coś dobrego, czepiam się, przyjemności

Harry szatański Potter

Ten artykuł jest taki, że członki rozmaite opadają.

Nauczyciele i uczniowie mają się teraz okazję dowiedzieć, że „intensywna  promocją magicznych praktyk w mediach spowodowała, że Polacy zaczęli z nich  masowo korzystać”. Niebezpieczne są np. Andrzejki i towarzyszące im wróżby.

Media te szczególnie silnie i złowrogo działają przynajmniej od paru wieków na terenach Polski. To radio i telewizja, nie wspominając o tym diabelskim internecie, spowodowały zainteresowanie wróżbami andrzejkowymi. Przez pokolenia.

W szkołach masowo organizuje się andrzejkowe zabawy, tymczasem „rodzice i  nauczyciele powinni uczyć dzieci zwracania się z każdym problemem do Pana  Jezusa, a nie szukania pomocy i odpowiedzi we wróżbach”. Zamiast nich autorzy  opracowania polecają np. przedstawić dzieciom życiorysy św. Andrzeja, św.  Barbary i św. Mikołaja.

No ale dlaczego czepiać się tych nieszczęsnych wróżących sobie dziewcząt, co to na męża mają ochotę – przecież właśnie zwracają się do św. Andrzeja.

Przykładem duchowej destrukcji jest także Halloween, które tylko z pozoru wygląda niewinnie, a może się zakończyć „otwarciem na złe duchy, aż do opętania włącznie”. Dzieci powinny być uodpornione na taką gloryfikację zła, przemocy oraz śmierci. Pomoże w tym „pielęgnowanie katolickiej i polskiej tradycji”.

Halloween z pozoru wygląda niewinnie? No to ktoś tu chyba nie widział porządnego Halloween. A poza tym – przecież pielęgnują polską tradycję. Andrzejki.

Najwięcej miejsca poświęcono jednak Harremu Potterowi. Grozę budzi już sam fakt, że „niebezpieczny świat magii przedstawiany jest jako absolutnie dobry”.

Proszę uprzejmię, o. Chyba czytałam innego zgoła Harry’ego, bo w mojej wersji zdecydowanie nie cały magiczny świat był absolutnie dobry. A niektórzy to zaiste zeźlili się dość mocno. I zaryzykowałabym twierdzenie, że autorka ukazała to dobitnie, wyraźnie oraz w dodatku celowo.

Nie do przyjęcia jest, że w książkach tej serii podawane są instrukcje praktykowania magii.

Po przeczytaniu wszyscy latamy na miotłach i razem z Martą podglądamy chłopców w kąpieli. Od przyjęcia do przyjęcia.

Przeciwko Potterowi przemawia objętość kolejnych tomów sagi. „Bajki typu Jaś i Małgosia można przeczytać w jeden wieczór, a Baba Jaga jest postacią negatywną i drugoplanową. U Harrego Pottera mamy do czynienie z rodzajem permanentnego wdrukowania magicznej mentalności”.

Za gruby Harry. Nie walczy z otyłością wśród młodzieży, w odróżnieniu od Baby Jagi, postaci tak dramatycznie drugoplanowej zresztą, która jednak odchudzała dzieci skutecznie. Oraz w ogóle permanentnie skutecznie radziła sobie z ich wszelkimi życiowymi problemami.

Ech, właściwie tu można by było podsumować. Że zdania w cytowanym piśmie gliwickiej kurii są beznadziejnie głupie i świadczą o kompletnej nieznajomości tego, o czym ich autorzy się wypowiadają, a także o nieznajomości kultury i kulturowych odniesień. Że kończ, waść, wstydu oszczędź (i to wezwanie naprawdę nie jest fascynacją śmiercią, tylko wyrazem opadu szczęki czytelnika) i sprawdź, czy cię nie ma z drugiej strony drzwi.

Ale skandalem zupełnym jest to, dlaczego szanowna kuria to robi. Bo co może osiągnąć? Czy takie listy spowodują napływ ludzi do Kościoła, co teoretycznie jest ich celem? Raczej wprost przeciwnie. Po prostu kuria robi to, bo może. Ma pozwolenie na walkę o dusze takimi subtelnymi metodami:

Ks. Adam Spałek, diecezjalny wizytator katechizacji, przesłał naczelnikowi wydziału oświaty w Zabrzu opracowanie „Niebezpieczne przesunięcia kulturowe”. Prosił, by trafiło do wszystkich szkół w mieście. Naczelnik Andrzej Gąska życzenie duchownego spełnił. – Nie wnikałem w treść. Po prostu spełniłem prośbę – mówi.

Tak zwyczajnie, po prostu spełnił prośbę. Naczelnik wydziału oświaty. Przejaw kompetencji zapierający dech. Jak i ta wypowiedź dyrektorki, która musi omówić, no musi, inaczej się udusi:

Elżbieta Maciążek, dyrektorka Gimnazjum nr 12 w Zabrzu nie ukrywa, że pismo z kurii mocno ją zaskoczyło. Na razie nie zamierza wprowadzać zaleceń kurii w życie. – Musimy to spokojnie omówić na radzie pedagogicznej. Myślę jednak, że nasi uczniowie wiedzą co czytają i nie przyjmują tego wszystkiego bezkrytycznie – mówi.

W sumie można by to było w tym momencie zostawić, stwierdzając, że po raz kolejny któraś kuria ośmieszyła się samodzielnie, a którzyś urzędnicy zaprezentowali swoje wybitne kompetencje. A wszystko to razem naturalnie nie będzie miało żadnych następstw w ukochanym kraju, bo jak.

Ale uderzył mnie jeszcze ten malutki i całkiem nieźle utopiony w słodkich słówkach fragment o Harrym:

Dziecku trzeba czasem przypomnieć, że to fikcja i nie warto jej traktować poważnie.

Nie traktować poważnie?

Przyznam, że nie rozumiem, jak można Harry’ego nie traktować poważnie. Rozumiem, że ktoś nie lubi tych książek, że ktoś nie lubi książek tego typu w ogóle, że nie leży mu język, nie podobają się tłumaczenia, i tak dalej. Ale żeby tej książki nie doceniać? Przecież ona przystępnie (oczywiście dla odpowiedniego wieku) i zupełnie bez dydaktycznego smrodku i zadęcia mówi wyraźnie o tak poważnych sprawach, że nie sposób tego zlekceważyć. Bo co my tam mamy, w otoczce różdżek, smoków i horkruksów?

Z jednej strony – problem totalitaryzmu, rasizmu, polityki czystej krwi – wszystko bardzo detalicznie zarysowane w niemal całym cyklu. Szmalcownictwo (ostatni tom). Uczciwość i wiarygodność prasy (Rita i Żongler). Uprawianie polityki na wysokim szczeblu (to, co wyrabia Knot) oraz na tym niższym (Slughorn). A nawet niebezpieczeństwo uciekania w świat rojeń i fantazji (zwierciadło Ain Eingarp).

Z drugiej strony lojalność i wierność przyjaciołom, aż do poświęcenia siebie – nawet z dobrowolnym narażeniem własnego życia dla dobra innych (Ron pierwszej części, Harry ratujący Ginny, Harry i Cedrik w labiryncie, Harry wyrywający się na pomoc Syriuszowi, Zgredek i Stworek, itd.). Miłość i oddanie rodziców względem dzieci oraz dzieci względem rodziców i opiekunów (rodzice Harry’ego, Weasleyowie, Neville, rodzice Hermiony). Uczucia, ale i skomplikowane sytuacje w rodzinach, a nawet próby z nich wybrnięcia (Harry i Dursleyowie, rodzina Malfoyów, Barty Crouch senior i Barty Crouch junior).

A jednocześnie sensowne i wynikające z dojrzewania podważanie autorytetów, nie tylko tych „złych” (Umbridge), ale i tych „kochanych”, których kocha się nadal po tym podważeniu (ojciec Harry’ego, Dumbledore). Zdrowy bunt i branie spraw we własne ręce tam, gdzie ma to sens (bliźniaki Weasley vs. Umbridge czy Hermiona vs. Trelawney). Wierność przyjętym zasadom (Turniej Trójmagiczny). Odwaga i poświęcenie aż do zaparcia się samego siebie, a także odpowiedzialność za własne czyny (wspaniały, skomplikowany Snape). Dobroć, współczucie, altruizm, miłosierdzie, niechęć do zabijania i niszczenia nawet wroga (Lily, wieczne Expelliarmus Harry’ego, Glizdogon, pożegnanie Harry’ego i Dudleya, czy Draco i Harry oraz Narcyza w ostatnim tomie).

Aż po kwestie nastolatkowe – popularność i bycie trędi wśród rówieśników, zazdrość i współzawodnictwo (Ron), czy kłopoty wieku dojrzewania i problemy z płcią przeciwną.

A wszystko to przedstawione strawnie i bez nachalnego pouczania, co nie znaczy, że obojętnie. To jest mało? Jak na pozycję popularną, pobłażliwie uważaną za książeczką dla dzieci, fantasy? Fikcję, więc nie trzeba jej traktować poważnie? Jasne, że jeśli ktoś zatrzyma się na pierwszym i drugim tomie, to może mieć wrażenie, że całość będzie taka raczej prosta i nieskomplikowana, a i język jest nieco drewniany. Ale nie rozumiem, jak można odrzucać całość.

No chyba, że się książki nie zrozumiało i nie poświęciło jej ani chwili refleksji. Albo i w ogóle nie czytało, co, zdaje się, jest zjawiskiem spotykanym dość często wśród krytykujących. Może więc warto najpierw przeczytać, a potem akceptować czy krytykować. I mówię to ja, część tego samego Kościoła, nieprawdaż, a co se bede żałować.

76 myśli w temacie “Harry szatański Potter”

  1. A bo widzisz… Źle zrozumiałaś działających w dobrej wierze przedstawicieli Kurii. To nie chodzi o to, że książka jest ogólnie do bani i tylko opowiada o czarach-marach. To chodzi o to, że niezależnie od treści opowiada o czarach-marach i to już jest dzieło Szatana i Belzebuba. U mnie w szkole ksiądz na religii puszczał nam filmy dokumentalne o tym, jak to Hi-Men nawołuje do satanizmu i jak to gry RPG są w istocie satanistycznymi obrzędami. Fakt faktem, że obydwa są znacznie grubszego kalibru niż Harry, ale sama rozumiesz, że jako aktywnie grający w RPG nastolatek nie mogłem się z tym zgodzić, bo jakoś na naszych sesjach nigdy nie przeszliśmy do faktycznego składania zwierząt w ofierze, nie przebieraliśmy się w czarne peleryny i nie malowaliśmy sobie trupich czaszek na twarzach, a po prostu wspólnie spędzaliśmy czas i to dość kreatywnie w porównaniu z osobami, które po szkole trudniły się mazaniem po murach brzydkich wyrazów. No ale wiesz – gdybyśmy może wcielali się w rolę inkwizytorów niosących wiarę ciemnym ludom, to byłoby ok, ale że tworzone postaci nie były wyznawcami katolicyzmu, to już było podejrzane. To jest chyba stały motyw wśród pewnych grup katolickich – walka ze „złem” bez zrozumienia kontekstu ukazania tego zła.

