wiadomo, co antywackom siedzi w głowie? Na stronach uroczego pana Mercoli jest sporo takich wątków.

    Co do tych innych zwierzaków – nie wiem, jak jest w Polsce, ale ogólnie to istnieją szczepionki dla innych zwierząt, fretek na przykład, czy koni.

    Poza tym – tak, to jest bezpieczniejsze, zabić zwierzę w takiej sytuacji. Nie zawsze się to robi (muszą też być sprzyjajace okoliczności), ale jest mocno zalecane.

  13. A jak jest z objawami które sprawiły, że chorobę nazywa się właśnie wścieklizną? Bo czytałem już o tym różne historie, w rodzaju że chorzy w ostatniej fazie wpadali w dziki szał, bijąc i gryząc przypadkowe osoby. W „Księdze z San Michael” jest taki obrazowy opis wścieklizny z czasów gdy jeszcze nie znano szczepionki.

  14. @ Zaciekawiony
    No właśnie takie są objawy postaci pobudzeniowej – pacjent drażliwy, ma omamy, nie kontroluje sam siebie. Widać też na zdjęciu, że trzeba go hamować siłą.

  15. Ostatnio trochę siedziałam na forach dla ludzi którzy hodują dziwne zwierzęta (lisy, krzyżówki wilk / pies itd) – i narzekają, że lekarze nie chcą szczepić ich zwierząt albo nie wiedzą czy szczepionki zadziałają, a z kolei prawo wymaga czasem by były zaszczepione, no i tak powstaje błędne koło…. Ale to faktycznie moja skrzywiona perspektywa, bo problem pewnie dotyczy tylko garstki osób z dziwnymi pupilami :)

  16. „Może pora urządzić konkurs “kto pierwszy znajdzie antywacka chcącego zakazać szczepień na wściekliznę”? Na 100% tacy antywackowie są, i to pewnie więcej niz się nam zdaje ”

    Czyżby szczepienie przeciw wściekliźnie stało się jakimś bożkiem, religią, świętą powinnością? Wydawało mi się, że medycyna to nauka i jako taka podlega takim samym regułom.
    Niektórym ludziom nie mieści się chyba w głowach, że być może nauka dojdzie do wniosku, że są lepsze sposoby na walkę ze wścieklizną i wieloma innymi schorzeniami. A jak ktoś lubi dogmaty, to klasztory czekają z otwartymi rękami.

  17. @ Konrado
    Chodzi o czas, zanim dojdzie.
    W tej chwili – tak, to szczepienie jest absolutnie niezbędne i konieczne. Inaczej się umiera.

  18. ciekawe czy juz w jakims lancecie weterynaryjnym pojawily sie artykuły : szczepienia przeciw wściekliźnie a autyzm wsród psów (albo trzody chlewnej, zeby było bardziej egzotycznie):)

  19. @Daruma

    A wiesz, gdzieś widziałem teksty o tym, że „szczepienie twojego psa/kota szkodzi na zdrowie twojego kochanego pupila”, więc kto wie, może i autyzm powoduje… :P

  20. Ktoś wspomniał o populacji lisów. Swego czasu z były bardziej popularnym celem zarówno do odstrzału oficjalnego, legalnego jak i dla kłusowników, ale (słyszałem wypowiedzi ze strony myśliwych), że miał tu znaczenie spadek popytu/cen na lisie futra.
    Do danych za odpowiedni okres nie dogrzebałem się, więc to niestety tylko anecdata.

  21. Ja jestem „antywackiem” jeśli chodzi o szczepienie lisów. Oczywiście, że gwałtowny (kilkukrotny co najmniej) wzrost populacji lisów pokrywa się z wprowadzaniem szczepionek doustnych dla tych ssaków, a także ich ekspansję do ekosystemów, w których wcześniej nie występowały, przede wszystkim na pola uprawne i do miast. Przynajmniej, jeśli porównuje się okresy „przed” i „po”.

