czepiam się, okołofeminizmowo, okołoreligijnie, wkurza mnie

Okołoksiężowskiego sawuar wiwru część kolejna

Dziwnie jakoś ta kolejna część znowu dotyczy kobiet. Zupełnie nie wiedzieć czemu.

[…] Kobiety, szczególnie te młodsze i w tzw. sile wieku nie powinny nigdy zapominać kim jest kapłan i jaka jest jego sytuacja duchowa, ale i społeczna.[…]

Bo starsze, to już eee tam – i tak nic z nich nie będzie.

[…]Kobiety spotykające się z księżmi w sprawach parafialnych czy służbowych powinny też być odpowiednio ubrane, według formuły „zero seksu”.
Powinny podczas spotkania z księdzem powstrzymać się od wszelkich odruchów będących znakiem kokieterii. […]
[…] Jest to poważny problem. Szczególnie młode kobiety ciągną do, szczególnie młodych, kapłanów „jak do miodu”, potrafią ich kokietować i wdzięczyć się do nich, wręcz próbują z nimi, świadomie lub częściej nie, flirtować. […]

Ojejku, jej. Ci biedni, wystawieni na straszne pokusy księża. I te podłe kobiety, kokietujące i flirtujące oczywiście nieświadomie.

[…] Na pielgrzymkach pieszych wokół młodych księży tworzą się wianuszki młodych kobiet. Takie stadko potrafi nie opuszczać księdza ani na chwilę, wciąż szczebiotać i przymilać się. Starsi księża na wieczornych odprawach pielgrzymkowych często przypominają młodym księżom, by nie dopuszczali do tworzenia się takich „haremików”. Młodzi księża są tu w trudnej sytuacji. Nie chcą przecież żadnych dwuznaczności. Nie chcą jednak też nikomu sprawić przykrości. Nie potrafią często, ze względu na swój wiek, utrzymać, wręcz na siłę, odpowiedni dystans, gdy jest on „brutalnie” skracany przez młode kobiety.
Tak więc w takich sytuacjach duża odpowiedzialność ciąży na kobietach i powinny tu nie zapominać nigdy o wskazaniach savoir vivre. […]

Młodzi księża są taaacy uprzejmi. Z tej uprzejmości to nawet przelecą jedną i drugą szczebioczącą panią, żeby nie sprawić jej przykrości odmową swojej półboskiej osoby. Ale winne są oczywiście brutalne kobiety. I odpowiedzialne za to, czego księża nie potrafią utrzymać na wodzy.

[…] Z pewnością nie nadaje się do tego taki młody ksiądz, który zwraca większą uwagę na westchnienia młodych kobiet aniżeli na ich pragnienie Ewangelii, na którym większe wrażenie wywiera pociągająca młodość niż zasmucająca pospolitość, który nie dostrzega, że podczas, gdy on mówi o wzniosłych duchowych intuicjach i przytacza teksty czarujące jak poezja, młoda kobieta pozostaje urzeczona promieniowaniem jego oczu, zachwyca się jego głosem, uśmiecha się dwuznacznie i prosi, by mogła znowu przyjść i pozostać, jak można najdłużej”.[…]

O, tu na początku wyglądało, że jednak jakieś myśli pod tytułem: ‚a może to ja, ksiądz, powinienem zastanowić się nad moim zachowaniem?’ są jak najbardziej na miejscu. Ale jednak nie, to wszystko i tak wina kobiet – tych dwuznacznie się uśmiechających i wciągających męskie/księżowskie niewiniątka w powikłane historie.

[…]Ze zdumieniem stwierdzam jak niewiele wystarczy żeby oczarować i wciągnąć w tak często powikłane historie mężczyznę, księdza, który ma za sobą długą drogę duchową,[…]

[…] We wszystkich tych sytuacjach, w których kontakt kobiety z księdzem jest dłuższy i często bliższy, kobieta powinna wzmóc swoją czujność i szczególnie drobiazgowo przestrzegać norm savoir vivre traktując kapłana jak swojego zwierzchnika w pracy – utrzymując dystans we wszystkich płaszczyznach i w żaden sposób się nie spoufalając.[…]

Jak swojego zwierzchnika? Niektórym to się zdrowo przewraca w głowach. Pewnie dlatego, że nikt ich już nie chce traktować jak książęta. A takie były kiedyś piękne czasy:

[…] W tradycji europejskiej, szczególnie tradycji polskiej, kapłan zawsze był zaliczany do wyższych warstw społecznych. W Polsce pojawił się nawet specyficzny tytuł „ksiądz”, który sygnalizuje, że należy go zaliczać do arystokracji i traktować tak jak traktuje się książąt.[…]

[…] Tak więc należy traktować kapłana, w stosunkach towarzyskich, ale i służbowych, zawsze w sposób szczególnie wyjątkowy, z wielkim szacunkiem, jako gościa honorowego, gościa, któremu należą się specjalne względy.[..]

[…] Kobieta spotykająca się z księdzem np. w sprawach parafii, przebywająca w jego towarzystwie nie powinna nigdy dopuszczać do tego, by zbliżyć się do księdza w taki sposób, by był to dystans intymny, czyli powinna być zawsze w odległości od niego przynajmniej 1 m.[…]

Tak, ona nie powinna dopuszczać. A on sakramentów udzielać z użyciem metrowego kija. Wszystko szalenie kulturalnie i w zgodzie z sawuar wiwrem. Jakimś przynajmniej, wrrr.

Nie zmienia to faktu (a może nawet go podkręca), że księża (i weseli autorzy książek o czymś, czemu wstyd nawet nadawać szlachetną nazwę savoir-vivre), którzy chcieliby żeby kobiet albo w ogóle nie było w ich obecności, albo żeby te, które są, odwiesiły swój seks na haczyk, mogą mieć całkiem fajne fantazje na temat kobiet. Te agresywne półnagie ateistki – mniam, mniam :-)

[…] Nie możemy obok kapłana posadzić półnagiej ateistki-kokietki (będącej np. naszą ciotką), która jest antyklerykałem, zwolennikiem aborcji i nie przepuści, jak to się mówi, nikomu w spodniach. Nie możemy przecież dopuścić do tego, by cały czas kokietowała księdza, prowokowała go w perspektywie seksualnej, obrażała, wciągała w dyskusje na tematy światopoglądowe, w ramach których będzie się wypowiadała w sposób przykry dla kapłana, obraźliwy, gorszący i będzie agresywna.[…]