    Nie mogę się natomiast zgodzić, co do ostatniego akapitu. Jasne, że warto czytać, zanim się omawia, ale już dawno temu przestałem wierzyć w to, że trzeba się zapoznać z czymś w całości, aby wyrobić sobie na ten temat opinię. Stało się to po mojej dramatycznej próbie przeczytania „dzieł” niejakiego Paulo Coelho. Przebrnąłem przez 1,5 powieści i po prostu nie dałem rady dalej. To jest tak żenujący dramat, marnie napisane, pseudofilozoficzne pseudoprawdy o świecie, że nie jestem w stanie tego czytać. Wszyscy mi mówią – ale „Alchemik” jest dużo lepszy od „Piątej góry”. Może – nie będę sprawdzał, bo szkoda mi czasu.

  2. Duchowni i politycy mają wspólną cechę – jedni i drudzy uwielbiają wymądrzać się o rzeczach, o których nie mają zielonego pojęcia. W tym o książkach, których nie mieli nawet w ręku.
    Vide „autorytet” Dziwisz, który „mundrze” rozprawił się z książką (właśnie z cyklu HP), zanim w ogóle została wydana. ;-)

  3. Postuluję powrót do całkowitego realizmu.
    Tworzenie opowieści o urojonych wydarzeniach, ludziach, którzy nie istnieli, czy nawet wkładanie w usta rzeczywistych ludzi słów, których nie wypowiedzieli, jest przecież po pierwsze primo uzurpowaniem sobie mocy stwórczej, po drugie primo kłamstwem, po trzecie primo bluźnierstwem.
    Zakazać literatury pięknej! Zabronić pisania bajek, sztuk (fuj, aktorzy), kręcenia filmów. Dopuszczalne powinny być tylko niefabularyzowane książki historyczne i podręczniki, byle nie biologii ofkors. Zwierciadła na gościńcu się zachciało!

  4. Myślę sobie tak. Znam taką osobę, co jest wiecznie nabzdyczona. Podejrzliwa. Nieufna. Gdyż nie wie, kiedy ktoś mówi serio, a kiedy nie. Nie rozumie ironii, nie łapie dowcipów. Żarty bierze za rzeczywistość, z rzeczywistość – za żarty. W związku z czym po prostu permanentnie węszy spisek, podstęp i zuo.

    I o to chyba chodzi. Że dla niektórych jeśli nie jest czarno na białym, to nie jest wcale. I że cokolwiek to osoby widzą, są w stanie czytać to tylko dosłownie. W żaden inny sposób. Bez refleksji.

    I ja sobie myślę – dobrze to czy źle? Sama nie wiem. W sumie dobrze jest mieć jasność. A jednak nawet Jezus mówił w przypowieściach, a nie „Proszę zrobić tak i tak”. Czyli że ta zdolność ludzkiego rozumu to działania na różnych poziomach i w różnych przestrzeniach chyba jednak po coś jest nam dana? Do tej koncepcji skłaniam się ja.

    Ale Harrego to je jednak nie ;)

  5. @nabzdyczonych
    #nuke-from-orbit

    @Heniek Garncarz
    Szanownej Pani Nauczycielce chodziło zapewne o to, że nie można brać na serio czarów w opowieściach o Heńku. Bo tak trzeba powiedzieć, Żeby Dzieciom się W Głowach nie Poprzewracało. Bez tego, jak wiadomo każdy kowboj z plastikowym sześciostrzałowcem nabytym drogą kupna przez mamusię w kiosku ruchu, pewnego dnia weźmie prawdziwy rewolwer i zacznie strzelać do Czerwonych. Dzieci bowiem Gupie są i w ogóle i bez disklajmera ani rusz.
    Jeszcze Gupsza jest młodzież, zwłaszcza taka grająca w erpegi, jak ja (lat 30+), bo innego wyjaśnienia dla disklajmerów „ta książka to gra i fykcja a nie rzeczywistość” nie potrafię znaleźć.

    Ksiundz też ma rację – co z tego że rasizm, poświęcenie i tym podobne bzdury? Henio czaruje? Czaruje. Znaczy sie Zuy, bo każde czarowanie to Zuo. Who cares że dla dobra świata, że bohatersko czy szmersko. Jest Zuy, potępiony, wytępiony i stępiony. A zua osoba nie może przekazać dobrych wartości. Howg.

    A tak już całkiem poważnie, zastanawiam się, skąd się biorą te disklajmery i obawy? Serio, wydaje mi się, że autorzy owych notek, ostrzeżeń itp, uważają „statystycznego człowieka” za większego idiotę niż ja uważam (a wydawało mi się że ze względu na zaawansowaną mizantropię u mnie jest to niemożliwe). Że jak się nie napisze „nie wkładać … do mikrofali” to każdy włoży, za wyjątkiem nielicznych aberrantów i osób nie mających co włożyć (tudzież nie mających mikrofali). A już o największy kretynizm posądza się dzieci, bo takie niewinne, ubogie duchem i do nich należy królestwo niebieskie. Więc jeśli będą strzelać w Quake, machać róźdżką oglądając Henia Garnkotłuka i wyznawać Boha Śmierci w jakimś erpegu, to znaczy że zaraz wyjdą na ulice strzelać i składać przypadkowych przechodniów w ofierze Mrrrocznym Bohom.
    Pani Nauczycielce i Panu Ksiundzu stanowczo polecam obejrzenie odcinka „Przygód Sary Jones” zatytułowanego „Wojownicy Kudlaka”. Niby film dla dzieci i młodzieży, ale chyba na ich poziomie intelektualnym.

  6. @Szatan w RPG

    Też widziałom ten film, puszczali go nam kiedyś. Do dzisiaj szukam tych „autentycznych rytuałów magicznych” w podręczniku do AD&D i nadal nie znalazłom…

    Był jeszcze film „Ja, Wampir”. Miałom z niego niezłą zlewkę, zwłaszcza, że znam osobiście sporą część przedstawionych w filmie „psychopatów”…

  7. A ja uważam, że ktoś im castnął ćmiącego umysł spella z 5 poziomu czarów maga (iluzje) „Sztuczna mgła”

  8. a) Czy tej nauczycielce się kuria z kuratorium nie pomyliła?
    b) Dlaczego w kwietniu rozmawiamy o Andrzejkach? To nie jest sezon na piętnowanie bezeceństw nocy Świętojańskiej?

  9. @jima
    Jedno drugiego nie wyklucza, demoralizacja i praktyki magiczne są wszak wciskane Narodowi przez media od wieków i na szeroką skalę, spójrz, jak modne są ostatnio w Ojczyźnie spiczaste kapelusze z napisem „MAGGUS”, wyszywane cekinami chałaty i posochy.

  10. @sanciasancia
    b) Dlaczego w kwietniu rozmawiamy o Andrzejkach? To nie jest sezon na piętnowanie bezeceństw nocy Świętojańskiej?

    No właśnie, też mi jakoś tego brakuje ^^J

    @Sporothrix
    Pozwoliłem sobie zrobić pingbacka

  11. @synafia
    „Znam taką osobę, co jest wiecznie nabzdyczona. Podejrzliwa. Nieufna. ”

    Wszyscy znamy!

  12. Rany Boskie, oni naprawdę nie mają innych problemów.

    „Harrego Pottera” widziałam w Palermo w jakiejś kościelnej księgarni u zakonnic. Jeśli Sycylia jest znana ze specyficznej dewocyjnej religijności, to już nie wiem, co można powiedzieć o polskim Kościele.

    Od którego poziomu oderwania od rzeczywistości organizacja zaczyna nazywać się sektą???

  13. @Anuszka

    Nie ma „polskiego Kościoła” poza Kościołem polskokatolickim i paroma innymi. Jest za to Kościół w Polsce ^^J

  14. @ Sykofanta

    Jasne, że warto czytać, zanim się omawia, ale już dawno temu przestałem wierzyć w to, że trzeba się zapoznać z czymś w całości, aby wyrobić sobie na ten temat opinię. Stało się to po mojej dramatycznej próbie przeczytania “dzieł” niejakiego Paulo Coelho.

    W sumie to się zgadzam. W końcu potocznie wszyscy (zapewne) wypowiadamy się często o rzeczach, które znamy tylko w kawałkach. Nie sposób bowiem znać wszystkiego ze wszystkiego tylko celem wyrażenia opinii. A przynajmnie luknąć można, co Ty zrobiłeś przecież z Coelho. Ja Coelho przeczytałam jakieś dwie książki, stwierdziłam, że to nie dla mnie (miałam podobne do Twoich odczucia) i tyle. Staram się zwykle chociaz przeczytać COŚ, żeby coś powiedzieć. I najwyżej sobie uważam, że „Gra w klasy” była tragiczna, więc do Cortazara długo nie zajrzę.
    Ale tu się ludzie wypowiadają o czymś, o czym kompletnie nie mają pojęcia. W ogóle, na oko sądząc. Poza tym nie jest to taka zwykła rozmowa przy piwie, tylko oficjalne pismo. To trochę zmienia sytuację moim zdaniem.

    @ Jurgi

    Duchowni i politycy mają wspólną cechę – jedni i drudzy uwielbiają wymądrzać się o rzeczach, o których nie mają zielonego pojęcia.

    W sumie dość ludzka rzecz :). Mnie razi że, jak napisałam wyżej, jest to coś oficjalnego (po pierwsze), a po drugie – znacznie gorsza jest ta reakcja wydziału oświaty i nauczycielki. Jak coś takiego można wziąć poważnie? Nad czym tu dyskutować?

  15. @ Ija
    I zakazać Biblii, zwłaszcza ST, bo przecież liczba mordów, zdrad, niszczenia, katastrof, pozamałżeńskiego i wyuzdanego seksu przypadająca tam na metr kwadratowy przekracza wszelkie normy moralne :)
    Oraz Tytusa, Romka i A’Tomka.

    @ Synafia

    I o to chyba chodzi. Że dla niektórych jeśli nie jest czarno na białym, to nie jest wcale. I że cokolwiek to osoby widzą, są w stanie czytać to tylko dosłownie.