    Kliknij, aby uzyskać dostęp Changes%20in%20the%20density%20and%20spatial%20distribution%20of%20red%20fox…_Acta%20Tteriologica%202008.pdf

    To oczywiście tylko korelacja, nie implikuje z góry związku przyczynowo-skutkowego, ale żaden inny znany nam czynnik w tym okresie nie wystąpił tak nagle, żeby tłumaczyć ten wzrost. Wypowiedzi myśliwych bym olał, bo mało kto jak oni tak bardzo nie ma pojęcia o przyrodzie i jej mechanizmach ;-)

    Wszystko wskazuje na to, że wyłączyliśmy nieświadomie KLUCZOWY czynnik regulujący populację lisów, co wywołało kaskadę różnych efektów, przede wszystkim spadek liczebności ptaków lęgowych, gniazdujących na ziemi (na co są mocne, recenzowane papiery), a być może i zająca szaraka. Do tego stworzyliśmy ochronę dla innego, inwazyjnego, obcego (sprowadzonego przez człowieka do Europy) gatunku, tj. jenota.

    Ja bym w ogóle zrezygnował ze szczepienia dzikich lisów. Szkoda na to kasy, posiadamy wystarczającą ochronę przed wścieklizną dla nas samych (niemal bezbolesne szczepionki poekspozycyjne, byle je odpowiednio wcześniej zaaplikować, w cywilizowanych krajach jak PL raczej dostępne wszędzie) oraz ochronę dla naszych zwierząt hodowlanych (szczepienia profilaktyczne, dla psów obowiązkowe). Dodatkowo słyszałem, że u lisów znaczna część przypadków to wścieklizna porażenna, więc osobnik włazi do nory i zdycha, a nie biega po okolicy i kąsa wszystko. A zaburzenia w ekosystemie, szkody przyrodnicze, a nawet gospodarcze, spowodowane przez te szczepienia można uznać za znaczące

  22. Witam,
    Przepraszam,że nie na temat.
    Czytałam Pani artykuł w POLITYCE dotyczący spersonalizowanej terapii antynowotworowej. Wspomniała w nim Pani o tym, iż m.in. nawiązała współpracę z Polską. Czy można się dowiedzieć, które to ośrodki lub bezpośrednio osoby stosują Państwa metodę hodowli komórek nowotworowych?
    Dziękuję za pomoc
    pozdrawiam

  23. A Niemcy albo Szwajcaria? Może jednak ktoś w Polsce się na to pokusi? Może żeby nie zaśmiecać Pani wątku przeniesiemy się na maila?

  24. szkoda ze Pan zdjęć nie podpisuje, a tak to bardzo ciekawy wpis ;)

  25. @ Gronkowiec

    Koleżanki zdecydowanie, jeśli już :)
    Poza tym – to jednak nie potwierdza twojego twierdzenia. Raz, że na myszach i zauważ kontekst tych badań (bardzo ciekawych oczywiście, i świetna notka Migg jak zawsze). Dwa, że oczywiście, że układ odpornościowy noworodka różni się od tegoż układu u dorosłego (pisałam zresztą wóczas o tym), ale nie AŻ tyle. W tamtym przypadku dokładnie wytłumaczyłam, jak to wyglada, podając zresztą liczne argumenty. Nawet jeśli wydaje ci się, ze jakaś publikacja coś potwierdza (czego notabene nie robi), nie wolno uprawiać cherrypickingu.

