czepiam się, okołofeminizmowo, okołonaukowo

Dziewczynka mnie bije

Ponieważ wlazłam ostatnio na mojego ulubionego konika (well, jednego z ulubionych), czyli na zahaczające o seksizm popularnonaukowe i nie tylko opracowania publikacji naukowych, to polecimy z tym koksem za ciosem i przedstawimy dzisiaj coś jeszcze bardziej zabawnego, niż opisy tego artykułu. W odróżnieniu bowiem od pracy o szympansach, gdzie można było z autorami dyskutować i zarzucać im – no, nie seksizm, ale pominięcie pewnych interesujących wyników, co niewątpliwie wpłynęło na powszechniejszy odbiór ich badań – omawiana dzisiaj praca* wygląda na rzetelną, wyważoną i stroniącą od uprzedzeń. Co absolutnie nie przeszkodziło autorom doniesienia na portalu gazeta.pl edziecko pisać alarmująco, że:

Naukowcy: gry komputerowe bardziej szkodzą dziewczynkom

motywy przewodnie wielu gier komputerowych gorzej odbijają się na psychice dziewczyn niż chłopców – donoszą naukowcy z Yale School of Medicine.

Do tej pory sądzono, że nadużywanie gier generalnie wywołuje wzmożoną agresję wśród młodzieży. Tymczasem naukowcy z Yale School of Medicine odkryli pewne różnice płciowe, jeśli chodzi o konsekwencje tego typu rozrywek.

U chłopców nie zaobserwowano negatywnego wpływu gier na zdrowie. Naukowcy odkryli natomiast, że chłopcy, którzy grają w gry rzadziej stają się regularnymi palaczami. Gry miały dużo bardziej negatywny wpływ na dziewczynki, które częściej używały przemocy i wywoływały bójki w szkole.

Najs. Bardzo cieszymy się, że chłopcy będą mniej palić. Yay dla gier. Ale co z tymi wstrętnymi dziewuszyskami? Znowu wychodzi, że są agresywne, mają problem z przemocą, a w dodatku, że winę ponoszą tu te brzydkie strzelanki komputerowe. A do gręplowania wełny dziewczyniska zagnać, a nie komputer dawać do łap! Sodomia i gonorea oraz cywilizacja śmierci.

Tymczasem autorzy publikacji piszą wyraźnie, że [tłumaczenie moje fragmentów pracy, podkreślenia i dopiski też moje]:

Chociaż w naszym badaniu przekrojowym związek przyczynowo-skutkowy nie został określony i inne wnioski również mogą zostać wyciągnięte, wyniki sugerują, że to nie granie w gry komputerowe i gry video prowadzi do agresji u dziewcząt, ale że bardziej agresywne dziewczęta bywają częściej zainteresowane grami, jako formą rozrywki. Badanie odzwierciedlać może również różnice statusu socjoekonomicznego między domami i społecznościami, w których żyją te dziewczęta. Jest możliwe, że dziewczynki które stykają się z większą agresją na co dzień i które są jednocześnie bardziej skłonne wdawać się w bójki i nosić broń w obronie własnej [o te zachowania agresywne chodziło], albo lubią gry komputerowe, albo lubią spędzać czas w towarzystwie swoich rówieśników płci męskiej, którzy bardziej niż one zainteresowani są taką właśnie formą rozrywki  [to akurat, że chłopcy grają zdecydowanie chętniej, wyszło wyraźnie w badaniu], bądź też lubią spędzać czas w domu, na graniu na komputerze, zamiast wychodzić pobawić się na dworze, gdzie może być niebezpiecznie [innymi słowy, wolą postrzelać sobie do jakichś potworów, zamiast zostać napadnięte – ciekawość dlaczego].

Wyniki tych badań odzwierciedlać mogą także istnienie osobowości, które opisać można jako bardziej eksternalizacyjne**. Dziewczęta, które opisywały siebie jako jednostki grające w gry komputerowe, nie tylko częściej nosiły przy sobie broń czy wdawały się w bójki (czyli prezentowały zachowania, które kwalifikuje się jako eksternalizacyjne), ale również rzadziej opisywały się jako osoby skłonne do depresji (co zazwyczaj uważane jest za zachowanie internalizacyjne) [może więc ten ewentualny wpływ gier na na psychikę dziewcząt nie był taki znowu najgorszy, no chyba że wolimy, żeby kobiety generalnie nie były zbyt szczęśliwe same ze sobą]. Możliwe też, że gry komputerowe po prostu poprawiały im nastrój. Jednakże zweryfikowanie tej hipotezy oraz dokładne określenie znaczenia tego związku wymaga dalszych badań.

Brak związku między negatywnymi skutkami zdrowotnymi a graniem u chłopców może odzwierciedlać fakt, że granie w gry komputerowe u chłopców stanowi normę we współczesnym społeczeństwie amerykańskim.

O. Zauważam niejakie sprzeczności między tym, co jest explicite przedstawione w publikacji, a tym, o czym pisano na portalu (tak jak widzę różnicę między wdawaniem się w bójki a wywoływaniem ich). Tak, tak, wiem naturalnie, że to tylko portal, że czytany zapewne przez niewielką grupkę rodziców, a nie powszechnie, ale jednak. Jak widać, wszystkie chwyty dozwolone, jeśli czynione w zbożnym i zgodnym z prawem naturalnym celu dyscyplinowania dziewcząt i kobiet i pokazywania im ich przyrodzonego, skromnego miejsca (buzia w ciup, rączki w małdrzyk, siedź w kącie – znajdą cię, baw się grzecznie lalkami i nie bądź za bardzo wyszczekana, bo cię żaden chłop nie zechce).