    Tak, tak to chyba jest. Wiem, że np. Narnia jest uważana za bardzo chrześcijańską, bo, jak przeczytałam na jakimś katolickim portalu, zostało powiedziane, że tam są chrześcijańskie wartości.
    Akurat z Narnią zresztą mam ten problem, że nie czytałam, więc nie powinnam się wypowiadać :P. Ale widziałam dwa filmy z tej serii. I te filmy tak strasznie mnie zbrzydziły, że zupełnie nie mam ochoty zajrzeć do książki. Wypowiem się więc może, co wydało mi się tak ohydne w tych filmach. Otóż tam sa takie milusie dzieciaczki (i młodzież), którzy pojawiają się w Narnii na skutek czegoś i natychmiast się rzucają do zabijania. Bezrefleksyjnie. Po prostu i już. Kontrast między tym ochoczym i radosnym mordowaniem wszystkiego w filmach o Narnii (piękne chrześcijańskie przesłanie, że proszę siadać), a stosunek do zabijania (przez cały cykl) w Potterze jest dla mnie uderzający. Nie wiem, może książka nie jest taka straszna…

    Czyli że ta zdolność ludzkiego rozumu to działania na różnych poziomach i w różnych przestrzeniach chyba jednak po coś jest nam dana?

    Osobiście nie mam wątpliwości, że człowiek powinien używać mózgu.

    Ale Harrego to je jednak nie ;)

    Szkoda :). Ale jeszcze Cię przekonam :P

  16. @ Jiima i Sykofanta
    Tak jest, dzieci gupie som, wszyscy gupi som, i bez disklajmerów ani rusz. Zakazać wszystkiego i będzie tak, jak chciał Kononowicz.
    Ja tam w RPG nie siedzę, ale za to lubię sobie czasem zanucić pod nosem jakieś „I am the Antichrist” względnie „Learn the sacred words of praise, hail Satan” (oba by Slayer). No ale najwyraźniej widać, że mi to zaszkodziło na musk.

    @ Sanciasancia

    a) Czy tej nauczycielce się kuria z kuratorium nie pomyliła?

    I z kurą w rosole. Ale nauczycielka to chyba powinna umieć to wszystko odróżnić.

    @ Sanciasancia i Nachasz

    b) Dlaczego w kwietniu rozmawiamy o Andrzejkach? To nie jest sezon na piętnowanie bezeceństw nocy Świętojańskiej?

    Bezeceństw Wam się zachciewa :). Ale spoko, jeszcze trochę czasu jest, jakaś kuria sobie przypomni.
    Nachasz, dzięki :)

  17. @ Anuszka

    Rany Boskie, oni naprawdę nie mają innych problemów.

    Może grali w marynarza, kto ma pojechać do Rzymu. I nie udało się zdecydować. Wobec tego postanowili zagrać w „kto wymyśli coś głupszego, wygrywa”. To są naprawdę poważne problemy :)

    @ Nachasz

    Jest za to Kościół w Polsce ^^J

    Racja! :P

    @ Loghos

    Mam nadzieję, że dobrze pokasowałam. Znalazłam też coś w spamie, ale było podobne do opublikowanego komcia, więc nie przenosiłam. Jeśli coś jest nadal nie tak, daj mi znać.

  18. @Nachasz
    Nie ma „polskiego Kościoła” poza Kościołem polskokatolickim i paroma innymi. Jest za to Kościół w Polsce

    Skądże znowu. Może nawet lepszym słowem byłoby: Kościoły polskie – ale niekoniecznie.

    Święty Kościół Powszechny składa się z Kościołów partykularnych. (Sobór Watykański II, konstytucja Lumen gentium 13, 23; Katechizm Kościoła Katolickiego 814, 886-887).

    Stąd każda diecezja stanowi Kościół partykularny: Poszczególni biskupi są widzialnym źródłem i fundamentem jedności w swoich Kościołach partykularnych (LG 23).

    Kościoły partykularne sąsiadujące ze sobą oraz posiadające jednorodną kulturę tworzą prowincje kościelne lub większe jednostki nazywane patriarchatami lub regionami.Biskupi tych całości mogą gromadzić się na synodach lub soborach prowincjalnych. W podobny sposób Konferencje Biskupów mogą dzisiaj wnieść różnorodny i owocny wkład do konkretnego urzeczywistnienia się pragnienia kolegialności. (KKK 887).

    Zatem diecezja tego biskupa od Harrego Pottera to Kościół sam w sobie. Ale można przyjąć, że wszyscy biskupi polscy reprezentują mniej więcej „jednorodną kulturę” ;-))) i często swoje, nieprawdaż, owocne i kulturotwórcze wystąpienia formułują wspólnie.

    Więc wyrażenie „Kościół polski” jest jak najbardziej na miejscu.

  19. @Anuszka
    Święty Kościół Powszechny składa się z Kościołów partykularnych. (Sobór Watykański II, konstytucja Lumen gentium 13, 23; Katechizm Kościoła Katolickiego 814, 886-887).

    Stąd każda diecezja stanowi Kościół partykularny: Poszczególni biskupi są widzialnym źródłem i fundamentem jedności w swoich Kościołach partykularnych (LG 23).

    Kościoły partykularne sąsiadujące ze sobą oraz posiadające jednorodną kulturę tworzą prowincje kościelne lub większe jednostki nazywane patriarchatami lub regionami.Biskupi tych całości mogą gromadzić się na synodach lub soborach prowincjalnych. W podobny sposób Konferencje Biskupów mogą dzisiaj wnieść różnorodny i owocny wkład do konkretnego urzeczywistnienia się pragnienia kolegialności. (KKK 887).

    Akurat w mojej notce jest aluzja odnośnie twoich cytatów. Co prawda tylko w przypisie, ale zawsze.

  20. @Anuszka
    Ale można przyjąć, że wszyscy biskupi polscy reprezentują mniej więcej „jednorodną kulturę” ;-))) i często swoje, nieprawdaż, owocne i kulturotwórcze wystąpienia formułują wspólnie.

    Więc wyrażenie „Kościół polski” jest jak najbardziej na miejscu.

    Rozumiem, jednakowoż z formalnego punktu widzenia nie ma on głowy.

  21. @Kościół polski

    Prawo prawem, a będzie jak „my” chcemy. Z resztą, skoro przez kilkadziesiąt lat papieżem był Polak (z pochodzenia w każdym razie), to całościowo Polsza patrzyła na kościół jako na polskie zjawisko. To się nie zmieniło ze śmiercią JP2, aż dziw, że komuś się nie wypsnęło, że ten teraz to jakiś uzurpator.
    Oczywiście, ponieważ B16 to jeszcze większa konserwa niż JP2, polskim fanom ciemnogrodu pasuje, pomimo tego że nie tyle miał dziadka w Wermachcie co sam jest dziadkiem z Wermachtu.
    Poza tym Jezus jest królem Polski (tylko trzeba jeszcze to w konstytucję wpisać), a Maryja jej królową (fakt, że Polsza nie jest monarchią mniej więcej od czasów rewolucji w Rosji nikomu nie przeszkadza), a monarchowie są automatycznie „ziomalami”, więc skoro Jezu z Maria jest Polakiem, to tym bardziej kościół jest polski.

  22. Narnia książkowa jest metaforą chrześcijaństwa, z tym, że książkowa jest IMHO mniej nachalna niż filmowa. Trudno też mówić o całej serii, bo poszczególne części mocno się od siebie różnią. W książkowym Lwie… sprawa zabijania zwierząt jest poruszona i uwzględniona – nawet Piotr (figura wojownika-przywódcy) nie kosi wszystkich tak lekko jak na filmie. Zuzanna w książce otrzymuje łuk-artefakt, ale silnie zaznaczona jest jej odpowiedzialność związana z odbieraniem życia.

    Generalnie te części, w których częściej występuje Aslan są generalnie bardziej chrześcijańskiej. Szczytem (aż do wyrzygu) jest Ostatnia Bitwa – retelling Apokalipsy. Lew, czarownica… i Siostrzeniec Czarodzieja są kawałek za nią.

    Jeśli masz ochotę na kontakt z Narnią (i nie jesteś córką Terlika), to zdecydowanie polecam Srebrne Krzesło, zbliżone nastrojem do późnych Potterów. Trochę żartów baśniowych (Jaś Fasola, Sir Gawain and Greene Knight) plus delikatny posmak horroru czy kapitalny czarny humor Błotosmętka. Do czytania nadaje się też Koń i Jego Chłopiec, bo to zwykła przygodówka. Ja mam sentyment do Podróży wędrowca do świtu, bo lubię marynistykę (a Ryczypisk to fajowy sidekick).

    W przypadku pozostałych tomów zasadna jest niestety krytyka Pullmana (tego od Złotego Kompasu). Mówię to jako człowiek, dla którego Narnia jest kamieniem węgielnym dzieciństwa.

  23. @jima
    Jezusmaria jest królem Polski z dziada (nie z Wehrmachtu) pradziada (jw.) i to z dynastii Piastów – choć broń Boże nie z linii śląskiej.
    No i nie wstyd Ci tak powoływać się na rewolucję w Rosji jako rzekome źródło prawa (choć istotnie, jej bezpośrednimi skutkami są zdrady takie jak Konstytucja RP z 1997 r. lub traktat z Maastricht)? Każdy prawdziwy polakkatolik wie, że żadne prawo stanowione nie może mieć rangi wyższej niż prawo naturalne, czyli (naturalnie) stanowione przez – odpowiednio – ksiądzproboszcza, kciądzbiskupordynariusza z Gliwic, głos Radyja lub jakichś tam delegatów spod Pałacu na Kakowskim, pańć wieszających tablice itd.

    @sporothrix
    pokasowałaś z tak mistrzowskim wyczuciem, że dech mi zaparło, dzięki

  24. @loghos
    Nie wstyd bo ja w ogóle i w szczególności wstydu nie mam, jako cygan, rumun i zboczeniec pci nieokreślonej, a więc w ogóle nie Polak i to jeszcze z Łodzi (z takim nosem???), a moja prababcia uczyła mię piosenek po rosyjsku bo innych nie znała.
    A co do Rewolucji, to po prostu chciałom dokopać się do źródeł i odbrązowić mity na wzór IPN – bo jeszcze ktoś powie że króla to zdjął Piłsudski (socjalista wredny), albo w ogóle Rozbiory Najjaśniejszej (a przecie później Polsza miała Króla i to namaszczonego przez Boga Naźwyszszego, jak chcą Monarchiści, a że Królowi przy okazji Car stało, to co? O zakazie łączenia etatów w ichniejszej doktrynie nic nie znalazłom).

  25. Te piosenki sporo wyjaśniają, zwłaszcza jeśli były to rewolucyjno-magiczne kawałki Beatlesów od tyłu wyuczone w Akademii Jedi (z drugiej strony to niby najprawdziwsi z prawdziwych polakkatolicy chcą pod pałacem stawiać sztorcem miecze świetlne, więc kto oni – sithowie? wszak, jakem u misek zaznaczył, to Jedi są defenders of PiS in Galaxy).

  26. Nachasz o polskim Kościele:
    Rozumiem, jednakowoż z formalnego punktu widzenia nie ma on głowy.

    I z formalnego punktu widzenia nie musi mieć.

    Byłoby teoretycznie możliwe, że w jednej diecezji w Polsce panuje pan Michalik, a w innej biskup mega-liberał, który pozwala jeść mięso w piątki, promuje Harrego Pottera i postawił zagłuszarkę Radia Maryja. Teoretycznie oczywiście. Ale z formalnego punktu widzenia nic nie stoi na przeszkodzie.