  26. Tak, mój pies jest szczepiony co 3 lata. Można co roku, ale wolę opcję co trzy lata. Z tego co rozumiem to w Ameryce Północnej praktycznie wyeliminowano ludzkie zachorowania na wściekliznę spowodowane przez ugryzienie psów. Chyba oznacza to, że psy nie mają tutaj wścieklizny. Nie wiem czy można tak stwierdzić absolutnie, bo może mogą mieć, jak coś je ugryzie dzikiego, a pies nie był szczepiony. Czytałam gdzieś statystyki o tym, że od bardzo wielu lat nie było ludzkiego zakażenia wścieklizną od psa ( w USA i w Kanadzie, a być może i w Meksyku). Kilka lat temu sąsiada ugryzł jakiś kret lub inny taki, który kopie pod ziemią. Sąsiad oczywiście wylądował ze szczepionką przeciwko wściekliźnie, natomiast nie opowiadał żadnych strasznych historii o jej bolesności. Nie mam pojęcia, jak go ten kret ugryzł, podobno siedział sobie facet na ławce. Uwaga, nie wiem co to był za stwór, więc proszę mnie za tego kreta nie łapać. Coś, co kopie pod ziemią, robi dziury, a czasem jakieś takie kopczyki też. Mole, gopher, shrew, desman, coś takiego. Gopher dla mnie często jest na powierzchni, ale one zdecydowanie potrafią kopać tunele, więc chyba potrafią żyć pod ziemią. Przez jakiś tydzień po tym ataku, bałam się siedzieć na ławce i ciągnęłam nogi i stopy do góry.
    Ciekawa opowieść, dziękuję.
    Pozdrowienia, Alicja C.

  27. @sporothrix

    Bardzo przepraszam panią Migg :) Nie znałem wcześniej jej bloga (trafiłem tam przez researchblogging).

    A co do immunologi noworodków: ok, można się kłócić czy to że są zupełnie naiwne immunologicznie to wielka różnica lub nie. I ewentualnie zastanawiać się, czy jakieś nietypowe mechanizmy immunologiczne u nich zachodzą (jak ten opisany u Migg). Ale chyba zgodzisz sie, że przytłaczająca większość badań nad szczepionkami i immunologią jest prowadzona na osobnikach dorosłych, więc licho wie ile z tego się tak naprawdę odnosi do noworodków?

  28. @ Gronkowiec

    Chyba żartujesz. Ja osobiście nie mam zamiaru ani ochoty się kłócić, zwłaszcza z kimś, kto nie bardzo ma pojęcie. o czym pisze. Powtórzę dla Twojej wiadomości: nieprawdą jest, że jest „naprawdę strasznie dziwny, niepodobny do układu człowieka “dorosłego”. Oraz że „Jakoś nie chce mi się wierzyć, że faktycznie osiągamy optymalny rezultat ładując masę szczepionek (zaprojektowanych dla dorosłych ludzi) w te małe stworzonka, których układ odpornościowy ludzkiego nie przypomina…”. Bo prawdą jest, że, jak pisałam, przypomina. Jest owszem słabszy, a do tego dochodzą zapewne specyficzne mechanizmy, ale jest podobny. To była zresztą odpowiedź na pisane przez Ciebie brednie, jakoby szczepionki projektowało się dla dorosłych.
    A Ty znowu to powtarzasz:

    Ale chyba zgodzisz sie, że przytłaczająca większość badań nad szczepionkami i immunologią jest prowadzona na osobnikach dorosłych, więc licho wie ile z tego się tak naprawdę odnosi do noworodków?

    Nie, nie zgodzę się, bo to nieprawda w kontekście szczepionek, o których mówimy. Szczepionki są najpierw testowane na dorosłych. Ale jeśli są to szczepionki przeznaczone dla dzieci, bada się je także na dzieciach i specjalnie dla dzieci przygotowuje się odpowiednie dawki (o czym także wspominałam).

    Wiesz, poczytaj jednak najpierw trochę, bo naprawdę – to, że Ty czegoś nie wiesz, nie znaczy, że to nie jest zbadane. A powtarzanie tego wszystkiego mnie nudzi. EOT.

  29. Mam teraz pytanie odnośnie szczepionek dla psa. Pies waży 10 funtów, czyli mniej więcej 5 kilo. Szczepionki znosi średnio dobrze; widać po nim, że nie czuje się najlepiej po szczepionce. Zwykle wydaje się zmęczony i senny, co nie jest jego naturą (chyba, że nałazi się parę kilometrów). Jego szczepionka to ta co trzy lata, to połączone 3 szczepionki, na najokropniejsze choroby: wścieklizna jest jedną z nich. Pies oprócz tego dostaje szczepionkę co roku, taką przeciwko bakterii Bordetella. Weterynarz poinformował mnie, że szczepionka jest w takiej samej dawce dla dużego psa, jak i dla mojego. I to nieco mnie dziwi, ale weterynarz nie potrafił mi tego wytłumaczyć. Ja rozumiem, że chodzi o stymulację układu odpornościowego, ja rozumiem, że zawiera nieaktywny wirus (czy bakterię w przypadku Bordetella), ale dlaczego w takiej samej ilości dla mojej kropeczki i dla wielkiego psa duńskiego?
    Możesz to wyjaśnić? Dziękuję.