Bo myślę sobie, że przy okazji artykulik portalowy zgrabnie wpisuje się w od pewnego czasu obserwowany na portalach polskich trend, który podsumować można następująco: ojejuniu, ojejuniu, siurpryza, kobiety są agresywne; och jakież potwory z tych kobiet, bo są coraz bardziej agresywne; a kiedyś było tak dobrze – jak któraś baba pyskowała, można ją było za włosy i w dziób (i komu to przeszkadzało?), a teraz to takie agresywne się to tałatajstwo porobiło, że strach. I przestępstwa okropne popełnia i popełnia nieustannie. I przemoc w kółko stosuje. Wszystko bez te cywilizacje śmierci, gry komputerowe i włochate lezby-feministki, panie tego. Agresywne w dodatku.

Na trend ten zwraca uwagę raport, który publikuje Społeczny Monitor Edukacji. Warto zajrzeć, żeby między innymi uświadomić sobie, jak ładnie media opisujące przestępstwa lubią ukrywać płeć sprawcy, kiedy sprawcą tym jest mężczyzna (równie sympatycznie lekceważona bywa płeć ofiary, jeśli – przypuszczalnie – jest żeńska), natomiast ogromnie ekscytują się i podkreślają, kiedy sprawczynią przestępstwa jest kobieta. No i w ogóle zorientować się z raportu można, jak wygląda kwestia przemocy, badań na jej temat, edukacji i prób zapobiegania, w kontekście różnic płciowych w grupie polskiej młodzieży. Naturalnie i oczywiście, zawsze należy przemoc piętnować, pisać o niej, analizować przyczyny i podejmować próby zaradzenia, niezależnie od tego, kto tę przemoc stosuje. Ale po prostu znaj proporcją mocium panie. I nie manipuluj.

ResearchBlogging.org

*Desai, R., Krishnan-Sarin, S., Cavallo, D., & Potenza, M. (2010). Video-Gaming Among High School Students: Health Correlates, Gender Differences, and Problematic Gaming PEDIATRICS, 126 (6) DOI: 10.1542/peds.2009-2706

** Krótki opis zachowań eksternalizacyjnych i internalizacyjnych znalazłam tutaj.

12 myśli w temacie “Dziewczynka mnie bije”

  1. http://wyborcza.pl/1,75476,8896883,Zaglada_w_El_Sidron.html

    „Z patrylokalności u ludzi wynikają bardzo ważne konsekwencje, w tym duża spoistość w obrębie grup i silna agresja i niechęć między nimi. Ksenofobia i wojny są pochodną patrylokalności – w równej mierze u ludzi i szympansów. U matrylokalnych bonobo takie zachowania są nieznane – ale u nich to „mężowie” przenoszą się do „żon”, a grupy kierują się żeńskimi standardami.”

    Interesujące pomieszanie faktów i ideologii…

  2. Ten raport SME daje do myślenia – bo w mediach w ogóle za często mówi się o pewnych zjawiskach z użyciem procentów, nie odnosząc tego w żaden sposób do bezwzględnych wartości. Które nie są przecież bez znaczenia, jak widać wyraźnie na załączonym obrazku.

  3. @ Anuszka
    Rzeczywiście. Pomieszanie, i w dodatku bez sensu. Jak czytam coś takiego, to myślę sobie, że niektórzy zatrzymali się chyba na jakichś przedkopernikańskich złudzeniach. I to czasem nawet specjaliści, nie tylko dziennikarze, jak na przykład prof. Pawłowski ostatnio w Gazecie, co to opowiadał o przemocy i mężczyznach XYY. Antropolog w końcu. Podsumowano go już gdzieś dobrze w komentarzach u Barta, a nawet dołączono info z wiki, coby sobie doczytał: http://en.wikipedia.org/wiki/XYY_syndrome. Mnie chyba na studiach tego uczyli. Inne kwiatki w tym wywiadzie też są.

    @ Rafał
    Też uważam, że raport jest wartościowy. Między innymi dlatego, że pokazuje pewne rzeczy, które na ogól się przemilcza (z różnych względów).

  4. a w ogóle to moje obserwacje sugerują, że „Gazeta Dziecko” to gniazdo pseudonauki, gdzie można znaleźć nie tylko omówienia jak wyżej, ale w niedużym odstępie wywiady z ekspertkami od wszystkiego (najczęściej od żywienia lub leczenia dzieci), z których co druga zajmuje się zawodowo np. kinezjologią. Pewnie jeszcze tam znajdziesz sporo freakcontentu. Przeraża mnie to, bom dzieciaty i z miejsca wyobrażam sobie, jak wszyscy rodzice dookoła zaczynają stosować się do tych porad i co wtedy z tymi dzieciakami.

  5. Szkoda, że artykuł stary, boby można było opieprzyć, ale teraz to po ptakach już. W ogóle te edziecka/kobiety to jakieś dzikie zarośnięte tereny, tym chyba już nawet żaden człowiek nie kieruje, tylko jakaś zapomniana zbuntowana maszyna. W related do tego artykułu jest inny, z 2006, „O różnicach płci”. Czytać się nie odważam.

  6. Tak, niestety dość stary. Brak refleksu z mojej strony.
    A do tego drugiego też nie będę zaglądać, nie chcę się denerwować :-)

  7. @ Noname
    :-). Fakt, że onże profesor mądry jest jak nie wiem co od dawna :-P. Dzięki za przypomnienie tej notki.
    A ja chciałam zwrócić uwagę na ten stosunkowo świeży wywiad, a szczególnie na rzeczy, które obalono już sto lat temu, a on o nich marudził.

  8. @ Sporo
    Ale to nie jest wina Pawłowskiego że go publikują gazety, to jest polska specyfika po prostu – „Płeć Mózgu”, te sprawy. Taki folklor.

Dodaj komentarz