    Katolicy w Niemczech czy USA też nie mają lokalnej głowy Kościoła.

    To Polacy się przyzwyczaili, że ktoś musi ich prowadzić na smyczy, bo ze względów historycznych strasznie długo zachowało się stanowisko prymasa (anachroniczne i obecnie już wyłącznie honorowe), no i w dodatku, wiadomo, pojawił się papież.

  27. Co do głowy, to jednak, choć się wyciąga średnią z polskich biskupów, to oni nie są tacy sami. Żeby daleko nie szukać, nieodżałowanej pamięci Życiński był biskupem nieco innego typu.
    Co do Harry’ego – pełna zgoda, Sporothrix, co do oceny książki; wśród literatury dziecięcej bardzo niewiele jest takiej, w której autor(ka) równie mocno pracowałaby nad postaciami i w ogóle nad tym, co chciała powiedzieć. Powodzenie HP zdecydowanie nie jest przypadkiem.
    Co do Narni, to film, jak to zwykle bywa, spłycił i sprymitywizował przekaz książki, w wielu miejscach. Te książki są może trochę naiwne, ale też mówią coś wartościowego. Natomiast… Lewis napisał tę serię jakoś nie tak długo po nawróceniu na katolicyzm i widać w nich (zresztą w wielu jego książkach) żarliwość neofity ;)) i dosłowność łopatologiczną, która razi w dzisiejszych czasach rozbuchanego po-mo. W odróżnieniu od Tolkiena, który motywy religijne w swój świat wprowadził znacznie subtelniej. I bardziej do mnie trafia jego przekaz.

    A podejście księży w ogóle do fantastyki jakoś bardzo mi współgra z dzisiejszą polską szkołą. To jest to samo – mitologizacja i stereotypizacja zjawiska nieznanego. Nie znamy, więc przyjmujemy bez zastrzeżeń kliszę przychodzącą z zewnątrz. Lewis był wydany przez PAX w latach 80-tych, Boga przywołuje, więc zdołali się oswoić. HP nie ma u siebe absolutnie żadnych odniesień religijnych, a ma magiczne – no to się jeden przestraszył, a reszta nie będzie czytać bajek przecież, skoro ktoś zrobił to za nich.

  28. @ Ezechiel i Rudy

    No więc mój kłopot z Narnią (znowu podkreślę, że widziałam tylko dwa filmy „Lew, czarownica…” i „Książę Kaspian”) polega na tym, że są bardzo nachalne i dosłowne w tym pokazywaniu bezmyślnego okrucieństwa pozytywnych w założeniu postaci. Co w moim odczuciu kłóci się najzwyczajniej z duchem chrześcijaństwa. Rozumiem z Waszych wyjaśnień, że powinno się raczej mówić, że „Narnia” to metafora chrześcijaństwa raczej, niż że powieść jest chrześcijańska jako taka. Tym bardziej więc robi to krzywdę chrześcijaństwu – jednoczesne pokazywanie scen, które wskazują silnie na określoną religię, a dość dokładnie zaprzeczające jej duchowi.

    Ezechiel – dlatego dzięki za polecenie, ale raczej nie mam na Narnię ochoty, zupełnie :). Może kiedyś. Na razie za parę dni kolejny film będzie leciał w mojej tv („The Voyage of the Dawn Treader”), to sobie go obejrzę.

    A co do tej łopatologiczności – tak, też to widać nawet w filmach. Tylko znowu – dla mnie to jest pokazanie pewnych „reguł” chrześcijaństwa, które, owszem, są ważne i dla niego charakterystyczne w naszej kulturze, ale zupełnie bez tego ducha. Pisanie więc w tym momencie o „Narni” jako powieści chrześcijańskiej niebezpiecznie zbliża się do momentu, w którym wszystko może być chrześcijańskie (lub dowolnie inne, cokolwiek sobie w danym momencie zamarzymy) tylko dlatego, że coś tam o czymś pasującym/odwołującym się do chrześcijaństwa się wspomni. Na przykład o szpitalu św. Munga w „Potterze”, i już ;)

    Lewis był wydany przez PAX w latach 80-tych, Boga przywołuje, więc zdołali się oswoić. HP nie ma u siebe absolutnie żadnych odniesień religijnych, a ma magiczne – no to się jeden przestraszył, a reszta nie będzie czytać bajek przecież, skoro ktoś zrobił to za nich.

    No właśnie. I żeby jeszcze sobie po cichu tak myśleli, co trudno. Ale kuria na tej podstawie wysyła pismo do urzędnika, a on wysyła je do szkół.

    No i jeszcze dodam, że na te odniesienia religijne ludzie lubią w „Harrym” polować. Prócz św. Munga ma to być obchodzenie Bożego Narodzenia, postać ojca chrzestnego, Gruby Mnich, jeleń, jednorożec, Fawkes, itd., że nie wspomnę o mówieniu „na miłość boską! ;D

  29. @sporothrix: no, w mojej ocenie w książkach nie ma bezmyślnego okrucieństwa. Owszem, przemoc się zdarza, ale nie bezrefleksyjna, raczej jako przerażająca konieczność. Książki mają tego ducha, o którym mówisz – prznajmniej w granicach wyobrażeń człowieka wychowanego na początku XX wieku ;) film to w wielu miejscach stracił.
    A „Dawn Treader” jest chyba lepszy w przekazywaniu książki od poprzednich, ale też mnóstwo spłaszczył.
    Zgodzę się też, że chyba najlepsze książki z serii to „Srebrne krzesło” i „Siostrzeniec Czarodzieja”.
    A z twórczości Lewisa najlepiej czytało mi się książki, które w ogóle są, hehe, heretyckie. W chwili wolnego czasu, jeśli nie znasz, przeczytaj „Till we have faces”.

  30. @rudy013
    nieodżałowanej pamięci Życiński był biskupem nieco innego typu

    Tylko nieco. Nie zapomnę mu tego, jak bronił o. Wiśniewskiego kosztem Bartosia: Jak biskupi naskoczyli na zakonnika, że napisał krytyczny list o stanie polskiego Kościoła, to Życiński powiedział, że Wiśniewski ma prawo krytykować, bo jest w Kościele – nie to co zły, zły Bartoś. Ergo, w Kościele jest się tylko, jak się jest księdzem. Bo nie słyszałam, żeby Bartoś wypisywał się z Kościoła. Niesmaczne.

    @sporothrix
    No i jeszcze dodam, że na te odniesienia religijne ludzie lubią w „Harrym” polować. Prócz św. Munga ma to być obchodzenie Bożego Narodzenia, postać ojca chrzestnego, Gruby Mnich, jeleń, jednorożec, Fawkes, itd., że nie wspomnę o mówieniu „na miłość boską! ;D

    Tu kolega znalazł jeszcze:
    Do czegóż to wzywa Potter Sami Wiecie Kogo tuż przed ostatnią potyczką? Do żalu za grzechy. Ostatnie zdanie, all was well, wprost nawiązuje do objawień średniowiecznej mistyczki angielskiej, Juliany z Norwich.

  31. @ Rudy

    no, w mojej ocenie w książkach nie ma bezmyślnego okrucieństwa. Owszem, przemoc się zdarza, ale nie bezrefleksyjna, raczej jako przerażająca konieczność.

    Rozumiem i cieszę się nawet, bo moim zdaniem filmy są okropne jednak pod tym względem. Tym bardziej że, skoro już jakoś tak wychodzi, że porównuję Narnię do Pottera – w Potterze też jest przerażająca konieczność. Ale to nie wyklucza refleksji przecież.

    Książki mają tego ducha, o którym mówisz – prznajmniej w granicach wyobrażeń człowieka wychowanego na początku XX wieku ;)

    No fakt, to też jest racja, że trzeba patrzeć, kiedy dana książka powstała. Podobnie z Tolkienem.

    A z twórczości Lewisa najlepiej czytało mi się książki, które w ogóle są, hehe, heretyckie. W chwili wolnego czasu, jeśli nie znasz, przeczytaj “Till we have faces”.

    Może powinnam spróbować. Czytałam dawno temu „Listy starego diabła do młodego”, i to też spowodowało moją niechęć względem twórczości autora.

  32. @ Anuszka

    Tu kolega znalazł jeszcze:
    Do czegóż to wzywa Potter Sami Wiecie Kogo tuż przed ostatnią potyczką? Do żalu za grzechy. Ostatnie zdanie, all was well, wprost nawiązuje do objawień średniowiecznej mistyczki angielskiej, Juliany z Norwich.

    Z drugiej strony, takie wyszukane odniesienia nie muszą o czymś świadczyć ;). Tak jak było podobno w przypadku Smerfów. Tam jeden bohater, Gargamel, ma także ojca chrzestnego. Natomiast ktoś gorliwy zidentyfikował wioskę Smerfów jako tę z elementami loży masońskiej, a strój Gargamela to strój katolickiego mnicha. Co wszystko razem równa się – przekaz antychrześcijański ;). No ale przynajmniej ci, którzy robią takie analizy, mają dobrą zabawę.

  33. @anuszka:
    nie chodzi mi o to, że akurat Życiński był ideałem i wzorem otwartości. Natomiast był ewidentnie przykładem, że biskupi bywają bardzo różni. To, że też miał za uszami to jedno, ale miał zupełnie inaczej niż np. Michalik.

    @sporothrix:
    Jedno powiem – „Till we have faces” to książka dość szczególna jak na Lewisa, niepodobna do innych. I nie jest naiwna,

    A z tymi odwołaniami religijnymi… religia w końcu wrosła przez xx lat w kulturę, więc jak są odwołania kulturowe, a wszędzie są, to i dojdzie się do religijnych. Ale błędem jest myśleć, że te wszystkie odwołania muszą być w zmowie ;)

  34. @rudzielcze
    (Oraz pozostali, przepraszam, że nie wymieniam z imion, ale nie ma to sensu) poza członkami KOścioła katolickiego i poza chrześcijanami sensu largo, chciałbym zauważyć, istnieje spora grupa niechrześcijan. Są to różnego rodzaju innowiercy: muzułmanie, żydzi, buddyści, zoroastrianie, szamaniści, a w końcu różnego rodzaju sceptycy, zwący się agnostykami – i ateiści.
    Te zewnętrzne grupy, do których mam zaszczyt należeć, zazwyczaj do chrześcijan (w tym katolików) podchodzą w sposób dość uproszczony. To znaczy, że wśród grupy megapowerbuców obcego nam wierzenia jeden (np. Życiński) wyróżnia się postawą, że jest skłonny i nas uznać za ludzi. Z drugiej strony, pomija takiego Bartosia, który (pozostając przy wierzeniu) sprzeciwia się buconerii.
    Z jeszcze innej strony, moi drodzy, rozmawiacie z pozycji jakoś tam pojmowanej chrześcijańskiej ortodoksji, czystości, zwijcie to jak chcecie, a ja się wam w to wtrącał nie będę, ale temat, o którym tu gadamy (delirium biskupa na tle Harry’ego Pottera, jego pisemko do szkół, treść tego pisemka, reakcja dyrektorki itd) wykracza daleko poza waszą, mili moi, chrześcijańską domenę własności intelektualnej.