  30. @ Alicja

    Trudno mi powiedzieć, nie znam się na tym. Może jakiś weterynarz się wypowie?
    Zauważ jednak, że i u ludzi daje się podobne dawki wiekowo, a nie w zależności od wagi. Może tak samo jest i u zwierząt.

  31. Witam, po przeczytaniu artykułu mam pytanie. Czy jeśli ugryzie mnie (lub moje dziecko) jakikolwiek pies, włącznie ze znanym i szczepionym na wściekliznę to należy podać szczepionkę?

  32. @ Nika
    Witam. Należy postępować zgodnie z wytycznymi, które podane są w tabeli na końcu. Innymi słowy – ważny jest rodzaj rany, zachowanie psa oraz jego obserwacja. Na pewno zgłosiłabym się do lekarza (może być potrzebna także profilaktyka przeciwtężcowa), ale nie panikowałabym. Lekarz powinien wiedzieć, jak ocenić ryzyko i co zrobić.

  33. Co to znaczy „ekstremalnie nieliczne”. Co to za nowomowa?

  34. Witam. Przepraszam za moje może bezsensowne pytanie. Ale chodzi o to, czy jeśli dojdzie do kontaktu człowieka z kałem zwierzęcia przez dostanie sie go do układu pokarmowego przez polkniecie niewielkich ilości, to czy czlowiek moze sie zarazic? Wiem, że zostało o tym wspomniane wyżej ale chciałam sie upewnić.

  35. @ Pytanie

    Kał jest bezpieczny, wirusy tam nie bytują. Nalezy się obawiać raczej kontaktu ze śliną czy tkanką nerwową.

  36. Obawiałam się, ponieważ słyszałam, że istnieje jakieś minimalne ryzyko. Czyli na pewno nie ma się czym przejmować?

  37. Nie, naprawdę nie ma. To jest kwestia tego, gdzie wirusy mogą się znajdować. Ponieważ te wirusy nie zakażają układu pokarmowego, nie trzeba się obawiać, że będą w kale. Proszę się nie martwić.

  38. A czy to możliwe, aby np. już po 4, 5 dniach u ludzi wystąpiły jakieś objawy? I czy muszą wystąpić wszystkie objawy?

  39. @ Pytanie
    Zależy od rodzaju rany. Żeby tak szybko, to rana musiałaby być bardzo duża, od poważnego pogryzienia, i w dodatku w głowę/twarz.
    Co do objawów – no nie, wszystkie nie muszą oczywiście wystąpić. Zależy z którą postacią wścieklizny mamy do czynienia.

  40. A czy mogą wystąpić tylko duszności? I w jaki sposób się to objawia. Chodzi o to, czy te duszności są ciągłe czy mogą przechodzić i znów nawracać?

  41. @ Pytanie
    Ogólnie, to najpierw powinna być ekspozycja. Potem obserwacja zwierzęcia, jeśli to możliwe. No i obserwacja pacjenta. Objawy wścieklizny pobudzeniowej są dość charakterystyczne. Gorzej rzeczywiście z tą postacią porażenną, ale i tam objawem nie jest duszność. W ogóle sama duszność i wścieklizna? E nie, nieprawdopodobne.

  42. A jeszcze mam takie pytanie, które mnie po prostu ciekawi. Czy to prawda że u ludzi występuje nierówność źrenic, czy to występuje tylko u zwierząt?