    „rodzice i nauczyciele powinni uczyć dzieci zwracania się z każdym problemem do Pana Jezusa, a nie szukania pomocy i odpowiedzi we wróżbach”

    To zdanko zawiera sporo więcej sithowości niż naiwna wiara we wróżby. Otóż Nauczyciele (mniejsza o rodziców, bo niechaj wychowują najlepiej , jak umieją, to temat na inny tekst) powinni uczyć dzieci rozwiązywania problemów. Nie przez zwracanie się do Jezusa, Zaratustry czy jakiegokolwiek innego awatara, tylko przez wykorzystywanie swoich umiejętności, swojej pomysłowości, swoich silnych stron. Ato nie ma związku z religią.

  35. @ Loghos78

    Przede wszystkim proszę o zachowanie jakiegoś poziomu dyskusji. Zwracanie się do rozmówcy zmieniając jego nick tak, jak to zrobiłeś, a także zwracanie się do innych rozmówców bez wymieniania tych nicków, bo „to nie ma sensu”, za to z protekcjonalnym „mili moi” jest niegrzeczne.

    Odpiszę jednak, ale oczywiście za siebie:

    istnieje spora grupa niechrześcijan. Są to różnego rodzaju innowiercy: muzułmanie, żydzi, buddyści, zoroastrianie, szamaniści, a w końcu różnego rodzaju sceptycy, zwący się agnostykami – i ateiści.

    Tak, wiem o tym, znam takich osób sporo. Różnych. Ateistów także.

    Te zewnętrzne grupy, do których mam zaszczyt należeć, zazwyczaj do chrześcijan (w tym katolików) podchodzą w sposób dość uproszczony.

    Myślę, że to ludzie podchodzą indywidualnie, a nie grupy. Przynajmniej ci, których znam.

    Z jeszcze innej strony, moi drodzy, rozmawiacie z pozycji jakoś tam pojmowanej chrześcijańskiej ortodoksji, czystości, zwijcie to jak chcecie, a ja się wam w to wtrącał nie będę, ale temat, o którym tu gadamy (delirium biskupa na tle Harry’ego Pottera, jego pisemko do szkół, treść tego pisemka, reakcja dyrektorki itd) wykracza daleko poza waszą, mili moi, chrześcijańską domenę własności intelektualnej.

    Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam ten fragment. Ale jeśli tak, to pragnę zauważyć, że w notce bardzo mocno podkreśliłam właśnie skandaliczne postępowanie naczelnika wydziału oświaty oraz dyrektorki.
    A że rozmowa nam zeszła na inne rzeczy, to jest raczej normalne w dyskusjach na blogach.

    Otóż Nauczyciele (mniejsza o rodziców, bo niechaj wychowują najlepiej , jak umieją, to temat na inny tekst) powinni uczyć dzieci rozwiązywania problemów. Nie przez zwracanie się do Jezusa, Zaratustry czy jakiegokolwiek innego awatara, tylko przez wykorzystywanie swoich umiejętności, swojej pomysłowości, swoich silnych stron. Ato nie ma związku z religią.

    Nauczyciele powinni uczyć, zgoda. Dlatego w notce podkreślam, że absolutnym skandalem jest to, że taki list idzie przez naczelnika wydziału oświaty ogólnie do szkół.

  36. @sporothrix
    Jeśli zmiana (odmiana nicka szanownego Rudego uraziła (acz nie sądzę, by tak było z sobie wiadomych powodów), to przepraszam, było to pomyślane raczej jako apostrofa pieszczotliwa, nie obelżywa, tym bardziej że nie mam najmniejszych powodów do zachowywania się obelżywie względem nikogo tu spotkanego.

    Przepraszam zarazem za protekcjonalizm, bo i on nie był moim celem, naprawdę, bo i do takowego nie cuję się w prawie. I już więcej nie będę, siaduję i wstydziuję się natychmiast. A że moi mili, to naprawdę nie miało być protekcjonalne, podobnie jak „rudzielec” do rudzielca, to tak po prostu, no co… Nie możecie być mi mili? Grrr,.. Nie można szczerze się zwrócić do ludzi i ech ta dzisiejsza młodzież.

    „Myślę, że to ludzie podchodzą indywidualnie, a nie grupy. Przynajmniej ci, których znam”

    No pewno, że kużden podchodzi indywidualnie, dopóki nie spotyka się z tekstem o oczywistej oczywistości chrześcijańskich źródeł wartości etycznych lub też „O co chodzi, przecież wartości chrześcijańskie są tak uniwersalne, że każdy musi się z nimi zgodzić”. No otóż w takiem momencie włącza się właśnie świadomość grupowa „Jestem jednym z Onych”. Tyle w kwestii „grup” Choć oczywiście powinnaś brać pod uwagę takie poważne siły jak TTDKN.
    Ah tam, co tam, w kwestii protekcjonalizmu: „znam takich i oni traktują to indywidualnie” w zestawieniu z zorganizowanmi instytucjami religijnymi treż wypada trochę protekcjonalnie. Nu ale wet za wet,

    Nu i wiem, że podkreślałaś, że podkreślałaś ponownie i raz jeszcze i trolluję tylko troszkę, coby delikatnie zepchnąć dyskusję na tory bardziej dla mnie interesujące niż chrześcijaństwo w Narni. Tak, bardzo egoistycznie.

  37. Poza tym nie byłbym Twym wiernym czytelnikiem, gdybym uważał Cię za jakąś zaślepioną bigotkę :P

  38. @ Loghos78

    trolluję tylko troszkę, coby delikatnie zepchnąć dyskusję na tory bardziej dla mnie interesujące niż chrześcijaństwo w Narni.

    Jasne, z tym nie mam problemu. Nas chrześcijaństwo w Narni zafrapowało po prostu, toteż zaczęliśmy o tym rozmawiać. No ale tak to już jest z tymi dyskusjami pod notkami – to, w którą stronę one zbaczają, jest zawsze fascynujące i nieprzewidywalne :).

    Przepraszam zarazem za protekcjonalizm, bo i on nie był moim celem, naprawdę, bo i do takowego nie cuję się w prawie. I już więcej nie będę, siaduję i wstydziuję się natychmiast. A że moi mili, to naprawdę nie miało być protekcjonalne, podobnie jak “rudzielec” do rudzielca, to tak po prostu, no co… Nie możecie być mi mili?

    Jesli o mnie chodzi, to przeprosiny przyjęte. Ale jako autorka tego bloga uważam, że powinnam zwracać uwagę na to, kiedy ktoś niezbyt miło traktuje innych moich gości. Dlatego zwróciłam Ci uwagę. U innych osób niemiłych tekstów nie zauważyłam.

    No pewno, że kużden podchodzi indywidualnie, dopóki nie spotyka się z tekstem o oczywistej oczywistości chrześcijańskich źródeł wartości etycznych lub też “O co chodzi, przecież wartości chrześcijańskie są tak uniwersalne, że każdy musi się z nimi zgodzić”. No otóż w takiem momencie włącza się właśnie świadomość grupowa

    Ok, pewnie może się włączyć. Ale czy tu cokolwiek takiego padło? Zauważ, że dyskutujemy właśnie (dość luźno) nad nieoczywistością niektórych z tychże wartości (takie mniej luźne dyskusje na ten temat też tu już bywały).

    Ah tam, co tam, w kwestii protekcjonalizmu: “znam takich i oni traktują to indywidualnie” w zestawieniu z zorganizowanmi instytucjami religijnymi treż wypada trochę protekcjonalnie. Nu ale wet za wet,

    Mnie się wydaje, że protekcjonalizmu w mojej wypowiedzi nie było za grosz. Wprost przeciwnie, wolę traktować ludzi nie jak część jakiejś grupy, a raczej jak pojedyncze myślące osoby z poglądami. Napisałam dokładnie: Myślę, że to ludzie podchodzą indywidualnie, a nie grupy. Przynajmniej ci, których znam. I to dokładnie miałam na myśli: ludzie, których mam przyjemność znać, ludzie różnych wyznań, a także ateiści, są bardzo różni i każdy z nich ma swój indywidualny punkt widzenia. Na chrześcijaństwo czy chrześcijan także.

  39. @loghos78:
    Widzisz, drogi, loghosie, jak najlepsze intencje mogą być inaczej interpretowane w szerokim gronie. Dla bezpieczeństwa wspólnego odbioru trzymajmy się ogólnych zasad netykiety, niezależnie od tego, że się znamy i oczywiście żadnej urazy nie chowam.

    Natomiast… wydaje mi się, że był konsens co do tego, że kuria zrobiła głupotę, dlatego dyskusja na ten temat zamarła. Nijak nie ma tu zawłaszczania.
    Życiński do Bartosia to raczej miał uraz niż nie uznawał go za człowieka. Wiesz, zdradzona miłość i te sprawy. Tak to brzmi dla mojego niewyrobionego ucha w kontekście reszty postawy Życińskiego.

    „w takiem momencie włącza się właśnie świadomość grupowa „Jestem jednym z Onych””
    Widzisz, a mnie przeciwnie. Zazwyczaj włącza mi się świadomość „ciekawe, co mam z nimi wspólnego”. Dlatego i z ttdkn mi bywa po drodze. Świadomość grupowa, jaką opisujesz, to jedna z bardziej niebezpiecznych rzeczy na świecie, w postaci skrajnej robi się z tego psychologia tłumów (a w łagodniejszej wersji fapcircle ;P)
    Zorganizowane instytucje religijne… mają sporo wad. Mają i zalety, szczególnie w odpowiedniej implementacji. Z punktu widzenia litery religii (wybacz niezręczne określenie) takie instytucje powinny pełnić rolę służebną wobec szarego człowieka, a nie zarządczą. I wiele z nich tak działa.

  40. Dorzucam a propos – oto kretyńska ulotka na temat tego, czego powinien unikać chrześcijanin. Ręce opadają.

    Cytuję: Została (wraz z ulotką na temat niebezpieczeństwa wynikającego z Pierścienia Atlantów i wróżb) przyniesiona z wczorajszej mszy z udziałem biskupa, na którą stawili się wszyscy kandydaci do bierzmowania z diecezji. Ps. po przepytaniu kandydata do bierzmowania stwierdzam z pewnym zazenowaniem, ze ulotki wreczał osobiscie ksiądz… (z jednego z forów na gazeta.pl)

    „aikido, amulety, astrologia, bienergoterapia, channeling, chiromancja, czary*, horoskopy, huna, jasnowidztwo, joga, kabała, kontrola umysłu, kurs cudów, magia, magia runiczna, mediumizm, medytacja transcendentalna, numerologia, okultyzm, parapsychologia, pismo automatyczne, psychotronika,radiestezja,rebirthing,reiki, satanizm, sekty, metoda kontroli umysłu wg.Silvy,spirytyzm, synchronizacja półkul mózgu, szamanizm, tai chi, tarot, techno, uzdrowienia okultystyczne**, wahadełko, voodoo, wróżbiarstwo, wywoływanie duchów, chodzenie po ogniu, eurytmia, hipnoza, homeopatia, podróże poza ciałem***, podróże astralne, OOBE****, polarity, świadome śnienie, qi gong, uzdrowicielski dotyk, talizmany, wschodnie sztuki walki, aura, antropozofia, antypedagogika, aromaterapia, biorezonans, BSM, diagnostyka paramedyczna, enneagram, ezoteryzm, Gwiezdne Wojny, feng shui, Harry Potter, metoda Hellingera, holizm, leczenie holotropowe, irydologia, kinezjologia, metoda Dennisona, medycyna chińska, medycyna tybetańska *****, pozytywne myślenie, NLP programowanie neurolingwistyczne, odmienne stany świadomości, prekognicja, psychologia transpersonalna, SITA super nauczanie ******, szkoły steinerowskie, telekineza, teozofia, terapia gestalt, ufologia, zdjęcia Kiriliana, zen”
    (stąd: http://zpopk.blox.pl/2011/04/Co-nas-nie-zabije-to-nas-zbawi-czyli-slowo.html#ListaKomentarzy)

  41. @Loghos
    Choć oczywiście powinnaś brać pod uwagę takie poważne siły jak TTDKN.

    Dlaczego inwokujesz nadaremno?

  42. @ulotka

    #poprosze_palme

    Wielkanoc się zbliża, niektórym króliki się na mózg rzucają i jaja sobie robią.
    Wydawało mi się, że takie ulotki (+ nagonka na nieprawomyślną literaturę i gry RPG) to były w czasach mojej konwentowej młodości. Pamiętam jak prawie ze schodów pospadaliśmy czytając artykuł o demonologii i szatańskich wpływach w Pokemonie(!), clou artykułu było przekręcenie podtytułu istniejącej podówczas mangowej gazetki z „czasopismo mangi i anime” na „czasopismo magii i animacji” (pewnie animacji zmarłych, a co). (Dla osób nie wtajemniczonych w tematykę konwentową – ze schodów mogliśmy pospadać, bo na nich nocowaliśmy z braku miejsca gdzie indziej).
    Tymczasem dzisiaj też wychodzą takie kwiatki…
    BTW, Sporothrix, te rewealcje to z US-owa czy z Polszy?

  43. @implied facepalm

    Tego nie znalom. :)

    @Polska

    Załamka. USA są przynajmniej usprawiedliwione dużą populacją…

    Do tej pory zastanawiam się, jaki jest powód działalności takich osobników jak św. Nowak Od Sekty. Nudzą się, czy co? Bo w to, że widzą Szatana za każdym drzewem chyba nie uwierzę.
    BTW, z listy najbardziej rozwaliły mnie niebezpieczne „Gwiezdne Wojny”…

  44. Spoko – jak mówiłem jestem narnistą sentymentalnym, ale zdecydowanie nie mam potrzeby nawracania.

    W pełni zgadzam się z Twoją krytyką wszechobecności przymiotnika „chrześcijański” i wpływu środowisk religijnych na szkołę. Dopisywanie wszędzie religijnego podtekstu nie służy, ani dziełu ani religii (mówię to z punktu widzenia agnostyka).

  45. To trochę pokazuje, że Kościół w warunkach braku konkurencji degeneruje. W USA jest społeczeństwo wielokulturowe, u nas z kolei Kościół miał się lepiej, gdy musiał dawać odpór instytucjonalnej religii komunistycznej… Osobiście mam nadzieję, że weźmie się w garść, bo i drugiej stronie przyda się jakaś konkurencja intelektualna ;>

  46. @ Jiima

    Do tej pory zastanawiam się, jaki jest powód działalności takich osobników jak św. Nowak Od Sekty. Nudzą się, czy co? Bo w to, że widzą Szatana za każdym drzewem chyba nie uwierzę.

    Ja czytałam dyskusję pod tym tekstem na forum, a dokładnie pod postem osoby, która to wrzuciła (a której syn miał właśnie takie przygody). Okazuje się, że bardzo dużo osób nie wyśmiało tego, ale raczej mówiło, że „trzeba się zastanowić”, że ” coś w tym jest”. To mnie, przyznam, nieco ruszyło.

    BTW, z listy najbardziej rozwaliły mnie niebezpieczne “Gwiezdne Wojny”…

    Mnie chyba też :). Ale znacznie gorsze tak naprawdę było to, że w jednym rządku pisze się o Gwiezdych Wojnach i o jakichś szarlatańskich metodach leczenia. Jakie wówczas powstaje wrażenie? – ano że to są zagrożenia o podobnym ciężarze gatunkowym. W ten sposób rozmywa się sensowność walki z homeopatią na przykład.

  47. @ Rudy
    Zgadzam się, tę różnicę między Kościołem w Polsce a Kościołem w Stanach widzę ciągle (o czym już pewnie wielokrotnie wspominałam). Oby szybko wziął się w garść.

  48. @

    Okazuje się, że bardzo dużo osób nie wyśmiało tego, ale raczej mówiło, że „trzeba się zastanowić”, że ” coś w tym jest”. To mnie, przyznam, nieco ruszyło.

    Sheesh, to mnie dobiłaś. Ja z założenia komci na „portalach” nie czytam, gdyż w większości są one… wiadomo jakie, zaś na dokładkę w mojej poprzedniej robocie były wycinane (same komcie, dont ask why). Ale jeśli „trzeba się zastanowić”, to ja chyba też muszę się zastanowić. Na przykład nad zmianą adresu…


    Jakie wówczas powstaje wrażenie? – ano że to są zagrożenia o podobnym ciężarze gatunkowym. W ten sposób rozmywa się sensowność walki z homeopatią na przykład.

    No #samaniewiem. Wiesz, kościół, religijni fanatycy, poj*y i astro*ria walczą z wieloma zjawiskami, z którymi rozsądnym ludziom też nie po drodze, ale z innych powodów. Na przykład, weźmy takich „mistycznych uzdrowicieli”. Ludzie logiczni walczą z nimi, bo to szarlatani, wyłudzacze pieniędzy, ich metody nie działają, a poza tym co drugi straszy swoich pacjentów przed chodzeniem do lekarza, bo tam zatrują i zabiją – w rezultacie czyjeś dziecko może się przekręcić, bo mamusia poiła go wodą z odciśniętym czymśtam, zamiast podać leki. Tymczasem taki kościół katolicki mówi co innego – mistyczne uzdrowienia się zdarzają, w końcu zakonnicę zmarły papa uleczył pasmiertnie z nieuleczalnej choroby. Ale bacz na Złego, bo szatan też może uzdrawiać, ale to nie uzdrowienie jest tylko zniewolenie i choroba wróci jak się złemu przeciwstawisz. Na to można odpowiedzieć tylko w jeden sposób, na przykład na skrzyżowaniu Nowego Świata i Jerozolimskich. Dodanie do tego steku bzdetów złowieszczego wpływu rycerzy Jedi nie czyni go bardziej bzdurnym bo po prostu bardziej się nie da.


    Oby szybko wziął się w garść.

    Tylko po co?

  49. Jiima, wierzący mają powody wynikające z wiary i poczucia przynależności, natomiast dla niewierzących pytanie brzmi – a czemu nie? Jak się nie weźmie, to zaniknie, a jak się weźmie, to będzie z kim pogadać.

  50. @ Jiima

    Sheesh, to mnie dobiłaś.

    Jak chcesz, to zajrzyj. Tylko ostrzegam – momentami ręce opadają: http://forum.gazeta.pl/forum/w,567,124413593,124413593,Czego_chrzescijanin_unikac_powinien_.html

    No #samaniewiem. Wiesz, kościół, religijni fanatycy, poj*y i astro*ria walczą z wieloma zjawiskami, z którymi rozsądnym ludziom też nie po drodze, ale z innych powodów.

    No właśnie. Mnie o to chodzi, żeby tego nie mieszać. Bo jak sobie ludzie chcą wierzyć, że za pośrednictwem papieża jakaś kobieta została uzdrowiona (bo tak uważają, gwoli ścisłości), to niech im będzie. (Inni nie wierzą, i też dobrze: http://wyborcza.pl/1,90705,9441465,Swiety_bez_cudow.html). To nikomu nie szkodzi, dopóki rzecz jasna nie straszą, że medycyna jest do kitu, a lekarze zabijają. I przedstawiciele Kościoła niech piszą, że coś tam jest wg nich zagrożeniem dla wiary. Mają prawo. Każdy walczy o swoje, normalne. To jest jedna rzecz.
    Druga – to to, co obiektywnie jest głupie i szkodliwe, np. homeopatia. I przeciwko czemu powinno się protestować z tych właśnie powodoów. A trzecia – to coś, co sprawia wrażenie, że ktoś wrzucał na listę to, co mu podpadło (np. te Gwiezdne Wojny).
    Dla mnie więc najgorsze i najgłupsze jest mieszanie tych wszystkich kategorii, bez żadnych tłumaczeń, bezrefleksyjnie, bez zastanowienia się, jak to odbierze młodzież (myśląca, a tu traktowana jak gupki). I ostrzeganie w taki sposób o rzeczach niebezpiecznych dla zdrowia na przykład. Bo wtedy taka ulotka tylko szkodzi, gdyż trudno to wszystko do kupy traktować poważnie.

    Tylko po co?

    Bo mi na nim zależy.

  51. @Chrześcijańscy fanantycy i głupie ulotki

    Hmm. Może.

    Wiesz, to raczej nie jest tak, że jak Nowak czy inne Radyjo będzie walczył z homełką bo w wodzie się Szatan odcisnął razem z lekiem, to zaraz ludzie uznają że homełko jest OK i nie ma co słuchać „profesorów” mówiących, że odcisnąć to się coś może homeopacie na czole a nie w wodzie. „my” też nie powinniśmy uważać „młodego człowieka” za debila. Ale to IMAO. A ja mam spaczony ogląd rzeczywistości i czasem przeceniam możliwości „statystycznego człowieka”. Czasem też nie doceniam.

    @zależy

    Ok, uznaję twój argument i Rudego. Mnie nie jest do niczego potrzebny, ale w postaci sugerowanej przez was również mi w niczym by nie przeszkadzał. Niestety, żyję tu i teraz, w warunkach mocno odbiegających od ideału, stąd u mnie od czasu do czasu wybuchy wojowniczego antyklerykalizmu. Staram się w każdym razie nad tym panować.