  43. Dzień dobry!
    dziękuję za wyczerpujący wpis. Mam jednak pytanie. Pewnie infantylne i naiwne, ale jednak nie znalazłam nigdzie odpowiedzi. Moja historia, do której będę miała pytania:
    Kot mojej mamy znęcał się nad myszą. Z dobroci serca chciałam mu ją zabrać i wtedy mnie dziabła do krwi w palec – niewielka rana. Od razu pobiegłam umyć ranę wodą i mydłem, psikałam octeniseptem, znowu umyłam i znowu octenisept (ale na pewno nie trwało to 10 minut, raczej krócej), potem przyciskałam ten palec, żeby wycisnąć jak najwięcej krwi z rany. Pojechałam na pogotowie, żeby otrzymać 1 pomoc. Pan doktor przepisał antybiotyk, stwierdził, że nie widzi konieczności szczepić przeciw tężcowi, ale niech lekarz POZ oceni i skieruje do przychodni chorób odzwierzęcych. Ponieważ to była sobota, to dopiero w poniedziałek POZ czynny. W niedzielę nie dałam za wygraną, wybrałam się na SOR w szpitalu, gdzie jest oddział zakaźny i tam lekarka zaordynowała serię szczepień bez surowicy (za mała rana i za daleko od głowy). Tu zaczynają się pytania:
    1. czy jednodniowe przesunięcie od ugryzienia do szczepienia stanowi duży problem? bardzo zwiększa się ryzyko zachorowania?
    2. czy mimo rozpoczęcia szczepienia mogę zarażać? chodzi mi dokładnie o tę ranę – czy np, gdyby polizał ją kot/pies może on się zarazić? a co z ludźmi (chodzi o pocałunki i inny kontakt fizyczny)?
    3. czy musi być jakiś okres karencji między szczepieniem a np. kontaktem intymnym (pocałunki, współżycie), alby zapewnić bezpieczeństwo drugiej osobie?

    bardzo proszę się nie śmiać z moich głupich pytań

  44. @ muucha
    E tam, skąd śmianie, w żadnym wypadku.
    1. Nie sądzę, wirus też musi mieć czas na przelezienie, gdzie trzeba – okres inkubacji to tygodnie do miesięcy, zwłaszcza jeśli rana nie jest gdzieś na głowie.
    2. i 3. Zasadniczo uważa się, że zakażenie od człowieka do człowieka – takie zwyczajne – nie jest możliwe. Tzn. teoretycznie jest (bo notowano zakażenia przy okazji przeszczepów rogówki czy narządów), ale dotychczas nie zanotowano takiego przypadku. Podobnie ryzykiem nie jest obarczony kontakt z osobą w trakcie szczepienia.

  45. Dziękuję za odpowiedź :) ja jestem straszną panikarą, dlatego potem wertuję całe internety w poszukiwaniu odpowiedzi na moje „paranoje” (dotarłam nawet do raportów WHO za ostatnie lata z możliwością generowania map z przypadkami wścieklizny, w moim rejonie w ostatnim roku 0).
    Czyli mogę założyć, że skoro jestem w trakcie szczepienia, nie mam szans przenieść wirusa na inne osoby (np. poprzez pocałunek) lub zwierzęta (jakby np kot/pies mnie polizał w okolicach rany – oczywiście mówię o moich domowych zwierzętach)? I że szczepienie uchroni mnie przed rozwojem choroby :) nie wiem, ja zwykle tak mam, że gdzieś tam z tyłu głowy „buczy” jakaś niepewność. Ale tu już chyba nie szczepionka przeciwko wściekliźnie, tylko psycholog by się przydał ;)

    jeszcze raz dziękuję za odpowiedź

  46. @ muucha
    A bo wścieklizna ma coś takiego w sobie, że generuje panikę. Pewnie tę nieuchronność. Oraz objawy.
    Nie martw się jednak absolutnie – na pewno nie przeniesiesz wirusów na inne osoby w trakcie szczepienia. I szczepienie na pewno cię uchroni przed chorobą.

  47. @ sporothrix
    Złota osobo! dzięki za dobre słowa. I faktycznie – to chyba ta nieuchronność. Nie męczę więcej, a jutro kolejna dawka szczepienia. Pozdrawiam! I dziękuję :)

Dodaj komentarz