  52. @ Jiima

    jak Nowak czy inne Radyjo będzie walczył z homełką bo w wodzie się Szatan odcisnął razem z lekiem, to zaraz ludzie uznają że homełko jest OK

    Mnie się zdaje, że młodzież, która usłyszy atak na Pottera albo GW, pomyśli, że to bzdura (no bo taka głupia nie jest przecież). Potem zobaczy homełko i stwierdzić może, że ostrzeżenia przed homełkiem to też bzdura (no bo wszystko było razem do kupy). I nie zwróci już uwagi na ewentualne późniejsze, znalezione gdzie indziej, sensowne ostrzeżenia przed altmedem.
    Ta babka, która wrzuciła tę ulotkę na forum, porównała to w którymś momencie do bajki o wilku. Miała rację, imo.

    Niestety, żyję tu i teraz, w warunkach mocno odbiegających od ideału, stąd u mnie od czasu do czasu wybuchy wojowniczego antyklerykalizmu. Staram się w każdym razie nad tym panować.

    Ależ to jest zupełnie normalne i zrozumiałe. Uważam, że w ogóle także każdy katolik powinien antyklerykałem być, przynajmniej od czasu do czasu. I ja się staram :). A szczególnie zrozumiała jest dla mnie taka postawa w Polsce.

  53. @sporothrix: 100% racji, panie redaktorze. Zresztą w Polsce czy nie, anty-klerykalizm w sensie sprzeciwiania się klerykalizmowi to rzecz zdrowa. Ale, jak kiedyś zauważył niejaki Peppone, istnieją nawet niekiedy nieklerykalni księża.
    Poważniej rzecz biorąc, zdrowo myślący katolik powinien mieć dość wiary w swoją religię, żeby nie wymagać dla niej specjalnych przywilejów państwa. I mieć świadomość, że posiadanie takich przywilejów demoralizuje.
    A z drugiej strony, zdrowo myślący propaństwowiec powinien mieć świadomość, że religie mają mieć nie więcej, ale i nie mniej praw niż każde inne poglądy. Więc np. mówienie, że wszelkie tego typu sprawy należy ograniczyć do sfery prywatnej też jest nie na miejscu (żeby uprzedzić kontrę, nie, NIE uważam, żeby kreacjonizm czy inny inteligentny projekt miał być równouprawniony z teorią ewolucji).

  54. @ Rudy

    Pamiętam taki wywiad z o. Ludwikiem Wiśniewskim, sprzed trzech lat, jest pewnie w archiwum portalu Gazeta.pl. Tu fragmenty:

    Nie wiem, dlaczego niektórych ludzi Kościoła tak ciągnie do polityki. Gdyby Polska była w niebezpieczeństwie, gdyby waliło się i paliło, to owszem. Ale teraz? Tak, taka postawa to dla mnie wielka zagadka. Chyba odezwały się, zupełnie niepotrzebnie, dawne uprzedzenia, lęki, namiętności…

    …zachłanność na wpływy, potrzeba władzy?

    – Nie wiem, choć obawiam się, że może pan mieć trochę racji. Może to stare nawyki, przyzwyczajenia, jak z jakiejś wioski sprzed stuleci: proboszcz jest panem i władcą, ma prawo dyktować wszystko, nawet to, ile parafianie winni mieć dzieci. Niestety, nawet wielu biskupów prezentuje postawę takich proboszczów.

    To, co ojciec mówi, to czysty antyklerykalizm.

    – Uważam, że w Polsce, ale nie tylko w Polsce, uczciwy katolik powinien być antyklerykałem. Rola kleru jest przecież ograniczona. Gdy duchowni próbują rozpychać się, rządzić, sterować władzą, wchodzić na nie swoje pola, zaczyna być niebezpiecznie.

    Rozmawiałem z ludźmi znającymi Holandię. Zastanawiali się, co tam się stało, dlaczego opustoszały kościoły. Mieli w zasadzie jedną odpowiedź. To efekt klerykalizmu: proboszcz wiedział o wszystkim, we wszystko się wtrącał, o wszystkim chciał decydować.

    Klerykalizm to postawa, wedle której ksiądz traktuje świeckiego jak bezradne, głupie dziecko. Duchowny powie, gdzie jest zło, gdzie jest dobro, duchowny objaśni, wyjaśni, nakieruje, bo świecki niczego nie wie. Duchowny zna prawdę, świecki jest ślepy. A kto duchownemu dał do tego prawo? To musiało się źle skończyć.

    Oraz:

    Polskę dzielą np. poglądy na zapłodnienie in vitro. Wiemy, jakie w tej sprawie jest stanowisko Kościoła. Po posiedzeniu Komisji Wspólnej Episkopatu i Rządu biskupi oświadczają, że z chęcią będą uczestniczyć w pracach nad ustawą, która zajmie się również in vitro. Co oznacza, że w prawie państwowym, dotyczącym tak katolików, jak ludzi innych wyznań i niewierzących, będą chcieli zapisać jeden system wartości.

    – Nie rozumiem takiej postawy. Nie należę ani do sfer rządowych, ani do sfer Episkopatu. W moim przekonaniu Episkopat nie powinien uczestniczyć w tworzeniu prawa państwowego. Rolą Kościoła jest jasne zaprezentowanie stanowiska: to uważamy za dobro, to uważamy za zło. Koniec, ani kroku dalej.

    Bo dalej niech się martwi władza świecka. Niech rozważy, czy kierować się stanowiskiem Kościoła, jak je zapisać w paragrafach i w ustawach, ale też – czy je w ogóle zapisać. Kościół i władza to dwie rozłączne sfery. Stanowienie prawa nie jest rolą księży. W moim przekonaniu angażowanie się przedstawicieli Kościoła w proces legislacyjny jest bardzo niebezpieczne. Właśnie taka postawa dzieli Polaków, a nie łączy.

  55. @sporothrix

    Nie jestem chrześcijaninem, ani nawet chrześcijanką. Do kwestii religijnych podchodzę na ogół z maksymą „no my f*ing business”, czasem z ironią widząc pokłady hipokryzji u „Prawdziwych Polaków – Katolików”. Niestety, czasami mam wrażenie, że konstrukcja całej instytucji zakłada, że wierni są stadem owiec czy wręcz baranów, które trzeba pasać, bo inaczej wilcy ich zjedzą. Nieliczni postępowcy jak p. Wiśniewski są jedynie głosem wołającym na puszczy, zaś w wielu miejscach widzę wręcz sentymenty przeciwne – „ten ksiądz źle spełnia swoje obowiązki, bo nie mówi, nie piętnuje, nie poleca, nie zakazuje, nie mówi na kogo głosować i że ten a ten popiera aborcję i będzie się smażył w piekle”.

    Co do kościoła w polityce – nie przeszkadzałby mi on. W końcu kościół to taka sama organizacja jak inne, a lobbystów wszelkiej maści mamy pod dostatkiem i czasami zdołają wepchnąć naszym rządzącym dużo głupsze i bardziej szkodliwe przepisy niż KK. W końcu to nie kościół załatwił, że homełko jest zgodne z prawem i ma prawo nazywać się lekiem, nawet jeśli nikt nigdy nie sprawdzał czy to w ogóle działa. Problem jest w tym, że KK ma wyjątkowe miejsce w mentalności Polaków, przez co niestety musi być traktowany trochę jak monopolista na rynku – znaczy się wolno mu mniej bo może więcej. A przynajmniej taka była by sytuacja idealna.

    @głupie dzieci
    Ponownie, zastanawiam się czy nie masz racji. I dochodzę do wniosku, że wolałobym byś nie miała (bo lubię mieć rację), ale obawiam się jednak, że wspomniany przez ciebie mechanizm może działać. W sumie znam trochę pseudo-satanistów i innych takich, którzy zaczęli się w to bawić w sprzeciwie przeciwko kościołowi. Na złość babci księdzu będę się leczył homełkiem? Brzmi głupio, ale odmrażanie sobie uszu jest jeszcze głupsze i też się zdarza.

  56. @Jiima:
    Ogólnie zgoda, ale co do tego:

    „ten ksiądz źle spełnia swoje obowiązki, bo nie mówi, nie piętnuje, nie poleca, nie zakazuje, nie mówi na kogo głosować i że ten a ten popiera aborcję i będzie się smażył w piekle”

    to szczerze mówiąc zupełnie się z tym nie zetknąłęm. Że ksiądz czy publicysta to liberał, albo co gorsza, filosemita – to owszem, choć to raczej w jakichś marginalnych/skrajnych środowiskach. Że zły, bo nie daje gotowych recept na wszystko – nie przypominam sobie.

    „Postępowców”, a konkretniej mówiąc, ludzi, którzy idą trudniejszą drogą – czyli patrzą krytycznie, potrafią spojrzeć w szerszej perspektywie czy to społecznej czy to czasowej, zawsze jest mniej. A mimo to… spróbuj sobie wyobrazić, jaki był KK 150 lat temu. A nawet 50 lat temu. Szczególnie biorąc pod uwagę, że religia z definicji musi być konserwatywna, skoro jej zadaniem jest strzeżenie jakichś pryncypiów. Naprawdę zastanawiam się, jak to się zmieni za kolejne 50 lat.

  57. @Rudy

    No widzisz, a ja spotkałom. Oczywiście zwykle chodziło o pouczanie innych, a nie referującego, ale whatever. Wielu ludzi szuka prostych recept na życie. Zaś co do środowisk skrajnych, niestety nie są one tak marginalne jakbym chciało – popatrz chociaż na niemal 50% poparcie pewnego skrajnego populisty w ostatnich wyborach prezydenckich i nie słabnące poparcie jego partii przez niemal co czwartą głosującą osobę. Wiąże się to z powyżej – świat robi się skomplikowany, dla niektórych wręcz przerażający, a tego typu organizacje dają proste odpowiedzi na skomplikowane pytania. Księża są zaś takimi samymi ludźmi jak wszyscy i podlegają takim samym mechanizmom. Dlatego też ciekawi mnie to samo co ciebie – choć raczej nie jestem tak optymistycznie nastawione jak ty.

  58. @Jiima:

    Wbrew pozorom osoby popierające „wiadomego polityka” to nie są sami skrajni. W polityce wszystko się miesza – głosowanie przez eliminację, przez pzyzwyczajenie, przez nieświadomość, z litości, z szacunku dla brata… Nie wyciągałbym z tego aż tak daleko idących wniosków. Ten dzisiejszy trzydziestoprocentowy elektorat też bierze się z bardzo różnych postaw. Z mnóstwem tych ludzi z pewnością można rozmawiać na tematy niepolityczne.

    A co do optymistycznego nastawienia – cóż, raczej określiłbym to nadzieją. Wiara w Kościół też jest w końcu elementem mojej wiary ;>

  59. @ Jiima

    Niestety, czasami mam wrażenie, że konstrukcja całej instytucji zakłada, że wierni są stadem owiec czy wręcz baranów, które trzeba pasać, bo inaczej wilcy ich zjedzą. Nieliczni postępowcy jak p. Wiśniewski są jedynie głosem wołającym na puszczy,

    Tak to w istocie często wygląda, niestety. Z tym, że podobnie jak Rudy uważam, że to się zmieni i że już się sporo zmieniło. A optymizmem napawa mnie wygląd KK w innych krajach (w Stanach oczywiście, mówiąc dokładniej), bo tutaj już w wielu miejscach zdecydowanie widać co innego.

    Brzmi głupio, ale odmrażanie sobie uszu jest jeszcze głupsze i też się zdarza.

    No właśnie, może i jest głupie, ale chyba dość prawdopodobne. I też wolałabym nie mieć tu racji.

  60. @Jima
    Nie jest to tak. Istnieje bardzo konfundująca grupa księży, którzy wiedzą, co mówią i nie ładują wszędzie Boga, Potrafią nawet przyznać, że odpowiedzialność spoczywa na człeku, a konsekwencje to niekoniecznie szarpanie szczypcami przez ogniste demony. Szkoda, że są taką rzadkością, bo to akurat robi dużą krzywdę potocznie pojmowanej etyce chrześcijańskiej. Bo ta sprowadza się do obrony krzyża na Krakowskim i prekanonizacji Lecha Kaczyńskiego.

  61. @sporothrix
    Ksiądz z Twego filmu zdecydowanie nie należy do kategorii, którąm powyżej opisał. I to je trochie do dupy, że tacy robią markę Kościołowi w Polsce. Bo co to za fun słuchać gościa, który mówi, że to nieważne, czy trzymasz w łapie różany krzyż, tylko to, co robisz z własnej decyzji.

  62. Zdaje się, że rozprawiacie o Kościele Katolickim na dokładnie równie niskim poziomie, jak kuria o Harrym Potterze.

    Proponuję skonsultować dzieło pt. Wikipedia (w sam raz odpowiednie):
    „The Catholic Church has taken no official position on the books, but various Catholics, including officials of the Roman Curia, the hierarchy, and other official bodies have presented mixed views on the subject.

    Beginning in 2001, Cardinal George Pell, Archbishop of Sydney, has occasionally written on the Harry Potter series in his regular column in The Sunday Telegraph. In his columns, he praised the books for displaying values that are „deeply compatible with Christianity”.[34] In his book Be Not Afraid, Pell praised the books as having a „good dose of moral truth” and for being „a good yarn.”[35]”…itp.

    Wątpię, czy Harry Potter namiesza jeszcze komuś w Polsce w głowach i odciągnie od katolicyzmu, bo widzę, że już wcześniej namieszał ktoś inny. ;)

  63. @Jurek
    Wątpię, czy Harry Potter namiesza jeszcze komuś w Polsce w głowach i odciągnie od katolicyzmu, bo widzę, że już wcześniej namieszał ktoś inny. ;)

    Pewno SZATAN!

  64. @Jurek
    Zdaje się, że traktujesz swych adresatów jak idiotów. Kościół Katolicki nie jest istota obdarzoną organami, które dawałby mu możliwość wypowiadania się. Jest wspólnotą, i to wspólnota hierarchiczną. Biskup to taka wyższooficerska funkcja w tej hierarchii. I jeśli coś se ględzi publicznie, w ramach kościelnych obrzędów, to ględzi jako przedstawiciel Kościoła. Korzysta z charyzmatu kapłana. Wierni mają chyba prawo do ufności w słowa wysoko postawionego kapłana, bo niekoniecznie mają dostęp do wykładni Kongregacji Nauki Wiary. Dlatego też Kościół JEST odpowiedzialny za farmazony wygłaszane przez swoich funkcyjnych.

  65. Z góry szanownych czytaczy przepraszam, albowiem jestem pewien, że użyję brzydkich słów. Użyję ich świadomie i w pełni panując nad sobą, aczkolwiek ładne słowa po prostu nie oddadzą pełni dogłębnego, wrosłego w tkanki miękkie i kostne skurwysyństwa, skurwysyństwa (tak?), jakie przejawia się w poniższej wypowiedzi(miłą sercu memu i z natury panią Sporothrix proszę o obejrzenie materiału, zanim wykasuje ten komentarz za wulgaryzmy):

  66. @ Loghos
    Nie wykasuję (zresztą mnie wulgaryzmy nie przeszkadzają tak w ogóle), bo i mnie ciężkie obrzydzenie ogarnia. Przyznam jednak, że nie miałam siły wysłuchać tych, eee…, do końca.

  67. Mówiłem, żeś miła. Gdyby nie to, żeś zamężona, to na pewno podjąłbym słodki trud zbałamucenia, ale życie jest ciężkie, a biednemu zawsze wiatr w oczy i jeż w… nieważne.
    Wef każdem razie są pewne sprawy, na które my ateusze mamy wyczulone nerwy. Ty nse spokojnie (bądź nie) żyjesz w kraju, w którym Kościół katolicki jest bardzo daleki od monopolu na nadawanie w kwestii ideolo. Fakt, że są tam protestanckie pojeby, przy których o. Rydzyk się chowa i kwili pod ławką, ale to nie jest jednak kraj, którego mitem założycielskim jest bycie przedmurzem chrześcijaństwa. historycznie to kompletnie debilne, ale co poradzę. Preoblem jest w tym, że takie kutafony, jak pan reżyszer z filmu powyżej (jakoś nie udało mi się znaleźć niczego wyreżyserowanego przez tego pana,, ale to pewno spisek) nie są w Polsce folklorem ani marginesem. Katolików o sympatycznym sposobie bycia i chętnych do współegzystencji – takich jak Ty bądź np. Rudy – zagłuszają tacy jak p. Braun. Nie zamierzam się wkrzaniać w sprawy doktrynalne, bo to nie moja sprawa, ale nie dziwcie się, droga pani, że na hasła takie jak „wartości chrześcijańskie”, „chrześcijańskie ujęcie tego lub owego” itp. doznaję ślinotoku, szczękościsku, brzydkosłowia i innych objawów wścieklizny.

  68. @ Loghos

    Mówiłem, żeś miła. Gdyby nie to, żeś zamężona, to na pewno podjąłbym słodki trud zbałamucenia, ale życie jest ciężkie, a biednemu zawsze wiatr w oczy i jeż w… nieważne.

    :) Czy Ty mnie aby z kimś nie mylisz?

    Wef każdem razie są pewne sprawy, na które my ateusze mamy wyczulone nerwy. Ty nse spokojnie (bądź nie) żyjesz w kraju, w którym Kościół katolicki jest bardzo daleki od monopolu na nadawanie w kwestii ideolo. Fakt, że są tam protestanckie pojeby, przy których o. Rydzyk się chowa i kwili pod ławką, ale to nie jest jednak kraj, którego mitem założycielskim jest bycie przedmurzem chrześcijaństwa.

    A poza tym KK nie ma w Stanach pozycji dominującej. Jest jednym z wielu. Co niewątpliwie wpływa na formę jego przekazu. Mnie to bardzo cieszy, bo wybryki hierachów KK w Polsce (oraz tzw. prawdziwych katolików w typie Frondy) osłabiają mnie mocno.
    Nb. obawiam się, że kazanie, które dzisiaj usłyszałam w kościele, w niektórych kręgach w Polsce spowodowałoby podobną reakcję względem księdza, jak u tego reżysera (że ksiądz łajdak, bo rozbija jedność, bo pluje na Kościół, itd.). A ksiądz tylko prosto z mostu i brutalnie określił postępowanie księży molestujących dzieci, mocniej dostało się biskupom ukrywającym proceder oraz powolnie reagującemu Watykanowi. Wydźwięk był taki, jakiego można się było spodziewać u Dawkinsa raczej, niż podobny do reakcji hierarchii czy polskiej prasy katolickiej, o której już zdarzyło mi się pisać: https://sporothrix.wordpress.com/2010/01/11/a-u-was-ksiezy-bija-czyli-kto-molestowal/

    Preoblem jest w tym, że takie kutafony, jak pan reżyszer z filmu powyżej (jakoś nie udało mi się znaleźć niczego wyreżyserowanego przez tego pana,, ale to pewno spisek) nie są w Polsce folklorem ani marginesem. Katolików o sympatycznym sposobie bycia i chętnych do współegzystencji – takich jak Ty bądź np. Rudy – zagłuszają tacy jak p. Braun.

    Tak, to jest problem (ja też o tym panu wcześniej nie słyszałam, ale składałam to na karb mojego oderwania od spraw ojczystych). Tacy wojujący, chamscy, operujący jakimiś dziwnymi aluzjami są zwykle najgłośniejsi. I znajdują posłuch.

    nie dziwcie się, droga pani, że na hasła takie jak “wartości chrześcijańskie”, “chrześcijańskie ujęcie tego lub owego” itp. doznaję ślinotoku, szczękościsku, brzydkosłowia i innych objawów wścieklizny.

    Nie dziwię się zupełnie. A często sama dostaję, tu różne moje starocie:
    https://sporothrix.wordpress.com/2010/06/09/lyzka-miodu-w-beczce-karoliny/
    https://sporothrix.wordpress.com/2008/12/03/biskupi-obrzydzaja/
    https://sporothrix.wordpress.com/2009/04/16/ataki-na-chrzescijanstwo-na-amerykanskich-uczelniach-katolickich/

  69. @sporothrix
    Zdziwisz się może nieco, ale te starocie to dla mnie nie nowina. Do komciowania tutaj wziąłem się stosunkowo niedawno, ale czytam sporo dłużej, przeczytawszy po pierwszym kontakcie całość od deski do deski.

  70. Bawi mnie podejście jakie ma Kościół do takich spraw. Najlepiej widać to w odniesieniu do homeopatii. Mógłby się w tym miejscu sprzymierzyć ze sceptykami, wskazującymi że to pic na wodę i placebo, po czym wyciągnąć szeroką interpretację przykazania nie zabijaj, wedle której jego łamaniem jest też szkodzenie swojemu zdrowiu i odmawianie leczenia – i git.
    Ale nie, kościól wszystko w czym walczy chce zdemonizować. Toteż twierdzi że homeopatia owszem, działa, ale mocą szatańską. Ileż to razy słyszałem, że wedle duchownych produkcja takich preparatów polega na tym, że homeopata potrząsa rękami nad buteleczką z wodą i przyzywa demony. Nawet w oficjalnych dokumentach pojawiają się tłumaczenia, na temat „dziwnych ruchów przypominających obrządek magiczny”. Tym samym w świat idzie informacja – to działa, a tylko kościół się z tym nie zgadza. W ten sam sposób jest przy ostrzeganiem przed czarami i wszystkim innym.
    Wahadełko nie jest dlatego złe, że użytkownik dopuszcza w swym umyśle że zapragniony skutek mają dać siły inne niż boska, tylko dlatego, że diabeł porusza wahadełkiem. Tym samym duchowni strzelają sobie w kolano.

Dodaj komentarz